
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Jowisz od kilku chwil stał w trzcinie i sikał. Nagle odwrócił się jakby coś, co sobie uzmysłowił nie mogło czekać i patrząc na siedzącą w trawie dziewczynę powiedział z wyrzutem:
– Ostatnio jesteś nieobecna. Nigdy nie mogę cię zastać w domu. Nie odbierasz telefonów. Nie przychodzisz.
Lula, drobna blondynka nawet na niego nie spojrzała, wzruszyła ramionami. W ustach żuła źdźbło trawy i patrzyła niewidzącym wzrokiem w płynącą zakosami wodę. Mojżesz i Diesel zaśmiali się nie przerywając łowienia. Zapinając rozporek podszedł do niej.
– Nie wiem co się z tobą dzieje, ale nie podoba mi się to. Możesz mi powiedzieć o co chodzi ?
Podniosła wzrok Zobaczyła pogniecioną twarz, przekrwione oczy i gniewne spojrzenie. Jowisz był szarawy i nijaki, jak wielu facetów w tym mieście. To, że z nim była zawdzięcza jedynie własnej słabości. Strach przed samotnością pokonał ją i chociaż wiedziała, że to droga do nikąd, to im dalej brnęła, tym trudniej było jej odejść. Jowisz był typem spod ciemnej gwiazdy. Sądziła, że nawet potrafiłby zabić, gdyby zaistniała taka konieczność. Znała go dość dobrze. W końcu byli ze sobą sześć lat. Wydawało się jej, że to trwało dłużej niż wieczność. Jednak w chwilach napływu czułości, doszła do przekonania, że mimo zła jakie go otaczało bywał szczodry i dobry. Potrafił nawet okazać miłość, chociaż ta należała do rzadkości i z pewnością stała na końcu kolejki uczuć, którymi obdarzał otoczenie. Nie dawał jej jednak szczęścia. Zdawała sobie sprawę z tego coraz mocniej i gdyby nie pewne zdarzenie, które diametralnie odmieniło jej poczucie wartości i ważności, ich rozpaczliwy związek trwałby dalej. Dzisiaj nie umiała Jowiszowi w prosty sposób wyjaśnić co się zmieniło.
– Jowisz, nie zrozumiesz tego – zaczęła – nie potrafię wyjaśnić ci co się dzieje, bo sama nie rozumiem.
– Co, może za głupi jestem ? – zapytał tonem, który był furtką do kłótni.
– Nie o to chodzi. To zbyt trudne nawet dla mnie. Sama tego nie rozumiem.
– Powtarzasz się. Powiedz po prostu, że masz kogoś a nie pierdol mi tu jakieś głodne kawałki o sprawie której sama nie rozumiesz ale pochłania cię bez reszty – był wściekły.
– Jowisz, gdybym miała kogoś powiedziałabym ci od razu.
– To o co chodzi do kurwy nędzy ? – wrzasnął, na co Mojżesz i Diesel odwrócili się patrząc na nich z zainteresowaniem.
Lula wstała. Otrzepała źdźbła trawy z sukienki i zbierając swoje rzeczy powiedziała:
– Nie musisz być wulgarny. Chcesz, to ci powiem. Mam sny, które nie są snami. Mogę odwiedzić cię we śnie jako duch i rano ci powiedzieć np. co zostawiłeś na szafce.
Mojżesz i Diesel zaczęli się śmiać.
– Do Jowisza masz kawał drogi – ironizował Diesel.
Jowisz zignorował go i dalej drążył temat.
– To znaczy co, umierasz, stajesz się duchem i straszysz ? – zapytał Jowisz..
– Mówiłam, że nie zrozumiesz a co dopiero oni – kiwnęła pogardliwie głową w stronę Mojżesza i Diesla.
– Ich w to nie mieszaj. To sprawa między nami. Jakoś wcześniej rozumieliśmy się.
– Raczej nigdy, bo nie dopuszczałeś mnie do słowa.
– Wcześniej ci to nie przeszkadzało!
– Bo nie byłam tym, kim jestem teraz!
– Zawsze będziesz dupą, jak wszystkie z resztą jesteście, którą się fajnie rżnie, tylko teraz za dużo gadasz.
– Mylisz się. Mogłabym ci to udowodnić, ale jesteś tak głupi, że nie dostrzeżesz muchy w zupie a co dopiero faktów.
– Jeszcze słowo … – pogroził jej palcem.
– Wiesz co Jowisz, minęły czasy kiedy mi ojcowałeś. Daruj sobie pogróżki, dobrze ? Wracaj do kolegów, bo ryby zjedzą wam tę resztkę mózgu, która wam została.
Lula zabrała torbę i poszła w stronę miasta. Mojżesz i Diesel śmiali się jeszcze przez chwilę, udając duchy biegali po trawie. Jowisz stał i patrzył za odchodzącą Lulą. Zapalił papierosa i odwrócił się. Właśnie wtedy, przestał myśleć o miłości.
Stojąc przy łóżku, patrzyła na swoje ciało okryte kołdrą. Sen przyszedł jak zawsze szybko. To znaczy zawsze od czasu, gdy mogła opuszczać swoje ciało. Nie wiedziała jak to możliwe. Pierwszej nocy była przerażona. Myślała, że umarła patrząc na leżące w łóżku swoje ciało. O świcie gdy otworzyła oczy, uznała, że to był przewrotny sen. Jednak wszystko powtórzyło się następnej nocy i znowu następnej, dopóki nie nauczyła się nad tym panować. Wiedziała, że opuszczanie ciała nie jest obojętne dla niego. Po takiej nocy, była wykończona i niezdolna do jakiejkolwiek pracy. Przynajmniej przez kilka następnych godzin.
Jowisz spał, gdy go odwiedziła. Na szafce leżała przewrócona ramka na zdjęcia. Była pewna, że to ich wspólne zdjęcie, które tu zwykle stało. Od dnia nad rzeką przestali się spotykać. Żadne z nich nie zabiegało o to. Wszystkie rzeczy, które miała w domu a które wiązały się bezpośrednio z nim, wrzuciła do worka i wyniosła na śmietnik. Nie potrzebowała wspomnień a jednak instynktownie myślała o nim.
W przepastnym łóżku rzadko bywał sam. Często gościł kobiety na jedną lub kilka nocy. Lula spojrzała na twarz śpiącej obok niego brunetki. Szczupła, opalona. Rozejrzała się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Praktycznie wszystko stało na swoim miejscu. Jowisz nie marnował też czasu na sprzątanie. Nagle poruszył się niespokojnie i po chwili obudził się. Usiadł na łóżku i rozejrzał po pokoju. Ogarnął ją strach. Patrzył na nią ale jej nie widział. Wstał i poszedł do kuchni. Wracając potrącił szafkę. Zaklął cicho czym obudził dziewczynę.
– Stało się coś ? – zapytała.
– Tak. Możesz iść do domu.
– Teraz, w środku nocy ? – usiadła zdumiona na łóżku.
– Tak. Właśnie zamówiłem taksówkę więc lepiej się pośpiesz.
– Kotku… – zaczęła ale Jowisz jej przerwał.
– Wynoś się. Nie chcę cię tu widzieć!
Dziewczyna widząc, że zachowuje się jak wariat wyszła ospale z łóżka i zaczęła się ubierać.
– Ale z ciebie drań. Mojżesz mówił mi, żeby na ciebie uważać.
– Trzeba było – burknął pod nosem.
Kiedy wyszła, chwilę stał na środku pokoju, po czym podszedł do szafki przy łóżku. Wziął ramkę w dłoń i spojrzał na zdjęcie.
– Ty dziwko – powiedział i rzucił ramką przez całą długość pokoju uderzając nią o ścianę. Szkło rozprysnęło się.
Lula podeszła do ściany. Pod rozbitym szkłem zobaczyła ich uśmiechnięte twarze.
Nie pamiętała, kiedy wróciła do siebie. To działo się zawsze szybko. Czuła się dziwnie. Nie mogąc zasnąć więc poszła do kuchni przygotować kawę. Kiedy ekspres zaczął bulgotać, stała z papierosem przy oknie i myślała o tym co zobaczyła. Przyjemny zapach świeżo parzonej kawy rozszedł się po pomieszczeniu. Jowisz miewał różne partnerki. Zazwyczaj był szorstki i chłodny, a ciepły tylko wtedy gdy czegoś potrzebował. Poczuła coś w rodzaju litości lub żalu i poddała się wrażeniu, że była ważna, że ją, JĄ kocha nadal ! Z drugiej strony, bardzo chciała to uczucie zwalczyć. Nie chciała czuć się wybraną przez kogoś kogo nie darzyła szacunkiem. Kogo już właściwie nie kochała.
W pomieszczeniu było ciemno. Chciała poruszyć głową i rozejrzeć się, ale nie mogła nią poruszyć, jakby ogarnął ją paraliż. Zaniepokojona rozejrzała się wytężając oczy w ciemności w nadziei, że dostrzeże coś przyjaznego, znanego, umożliwiającego utożsamienie miejsca. Z sufitu dostrzegła zwisającą lampę, której nie pamiętała. Po jej lewej stronie znajdowało się duże, czteroskrzydłowe okno bez firanek, w którym odbijały się uliczne światła. Niepokój powoli przeradzał się w panikę. Nie mogła się poruszyć. Chciała zawoła halo, jest tu ktoś ale z ust wydobył się jedynie niesłyszalny szept. Wokół niej panowała cisza przerywana jedynie miarowym warczeniem i szumem, jakby gdzieś obok lała się woda i co pewien czas włączała pompa. W głowie miała zamęt a w oczach można było dostrzec potęgujące się z każdą minutą, przerażenie.
W centrali telefonicznej Szpitala Św. Bonawentury rozległ się dźwięk telefonu.
– Szpital proszę – znudzonym głosem powtórzyła po raz setny tego dnia telefonistka.
– Z izbą przyjęć proszę – w słuchawce odezwał się stanowczy męski głos. Gdyby się sprzeciwiła, gotów naskoczyć na nią i wyzwać ordynarnymi epitetami.
– Łączę – tym samym głosem co przed chwilą, zakończyła rozmowę.
Po drugiej stronie słuchawki, w swoim mieszkaniu siedział mężczyzna w oczekiwaniu na połączenie z izbą przyjęć. W słuchawce słyszał sygnał wolnego numeru. Zdziwił się, bo zawsze wydawało mu się, że do szpitala trudno się dodzwonić. Nagle w słuchawce usłyszał głos:
– Izba przyjęć.
– Dobry wieczór. Mogłaby mi pani powiedzieć, czy przyjęto do szpitala młodą kobietę ?
– Ta młoda kobieta ma jakieś nazwisko?
– Larcan.
Chwilę trwało nim sprawdziła nazwiska wszystkich przyjętych pacjentów.
– Nikogo o tym nazwisku dzisiaj nie przyjmowaliśmy. Jeszcze coś ? – odpowiedziała chcąc zakończyć rozmowę.
– Nie. Dziękuję bardzo.
Mężczyzna odłożył słuchawkę. Opanowało go przygnębienie. W przeciągu godziny zadzwonił już do kilku szpitali w mieście i w żadnym z nich nie było Luli. Zachowywała się dziwnie ostatnio. Dzwonili z firmy, bo nie pojawiła się w pracy. Nikt ze znajomych jej nie widział. Zerknął na ich wspólne zdjęcie. Taka była na nim uśmiechnięta. Nie wiedział co robić. Jej rodziny nie znał. Wiedział tylko, że rodzice zginęli w wypadku samochodowym a z bratem nigdy się nie kontaktowali. Wziął do ręki ponownie książkę telefoniczną. Został mu jeszcze Szpital Św. Zyty i Przemienienia Pańskiego. To dwa najbliżej ich dzielnicy.
Do Szpitala Przemienienia Pańskiego pobiegł na piechotę skrótem. Zdyszany i zmęczony biegł przejściem pomiędzy budynkami ulic Francuskiej i Krakowskiej. W którymś momencie potknął się o jakiegoś kloszarda leżącego pod śmietnikiem. Jowisz zaklął, na co tamten nie był mu dłużny i nawet gdy zniknął z pola widzenia, krzyczał jeszcze coś o draniach współczesnego świata. Niespecjalnie się tym przejął. Prawdę mówiąc w ogóle nie zaprzątnął sobie tym głowy. Po sekundzie nie pamiętał, że coś takiego miało miejsce. Biegł do szpitala, ponieważ dowiedział się, że przywieziono wczoraj nieprzytomną młodą kobietę. Eulalię Larcan. To była jego Lula. Odzyskała przytomność dzisiaj, ale na kilka dni muszą zatrzymać ją w szpitalu na obserwacji, ponieważ nie wiedzą co jej dolega a utrata świadomości, może być przyczyną wielu chorób, chociażby tętniaka mózgu. Nie zastanawiając się długo, wybiegł z mieszkania i puścił się pędem ulicami wprost do szpitala.
– Doktorze, czy wiadomo co jej dolega ? – zapytał Jowisz lekarza prowadzącego Lulę.
– Proszę pana – zaczął lekarz – dopóki nie wykonamy szczegółowych badań, nie mogę spekulować co dolega pańskiej… – lekarz zawiesił głos czekając aż dopowie kim jest dla niego pacjentka.
– Narzeczona, to moja narzeczona – szybko powiedział jakby bojąc się, że jak tego nie wypowie, lekarz nie będzie go traktował poważnie.
Lekarz spojrzał na niego badawczo zza szkieł swoich okularów i kontynuował przerwaną myśl.
– Tak. Niepokojące jest to, że nie pamięta co się stało ani gdzie była. Być może jest to chwilowa utrata pomięci. Do czasu wyników badań nic więcej nie mogę panu powiedzieć. Czy wcześniej zdarzały się jakieś niepokojące objawy ?
– Omdlenia ? – zapytał Jowisz.
– Nie tylko. Zawroty głowy, utraty pamięci, brak koncentracji, bóle głowy.
– Nie – niepewnie zaczął – ale…
– Ale ? – powtórzył lekarz.
– Ostatnio opowiadała dziwne rzeczy. Jakby żyła w dwóch światach. Mówiła, że ma sny w których jej ciało astralne odrywa się fizycznie od ciała i wtedy może być wszędzie. Wiem doktorze, jak to brzmi ale mówiła to bardzo przekonywująco.
Lekarz patrzył na niego i myślał. Nie podzielił się głośno swoimi przemyśleniami. Zapytał tylko :
– Jak często to się zdarzało ?
– Nie wiem. Kiedyś rzadko. Ostatnio coraz częściej.
– Leczyła się u kogoś ?
– Nie. To znaczy nie wiem. Nie mieszkaliśmy razem. Ale z tego co wiem, to nie. Nic nie mówiła.
– Rozumiem. Zrobimy konieczne badania i powiadomimy pana.
– Czy mogę ją odwiedzić ?
– Tak ale na krótko. Proszę jej nie denerwować.
Jowisz pożegnał się i wyszedł.
Tymczasem lekarz, gdy tylko Jowisz zamknął drzwi zadzwonił do pielęgniarki będącej właśnie na dyżurze.
– Proszę na jutro zamówić konsultację psychiatryczną dla pani Larcan.
Jowisz obawiał się rozmowy z Lulą. Obiecał lekarzowi, że nie będzie jej denerwować ale skąd miał wiedzieć jak ona zareaguje. Zatrzymał się przed salą numer osiem. Chwilę stał wstrzymując oddech wreszcie nacisnął klamkę. Pokój był słabo oświetlony. Pod oknem na łóżku leżała Lula. Jej dziecinna twarz wzbudzała współczucie, leżąc w szpitalnym, metalowym łóżku. Zbliżył się i usiadł przy krawędzi, dotykając jej delikatnej, nieruchomej dłoni. Jeszcze spała gdy jej dotknął, jednak po chwili do jej świadomości dotarł impuls. Jej powieki drgnęły. Otworzyła oczy. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Powieki miała takie ciężkie. Znowu je zamknęła.
Patrzyła z boku na tę spokojną scenę. Jowisz siedział przy jej łóżku szpitalnym. Czy ona umiera ?
No, niegłupie, I język nie jest zły. Trochę tam potknięć masz, głównie z interpunkcją.
Zakończenie- ostatnie zdanie- jakieś takie nie pasujące. Nie wygląda jak koniec, tylko jakby dalej miał być ciąg dalszy; jakbyś ucięła opowiadanie.
Ode mnie 4
Dla mnie tekst jest nudny i schematyczny, do tego napisany bardzo nieporadnie. Postaci jak wycięte z szablonu, fabuła ma tylko jakiś ogólny zarys, nie czuć w tym żadnych emocji, ani głębi. Co do stylu: przede wszystkim zaimkoza i momentami powtórki.
www.portal.herbatkauheleny.pl
dzięki za komentarze ! Tomasz to raczej koniec. przykro mi, że nie pasuje. Suzuki, że nie przypadl do gustu - no rzecz gustu, że nieporadne. mam nadzieję, że dzieki Twoim opowiadaniom czegoś się nauczę. no i dzięki za komantarz.
Że nieporadne, to nie kwestia gustu, tylko wprawy :) Na początek zacznij od zaimków, bo ich nadmiar zdecydowanie szkodzi tekstowi (ja, kiedy już mam gotowy tekst, zaznaczam wszystkie na czerwono i wtedy widzę, które fragmenty muszę przerobić).
I nie wiem, na ile można się uczyć na moich tekstach, bo ja też wciąż się uczę. Lepiej ucz się na komentarzach, także tych pod cudzymi tekstami :)
www.portal.herbatkauheleny.pl
Rzeczywiście tekst sprawia wrażenie szkicu i trudno cokolwiek powiedzieć o samej historii. Za to w kwestiach technicznych - sporo do poprawienia. Interpunkcja szaleje praktycznie w każdym zdaniu. Za dużo imiesłowów np. Zapinając rozporek podszedł do niej. Użyty imiesłów jest współczesny, więc wychodzi na to, że jednocześnie zapinał ten rozporek i podchodził. Jak sobie to wyobrazisz, to wygląda raczej komicznie ;)
P.S. Super tytuł :)
Dreammy- co do tego rozporka, zaręczam ci, że takie rzeczy się dzieją naprawdę. Niestety. To się nazywa brak kultury.