- Opowiadanie: Cr1tic - Pracownik miesiąca

Pracownik miesiąca

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pracownik miesiąca

Rysiek leżał na podłodze w samym środku centrum handlowego. Było mu gorąco

i niewygodnie. Był jednak przyzwyczajony do takich warunków pracy. Musiał być. Jako funkcjonariusz policji, spotykał się na co dzień z gorszymi rzeczami. Brak szacunku ze strony społeczeństwa, liczne romanse żony, rozwydrzona córka, najgorszy na świecie przełożony. Gdyby jego psychika nie była tak silna, już pewnie dawno skończyłby ze sobą.

– Cholera. Mam jeszcze pięć minut. – pomyślał.

Był jedyną osobą w centrum handlowym. Takie były przepisy. Bomba którą próbował rozbroić, została umieszczona w jednym z szybów wentylacyjnych. Rysiek chwycił za radio.

– Chłopaki, teren pusty? Zostało pięć minut. Odbiór.

– Czysty jak pupcia niemowlęcia. Masz zielone światło.

– Zrozumiałem. Po wszystkim stawiacie kolejkę.

Sekunda po sekundzie czas nieubłagalnie uciekał. Rysiek nigdy nie był bojaźliwy. Praca sapera wymagała od niego opanowania. Przezwyciężenia irracjonalnego strachu. Jego koledzy z jednostki radzili sobie z nim w różny sposób. Jeden walił setkę czystej przed każdą akcją. Mówił, że dla zdrowotności, i żeby dłoń się nie trzęsła. Inny z kolei, modlił się. Rysiek wódki nie lubił a na dodatek był zagorzałym ateistą. Miał za to, jak on to nazywał, sumienie. Głos, który towarzyszył mu zawsze. Taki, który potrafił zadawać mu nawet najbardziej niewygodne pytania. Taki, który odzywał się, w momentach zwątpienia. W momentach takich jak ten.

– I co Rysiu? Mamy problem? – Gdyby sumienie miało twarz, na pewno gościłby na niej krzywy uśmiech.

– A no. Kawał skurwiela z tej zabawki. – Policjant lekko trącił przewody ładunku wybuchowego.

– To co wyliczanka?

– Wiesz, że jak trafimy zgniłe jajo, to zginiemy oboje? – Rysiek otarł pot z czoła. Nadwaga mu nie służyła. No ale on nie był operacyjnym. Nie musiał ganiać bandziorów i skakać przez płotki.

– Przesadzasz. Ja w ciebie wierzę.

– Aha. Słuchaj…

– Co?

– Myślisz że jest za późno aby uwierzyć w Boga?

– No wiesz ja ekspertem nie jestem. Ale co ci szkodzi?

Rysiek zamilkł. Gdyby ktoś stał obok, pewnie wziąłby go za wariata. Dorosły chłop gadający sam ze sobą.

– Rysiu…

– Co?

– Minuta została.

Policjant spojrzał na niebieski wyświetlacz. Znaki widniejące na nim zmieniały się w miarowym tempie.

– Pewnie i tak mnie nie wysłucha – westchnął mężczyzna.

– Kto go tam wie. On podobno słucha wszystkich.

Rysiek lekko przymknął oczy. Po kilkunastu sekundach zadumy, mocniej chwycił kombinerki do cięcia kabli. Przed nim, z obudowy bomby wystawały trzy kable. Brązowy, żółty i czerwony.

– Zawsze lubiłem rude – mruknął pod nosem.

Kilkanaście sekund później nastąpiła eksplozja. Wszystkie szyby w centrum handlowym posypały się w drobny mak. W najbliższej okolicy, rozległo się wycie zaparkowanych samochodów. Rysiek wylądował na ścianie. Fala uderzeniowa była ogromna. Mężczyzna był w stanie agonalnym.

– Wygląda na to, że On był zajęty – odezwało się sumienie.

Policjant nie wydał z siebie żadnego odgłosu. Jego klatka piersiowa ledwo się unosiła. Krew z popękanych bębenków płynęła leniwym strumieniem. Wraz z ostatnim oddechem, z klatki piersiowej mężczyzny wyłoniła się srebrna chmura. Po kilku sekundach skrystalizowała się w przezroczysty, lekko błyszczący kamień.

– Nienawidzę tej roboty – westchnęło sumienie sięgając po duszę Ryśka.

*

 

Stojące w pomieszczeniu maszyny monitorowały stan dziewczynki. Miarowe dźwięki które wydawały, świadczyły o tym, że serce małej jeszcze pracuje. Kasia była chora od urodzenia. Szpital w którym się znajdowała był całym jej światem. Nigdy nie wyszła na dwór. Nigdy nie poczuła powiewu wiatru na twarzy, nigdy nie zmokła. Jedyny orzełek w śniegu jaki wykonała, to ten w marzeniach. Nie miała też prawdziwej rodziny. Pielęgniarki powiedziały jej, że jest sierotą, ale w to nie uwierzyła. Kiedyś podsłuchała rozmowę ordynatora, z której wynikało, że ktoś płaci za jej leczenie. Kasia nie miała także żadnych przyjaciół. Z powodu jej niewydolnego systemu immunologicznego odwiedzać ją mogli tylko lekarze i pielęgniarki. Któregoś dnia, dziewczynka spytała się ich co ma robić, jak ma im oraz sobie pomóc. Usłyszała wtedy, że powinna się modlić. I tak też, dziesięcioletnia Kasia robiła. Codziennie. Rano i wieczorem. Nie mogła uklęknąć na zimnej podłodze. Zanik mięśni też dawał o sobie znać. Mogła jedynie leżeć w łóżku. Rzeczą naturalną jest, że każde dziecko cieszy się na samą myśl o Bożym Narodzeniu. Jednak tegoroczne święta, przynajmniej dla Kasi nie były czasem radosnym. Jej serce pracowało coraz słabiej. Niczym wysokoprężny silnik

w samochodzie, w którym zaczynało brakować benzyny. Kasia była słaba. Słabsza niż zwykle. I teraz, także modliła się częściej niż zwykle. Dziewczynka lekko odwróciła głowę w stronę okna. Na niebie jasno świecił księżyc. Była już późna godzina. Większość personelu szpitala była już w swoich domach. Wraz z bliskimi siedzieli przy stole. Jedni pewnie śpiewali kolędy. Inni otwierali prezenty. Kasia nie mogła zasnąć. A raczej nie chciała. Bała się, że może się nie obudzić. Pomimo senności, która ją ogarniała, starała się pozostać przytomna. Już dawno pomieszały jej się słowa modlitwy. Teraz po prostu leżała i drętwo patrzyła się raz na okno, raz na krzyż wiszący nad wejściem do jej sali.

– Dlaczego jesteś smutna Kasiu? – Na kołdrze przed dziewczynką zmaterializował się malutki aniołek. Ubrany był w białą zwiewną szatę. Aureola nad jego głową lśniła złotym blaskiem. Białe skrzydełka zdawały się być zrobione z waty cukrowej.

– Czy..ty jesteś prawdziwy? – Kasia próbowała opanować senność.

– Oczywiście że jestem prawdziwy. W końcu tyle się modliłaś, że Pan Bóg nie mógł ciebie zignorować. – Aniołek lekko się uśmiechnął. Próbował podejść bliżej do Kasi ale pofałdowana kołdra, którą dziewczynka była przykryta stanowiła niemal tor przeszkód.

– Jestem smutna bo choruję. Jestem sama. – Oczy małej zaczęły lekko się szklić.

– Kasiu nie jesteś sama. – Aniołek uśmiechnął się do niej szeroko po czym spojrzał znacząco na krzyż. – Spróbuj zasnąć, a ja zostanę przy tobie.

Dziewczynka nie odpowiedziała. Lekko skinęła głową, jednocześnie ocierając łzy

z policzków. Kiedy odwróciła się w stronę okna na jej łysą główkę padło światło księżyca. Kilka minut później miarowy pisk aparatury został zastąpiony przez jeden natarczywy sygnał. Aniołek, który dotychczas siedział na kołdrze dziewczynki podniósł się. Srebrna chmura, która wypłynęła z piersi Kasi, szybko zniknęła. W dłoni aniołka pojawił się przezroczysty kryształ.

Kilka sekund później, mała postać zniknęła.

 

*

 

Teleportacja nie trwała długo. Ahatiel zmaterializował się w swoim małym pokoiku, który znajdował się w siedzibie korporacji. Aureola co chwilę nerwowo mrugała.

– Pewnie bateria pada. – pomyślał.

Szata którą na sobie miał drażniła jego ciało. Kiedy spojrzał w lustro, zauważył, że jedno ze skrzydeł się odkleiło. Taśma samoprzylepna musiała nie wytrzymać.

– I weź tu pracuj w takich warunkach – mruknął.

Ahatiel położył na blacie biurka kolejny kryształ. Ostatnio tak ciężko pracował. Ale był już bliski upragnionego celu.

– Jeszcze tylko kilka dusz więcej. Tytuł pracownika miesiąca mam jak w banku. – Demon zrzucił z siebie przebranie. – A potem upragniony urlop!

 

 

Koniec

Komentarze

Ciekawy pomysł, przyzwoite wykonanie.

Dwa niedociągnięcia:
1.  Logiczne - "Przezwyciężenia irracjonalnego strachu." - no chyba strach jest całkiem racjonalny kiedy masz do czynienia z czymś co moze cie rozmazać na okolicznym krajobrazie.
2. Techniczne - Kilka kropek (przy dialogach) i enterów za dużo (w drugiej części dwa zdania przeskakują w połowie).

"Przezwyciężenia irracjonalnego strachu" - w pracy sapera strach spowodowany bardzo wymiernym zagrożeniem nie jest irracjonalny.
"Kawał skurwiela z tej zabawki" - skurwiel to raczej określenie osoby, nie rzeczy. Ponadto "skurwiel" to on, zabawka to ona - nie pasuje  mi ten związek... ;)
"Wiesz, że jak trafimy zgniłe jajo, to znikniemy oboje?" - "zginiemy" aż ciśnie się na usta
"...na dodatek był zagorzałym ateistą. Miał za to, jak on to nazywał, sumienie" - oksymoron. Sumienie to "głos Boga w sercu", ateista nie może mieć sumienia - ponoć :P
"Srebrna chmura która wypłynęła " - brakuje przecinka
Rozjechało ci się też kilka linijek - pewnie podczas wklejania.
Tekst napisany dobrze, poza wpadkami, których kilka wymieniłem - ale i tak bardzo dobry i łatwy w odbiorze. Czytało mi się przyjemnie - dzięki. Zaskakujące zakończenie, które z jednej strony jest takie... zaskakujące :D, ale z drugiej zupełnie do mnie nie trafia - demon kolekcjonujący dusze zmarłych, tych winnych, mniej winnych i niewinnych? Tak bez sądu, bez interwencji Boga? To mi nie leży.

W sumie 4,5/6 - świetnie!

pzdr

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Aha - i jeszcze jedna sprawa "techniczna" - saper, gdy jest pewien, że nie rozbroi ładunku na czas, ewakuuje się. Wie, ile czasu potrzebuje na ucieczkę i jeśli licznik zbliża się do tej wartości - ucieka. Lepszy żywy saper, który może rozbroić 10 kolejnych bomb, niż martwy "bohater". :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Całkiem nieźle. Pierwsza część dosyć lekka, chyba trochę z przymrużeniem oka, takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Z kolei w drugiej częście nastrój staje się ciężki i ponury. Ta zmiana trochę mnie uderzyła, zaskoczyła i wytrąciła z rytmu czytania. Jeśli to zamierzony efekt, to dobrze; jeśli nie, to zastanów się, czy tego właśnie chciałeś. Zakończenie rzeczywiście jest zaskakujące. Gratulacje.

 "...na dodatek był zagorzałym ateistą. Miał za to, jak on to nazywał, sumienie" - oksymoron. Sumienie to "głos Boga w sercu", ateista nie może mieć sumienia - ponoć :P
Nie zgadzam się. Po pierwsze to nie katechizm, więc autor nie ma obowiązku trzymać się chrześcijańskich definicji. Po wtóre, nawet jeśli się ich trzymamy, to dlaczego Bóg miałby nie mieć władzy nad ateistami i nie móc do nich przemówić? Wreszcie po trzecie, zapewniam Cię, że ateiści też mają sumienie (czymkolwiek ono rezeczywiście jest). Przynajmniej niektórzy. ;)

"...dlaczego Bóg miałby nie mieć władzy nad ateistami i nie móc do nich przemówić?..." chętnie podyskutuję, ale to temat bardziej na Hyde Park - a tutaj, w komentarzach, to typowy offtop. ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Dzieki wielkie za konstruktywną krytykę. Opowiadanko poprawię jeśli trafi się wolna chwila. Zdaje sobie sprawę z kilku nieścisłości :) Jeśli chodzi o drugą scenę opowiadania, to zmiana nastroju jak najbardziej była zaplanowana :)

Nieżle napisane, choć tekst możnaby jeszcze dopracować. Większość błędów wymienili przedmówcy. Przejrzyj opowiadanie jeszcze raz pod kątem przecinków, bo trochę ich brakuje.

"Wszystkie szyby w centrum handlowym posypały się w drobny mak. W najbliższej okolicy, rozległo się wycie zaparkowanych samochodów. Rysiek wylądował na ścianie. Fala uderzeniowa była ogromna. Mężczyzna był w stanie agonalnym." - wydaje mi się, że podkreślanie w tym wypadku siły wybuchu nie jest trafne, bo jakby był taki potężny, to nie Rysiek wylądowałby na ścianie, a pozostała z niego krwawa miazga. Ale to drobiazg i moje czepialstwo. ;)

Pomysł ciekawy, ale nasuwa mi wątpliwość odnośnie krystalizowania się dusz. Z tekstu wynika, że demon nie ingerował, a jedynie czekał na śmierć i krystalizację duszy, a potem tylko zbierał klejnot. To sugeruje, że po każdym zmrałym pozostawał taki kamień. Dlaczego nie pojawiał się też anioł? Lub jakiś inny boski wysłannik? Bez nich to tylko zbieractwo nie wymagające wysiłku. No chyba że chodziło Ci o wyścig szczurów wyłącznie pomiędzy samymi demonami.

Pozdrawiam.

przeczytałem bez problemu (co wbrew pozorom nie jest czymś oczywistym na tym portalu), więc nie jest źle. Rozpisywać się nie będę, gdyż moi przedmówcy jak zwykle powiedzieli już wszystko za mnie.
tak czy inaczej tekst dobry, więc napewno przeczytam kolejne. 4.5/6

Napisane fajnie, lekko, ale do treści mam takie same wątpliwości jak Eferelin i TyraelX. Tekst z pomysłem, ale nie przemyślany.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Oceniam na 3

Dzięki za komentarze. Popracuję nad warsztatem. Natomiast zastanawia mnie jedno: skąd takie przywiązanie do drobnych szczegółow odnośnie logiki samego "świata przedstawionego"? Cały tekst był zaplanowany jako dwie krótkie scenki. Nic więcej. Jeśli miałbym wyjaśniać wszystko odnośnie zbierania dusz, musiałbym napisać więcej.

Czy w każdym opowiadaniu rozstrząsacie takie drobiazgi? Bo jeśli tak, to już widzę komentarze w stylu "wyczarowanie kuli ognia jest niezgodne z prawami fizyki" ;P Jeśli pamiętam, to jest to portal o fantastyce prawda? A fantastyka ma to do siebie, że nie musi koniecznie w 100% odzwierciedlać rzeczywistości....

Podobnie kwestia sapera. Celnie wytknięto mi, że saper ucieka jeśli wie, że nie może rozbroić bomby. Wytknięto mi także, że po tak dużym wybuchu jaki opisałem nic z sapera nie powinno zostać. Nie znam się na ubraniach ochronnych używanych w tej pracy, ale sądzę, że nie nosi się ich bez powodu ;P

Generalnie spodziewałem się strasznej fali krytyki. O dziwo nie było aż tak źle jak myślałem.

@TomaszMaj Dzięki za pierwszą ocenę :)

 

Autorze, piszesz "fantastyka ma to do siebie, że nie musi koniecznie w 100% odzwierciedlać rzeczywistości.... " i poniekąd masz rację. Jest jednakże jedno zastrzeżenie: elementy fantastyczne są fantastyczne i tyle, nikt sie nie przyczepi, że mag rzucając kulę ognia zamiast mówić "alkazam" mówi "abrakadabra", jeśli jednak wspomniane elementy fantastyczne osadzone są w świecie realnym staraj się starannie oddawać ten realizm świata ;) Pozdrawiam!

Logika obowiązuje nawet w fantastyce. Jeżeli piszesz, że kula ognia rozniosła drewniany budynek w drzazgi, a kilka linijek dalej taka sama kula ognia odbija się od podobneo drewnianego budynku i nie ma to absoluttnie żadnego uzasadnienia, to coś z Twoim światem jest nie tak. Jest tylko jeden przypadek, kiedy jesteś częsciowo zwolniony z logiki, mianowicie kiedy posługujesz się absurdem. Ale nawet absurdalny świat przedstawiony powinien mieć swoją pokrętną logikę. W przeciwnym razie będzie zwyczajnie idiotyczny.

Nowa Fantastyka