
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
-Hej, Mike!
To był kolejny długi dzień na pokładzie patrolowca klasy Nova "Wszystkowidzący". Gdyby nie walające się po ścianach zegarki i interkom, przez który co chwila ktoś dawał jakiś kolejny komunikat, za cholerę byś nie poznał, czy to dzień, czy noc. Cóż, nic dziwnego. W końcu w próżni nie ma nocy i dni. Teraz ma Ziemi powinna być godzina 22.03.
Wogóle, po jaką cholerę nas tu wysłali?
W systemie Beta Practica nie było ani jednej planety zdatnej do zamieszkania. Ba, nawet do terraformacji nic się tu nie nadawało. 3 gazowe gianty, 4 mniejsze gazowe planety. 5 z nich ma swoje księżyce, z czego tylko 1 nie jest w stanie zlodowaconym/płynnym. Jednak przekształcanie jej miało zdaniem naukowców zająć około 130 lat, przez co raczej nie spodziewam się tam w ciągu najbliższych kilku stuleci żadnych osadników. Poza tym, kto by chciał mieszkać tak blisko Granicy? Wiadomo, może się ona przesunąć, czemu nie… ale w obecnych czasach to wyjątkowo mało prawdopodobne.
Granica…. czym ona jest? Jest to pas systemów, które nie zostały opanowane przez nas, ludzi, ani przez żadną z ras Obcych. Walki toczą się tu stosunkowo regularnie, a systemy graniczne są w zasadzie samodzielnymi twierdzami. Żadnej nacji od ostatnich kilku stuleci nie udało się przebić zbyt daleko, ani zbyt głęboko w nasze terytoria, ani w zbyt głęboko do nich.
Ale, wracając do tematu, był to kolejny nudny, szary, i rutynowy dzień na pokładzie…
-Mike, słyszysz?
Nie chcę słyszeć, odpowiedział w myślach.
-Słyszę, czego? Przecież wachtę skończyłem 3 godziny temu…
-Masz się natychmiast zgłosić do kapitana Schüler'a!
Jakby na potwierdzenie tych słów, zapiszczał komunikator. Cholernik zawsze tak robi – najpierw kogoś posyła, a potem, jak już odnajdzie daną osobę i , wysyła wiadomość tekstową. Nikt nie wie, jak on to robi, ale zawsze trafia w ten właśnie moment.
-Dobra, idę… a, i Dan?
-Tak?
-Mam nadzieję, że nie wygadałeś wszystkiego?
-Ta… jak zwykle – Dan wyszczerzył zęby łobuzersko.
Tymczasem udałem sie do kajuty Schüler'a – prawdziwego niemca, prosto z Ziemi. Siedział on jak zwykle przy swoim biurku, w swoim nienagannym, ładnie wygładzonym i czystym granatowym mundurze floty Federacji Ziemskiej. Złote pagony i kilka odznak błyszczały w świetle lampki przy biórku.
Na 100% będzie opieprz za wczorajszą popijawę w maszynowni…
Kapitan właśnie otwierał usta, by coś powiedzieć, ale w tym momencie z biurka wyrósł hologram Elynn Williams, pełniącej służbę na mostku. Z tego co pamiętam, robiła przy radarach i innych sensorach.
-Kapitanie, to pilne. Właśnie przechwyciliśmy dziwny sygnał idący z tego systemu w stronę Granicy. – powiedziała pani porucznik – Nie udało nam się zidentyfikować narazie treści ani znaczenia sygnału, ale wykryliśmy coś jeszcze… wysłano sygnał zwrotny, i… zaraz, co mówisz? -rzuciła gdzieś w bok – Kapitanie, w naszym kierunku zbliża się okręt, najprawdopodobniej wrogi. Proszę o zgodę na wszczęcie alarmu.
-Ma pani moją zgodę – rzekł nagle ożywiony Schüler – Zaraz będę na mostku.
Nagle zawyła syrena.
-Uwaga, alarm bojowy. Wszyscy udać się na stanowiska. Pełna gotowość. – powtarzał "wyjec" co chwila.
Nagle za drzwiami można było usłyszeć odgłos ludzi biegnących wykonać rozkaz.
-Sierżancie Gordon, – rzekł kapitan – porozmawiamy o tym potem. Już pan dobrze wie o czym.
Czyż ja nie mam jakiejś nadzwyczajnej intuicji?
Wyszedłem z kajuty, po czym udałem się sprintem w stronę hangaru.
-Kapitanie, statek wyjdzie z tunelu czasoprzestrzennego za jakieś 2 minuty! – rzekła Williams – Sensory wskazują, że to statek wielkości niszczyciela, albo średniego ftachtowca.
-Rozumiem. W którym miejscu wyskoczy dokładnie? – spytał Schüler
-Właśnie to jest najdziwniejsze… wyskoczy jakieś 30 kilometrów od nas
-Nosz do jasnej… nie zdążymy sami skoczyć, ani uciec zbyt daleko. Nie mamy innego wyboru. – kapitan usiadł na fotelu dowódczym, po czym zaczął wydawać rozkazy – Vincent, ładować wszystkie systemy uzbrojenia. Manaan, niech wszystkie myśliwce znajdą się na zewnątrz.
-Tak jest, kapitanie! – co chwila padły odpowiedzi na rozkazy dowódcy.
Akutat wylatywałem na włączonych silnikach repulsorowych z hangaru. Zdążyłem włączyć zwykłe silniki, gdy zobaczyłem to, z czym przyszło nam się zmierzyć.
W przestrzeni pojawił się nagle duży statek – moje wprawne i doświadczone oko odrazu rozpoznało statek – był to niszczyciel klasy Venna. Cóż, będzie niezła zabawa, pomyślałem.
Żeby określić pełną skalę naszego problemu, opiszę wam sytuację okiem taktyka.
Niszczyciele klasy Venna były specjalnie budowane po to, by niszczyć lekkie i szybkie statki. Były uzbrojone w 8 baterii dział masowych, wyrzucających metalowe pociski wypełnione ładunkiem wybuchowym z ogromną prędkością. Te może nie były zbyt potężnego kalibru, ale głównie to i stosunkowo szybkie obracanie wieżyczki zapewniało skuteczność w walce z małymi statkami. Ponadto miał też 8 baterii dział laserowych, i 14 stanowisk lekkich działek masowych, stosowanych przeciwko myśliwcom, bombowcom i podobnym. Przenosił ponadto na swoim pokładzie 4 eskadry, zazwyczaj 3 myśliwców i jedną eksadrę bombowców szturmowych. Mierzył około 850 metrów długości. Miał kształt prostokąta, któremu ktoś przyciął na przodzie kąty. Ściany boczne kadłuba nie były płaskie, lecz wystawał jeszcze prostokątny pas, który spełniał rolę przedziału bojowego dla obsługi dział laserowych. Nad górnej części kadłuba wystawały równie prostokątne nadbudówki, a także różne anteny sensorów, radarów i tym podobnych użądzeń. W najwyższym punkcie znajdował się mostek – obecnie zamknięty za osłonami ciężkich pancernych płyt. Był on koloru piaskowego. Ogólnie okręt był nieco już przestarzały… ale nadal cholernie niebezpieczny.
Za to nasz patrolowiec… cóż, był uzbrojony w 8 wyrzutni torped, 4 wyrzutnie rakiet, 12 lekkich działek przeciwlotniczych, 2 lasery obronne (przeciwko wrogim pociskom) i 1 eskadrę myśliwców obronnych klasy Theta. Każdy myśliwiec wyposarzony był w niezły pancerz, niezłe tarcze, 4 działka, 2 lekkie lasery, oraz 8 lekkich torped lub 12 rakiet. Myśliwiec był świetny… chociaż nieco kulało u niego ze zwrotnością, a i prędkość nie była najszybsza w tej części Federacji… ale nie był też zbyt wolny. Miał on masywny wygląd, podobny nieco do litery "W". Dwa ramiona obok były jednocześnie działkami laserowymi oraz wyrzutniami pocisków, kokpit był pośrodku, z owiewką w kształcie kropli. Po bokach centralnej części myśliwca były umieszczone 4 działka, po 2 na bok. Z tyłu miał on 3 silniki, dzięki którym mógł on się jako tako poruszać.
Ale ale, nie opisałem do końca naszego "Wszystkowidzącego".
Miał on ładny, obły kształt, zwężający się na dziobie. Po bokach, wystając z tylnej części statku, i dochodząc do mnej więcej środka, były dwa "rogi", w których znajdowało się kilka sekcji plot, po jednej wyrzutni rakier i po 2 wyrzutnie torped. Na górnej płycie kadłuba mostek nieznacznie tylko wystawał, gdyż wbudowany był w obłą, elipsoidalną nadbudówkę statku.Kolor kadłuba był ciemnogranatowy – standardowy dla floty Federacji.
Z wrogiego statku wyleciały myśliwce – 3 eskadry myśliwców-droidów XY-198. Normalnie wyglądają one tak – 4 wystające działka masowe (po 2 na bok), dosyć długie, przykryte od zewnętrznej strony pancerzem, z prostokatnymi wbudowanymi w pancerz wyrzutniami rakiet (po 2 na wyrzutnię), w środku walcowaty korpus z głównym wizjerem droida i 4 mocnymi silnikami. Były one całkiem zwrotne, a na pewno zdecydowanie szybsze od nas. Te modele były jednak pozbawione niemal całkowicie pancerza – był on tylko na osłonach silnika, głównego komputera, oraz wyrzutni rakiet. Podzieliłem się tym spostrzeżeniem z resztą eskadry.
-Faktycznie, piątka. Nie zwróciłem na to uwagi. – Obrońca 1, porucznik Frank Lyers, przyjżał się uważniej skanowi myśliwca na niewielkim monitorze w kokpicie – Mostek, słyszeliście to?
-Tak, jedynko. Uważajcie, zaczynamy ostrzał plot.
-Tak jest. Do wszystkich Obrońców, trzymać się przy statku.
-Tak jest – rzekli po chwili wszyscy po kolei.
Wszystkie baterie plot patrolowca obróciły się do wciąż wylatujących z hangarów myśliwców. Pociski z inteligentnymi zapalnikami zaczęły wybuchać w pobliżu wrogich myśliwców, posyłając wokół odłamki. To wykluczyło z walki "na dzień dobry" 4 droidy. Kolejne 2 padły w połowie drogi do statku.
-Do wszystkich Obrońców. Zamieńcie ich w kupę galaktycznego złomu, ku chwale Federacji Ziemskiej. – rzekł kapitan, obserwujac wszystko z mostka.
-Jak sobie życzycie, kapitanie – rzekł Oko 1
-Plan wygląda tak: wy panowie, radzicie sobie z myśliwcami. Na mój rozkaz staracie się zniszczyć jak najwięcej wrogich baterii. Priorytetowe będą baterie dziobowe. Zostawcie jednak sobie po dwie torpedy, mogą się przydać na spektakularny koniec.
-Tak jest.
W tym momencie stary niszczyciel przywołał już wszystkie swoje systemy – załadował tarcze pola siłowego, skierował energię do poszczególnych sekcji i baterii.
Padła salwa z dziobowych baterii.
Patrolowiec oddalał się od statku dosyć szybko (co było jego podstawową przewagą nad niszczycielem), lecz pociski są o wiele szybsze. Jedna z bordowych, laserowych smug minęła o włos moją maszynę, trafiając w tarczę "Wszystkowidzącego", na której się rozproszyła. Pozostałe pociski przeleciały bokiem.
W międzyczasie na kursie kolizyjnym pojawił się pierwszy wrogi droid. Jeszcze zanim wszedł na celownik, pusciłem salwę z działek, wyłączając tymczasowo lasery. Strasznie szybko się przegrzewają, a ponadto zabierają mnóstwo cennej energii. Pierwsze pociski przeleciały nad wrogiem, jednak następne powbijały się głęboko i zaczęły wybuchać. Po chwili droid wybuchł. Przeleciałem przez chmurę odłamków. Z odgłosów w komunikatorze usłyszałem, że 1,4 6,7,8 i 11 też zaliczyli trafienia.
-Cholera, zdjeli mi tarcze – powiedział Obrońca 12, najmłodszy i najnowszy nabytek eskadry.
-Trzymaj się, 12, jak cię namierzą staraj się ich wymanewrować, i mówić nam, to może któryś z nas ci pomoże – powiedziałem "młodemu".
Tymczasem na mój ogon wleciał wrogi droid, jednak w tej samej sekundzie nagle skręcił w bok, ale i tak zostal trafiony rakietą z "Wszystkowidzącego". Skożystałem z okazji danej mi przez Boga, czy kogoś w tym stylu, po czym zestrzeliłem krótką serią lecącego z prawej strony droida.
-Tu dwunastka, gonią mnie 3 blaszaki!
-Lęcę – odpowiedziałem.
Zauważyłem Młodego, i goniące go droidy po swojej prawej. Zawróciłem ciasno, po czym wleciałem na kurs kolizyjny z 12, lecz po chwili poleciałem trochę wyżej, po czym obróciłem dziób na jego "ogon". Zdążyłem puścić trzy serie, które dosięgnęły 2 droidy, a jednego tylko lekko uszkadzając. Przelecieli pode mną. W tym momencie droid puscił długą serię w jego stronę.
-Wysiadły mi dwa silniki, pomóżcie… -nagle dzwięk się urwał. Spojżałem na radar. Nie było kropki z oznaczeniem 12.
Zakląłem szpetnie.
-Tu, kapitan. Przechodzimy do następnej części planu. Teraz!.
-Dobra, moje oczęta – powiedział Obrońca 1 – słyszeliście. Kapitanie, jeśli tylko mogę prosić o wsparcie działek plot… byłbym wdzięczny.
-Nie ma sprawy, Obrońco 1 – rzekł Schüler – Macie to jak w banku.
-Dzięki. Do wszystkich, do szyku bombowego! Brać na cel baterie laserów oraz dział.
Uzbroiłem torpedy, po czym dałem cel na baterię działa masowego na dziobie. Wokół nas zaczęła walić wroga artyleria plot, nie martwiąc się o własne droidy, nadal latające wokół nas.
W tym momencie w z "Wszystkowidzącego" poleciały rakiety i torpedy EMP, mające osłabić tarcze i uszkodzić wrogą elektronikę. Sensory mojego myśliwca wskazały, że tarcza znacząco osłabła, więc istnieje duża szansa na kompletne uszkodzenie jej przez torpedy.
-Dobra, Obrońcy. Teraz!
Nacisnąłem wyzwalacz torpedy.
Poleciała w kierunku celu, ciągnąc za sobą długi warkocz dymu, i… przebiła tarczę, po czym uderzyła w wieżyczkę z podwójnie sprzężonym działem masowym, niszcząc je doszczętnie, razem z pewną częścią dziobu. Pozostali także trafili, unicestwiając całkowicie baterie dziobowe i kilka bocznych. Portem następna salwa poleciała w głąb niszczyciela przez dziury wybite przez poprzednie torpedy. W efekcie cały dziób został wyeliminowany, widać było ogień i uciekającą atmosferę.
Po chwili zorientowałem się, że z radaru zniknęła kropka z napisem "9".
-Dobra panowie – powiedział Schüler – czas ich wykończyć. My nadlatujemy od sterburty, wykończymy ich torpedami. Wy celujcie w mostek.
-Tak jest, kapitanie – odpowiedział Obrońca 1 – Dobra panowie, lutujemy wszystko co nam zostało w mostek. Uważajcie na wrogią artylerię plo….
Nie dokończył. Trafiła go brunatna smuga lasera, zamieniając w sekundę jego myśliwiec w kulkę stopionego metalu.
-Kurwa… dwójka, tu dwójka, przejmuję dowodzenie. Dokończmy, co zaczeliśmy – rzekł sierżant Willy Jefferson.
Wszyscy dali namiar na wrogi mostek.
-Ognia!
Torpedy pomknęły do celu, przebijając się przez płyty zakrywające iluminatory, co spowodowało doszczętne zniszczenie mostka, z którego pozostały tylko smugi niebieskiego ognia, wskazujące uciekającą astmosferę.
W tym momencie od strony sterburty nadleciał "Wszystkowidzący"
Pozostałe ocalałe baterie dział i laserów niszczyciela otworzyły ogień, przebijając się po pewnym czasie przez tarcze patrolowca. Jednak sam zamieniał się we wrak, pod wpływem ognia torped Eskadry Obrońców oraz właśnie wystrzelonych torped z "Wszystkowidzącego". Wielkie dziury ziały atmosferą i ogniem po całej długości sterburty, by po chwili, eksplodować w okolicy silników. Resztki statku podzielonego na dwie części udały się powoli w przeciwnych kierunkach pod wpływem eksplozji i zerowej grawitacji.
-Uwaga, tu mostek. Udało nam się ustalić, iż był to "Vesh'Khek", jednak został on zezłomowany niecały rok temu. Prawdopodobnie był to statek piracki, nie Gerreński. Tak wogóle, to dobra robota, panowie i panie. Przy najbliższym powrocie do bazy trzeba będzie to oblać… zwycięstwo i zmarłych. Myśliwce, wracajcie na pokład. A, piątka, i nie myśl, że zapomniałem, co żeś wyprawiał po tej popijawie w maszynowni. Zgłosisz się natychmiast po wylądowaniu…
Tja… czy ja jestem kurna jasnowidzem?
Tak w ogóle, zwrot " w ogóle" nie pisze się razem - podobnie jak zwrot " w szczególe".
Gdybyś jeszcze, drogi Autorze, po myślnikach, a wlaściwie dywizach, zrobil spacje, byłoby o wiele lepiej.
Pozdro.
I jeszcze gdybyś Szanowny Autorze, wszelkie cyfry zapisywał słownie, to też byłoby fajnie. Tak samo jak symbol % również można zapisać normalnie "procent". Pozdrawiam
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
opowiadanie ani nie najgorsze, ani nie najlepsze. nie porwało mnie wjakiś szczególny sposób, ale czytywałem już dużo gorsze rzeczy na tym portalu.
polecałbym popracować nad powtórzeniami
3/6
A gdybyś tak jeszcze zasiadł na kilka godzin przy biUrku, a nie biÓrku, i zawarł bliższą znajomość z przecinkami, zasadami stosowania dużych liter, jak na przykład w słowie Niemiec...
Czekałem z komentarzem w nadziei, że ktoś inny wytknie błędy. Mi już się nie chce. W kółko to samo, każdy 'nowy' robi podobne byki (chyba, że robi jeszcze gorsze BYKI :-)). Niestety, nikt nie zmusił się do przeczesania tekstu.
Więc pokażę, przykładowo kilka. Resztę szukaj sobie sam:
1 "Ba, nawet do terraformacji nic się tu nie nadawało. 3 gazowe gianty, 4 mniejsze gazowe planety. 5 z nich ma swoje księżyce, z czego tylko 1 nie jest w stanie zlodowaconym/płynnym." - W tekście literackim cyfry piszemy słownie. Słowo "gazowe" powtarzasz niepotrzebnie. Wystarczyło napisać: "trzy gazowe giganty i cztery mniejsze". Dalej- brak określenia, o czym piszesz (coś w rodzaju: " Cały układ planetarny składał się z ..."), oraz znaczek / zamiast słowa 'lub' powoduje, że ten kawałek tekstu wyglada jak notatka służbowa, lub szkic do opowiadania, a nie opowiadanie. Co innego oszczędność słów, a co innego skróty myślowe.
2 "za cholerę byś nie poznał", "przez co raczej nie spodziewam się tam", "Nie chcę słyszeć, odpowiedział w myślach", "Tymczasem udałem sie do kajuty Schüler'a" - zdecyduj się, w jakiej formie opowiadasz fabułę- jako bezstronny narrator, główny bohater, czy ktoś poboczny, ale obecny tam? a Niemiec z dużej litery.
Tomasz nie denerwuj się i po prostu olej to. Mai pen rai. Wytknąłem Autorowi w kometarzu błędy w zapisie liczb, które w literaturze zapisujemy od lat słownie. Zacząłem od najprostszych. Czego nie zrobił. Ale jak widzę, że ktoś ma mnie w d..., zero odezwu, dałem sobie spokój z wytykaniem błędów. Skoro nie chce by mu pomóc, jego strata. Wtedy chciałem, i miałem czas. Teraz już nie mam. Mam swoje obowiązki i zainteresowania, którym chciałbym się wreszcie oddać.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
"Za to nasz patrolowiec... cóż, był uzbrojony w 8 wyrzutni torped, 4 wyrzutnie rakiet, 12 lekkich działek przeciwlotniczych, 2 lasery obronne (przeciwko wrogim pociskom) i 1 eskadrę myśliwców obronnych klasy Theta. Każdy myśliwiec wyposarzony był w niezły pancerz, niezłe tarcze, 4 działka, 2 lekkie lasery, oraz 8 lekkich torped lub 12 rakiet."
Skąd ja to znam... Ach, tak, z młodzieńczych prób pisarskich. Wszystko, co związane jest z bronią (i samochodami) trzeba szczególowo, technicznie opisać. Bo to jara nastoletniego mężczyznę :-)
Życzę ci, Autorze, żebyś szybko z tego wyrósł.
Powodzenia w nauce pisania.
Moje doświadczenie w pisaniu nie jest zbyt duże. Uwielbiam Space Opera i mam wrażenie, że nie jest jej zbyt wiele tutaj, a może się mylę, ale ten utwór jest po prostu "kalką" wielu podobnych, chociaż przyznam się, że czytało mi się go z przyjemnością. Nie wspominam o błedach, powtarzałbym się. Jednak moim zdaniem, dziś żeby błysnąć należy do Space Opera wrzucić coś jeszczę prócz laserów, bitwy, statków i prużni. Pisanie tylko o kosmicznej szermierce po prostu nudzi. W takim utworze musi pojawic się jeszcze to coś.