
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
W niedalekiej przyszłości….
ROZDZIAŁ I „Ucieczka"
Bar Acapeloco znajdował się na uboczu Wielkiego Miasta, w najbiedniejszej dzielnicy stolicy Zjednoczonych Landów. Knajpa położona była z dala od głównych arterii miejskich, przy małej, spokojnej uliczce. Mimo to zawsze oblegały ją tłumy gości. Bar nie wyróżniał się pięknym, wyszukanym wystrojem, ani też dobrą kuchnią. Swą popularność zawdzięczał temu, że można w nim było załatwić niemal każdy nielegalny interes. Acapeloco nazywany był ostatnią oazą przestępczości w Wielkim Mieście. Handlowano tam wszystkim tym, co zdelegalizowała władza: alkoholem, papierosami, czy też narkotykami. W knajpie pełno było dealerów i sutenerów. Ci groźnie wyglądający mężczyźni czekali na swych klientów przy okrągłych, metalowych stolikach.
Był późny wieczór, gdy do baru Acapeloco wszedł mężczyzna w kapturze. Ubrany w szarą bluzę i starte jeansy przybysz zamówił szklankę wody i dwie kapsułki energetyczne. Chwilę później mężczyzna podszedł do stolika, przy którym siedział czarnoskóry osiłek.
-Ciebie zwą Czarnym Joe? -zapytał
-Tak. Czekam tu na kogoś, więc mów, o co chodzi i spływaj-rzucił groźnym głosem Joe.
-To właśnie na mnie czekasz.
Po tych słowach tajemniczy przybysz dosiadł się do stolika. Jego twarz wciąż przysłonięta była kapturem.
-Mam mało czasu. Potrzebny mi transport poza granice miasta. Muszę dotrzeć do Dzikich Landów-powiedział.
-Może najpierw pokażesz mi swoją twarz cwaniaczku? Lubię wiedzieć z kim rozmawiam-odparł jeden z najbardziej znanych przemytników w okolicy.
-Wybrałem ciebie, bo podobno nie zadajesz zbędnych pytań. To jak wyglądam nie powinno cię interesować.
-Ścigany, co? Pewnie władza za Twoją głowę płaci pokaźną sumę-rzekł Czarny Joe, po czym głośno się zaśmiał.-Trafiłeś w dobre ręce. Nienawidzę ich jeszcze bardziej niż ty. Płacisz 10 patyków i jesteś poza miastem. Za 15 dojedziesz do Dzikich Landów. Najbliższy transport jutro rano, więc radzę szybko podjąć decyzję.
Chwilę później zakapturzony mężczyzna wręczył przemytnikowi plik banknotów i powiedział:
-12 tysięcy i jutro jestem w Dzikich Landach
Czarny Joe dokładnie przeliczył pieniądze, a potem spojrzał na swego klienta.
-Czekaj jutro o 8 przed barem.-oznajmił przemytnik, po czym wstał i opuścił knajpę.
Mężczyzna w kapturze rozejrzał się wokoło, sprawdzając czy nikt go nie obserwuje. Po chwili również wyszedł z baru. Zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku centrum miasta. Mimo że znajdował się w najbiedniejszej dzielnicy stolicy Zjednoczonych landów ulice były tu czyste i schludne. Panował na nich idealny porządek. Od czasu, gdy wprowadzono system Pełnego Monitoringu i identyfikacji Personalnej przestępczość w mieście praktycznie przestała istnieć. Każde wykroczenie było wykrywane w przeciągu kilku minut, a jego sprawca był natychmiast aresztowany. Mężczyzna szybko dotarł do dzielnicy Mieszkaniowej. Osiedle, składające się z setek białych, piętrowych domów, znajdowało się tuż przed dzielnicą Centralną. W oddali widać było strzeliste drapacze chmur, które wznosiły się w centrum miasta. Przed jednym z domów zakapturzony mężczyzna wyjął z kieszeni kopertę i zadzwonił wbudowanym w drzwi domofonem.
-Kto tam?– usłyszał po chwili z domofonu.
-Pańską sąsiadką jest Karolina Pirson. Chciałbym, aby to, co zostawiam pod pańskimi drzwiami trafiło do niej. Z góry dziękuje za pomoc.
Gdy właściciel domu otworzył drzwi, na ulicy nie było już nikogo, a przed wejściem do mieszkania leżała koperta. Nazajutrz Karolina Pirson przeczytała pozostawioną jej wiadomość. Najbardziej w pamięci utkwiły jej te słowa: ,,Nie mam wyboru. Muszę to zrobić. Nigdy Cię nie zapomnę".
Następnego dnia dokładnie o 8 pod bar Acapeloco podjechał starszy model mini-auta. Samochód ten cieszył się bardzo dużą popularnością wśród mieszkańców miast Wielkiego Państwa. Niewielki dwuosobowy pojazd idealnie nadawał się do jazdy po zatłoczonych metropoliach. Czarny Joe był tak duży, że ledwo mieścił się w swym samochodzie. Przemytnik opuścił boczną szybę auta i krzyknął do mężczyzny, stojącego przed barem.
-Jeśli jeszcze się nie rozmyśliłeś, to wskakuj.
Chwilę później czerwone mini-auto odjechało w kierunku dworca przemysłowego.
-Za co cię ścigają ?-spytał przemytnik
Pasażer nic nie odpowiedział.
-Widzę, że nie chcesz rozmawiać. Więc powiem tyko to, co powinieneś wiedzieć. O 9:30 z dworca przemysłowego wyrusza pociąg towarowy do tartaków Bold. Tartaki znajdują się przy granicy Dzikich Landów. Jedzie tam 30 wagonów sprzętu. Mój człowiek ukryje ciebie w jednym z wagonów. Rozumiem, że pozbyłeś się Id?
Po tych słowach czarny Joe spojrzał wymownie na uciekiniera. Ten w odpowiedzi pokazał mu ranę na prawym przedramieniu. Id był to identyfikator wszczepiany obywatelom tuż po urodzeniu. Dzięki niemu policja, wykorzystując system satelitarny, była w stanie namierzyć poszukiwaną osobę w przeciągu kilku sekund. Identyfikator miał także wiele innych zastosowań. Między innymi pełnił funkcję karty kredytowej, a obywatele za jego pomocą otwierali i zamykali drzwi swoich mieszkań.
-Przy wyjeździe z miasta wszystkie wagony są skanowane. -kontynuował wypowiedź Czarny Joe-Gliny zabezpieczają się w ten sposób przed takimi jak ja i ty. Szukają gorącego towaru i uciekinierów. Jeśli skaner namierzy jakikolwiek obiekt spoza raportu wówczas będziemy mieć niemały problem.
-więc jak mam uniknąć problemów?– przemówił w końcu zakapturzony mężczyzna.
-Mój człowiek pokaże ci skrytkę niewielkich rozmiarów. Wszystko, co się w niej znajduje jest niewidoczne dla skanera. Będziesz musiał się w niej ukryć na jakiś czas. Uprzedzam, nie będzie wygodnie. Poza tym módl się, aby nic nie zwróciło uwagi straży granicznej. Jeśli psy wejdą do wagonów zrobi się nieciekawie
Wkrótce Czarny Joe zatrzymał samochód przed szeroką bramą. Za wysokim ogrodzeniem stały ogromne hangary. Przemytnik przywitał się ze strażnikiem i pokazał mu przepustkę. Po chwili Mini-auto wjechało na teren dworca przemysłowego. Mężczyzna w kapturze rozejrzał się po okolicy. W wielkich, wybudowanych koło siebie magazynach pracowały setki osób. Przez każdy hangar przechodziły co najmniej trzy torowiska, na których stały nowoczesne, super-szybkie pociągi. Czarny Joe zaparkował auto przed jednym z magazynów.
-To Twoja szansa na nowe życie-powiedział przemytnik wskazując palcem jeden z pociągów.
W tym momencie do samochodu podszedł wysoki i szczupły mężczyzna. Sądząc po robotniczym, szarym kombinezonie, który miał na sobie, był to pracownik dworca.
-nareszcie jesteś! Zaraz kończymy załadunek. Pośpieszmy się.-rzucił mężczyzna do Czarnego Joe.
-To mój człowiek. Resztą on się zajmie. Życzę powodzenia-przemytnik zwrócił się do swego klienta.
Mężczyzna w kapturze poszedł z pracownikiem kolei do pobliskiego magazynu. Tam przebrał się w robotniczy strój.
-Dzięki kombinezonowi nie będziesz się tu zbytnio wyróżniać. Za chwilę wejdziemy do drugiego wagonu. Ty zostaniesz tam na dłużej. Mam nadzieję ,że Joe wspomniał Ci o skrytce. Przyjdę po ciebie, gdy będziemy poza granicami miasta.-powiedział pracownik dworca.
Kilkadziesiąt minut później uciekinier znajdował się już w skrytce wbudowanej w tylnią ścianę wagonu. Mężczyzna siedział skulony w niewielkim pomieszczeniu i czekał na odjazd pociągu. W pewnym momencie poczuł lekkie szarpnięcie. Pociąg ruszał w trasę.
Droga wyjazdowa z miasta prowadziła przez dzielnicę Przemysłową, w której położone były fabryki wielkich koncernów. Za dzielnicą przemysłową znajdował się punkt kontrolny. Każdy pociąg zobowiązany był zwolnić w strefie granicznej. Główna kontrola odbywała się za pomocą specjalnego skanera. Pociąg przejeżdżał przez bramę, która zawierała nowoczesne urządzenia wykrywające. Każdy transport, który wzbudzał jakiekolwiek podejrzenia, kierowany był na szczegółową kontrolę.
Czarny Joe miał rację. Podróż w skrytce była bardzo męcząca. Nic, więc dziwnego, że uciekinier chciał jak najszybciej opuścić kryjówkę. Mężczyzna niecierpliwie czekał na umówiony sygnał. Pociąg wciąż jechał jednak bardzo wolno, a to sugerowało, że ciągle znajduje się na terenie miasta. Po pewnym czasie pracownik kolei nareszcie zapukał w drzwiczki skrytki. A więc udało się. Pociąg opuścił granice Wielkiego Miasta. Mężczyzna czym prędzej wyszedł z kryjówki.
-Dwie minuty temu pokonaliśmy punkt kontrolny. Resztę podróży możesz spędzić w mojej kanciapie. Będzie ci o wiele wygodniej.-powiedział pracownik kolei.
-Nareszcie. Długo bym tam nie wytrzymał-odparł z ulgą uciekinier.
-Teraz możesz już pokazać twarz. Kamera monitoruje jedynie tylnią część wagonu. Znów jesteś wolny.
Po tych słowach uciekinier zdjął kaptur. Mężczyzna wyglądał na około trzydzieści lat, miał krótkie, ciemne włosy, kilkudniowy zarost i bystre spojrzenie. Uwagę przykuwała także niewielka blizna na prawym policzku.
-Zapomniałem się przedstawić. Mówią na mnie Teddy.– powiedział pracownik kolei.
Uciekinier spojrzał na niego przenikliwie, po czym odparł:
-John.
Mężczyźni podali sobie dłonie, a potem przeszli do małego pomieszczenia dla personelu, które znajdowało się w przedniej części wagonu. John usiadł na drewnianym taborecie, a Teddy oparł się o okno.
-20 lat tak jeżdżę. Te wagony są dla mnie drugim domem.-powiedział pracownik kolei.
-Pilnujesz sprzętu? -spytał się John.
-Pilnuję? Można tak powiedzieć. Ale przede wszystkim jestem tu od porządku, raportowania. Do każdego wagonu przydzielany jest jeden taki człowiek. I tak od ponad roku opiekuję się akurat tym królestwem.
-pracujesz dla czarnego Joe?
-Współpracuję z nim. Mamy umowę. Wywożę takich jak ty a przywożę trochę alkoholu. Mam pięcioosobową rodzinę. Dzieci kosztują, więc dorabiam, jak mogę.
Po tych słowach zapanowała cisza.
-Masz kłopoty z prawem? Dlatego uciekasz? -spytał się po pewnym czasie Teddy.
-Powiedzmy-odparł John
-Od czasu wprowadzenia tej ustawy o Pełnym Bezpieczeństwie jest wielu takich jak Ty. Byle, co przeskrobiesz a już masz problemy. Przynajmniej poza miastem człowiek nie czuje się obserwowany przez te durne kamery.
Teddy spojrzał przez okno, na rozległe, bezkresne pola. Po chwili wyciągnął z kieszeni papierosa.-I pomyśleć, że za taką przyjemność w Wielkim Mieście dostałbym mandat w wysokości mojej miesięcznej pensji -uśmiał się pracownik kolei.
-W ile godzin dotrzemy do Dzikich Landów? -spytał się John
-6-7godzin. Co Cię tam ciągnie? Zamieszkasz w szałasie, w którym nikt Cię nie znajdzie? Dzikie landy rządzą się swoimi prawami…Niekoniecznie lepszymi od tych w Zjednoczonych Landach.
-Zobaczę. Tam przynajmniej będę mógł poczuć się wolny.-odparł uciekinier
-Nie bądź tego taki pewien. Dzikie Landy też mają swoich panów. Wiem coś o tym, bo właśnie z nimi robię interesy. Sam nic do nich nie mam, ale z tego, co słyszałem to niebezpieczni bandyci. Są tak groźni, że nawet Wielkie Państwo nie może sobie z nimi poradzić. Jeśli zamieszkasz w lasach Dzikich Landów wcześniej czy później się z nimi spotkasz…
Mężczyźni rozmawiali ze sobą prawie przez całą podróż. Wyraźnie się polubili. Teddy miał bardzo smutną minę, gdy komputer pokładowy wydał głośny komunikat: Cel zostanie osiągnięty za około 30 minut.
-Zbliżamy się-powiedział pracownik kolei.
John wychylił się przez okno i zobaczył w oddali wysokie, pokryte lasami wzniesienia. Tam właśnie rozpoczynały się Dzikie Landy.
-Kilka kilometrów przed stacją pociąg zwalnia przed przejazdem. Powinieneś tam wyskoczyć. Podróż do końca jest zbyt ryzykowna.-oznajmił Teddy.
-Rozumiem. Dzięki za wszystko. Obym ci się kiedyś mógł odwdzięczyć.-odparł John.
-Jakie masz teraz plany?
-Nie wiem.. To wszystko, co mam.
John pokazał Teddy'emu nóż sprężynowy i startą mapę. Pół godziny później pociąg zwolnił a John wyskoczył na pobocze. Za plecami mężczyzna usłyszał głośne: Powodzenia!.
Przeczytałem całość i co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to problemy z intrpunkcją i zapisem dialogów. Z tym pierwszym wiele osób ma problemy, ale to drugie można i wypadałoby opanować, żeby ułatwić zadanie czytelnikom. Możnaby też popracować nad powtórzeniami, jeśli chodzi o słowo "mężczyzna", imiona i przydomki bohaterów i nazwy związane z miastem/państwem. Tyle jeśli chodzi o sprawy techniczne.
Jeśli chodzi o treść, to tak naprawdę niewiele można powiedzieć, jako że jest to dopiero pierwsza część większej całości. Według mnie, nie wszystko zagrało. Piszesz, że miasto jest pod ciągłym nadzorem, wszyscy mieszkańcy są bezusatnnie śledzeniu, a jednak w Acapeloco zbierają się największe szumowiny i zdaje się, że wszyscy dobrze o tym wiedzą. Czemu ta autorytarna władza miałaby to tolerować? Następnie, kreujesz głównego bohatera, na ostrożną, tajemniczą postać, która musi uważać, aby nikt jej nie rozpoznał. Wystarczyło jednakże, że jakiś nieznajomy 'pracownik kolei' powiedział mu, że ma zdjąć kaptur, bo 'już jest bezpiecznie', a ten potulnie go posłuchał. Wydaje mi się to niekonsekwentne.
Pomimo powyższych uwag opowiadanie nie było złe, a jak na debiut to nawet całkiem przyzwoite. Z całą pewnością musisz popracować nad dialogami i intrpunkcją, ale jest to do nauczenia. Gdybym mógł oceniać, to wahałbym się pomiędzy 3/4, raczej w kierunku czwórki.
Pozdrawiam
Dzięki za uwagi. Napewno się przydadzą. Mam prośbę. Czy mógłbyś uściślić co nalezy poprawić w dialogach?
Pozdrawiam;)
"-Zobaczę. Tam przynajmniej będę mógł poczuć się wolny.-odparł uciekinier" - tak wygląda to u Ciebie, a poprawnie zapisane wyglądałoby tak:
'- Zobaczę. Tam przynajmniej będę mógł poczuć się wolny - odparł uciekinier.'
Zapominasz o spacjach, które powinny pojawiać się między myślnikiem, a kolejnym znakiem. Nie wiesz też, w jakich sytuacjach postawić kropkę, a kiedy jest to niepotrzebne. Najlepszym wyjściem będzie zajrzenie do tego wątku: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html i przyswojenie sobie, jeśli nie całości, to chociaż wskazówek dotyczących właśnie dialogów.
Pozdrawiam i życzę powodzenia
A niech to, właśnie miałam napisać komentarz do tej przestępczości i czemu bar o którym wszyscy wiedzą ma spokój. ;P No ale, Clod zrobił już wszystko, co było do zrobienia, poza jednym - w tekstach literackich jest raczej przyjęte zapisywanie liczb słownie, a nie cyframi. Zatem "Dziesięć patyków" a nie "10 patyków". I tak dalej.
Poza tym, znów za Clodem powtórzę, co do fabuły trudno wyrobić sobie zdanie. Wiemy, że jakiś gość ucieka (podejrzanie i niewiarygodnie łatwo ucieka, powiedziałabym...) z potężnie inwigilowanego kraju i zostaje sam na nasypie kolejowym z nożem i mapą. A czy ma to ręce i nogi czy nie, dowiemy się przy dalszej części. Więc, drogi Autorze, pracuj dalej, tylko tym razem zadbaj o dialogi. Powodzenia.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr