- Opowiadanie: Louner - Kupiec

Kupiec

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kupiec

Słów było wiele tamtego wieczoru. Ścisk i gwar starego zajazdu tłumił rozsądek młodego chłopca, który czepiał coraz zuchwalej wzrok na kobietach, pił czyste wino i wystawiał się tym na pośmiewisko.

 

– Udają się targi? – zaczepił go jakiś mężczyzna

– Kiedy ja handluję wszystko się udaje! – młody zasmiał się sam do siebie, jakaś dziewczyna zachichotała radośnie na jego zuchwałośc i poprawiła włosy.

– Ty tak tylko praca? Przygruchałbyś sobie czasem jakąś.

– Nie spieszy mi się aż tak.

– No nie mówię, że na stałe… – męzczyzna przerwał na chwilę, zmienił ton i temat – widziałem czym przyjechałeś.

Ktoś usadził młodego przy stole i podał mu kubek z winem.

– Wiesz młody co mnie interesuje? Jak wy to robicie, że dacie radę ze starym na niego wejść jak razem obalicie flaszkę?

– Stary mało pije, a jak dużo tam wszystkiego naładujemy, to i tak włazimy na samą górę, tylko rozkładamy sobie z przodu ławkę.

– Chodź tutaj. – mężczyzna przyciągnął jakąś dziewczynę do stołu i spojrzał jej w oczy – Młody mówił, że mu się podobasz.

Chłopak speszył się i wybąkał coś pod nosem. Dziewczyna zarumieniła się lekko, ale próbowała się wykręcić z tej rozmowy. Młody tego nie zauważył.

– Co teraz wieziecie?

– Stary mówi, że coś na targi, ale ja nie wiem. Długo już jedziemy, prawie trzeci dzień bez spania. Ciągle pomagam mu przy pracy, ciężko jest, ale daję radę.

– Teraz to chyba mu pomagasz wydawać.

– Nie, no… Ogólnie ciężko jest, dzisiaj dostałem coś na rozrywkę, tak ogólnie to nie mam czasu na nic – młody rzucał czasem okiem na dziewczynę i dalej próbował się marnie popisywac – ogólnie cały czas w drodze, ale daję radę.

Mężczyzna wciął się w jego wypowiedź podniesionym głosem.

– Jak weźmiesz sobie dziewczynę na pakę, to nic tam was nie uwiera? – młoda zachichotała

– Nie brałem żadnej – młoda prychnęła – jak coś to by nie cisnęło, bo tak to same szmaty. Odzieżówka to kopalnia złota mojego ojca.

– To chyba dużo tego macie – mężczyzna uśmiechnął się i klepnął młodego po ramieniu, dziewczyna w tym czasie szybko odeszła – Albo z ciebie może i faktycznie nie jest królewna na grochu.

Chłopak spóbował wstać.

– Ej no, ze mną się nie napijesz? No co ty?

– Nie, dziękuję.

– No kropelkę chociaż! Tylko liznąć trochę! Siadaj! – mężczyzna usadził młodego silnym ruchem, wypili

– Daleko jedziesz?

– Na dworek.

– Miałem na myśli, że skąd, bo ja ze swoimi przyszliśmy z innego miasta i szukamy pracy. Orientujesz się co się tu dzieje ogólnie?

– Nie, niestety.

– Nie żebym wypytywał; mnie to wiesz… pogadamy i pójdę. Jak nie chcesz, nie musisz nic mówić.

Ktoś wtrącił się do rozmowy.

– Tego faceta chyba żona za mocno w domu piłuje i sam zaczyna gadać jak baba.

Wypili jeszcze trocę, nie skończyło się na kilku głębszych. Mężczyzna wyszedł z zajazdu, młody został pijany na stole. Ktoś w końcu zrzucił go na podłogę i tak chłopcu minęła pora odpoczynku za pieniądze podkradzione ojcu. Stary znalazł go dopiero po pewnym czasie, ocucił, podniósł, wsparł swoim ramieniem i bez słowa wyszli.

– Co go tak ciągniesz? – rzucał jakiś gap na ich widok od czasu do czasu – Wpierdol mu powinieneś dać! Ja bym go tak zlał, że by wiedział!

– Młody trochę wypił, nic mu nie będzie, taki wiek po prostu.

– Gdyby to był mój, to bym mu wpierdolił.

Niedługo potem młody leżał na wozie, na miękkim i wygodnym posłaniu, stary zaprzągł konie i wyruszyli.

Las którym przejeżdżali pachniał mchem, kosaćcami i korą wilgotnych od deszczu drzew. Było w nim ciemno, gęste gałęzie i ciemne chmury nad nimi skutecznie przysłaniały słońce.

Młody rozbudził się, usiadł obok swojego starego.

– Przepraszam cię ojcze.

– Ja ciebie przepraszam, dużo pracujesz, za dużo wymagam. – ojciec spojrzał na syna – Słońce ty moje, cieszę się, że dobrze się czujesz, że nic ci się nie stało.

Młody ucieszył się w duchu z takiego ojca, ale o dziwo nie był mu wdzięczny za pobłażliwość, bo czuł, że stary jest ślepy fałszywą miłością ojcowską.

– Co my właściwie wieziemy?

– Wiozę coś cennego, coś najcenniejszego, cenniejszego niż kiedykolwiek mogłem wieźć.

– Te ubrania?

– Nie przejmuj się tym chociaż, odpocznij może, słońce moje. Pośpij chwilę dobrym snem, wszystko będzie dobrze.

Młody posłuchał, położył się na szmatach i zasnął jeszcze nietrzeźwy.

 

*

 

Chłopca obudził silny ból. Zerwał się z wozu, spadł na ziemię i zaczął krzyczeć. Zauważył, że mocno krwawi z głębokiej rany. Ktoś okaleczył go, kiedy spał.

Stary leżał zakrwawiony nieopodal, bity i lżony przez kilku mężczyzn.

– Ten skurwysyn mówił w zajeździe, że wieziecie coś drogiego.

Stary zaczął płakać, młody cierpiał sparaliżowany strachem i bólem, a krew uderzała mu powoli do przełyku.

– Co ty wieziesz stary chuju?

Ojciec zawył z rozpaczy, zebrał siły i przez łzy rzucił swoim oprawcom:

– Syna jedynego!

Po czym padł bez sił na mech i pachnące kosaćce, a świat młodego zgasł razem z nim.

 

Mateusz Charytoniuk

Styczeń 2012

Koniec

Komentarze

"Wypili jeszcze trocę" - "trochę"
jeśli akcja tekstu dzieje się w fantastycznym średniowieczu (bo zakładam, ze tak właśnie jest), to chyba nie powinieneś używać sformułować typu "dawać radę" czy "wpierdolić" - to anachromizmy. Poza tym mógłbyś popracować nad zasobem synonimów. "mężczyzna", "młody", "dziewczyna" i "stary" powtarzają się w tekście zdecydowanie za często.

tekst, moim zdaniem przynajmniej - jest idealnie średni. taki typowo trójkowy. nie ma w nim rażących błędów i można przeczytać go bez uprzedniego wydłubania sobie oczu, ale też nie powala na kolana. no i ja, osobiście, nie przepadam za tekstami, w których większą część powierzchni zajmują dialogi.

poza tym nie wyobrażam sobie jak można zostać zranionym i nie obudzić się przy tym

3/6

Mam podobne zdanie do przedpiscy. Przydałoby się więcej opisów, poza tym jakoś mało fantastyczne jest to opowiadanie.
Pozdrawiam

Mastiff

Zamysł dobry, realizacja kiepska, niestety.
O anachronizmach i powtórzeniach napisał vyzart. Ale to nie wszystko. (...) czepiał coraz zuchwalej wzrok na kobietach (...). Po jakiemu to? Dalej: (...) młody zasmiał się sam do siebie, jakaś dziewczyna zachichotała radośnie na jego zuchwałośc i poprawiła włosy. Sam do siebie --- klasyka... Jakiego rodzaju zuchwałością wobec dziewczyny jest roześmianie się po odpowiedzi na pytanie, zadane przez kogoś innego? (...) a jak dużo tam wszystkiego naładujemy, to i tak włazimy na samą górę, tylko rozkładamy sobie z przodu ławkę. No to jak, pozwolę sobie na zapytanie: włażą na górę, czy nie włażą, bo ławkę z przodu rozkładają?
Interpunkcja szwankuje, zapis dialogów pełen błędów... Tak się rozkłada na łopatki każdy pomysł, każde opowiadanie. Dlatego, że odbiór zmienia się w zależności od "gładkości" czytania. Im częściej obznajmiony z polszczyzną czytelnik "nadziewa się" na niedociągnięcia, tym mniejszą ma ochotę na kontynuowanie lektury, tym niżej ocenia tekst. Przykre, ale prawdziwe.

vyzart, Bohdan i Adam już napisali Tobie jakie popełniłeś błędy. Ale mimo to od siebie dodam, że dość często młodzi twórcy popełniają niemal te same będy w tworzeniu opowiadań - albo mają ubogie opisy, albo nie mają ich prawie wcale. Nie obraź się, ale u Ciebie jest to drugie. A to właśnie opisy dają czytelnikowi jedyną możliwość wejścia w świat wymyślony przez Autora, zobaczyć jak wygląda, czym jest, poczuć go i dotknąć. Zaś dialogi mają za zadanie ożywić ten świat i ich bohaterów. Pozwól wejść czytelnikowi do Twojego uniwersum.
Przed Tobą bardzo dużo pracy, ale nie poddawaj się.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Pomysł dobry, ale wykonanie niestety kiepskie. Błędy wymienili przedmówcy.

Pozdrawiam.

Treść i sens tego tekstu sa przykryte taką ilością mułu, że aż szkoda.Jak już nabierzesz wprawy warsztatowej, to napisz ten tekst jeszcze raz. Ma w sobie jakąś głębię, choćby i niezamierzoną, tylko trzeba go ładnie przedstawić.

www.portal.herbatkauheleny.pl

I to jest bardzo dobra rada. Suzuki, ma rację. Napisz kiedyś ten tekst jeszcze raz, bo pomysłu rzeczywiście szkoda.

Zanim podpiszę się pod wszystkim, co napisano wyżej, wtrącę swoje trzy grosze. 

Przy wchodzeniu na górę i ustawianiu ławki z przodu się zgubiłem - o co chodzi w tej rozmowie? Jest ona bardzo chaotyczna, a niemal zupełny brak narracji jeszcze utrudnia odbiór. Poza tym narracja jest błędnie zapisywana. Jeżeli po kwestii następuje myślnik i fragment narracji, to wypada od czasu do czasu dla porządku zaznaczyć, kto to powiedział, żeby czytelnik nie zgłupiał, jak ja kilka razy. Po wtóre, jeżeli chcemy wpleść fragment narracji dotyczący postaci innej niż ta, która się właśnie wypiwiedziała, bezpieczniej moim zdaniem umieścić go w nowym akapicie, oczywiście bez myślnika. Te dwa proste zabiegi znacznie zwększyłyby czytelność tekstu.

Proponuję zapoznać się z poradnikiem "Jak pisać", czy coś takiego, który znajdziesz w Hyde Parku, no i z zasadami interpunkcji języka polskiego. Potem dopracować wygląd świata przedstawionego i wtedy możesz się pokusić o napisanie tego tekstu od początku (nie widzę sensu w poprawianiu go). Mimo natłoku błędów przeczytałem jednak w całości, więc chyba masz pewien potencjał.

Powodzenia na przyszłość.

Nowa Fantastyka