- Opowiadanie: Czuły - Cukierek albo psikus

Cukierek albo psikus

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Cukierek albo psikus

Puste mieszkanie zawsze napawało ją niepokojem. Drażniło brakiem tego, co znane i bezpieczne. Szeptało do ucha historie, których nie chciała słyszeć. Najzwyklejszy cień rzucany przez nocną lampkę, ożywał, wyciągając szpony. Ciche stuknięcie odbijało się echem, wprawiającym w rezonans podatną na sugestie wyobraźnię. Nieznane wypełzało z każdego kąta. Zmieniało perspektywę postrzegania i dystans do rzeczywistości. Nachalność ciszy, zamiast koić, osaczała. Skrzypiąc rozklekotanymi meblami. Strasząc frontami obojętnych szafek i smolistą połacią ekranu, w której odbijała się zagubiona twarz. Cztery ściany, choć martwe, oddychały. Karmiły się fobią i irracjonalnym strachem przed nadchodzącą nocą. Samotność zmieniła dorosłą kobietę w dziewczynkę, która za nic nie zajrzałaby pod łóżko.

Odłożyła książkę na bok. Nie mogła skupić się na czytaniu. Myślała o zimnym łóżku, które zwykle wypełniało Jego ciepło. Samotna noc w mieszkaniu, do którego dopiero co się wprowadzili, napawała ją lękiem.

Sięgnęła po pilota. Ciszę wypełnił odgłos telewizyjnego teleturnieju. Przerzuciła kanały. Gadające głowy… śpiewający celebryci… proszek wybielający biel… Napisy początkowe. Film. Może być. Musi czymś zająć umysł. O nie! Tylko nie horror! Zmieniła program. On i ona. Wyznają sobie uczucie. Spoglądają głęboko w oczy. Komedia romantyczna. Idealnie.

Wyskoczyła spod koca. Podbiegła do lodówki i otworzyła drzwiczki. Pustka. Wczorajsza niechęć do odwiedzenia supermarketu, dziś odbijała się przeciągłym burczeniem urządzenia.

Ale zaraz, zanim wyjechał kupił jej czekoladki!

Sięgnęła po pudełko leżące na blacie. Pstryknęła włącznik elektrycznego czajnika i wróciła przed telewizor.

Przeraźliwy dzwonek wbił się klinem między ekranowy pocałunek i marcepanową czekoladkę zmierzającą do ust. Kto to mógł być? Przecież nikogo tu nie znali…

Spojrzała w kierunku drzwi wejściowych. Ktokolwiek za nimi stał, był zdesperowany. Ponownie przypomniał o swojej obecności przeciągłym sygnałem.

Leniwie wstała z łóżka. Podeszła do drzwi i przyłożyła oko do judasza. W pierwszej chwili odsunęła głowę przestraszona widokiem. Po sekundzie uśmiechnęła się do siebie i przekręciła zamek.

– Cukierek albo psikus!!! – Chór głosów odbił się echem po klatce schodowej. Stała przed nią grupka upiornych dzieciaków: dwójka bliźniaczo podobnych zombie z nożami tkwiącymi w głowie, mały Frankenstein z szyją ozdobioną nierównym szwem, biały jak prześcieradło duch i małoletnia bohaterka „Ringu” z opadającą na oczy grzywą. Dotarło do niej, że dzisiaj wypadało Halloween. Przeprowadzka zupełnie zmieniła jej poczucie czasu.

– Śmiertelnie mnie przeraziłyście – z uśmiechem zwróciła się do dzieciaków. Młodociane upiory zabawnie wyszczerzyły zęby. – Macie szczęście, akurat otwarłam czekoladki. Sekunda… – Sięgnęła do wnętrza mieszkania i wróciła z pudełkiem. – Częstujcie się – wyciągnęła w ich kierunku słodycze. Strachy rzuciły się na łakocie. Z kilkunastu zostało ledwie kilka. Dzieciaki przerzuciły słodycze do koszyków i naśladując upiorne odgłosy, zbiegły po schodach. Kobieta pożegnała je uśmiechem i zamknęła drzwi.

Zaparzyła herbatę i wróciła do oglądania filmu. Sięgnęła po odpakowany słodycz i delektując się smakiem, czekała aż czekolada rozpuści się na języku. Spojrzała do środka pudełka. Oblizała wargi. Zostały tylko trzy smaki. Niestety dzieciaki wyjadły ulubione cappuccino… Trudno, amaretto też ma swoje zalety. Odwinęła złotą folię, końcem języka wyczuła słodycz. Dzwonek zabrzmiał mniej przeraźliwie, niż za pierwszym razem. O, nie – pomyślała – resztę zostawiam dla siebie! Nadgryzła czekoladkę i odłożyła ją na stoliczek.

Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Korytarz był pusty. W rybim oku judasza zobaczyła tylko szare i brudne drzwi naprzeciwko. Nie miały numeru, nie miały tabliczki z nazwiskiem. Mieszkanie wydawało się opuszczone.

Głupie żarty – pomyślała – pewnie dzieciaki biegają po klatce i straszą lokatorów. Wróciła do filmu. Dokończyła czekoladkę. Wyrazisty smak likieru przeplatał się z cierpkością kakao. Popiła herbatą i wygodnie ułożyła się na sofie, kładąc pozostałe słodycze na brzuchu. Łapczywie spojrzała na cukierki. Kokos i orzech. Zdecydowanie orzech!

Kolejny dzwonek, oderwał ją od uczty. Zrzuciła koc i podbiegła do wejścia. Przekręciła zamek, rozwarła drzwi. Pusto. Żadnych odgłosów. Nikt nie zbiegał po schodach. Dziwne… Obróciła się i wtedy ją zobaczyła. Karteczkę leżącą na wycieraczce. Schyliła się i przeczytała tekst, wykaligrafowany dziecięcym pismem: Cukierek albo psikus! Zgniotła kartkę i wsadziła do kieszeni.

– Aha, akurat – skomentowała dziecięcy wygłup – te są tylko dla mnie. Koniec, więcej nie ma, słyszycie?!- krzyknęła w dół klatki schodowej.

Zatrzasnęła drzwi i przekręciła zamek. Spod koca wyłowiła czekoladki, odwinęła orzechową i nadgryzła. Słodycz zgorzkniała w ustach, ledwie przechodząc przez ściśnięte gardło. Wszystkie fronty kuchennych szafek były otwarte. Wszystkie! Gapiły się na nią rozwartymi szeroko drzwiczkami i wysuniętymi szufladami. Poczuła dreszcz stawiający włoski na rękach.

Opanuj się – pomyślała – to pewnie jakiś wstrząs… krzywa podłoga… cokolwiek. Podeszła do mebli i zaczęła zamykać szafki.

Kolejny dzwonek przeciął ciszę, wzbudzając niepokój. Nerwowo rozejrzała się po mieszkaniu. Złapała kij od szczotki i mocno zacisnęła na nim dłonie. Trzymając go, niczym miecz, zbliżyła się do drzwi.

– Kto tam?! – Krzyk zdradził niepokój. – Jest tam kto?! -Przyłożyła ucho do drzwi. Nawet szmeru. Przesunęła oko do wizjera. Zniekształcony obrys sąsiednich drzwi wypełnił cały obraz. Drzwi niezmiennie wpatrywały się w nią szklanym okiem judasza. Wydawały się większe, napęczniałe, jakby ktoś na nie napierał.

Wyjrzała na klatkę. Na wycieraczce leżała nowa karteczka. Zgarnęła ją i wróciła do środka. Mokre palce rozchyliły kartkę. Ten sam charakter pisma. Ten sam komunikat. Jedno słowo nakreślono mocniej, dużymi literami: Cukierek albo PSIKUS. Spojrzała w wizjer. Nikogo.

– Chyba zwariowałam – szepnęła. – Nie dam się w to wciągnąć. – Upewniła się, że zamknęła drzwi i wróciła przed telewizor. Zauważyła nadgryzioną czekoladkę leżącą na oparciu sofy i szybkim ruchem wpakowała ją do buzi. Rozejrzała się na boki. Nic się nie stało. Dzwonek nie zabrzmiał.

Nagle kanał przeskoczył na inny. Przerażona twarz aktorki wypełniła ekran. Kobieta sięgnęła po pilota i zmieniła program na komedię.

Między fałdami koca błysnęła papierkiem ostatnia czekoladka. Sięgnęła po nią i odpakowała. Telewizor mignął. Na ekranie pojawił się cień noża nachodzący na twarz ofiary.

Zdezorientowana spojrzała na pilota, leżącego na kolanach. Przełknęła ślinę.

Zerwała się z sofy. Podbiegła do drzwi. Zerknęła przez wizjer. Pusta klatka. Wychyliła się i położyła cukierek na wycieraczce.

– Weź go sobie! Jest Twój! – krzyknęła, nie wiadomo do kogo i zatrzasnęła drzwi. Oparła się o ścianę. Serce dudniło jak szalone. Oddech galopował. Przyłapała się na tym, że zaciska pięści. Przyłożyła ucho do drzwi. Cisza.

Przez oko wizjera zobaczyła ten sam obraz. Pusta klatka, drzwi skrywające tajemnicę. Czekoladka znikła. Poczuła ulgę.

Zatrzasnęła zamki i zablokowała klamkę kijem od szczotki. Wiedziała, że już nie zaśnie. Gdy ruszyła w kierunku telewizora, usłyszała szmer. Spojrzała za siebie. Pod drzwiami leżał papierek z czekoladki. Przez szparę wsunęła się karteczka.

Stała jak zmrożona, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Schyliła się nad papierkiem. Miała nadzieję na podziękowanie. Jednak znajome pismo układało się w inną treść: Za późno. PSIKUS!!!

Telewizor wybuchł feerią dźwięków. Demoniczny śmiech filmowego złoczyńcy oznajmił nadchodzącą grozę.

Rzuciła kartkę na ziemię. Chwyciła pilota i przerzuciła kanał. Ten sam film. Ten sam demoniczny rechot. Kolejny program. To samo! Horror był wszędzie!

– Daj mi spokój! – wykrzyczała, wyłączając telewizor.

Cisza trwała krótko. Nagły wybuch żarówki w lampie rozsypał szkło po parkiecie. Kobiecy krzyk wydobył się z dna gardła. Nastała ciemność.

Koniec

Komentarze

Tekst oparty na znanym schemacie, ale umiejętnie wykorzystanym. Podobało mi się. Opowiadanie napisane sprawnie, w sposób, ktory mnie osobiście bardzo pasuje do horroru. Jest atmosfera niepokoju, a chyba na tym Ci głównie zależało.

Sam pomysł oczywiście wielokroć przerabiany, zaskoczenia na koniec tez nie ma żadnego, ale czytało się przyjemnie.

Pozdrawiam.

Krótkie, szybkie i całkiem przyjemne. Zakończenie każdy może sobie interpretować dowolnie - do z jednej strony wada, z drugiej zaleta. Troszkę przegadana środkowa część opowiadania, mniej więcej od "Zaparzyła herbatę i wróciła do oglądania filmu" do "Zdecydowanie orzech" - w zasadzie cały ten kawałek można opisać jednym, góra dwoma zdaniami. Ale całość tekstu łatwa w odbiorze - chcąc wiedzieć, jaki będzie koniec, spokojnie przeczytałem całość.
A teraz idę zrobić sobie herbatę, zamiast cukierka zjem twardą, słodką gruszkę - soczystą i pełną tych twardych drobinek w miąższu :)
pzdr

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Sięgnęła do wnętrza mieszkania i wróciła z pudełkiem.
Sięgnęła (swoją drogą rączkę musiałaby mieć teleskopową...) czy poszła? Jeśli sięgnęła, to nie musiała wracać, jeśli wróciła, to musiała pójść. Potrzebna męska decyzja... :-)
Sięgnęła po odpakowany słodycz (...).
Jeżu kolczasty! Po co sięgnęła???
Ale tak "we w ogóle" horrorek podoba mi się, podobnie jak przedpiścom. Mimo że nie jestem wielbicielem drrreszczowców.

Mam takie same odczucia jak Eferelin- czytało się fajnie, ale żadnego zaskoczenia nie było. Przez chwilę miałem dreszczyk emocji- po położeniu ostatniej czekoladki przed drzwiami.

Nowa Fantastyka