- Opowiadanie: Czuły - Wyśniony

Wyśniony

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wyśniony

To nie było przelotne spojrzenie. Obserwowała go. W migdałowych oczach dostrzegł… No właśnie, co? Ciekawość? Zniecierpliwienie? Nie potrafił zinterpretować tych uczuć. Zmęczenie spowolniło bystrość umysłu. Powieki ciążyły tygodniami nieprzespanych nocy i niekończącym się pasmem stresów. Poczuł znajomą niemoc. Senność rozlała się po ciele, niczym narkotyk rozchodzący się w żyłach.

– Patrzcie na Wojaka, zaraz przybije gwoździa! – Uwaga kumpla obudziła w nim resztki czujności.

– Nie, nie… wcale nie śpię… – usłyszał swój stłumiony głos. Kogo chciał oszukać? Znowu zaśnie w środku imprezy, w połowie niedopitego piwa, upokorzony przez własną słabość.

– Chłopie, dziesiąta godzina a ty przymulasz jak mój stary! – Kolejny komentarz ukłuł resztki dumy. Dziewczyny zarechotały wszystko mówiącym śmiechem: Frajer!

Nie miał siły dłużej się bronić. Nawet oni byli przeciwko niemu. Chciał zasnąć, zapomnieć. Głośna muzyka i sarkastyczne komentarze ukołysały go do barowej deski. Głowa opadła na stół. Nadeszło ukojenie.

Nie miał pojęcia jak długo trwało. Gdy odzyskał świadomość, sen rozmył się w niepamięć. Coś wypadło mu z ręki i z brzękiem potoczyło się po podłodze. W pierwszej chwili pomyślał, że ciągle śni. Jednak mrok był zbyt wszechogarniający. Zapachy zbyt drażniące. Zerwał się na nogi, stracił równowagę. Ból, jaki poczuł po uderzeniu o twardą posadzkę przeszył kolano.

Wstał z klęczek, na ścianie wymacał włącznik prądu.

Jarzeniówka zamrugała trupim światłem, oświetlając wnętrze. Zupełnie inne od tego, jakie zamknął pod powiekami… Zamiast gwarnego pubu, wypełnionego roześmianymi twarzami, wibrującą muzyką i dymem papierosów, zobaczył cmentarz. Zimny i cichy. Jakby chwilę po tym, gdy opadły poranne mgły, odsłaniające pogrążone w niebycie ludzkie posągi. Jeden z nich leżał, na podłodze, tuż u jego stóp. Tak, jakby spadł z postumentu i roztrzaskał głowę o posadzkę. Wąska stróżka krwi wyciekła z pękniętej czaszki. Obok, przy stoliku twarzą na blacie, leżały kolejne dwie osoby. Chciał wierzyć, że śpią.

Odruchowo złapał się za usta, poczuł mdlące uderzenie kwasów. Przez chwilę stał przyklejony do ściany, bojąc się poruszyć. Wreszcie przełamał strach, przekroczył trupa i pchany nieodpartą ciekawością, podszedł do stolika. Lękliwie wyciągnął rękę w kierunku nieruchomej sylwetki. Palce drżały w miarę zbliżania się do skrytej między dłońmi twarzy. Miał nieodparte wrażenie, że postać ożyje, zaskakując go aparycją zombi. Nic takiego się nie stało. Głowa opadła na bok. Bezwładne ciało, niczym kamień, upadło na ziemię. Szeroko otwarte oczy, wpatrywały się w niego na wskroś. Twarz postaci pozostawała spokojna i nieobecna, pogrążona w nicości.

W panice rzucił się do wyjścia. Dopadł do przedsionka, w którym znajdowały się drzwi. Przystanął. Nie tylko zamknięta na kłódkę żelazna krata zagradzała wyjście. Na ziemi leżały dwa ciała. Z zapadniętych oczodołów spoglądały na niego, zasłonięte mgłą źrenice.

Poczuł, że musi zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyłonić się z knajpianego mroku. Dusił się.

Wrócił do sali. Jednak okna były zasłonięte antywłamaniowymi żaluzjami, szczelnie odgradzającymi od świata. W odbiciu barowych luster zobaczył przerażoną twarz, bezradnie szukającą wyjścia.

Z drugiej sali dobiegł szmer. Coś poruszyło się w mroku. Nie był jedynym, który zbudził się w koszmarze.

Zza baru usłyszał głęboki głos. Brzmiała w nim niezłomna pewność.

– Stąd nie ma wyjścia. – W miejscu, w którym przed chwilą stały równe rzędy butelek, pojawił się niebieskooki mężczyzna o przeszywającym spojrzeniu. Spoglądał na wskroś, przez jego duszę.

– Tu wszystko się kończy – powiedział zimno.

– Ki… kim jesteś? – wydukał chłopak.

– Twoim przeznaczeniem. Ziszczeniem najgłębszych snów.

– Morderco! Co im zrobiłeś?!

– Ja? Nic. – Wzruszył ramionami. – Zasnęli, żebyś ty mógł się przebudzić.

– To niemożliwe, to sen… – Chłopak szczypnął się w policzek, jednak hipnotyczna postać nie zniknęła.

W drugiej sali ktoś zakaszlał. W ciemności zadrżał kobiecy głos.

– Kto tu jest? Pomocy!

– Tutaj! – Chłopak krzyknął, uprzedzając reakcję mężczyzny.

– Dobrze, że wołasz – na twarzy obcego pojawił się sprośny uśmiech – musimy ją ukołysać do snu…

– Zostaw ją w spokoju. – Chłopak zacisnął pięści, wbijając paznokcie w skórę.

– Wiem, że ci się podoba. Ale skoro nie chcesz, to się nią zajmę…

Zabrzmiały kroki, coś metalicznego potoczyło się po posadzce. Z ciemności wyłoniła się oszołomiona dziewczyna, która łowiła wzrokiem jego spojrzenia nim zasnął. Oczy miała przekrwione i szkliste. W ręce trzymała przeciwgazową maskę, w drugiej, niewielki przedmiot. Obdarzyła chłopaka pytającym spojrzeniem.

– Co się stało? Czy… czy.. oni… akhh akkh – zakaszlała – …nie żyją?

Chłopak odpowiedział pytaniem.

– Skąd to masz? – Wskazał na przedmiot, który trzymała.

- Leżało na podłodze… Co to? – Otwarła dłoń, na której znajdowała się metalowa, tuba z zawleczką.

– Gaz usypiający.

– Skąd wiesz?

– Ojciec jest wojskowym…

– Teraz rozumiesz? – Obojętny głos mężczyzny wytrącił go z zadumy – Dokończ sprawę. Tylko ona nie pozwala ci zasnąć!

– Zamknij się! Nie chcę cię słuchać! – chłopak krzyknął, zatykając uszy.

– Do… do kogo mówisz? – Maska gazowa wypadła z ręki dziewczyny. Delikatny głos zadrżał. – Tu nie ma nikogo, prócz nas…

– Do niego! – Chłopak wskazał palcem na lustro wiszące nad barem. W odbiciu zobaczył własną, odmienioną twarz. Pewną i zdeterminowaną, by zakończyć, to, co zaplanował.

Wieczny sen.

Koniec

Komentarze

I ostatni z trzech krótkich horrorków, które ostatnio popełniłem ;)

W migdałowych oczach dostrzegł… No właśnie, co? Ciekawość? Zniecierpliwienie? Nie potrafił zinterpretować tych uczuć.
Spojrzenie może być zabarwione emocjami, ale nie interpretujemy ich, jeżeli są wyraźne, lecz co najwyżej odczytujemy, dostrzegamy. Albo nie potrafimy ich rozpoznać --- i chyba o to Ci chodziło, gdy pisałeś o interpretacji.
(...) zobaczył przerażoną twarz, bezradnie szukającą wyjścia.
Bez komentarza.
Trzeci tekścik, całkiem całkiem, ale te kwiatki... Aż przykro...

Uwagi przyjmuję na klatę. Obiecuję poprawę ;). Zawsze byłem za szybki... w redakcji też...

Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł oraz przy, jak sama nazwa wskazuje, biegunce.

Ciekawy pomysł, ale tekst niedopracowany, podobnie jak poprzedni. Mogła być nieźle, a jest tak sobie.

Pozdrawiam.

Ciekawy pomysł, ale tekst niedopracowany, podobnie jak poprzedni. Mogła być nieźle, a jest tak sobie.

Pozdrawiam.

"Zmęczenie spowolniło bystrość umysłu. Powieki ciążyły tygodniami nieprzespanych nocy i niekończącym się pasmem stresów."

Jeśli jakiemuś nadludziowi udałoby się nie przespać chociażby dwóch tygodni, zostałby wpisany do Księgi Rekordów Guinessa. A twój bohater nie dość, że nie przespał tygodni ( zakładam, że więcej niż dwóch? ) i na dodatek z tym niekończącym się pasmem stresów musi być kimś ponad nami... ludźmi. Sorry, że się przyczepiłam do takiej hmm, bzdury?

Ale człowiek po nieprzespaniu zaledwie 72 godzin ma zaburzenia świadomości i urojenia, nie może się normalnie poruszać itp. itd. To nawet nie próbuje sobie wyobrazić kogoś po kilku tygodniach... Myślę, że by po prostu nie żył.

Pozdrawiam :)

Chłopak psychopata. No i co z tego? Mógłby być z tego fajny tekścik, szkoda że niedopracowany i nieprzemyślany, co zrobić z takim pomysłem wyjściowym ;-).

Jak dla mnie to jest tekst napisany na szybko na kolanie. Lekko domyślam się, co chciałeś przekazać, ale średnio Ci to wyszło. Już nie mówiąc o tym, że z horroru masz tu tylko trupy. Do tego po mistrzowsku dezorientujesz czytelnika. Przykład:

Jarzeniówka zamrugała trupim światłem, oświetlając wnętrze. Zupełnie inne od tego, jakie zamknął pod powiekami... Zamiast gwarnego pubu, wypełnionego roześmianymi twarzami, wibrującą muzyką i dymem papierosów, zobaczył cmentarz. Zimny i cichy. Jakby chwilę po tym, gdy opadły poranne mgły, odsłaniające pogrążone w niebycie ludzkie posągi. Jeden z nich leżał, na podłodze, tuż u jego stóp. Tak, jakby spadł z postumentu i roztrzaskał głowę o posadzkę. Wąska stróżka krwi wyciekła z pękniętej czaszki. Obok, przy stoliku twarzą na blacie, leżały kolejne dwie osoby. Chciał wierzyć, że śpią. 

Aaa, czyli koleś zapalił jarzeniówkę na cmentarzu (WTF?!) i ma pod nogami posąg, z głowy którego leci krew (WTF no. 2). Przy cmentarnym stoliku leżą kolejne osoby (jakie kolejne, skoro wcześniej nie pisałeś o osobach, tylko posągach, WTF no. 3). A to tylko kawałek tekstu. Aż się bję sprawdzac pozostałych, skoro Adam napisał, że ten jest całkiem całkiem.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka