- Opowiadanie: mampaszportpolsatu - Historia Murderdoru

Historia Murderdoru

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Historia Murderdoru

Zajęcia z Literatury Fantasy na wydziale Polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego miały zażarty przebieg. W ich ramach żywo dyskutowano na temat wydarzeń z dalekiej przeszłości, kiedy to niemal wszystkie wyznaczniki tego gatunku niespodziewanie stały się faktem. Mowa o dwóch wielkich wojnach, w których po raz pierwszy do walki przyłączyły się potwory morskie, smoki i inne dziwne stwory. Ten przełomowy ciąg zdarzeń, nazywany przez współczesnych historyków Murderdorem, niespecjalnie interesował Jasia Kapustę. Jaś był konserwatysty, czyli wsteczny i tradycyjny. Sprzeciwiał się noszeniu soczewek kontaktowych, umożliwiających ludziom nieograniczony dostęp do wiedzy i wszelkich informacji. Uważał, że każdy powinien uczyć się nie tylko myślenia, ale też dat i faktów. Irytowało go, że są one na wyciągnięcie ręki. Jasio sprawiał wrażenie człowieka z innej epoki, stąd wsteczność. Najchętniej założyłby okulary i nie obchodziło go, że w powszechnej opinii są passe. Uwielbiał filmy i książki o Harrym Potterze, szczerze żałując, że Hogwart nie istnieje. Często wyobrażał sobie też, że pewnego dnia nastąpi wielka awaria i cały system internetowy padnie, on zaś będzie jedną z nielicznych, jeśli nie jedyną, osobą wyróżniającą się na tle innych wiedzą.

 

W czasie trzynastego wykładu, Jaś dostrzegł plus całej sytuacji. Postęp technologiczny nie tylko uczynił ludzi leniwymi, ale przede wszystkim zrobił z nich pacyfistów. Dzięki temu fantastyczne istoty przestały być potrzebne i potulnie usunęły się w cień. Tylko czemu się nie zbuntowały? Czy dokonano na nich masowej eksterminacji? Tego nie dowiemy się nigdy. Niestety, zadbano, by o wojnach i stworach pozostało możliwie jak najmniej informacji. Nie chodziło o cenzurę, tylko o dobro ogółu i decyzja w tej sprawie była podobno demokratyczna. W związku z tym zachowane fakty zawierają liczne niedopowiedzenia i zmuszają do mniejszych bądź większych spekulacji. Wszystkie te zawiłości tłumaczył studentom cierpliwie profesor Wojtyło Karol.

-Naprzód proszę sobie poczytać o okresie przed pierwszą wielką wojną, kiedy to ludzie walczyli jedynie przy pomocy mieczów i łuków…– mówił.

Jasiowi niespecjalnie chciało się szukać tych informacji, ale postanowił wykonać polecenie. W ten sposób dowiedział się, że miecz (w innych językach, między innymi, miekka mač, sword, czy 剣 검 ) to bliskie lub ciągłe niebezpieczeństwo, broń sieczna i miecz Damoklesa. Łuk był natomiast nie tylko kością nad oczami, ale również budowlą w kształcie, a jakże, łuku, oraz półkolistą linią, bronią ze strzałą i elementem architektonicznym. Jasio, kierując się racjonalizmem i zdrowym rozsądkiem, doszedł do wniosku, że na pewno chodzi o kość nadoczną, równie kluczową jak obecnie soczewki kontaktowe.

-…przez długi czas tajemnicze istoty nie były potrzebne, ponieważ między ludźmi obowiązywało Święte Przymierze…

 

Student Kapusta próbował zdekodować to ostatnie sformułowanie, aczkolwiek pogubił się w potoku sprzecznych i irracjonalnych informacji, od których cholernie rozbolała go głowa.

-…stopniowo zaczęło jednak dochodzić do naruszania równowagi sił…

 

Kapuście coraz bardziej kręciło się w głowie. O „równowadze" znalazł wyjaśnienie, że to „wewnętrzny spokój", który u niego został właśnie zaburzony. Czy to oznacza powrót potworów morskich? Na domiar złego, Jaś miał olbrzymie problemy ze znalezieniem definicji słowa „potwór morski". Takie sformułowanie nie istniało jako jedno hasło, drogą dedukcji postanowił więc je rozdzielić, niczym braci syjamskich. Tak oto odkrył, że potwór to człowiek okrutny lub istota straszna i brzydka. Morski to natomiast dotyczący morza, czyli chodzi o klimat albo powietrze. Ewentualnie morską chorobę, chociaż natrafił jeszcze na wieże na morzu, czyli latarnię i małego gryziona, to znaczy morską świnkę. I bądź tu mądry! Szczególnie, że o smoku przeczytał jedynie, iż to legendarny potwór, często występujący w baśniach. Tymczasem legendarny to bardzo znany, tudzież znany z legend.

-…prawdopodobnie to naruszenie równowagi sił sprawiło, że pojawili się rozjemcy w postaci fantastycznych istot. Nie wiedzieć czemu, zamiast szukać kompromisu, negocjatorzy sami przyłączyli się do walki. Zapewne musieli wykonywać rozkazy ludzi …

 

O ludziach Jasiek przeczytał, że są liczbą mnogą „człowieka" i że „to bardzo mili ludzie". Kiedy zaś szukał słowa „,mili", wyskoczyła mu informacja w jakimś dziwnym i kompletnie mu nieznanym języku:

 

"Mili Atoll is a coral atoll of 92 islands in the Pacific Ocean, and forms a legislative district of the Ratak Chain of the Marshall Islands. It is located approximately 78 kilometres (48 mi) southeast of Arno Its total land area is 14.9 square kilometres (5.8 sq mi) making it the second largest of the Marshall Islands after Kwajalein"

 

Więcej na ten temat nie doczytał, nie był w stanie.

-…wojna rozgrywała się na morzach ze względu na imperialistyczne zapędy i walkę o kolonie…

O „kolonii" Jaś dowiedział się, że to „wypoczynek podczas wakacji".

-….trwał wyścig zbrojeń…– kontynuował profesor, mówiąc o zawodach sportowych, w których mierzono czas, i prawdopodobnie o zbroi, czyli pancerzu.

Kapusta na chwilę się wyłączył. Brakowało mu krasnali, deprecjonowanych przez słownik jako jedynie bohaterów z bajki o Śnieżce. Intrygowały go natomiast potwory nazywane czołgami, czyli prawdopodobnie jakieś wielkie gąsienice, chociaż nie do końca to pojmował. Był rozdarty między wyjaśnieniem o taśmie na kołach pojazdu a larwą owadów. Może w grę wchodził jakiś szyfr, swego rodzaju zmylenie czy nabranie przeciwnika? Równie zagadkowy był granat, to znaczy kolor, owoc i pocisk. Zabrzmiało to nader psychodelicznie i odlotowo. Konsternacje wywołała u studenta także broń palma, będąca narzędziem walki i… rośliną! Drzewiec z prozy Tolkiena to przy tym pikuś! Jasiowi dwuznaczna wydała się też bomba, ponieważ przy jej definicji trafił na przedrostek seks, czyli płciowe współżycie! Jeszcze bardziej przerażała go jednak inna broń, to znaczy mina, będąca… wyrazem twarzy! Cóż, jak widać życie przerosło literaturę fantasy i są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śnili nawet fantaści. Zwłaszcza, że profesor sporo mówił o winach i trudno się dziwić. Przy tylu rodzajach broni i takich potworach nie sposób przecież walczyć na trzeźwo! Szczególnie gdy w grę wchodzi zimna wojna, związana zapewne z jakąś epoką lodowcową. Co ciekawe, wszystko zakończyło się pokojem, to znaczy izbą, a od tego prosta droga do wytrzeźwienia…

 

Do ponownego słuchania wykładu Jasio włączył się przy zdaniu o agresji ZSRR na Polskę, czyli czymś, co człowiek w sobie tłumi. Tłum to natomiast „mnóstwo". W tym momencie definitywnie przestał słuchać, a za sprawą całej tej sytuacji odkrył plus soczewek kontaktowych. Dzięki nim w czasie nudnego wykładu mógł sobie poczytać Tolkiena i Rowling. Kapusta zrozumiał, że prawdziwe smoki i potwory morskie były banalne. Hitler przedstawiał się blado na tle Saurona, a Churchilla z Gandalfem łączyło chyba tylko to, że pierwszy palił cygara, drugi zaś lubował się w fajeczkach. Jaś zdecydowanie wolał się natomiast jeszcze bardziej uwstecznić, powracając do postaci fikcyjnych.

 

Koniec

 

Autor inspirował się definicjami ze strony:

http://pl.thefreedictionary.com/

 

 

 

Koniec

Komentarze

Autor inspirował się definicjami (...).
Lekko kpiarska (tak odebrałem) żonglerka treściami definicji nie tworzy sama ze siebie wielkiego dzieła. Można się pouśmiechać, ale to, niestety, wszystko. Gdyby szanowny Autor posłużył się wzajemnie wykluczającymi się definicjami do budowy jakieś konkretniejszej historii, byłoby o wiele ciekawiej, myślę.

Zajęcia (...) miały zażarty przebieg. --- to znaczy jaki?
Jaś był konserwatysty, czyli wsteczny i tradycyjny. --- hm... Co tu nie gra?
-Naprzód proszę sobie poczytać (...) --- naprzód to raczej lewą marsz... Spacji brakuje.

Intrygujące, bardzo błyskotliwe, widać pracę włożoną w rozbijanie utartych znaczeń. Ale rzeczywiście pomysł ma potencjał na dłuższy tekst i sprawdziłby się jako element historii, nie tylko jako osobna historia. Bo tak to mamy kolejny tekst z cyklu "przeczytać, uśmiechnąć się, zapomnieć".

Czy to jest na GRAFOMNIĘ 2012? Pytam całkiem szczerze, bo jak tak to fajne, jak nie to... :D

Napisane całkiem fajnie, ale treściowo faktycznie kwalifikuje się na GRAFOMANIĘ.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka