- Opowiadanie: Depciu - SMERFIAKI

SMERFIAKI

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

SMERFIAKI

„Smerfiaki".

 

 

Maciejas obudził się nad ranem z lekkimi zawrotami głowy. Wieczorny wypad na plantację grzybków halucynków okazał się nieco męczącym zajęciem, a zjedzenie kilku na surowo niezbyt dobrym pomysłem. Zrzucił z siebie wytarty koc i rozejrzał się po przyczepie kempingowej. Przy zarośniętym pleśnią stoliku zauważył wór z wieczornym zbiorem którego połowa zawartości rozsypana była na podłodze.

Coś trafiło go w oko.

– No co?! – zdenerwował się trąc załzawiony oczodół.

Kolejny pocisk uderzył go w czoło. Hipis rozejrzał się wokoło. Ktoś bardzo malutki, skryty za stertą pudełek po maśle, strzelał w jego kierunku z procy. Kilkanaście malutkich kamyków nadleciało od metalowej szafki i trafiły go w ucho.

Coś zatupało na stoliku i spomiędzy puszek po konserwie wybiegł w czerwonych ortalionach i jakby zrobionej z prezerwatywy czerwonej czapeczce mały, brodaty kurdupel.

– To chyba te halucynki… – wybełkotał Maciej.

– Smerfiaki, debilu! – odezwał się jakiś przykurcz. Ten z kolei miał niebieskie wdzianko.

– Rozsmerfiłeś nam wioskę! – wydarł się brodacz.

– E? – hipis podrapał się po głowie.

Smerfiak wskazał na stertę grzybków. Fakt, coś było z nimi nie tak. Walały się małe deseczki, kilka grzybów było zrobionych z drewna, wokoło leżały połamane mebelki…

– Kurcze… – gospodarz poczuł ukłucie sumienia.

– Do roboty! – krzyknął przywódca kurdupli.

Maciejas pozbierał zniszczone domki i ułożył na stole, w szafce znalazł klej WIKOL, kilka listewek, farbki i zabrał się do pracy. Skończył o północy. Gotowe chatki władował na taczkę i prowadzony przez tłum niebieskich ludzików wywiózł w las.

– Ładne – pochwalił brodaty. – I żeby mi to było ostatni raz!

Hipis pomachał na pożegnanie i podreptał w stronę domostwa. Obudził się z małą migreną, do tego coś dreptało mu po policzku. Zauważył białe buciki, z których jeden przykopał mu w powiekę.

– Kurde!

– Gdzie jest Śpioch, ćwoku?!

– Ale się uwzięliście!

Kilka kamyków zagłębiło mu się w policzku.

– Dobra, dobra! Poszukam wam kumpla!

Staruszek podrapał się po swych długich, siwych włosach. Kurdupel musiał zasnąć w jednym z rozwalonych domków, wydedukował. Z niechęcią wylażł na dwór i podreptał w stronę pniaka do rąbania drwa.

– Hej, Maciej masz chwile? – koło przyczepy pojawiła się sylwetka Mikołaja. – Po nalewkę wpadłem.

– Ta, rozgość się! Ja chwilę czegoś poszukam…

Resztki smerfiakowych domostw faktycznie walały się wokół pniaka. Ostre chrapanie dobiegające ze środka grzybka bardzo szybko zdradziło kryjówkę Śpiocha.

– Tu się zaszyłeś – podniósł ostrożnie domek i wparował do przyczepy. Kuszenko już zdążył się rozgościć. Siedział wygodnie na kanapie, przed sobą miał rozpracowaną butelkę nalewki, w ręku trzymał klepkę na muchy. Maciejas rzucił okiem na mieszkanie. Podłogę i ściany barwiły niebieskie kleksy.

– Masz insekty – odezwał się znachor.

– Aha… – przełknął ślinę hipis.

– A co to tak trzymasz?

– A, takie tam drewienka – powiedział gospodarz i rzucił w płomienie kominka. – Zimno jakoś. Polej troche…

 

 

 

 

KONIEC

Koniec

Komentarze

Śmieszne:)

Tylko to niebieskie wdzianko nie pasuje, bo sugeruje, że niebieskie było ubranie.

dobre, na serio, dobre. I zgodnie z sugestią Mikołaja - polewam! I wypijam! ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Dzięki!=:) stawiam nastepną kolejkę=:)

Niezłe to jest. Niezbyt może oryginalne (smerfy mam na myśli) ale zabawne. Tylko jedno mi powiedz... tj. napisz, pardon. Co u diaska robi kominek w przyczepie kampingowej!?

Tak czy owak językowo w porządku. Dobry początek.  :)

Oj pojedź na Woodstock to nie takie cuda zobaczysz ( uzywane i sprawdzone!)=:)))) kominek, czyli koza, piecyk itp=:) w mojej miejscowości na wszystko to w czym sie pali by było ciepło,  mówi sie "kominek"=:) pozdro=:))

Boję się, że nie każdy czytelnik to zrozumie. Uważaj na to. :)

No nieźle, początek lepszy niż końcówka.

Zabawne.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Lekkie i nawet zabawne.

Nowa Fantastyka