
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Na początku dziwiło go, że spotykali się w jaskini. Jak mogli nauczać w ciemnościach? Bez ksiąg, demonstracji i cichego skrobania piórem. Przytłaczał go ogrom informacji, które posiadali. Należały do nich tak naprawdę. Mogli przywołać je niezależnie od dnia i godziny. Bezpiecznie ukryte w głowach, a nie na pożółkłych kartach ksiąg. Ich wiedza była inna, niedostępna. Nikt nie próbował jej utrwalić i tylko wybrańcy mieli do niej dostęp. Ich słowa musiały być niepowtarzalne.
– Takie ulotne- pomyślał. Opierał się o wilgotną ścianę zachowując bezpieczny odstęp, nawet od ostatniego szeregu. Nigdy nie czuł się jednym z nich. Cenił ich mądrość, ale nie rozumiał zasad, których przestrzegali. Odrzucenie pisma było głupotą. Świadomą rezygnacją z rozwoju. Nie mógł tego zaakceptować. Miał nadzieje, że długa ciemna szata pozwoli mu zniknąć w tłumie, a głęboki kaptur ukryje wątpliwości. Pragnął utrwalić usłyszane informacje. Walczył z tą chęcią za każdym razem, gdy przychodził do pieczary. To była jedna z ważniejszych reguł, jakie głosili druidzi. Jeśli nie najważniejsza. Tylko strach stał mu na przeszkodzie.
Na własne oczy widział, co władcy Imperium pisali o zwyczajach na podbitych terenach. Kłamliwe relacje z prymitywnych obrzędów i krwawych rytuałów, które nigdy nie miały miejsca. Miejscowa ludność ignorowała ich wymysły. Wszyscy rozumieli, że próbują po prostu usprawiedliwić swoją inwazję. Nikt nie miał wątpliwości, że to Rzymianie przejawiają skłonności do sadyzmu. Umiejętnie obracanego w widowisko. Tylko on zdawał się rozumieć, że nadejdą czasy, gdy zabraknie tych, którzy znają prawdę. Za to przetrwają fałszywe przekazy okupanta. Zapis ich wersji rzeczywistości.
-Zasługujemy na taką samą szansę– przekonywał sam siebie, ale strach nie malał. Zakaz pozostawał niezmienny, a konsekwencje wydawały się przerastać jego najśmielsze oczekiwania. Był świadomy cienkiej granicy, która przebiegała między odwagą, a głupotą.
– Nie wolno zapisywać nauk druidów– przypomniał nauczyciel, tak jakby usłyszał jego myśli.– Prawda jest Słowem, a Słowo jest święte, ma naturę boską i nie wolno go profanować– wytłumaczył z naciskiem, dla tych którzy jeszcze nie zapamiętali, albo wciąż mieli wątpliwości. Opuścił głowę z rezygnacją. Nadal miał wrażenie, że złamanie najważniejszej z zasad ma więcej wspólnego z głupotą niż odwagą.
– Jeszcze nie dzisiaj– pomyślał z pewną ulgą. Odsłonił twarz i dołączył do zgromadzenia. Uparcie powtarzał sobie, że wciąż wie za mało. Nie posiadał wystarczająco dużej wiedzy by zaryzykować jej zapisanie. Tak naprawdę na przeszkodzie stał mu tylko strach. Każda wymówka była lepsza niż zaakceptowanie własnej słabości. Po raz kolejny uporczywe myśli nie pozwoliły mu uczestniczyć w wieczornych naukach. Jednak zdążył usłyszeć końcową przemowę.
– Wszyscy mieliśmy własne plany i marzenia, z których musieliśmy zrezygnować w obliczu zagrożenia. Dla każdego inwazja przyniosła jakieś ponure konsekwencje. Ale musicie mieć świadomość, że tylko łącząc nasze siły zdołamy przetrwać.
Te słowa utwierdziły go w przekonaniu, że nie powinien się wybijać. Nie teraz, kiedy walczyli o przeżycie. Dlatego milczał, chociaż znał sposób by ich wiedza nie zginęła nawet jeśli Imperium osiągnie wreszcie swój cel. Mogli przejąć najdalsze terytoria i wymordować wszystkich druidów, ale nigdy nie szukaliby zapisków, które nie miały prawa bytu. Istota przetrwania nie miała nic wspólnego z jednością. Tkwiła w zmianie przestarzałych zasad. Jedną nadzieją było zaakceptowanie pisma.
– Chciałem tylko spokojnego życia. Miałem zostać bardem. Ale kto potrzebuje pieśni w czasach, gdy każdy dzień może być ostatnim?– Mężczyzna, który stał obok zaskoczył go zwierzeniem.– Teraz, kiedy straciłem wszystko, każą mi zapomnieć również o marzeniach. Przecież nie zostało mi nic innego– dodał ze złością.
– Życie, które sobie zaplanowałeś sprawia wrażenie śmiertelnie nudnego. Niewielka strata.– Nie widział powodu, dla którego miałby wymieniać uprzejmości z nieznajomym.– Chciałeś skazać się na śpiewanie o podłym świecie?– zapytał z kpiną.
– Nie. Robiłbym to co każdy artysta. Zatrzymywałbym czas.
Minęła chwila zanim dostrzegł poważną minę swojego rozmówcy. Dopiero wtedy wybuchnął śmiechem, zagłuszonym przez głosy druidów opuszczających jaskinię.
-To brzmi niedorzecznie– stwierdził.– Czas nie podlega kontroli.
– Pieśni, malowidła, rzeźby… To urywek przeszłości utrwalony na zawsze, poza czasem.
– To tylko echo cudzych wspomnień– zauważył bez przekonania. Znów powróciły wątpliwości. Właśnie tak postrzegał rolę ksiąg. Były formą kunsztu artystycznego, nawet jeśli żaden z nich nie odważyłby się o tym wspomnieć.
– Takie echo potrafi być przerażające autentyczne.– Nieznajomy uparcie bronił swoich idei i odszedł z przekonaniem o ich słuszności. Musiał przyznać mu racje. Na własne oczy widział jak sztuka wpływa na ludzkie umysły. Po raz kolejny stanął przed dylematem, czy zechce to wykorzystać.
tekst jak tekst, przeczytać, zapomnieć. Ale nick! maślana mucha. Chylę czoło.
Przeczytałem tekst i odniosłem wrażenie, że w momencie kiedy się zaczął, to się skończył.
Pozdrawiam
Mastiff
Czyta się szybko, pomysł wciąga, a błędów - jako takich - nie ma. Fajnie.
Zakończenie za to wygląda, jakby twój edytor tekstu, z niewiadomych względów, zdecydował się uciąć tekst w losowym miejscu. Mnie coś takiego nie satysfakcjonuje, zwłaszcza, że tekst naprawdę ma mocny potencjał.
Tekst rzeczywiście wyrwany z czegoś większego. Nie chciałam przesadzać z długością na sam początek, poza tym krótkie opowiadania nie są moją mocną stroną. Muszę się trochę rozkręcić, bo przez dwa lata pisałam tylko do szufaldy( a raczej do Worda pod hasło), dlatego przyda mi się każda opinia. Dzięki :)
Pomimo krótkiej formy - nie doczytałem do końca. Nie mówię, że tekst jest zły - po prostu nie dałem mu szansy.
A "maślana mucha" to przykład wyjątkowo dosłownego tłumaczenia języka Wyspiarzy ;) - to mi się spodobało! Trzymaj się!
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.