- Opowiadanie: Mish - Sekret Mieczysława [Atak Morderczych Kartonów]

Sekret Mieczysława [Atak Morderczych Kartonów]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sekret Mieczysława [Atak Morderczych Kartonów]

Mieczysław Brzoza dorobił się wielkiego majątku w przeciągu kilku krótkich lat. Zasłynął jako wynalazca skutecznej metody utylizacji odpadów radioaktywnych – tanio, szybko, łatwo. Nikt nie znał sekretu jego Tajnego Sposobu. A nawet, gdyby była powszechnie znana, i tak nikt nie zdołałby jej powielić.

Dość powiedzieć, że kariera Mieczysława Brzozy zaczęła się w nietypowy sposób – podczas przyjacielskiej popijawy pod mostem.

***
– No, Mieciu, to na drugą nóżkę! – zawołał kolega spod sklepu monopolowego, zwany po prostu Czesiem. On i Mietek siedzieli razem pod mostem, którego nazwy żaden z nich nie pamiętał, i oddawali się upajającej czynności, jaką jest picie taniego wina. Słoneczko mocno przygrzewało, jak to w lipcu, więc obaj panowie moczyli nogi w Wiśle, przyczyniając się skutecznie do wybijania ostatnich gatunków żyjących w jej nurcie.

– Czesiu, weź no pij szybciej, bo nam się dwie pozostałe zagrzeją – wskazał stojące obok butelki wina marki… w zasadzie, jaka różnica, co to za marka? Dość powiedzieć, że było bardziej fioletowe niż czerwone, ale za to, kosztowało jedynie niecałe trzy złote za flaszkę.

– Mieczysław, nie popędzaj mnie, bo pić w pośpiechu to bardzo niezdrowo – zganił go nieco bełkotliwie Czesio, pociągając kolejny łyk wytrawnego trunku. Po kilku sekundach, odjął butelkę od ust – Zobacz, masz tam karton, schowaj wino w środku, żeby się nie nagrzało – rzekł, wskazując stare pudło po telewizorze, leżące kawałek dalej.

– A to w czymś pomoże, Czesławie? – zapytał z podejrzliwością w głosie Miecio, jednak wrzucił obie flasze do kartonu. Nie był zbyt delikatny, ale i tak nieporównywalnie subtelniejszy, niż w przypadku kontaktów z żoną.

– No oczywiście, Mieciu. Karton to jak lodówka jest. Zresztą, kto wie, może to opakowanie po zamrażarce? – rzekł poważnie Czesio, robiąc przy tym minę profesora honoris causa.

W milczeniu dopili szlachetny trunek, jednak, zgodnie z polską tradycją, postanowili uczcić swoją przyjaźń kolejną butelką. Mieczysław sięgnął do kartonu, jednak nie wyczuł ani śladu po wrzuconych do środka flaszeczkach.

– No pospiesz się, bo zdążę tu wytrzeźwieć – usłyszał pełen pretensji głos Czesia. Wytrzeźwieć, też coś! On miałby wytrzeźwieć? Czesław szczycił się wszak tym, że trzeźwy był dwa razy w życiu – raz na swoim chrzcie, a potem… w zasadzie, nie pamiętał żadnego „potem". Czyli jednak jeden raz.

Mieczysław, obawiając się skutków długotrwałej abstynencji, zajrzał do kartonowego pudła.

To, co ujrzał, wprawiło go w osłupienie. Tam, w oddali, pośnieżone stoki gór porastały świerki i jodły. Białe płatki spadały z nieba, osiadając powoli na ścianach lodowego pałacu. Gdzieś w oddali przemykały dziwne stworzenia. Po wyglądzie nieznanych istot Brzoza wnioskował, że ich ojcowie przesadnie lubili zwierzęta, w szczególności konie.

Przestraszony nie na żarty, Mietek wynurzył się z kartonu.

– No, i gdzie to wino? – zapytał zniecierpliwiony Czesław.

– Czesiu… spójrz no do środka i powiedz mi, czy widzisz to, co ja.

Poproszony posłusznie wykonał polecenie. Jemu również ukazał się piękny, zimowy krajobraz, dopełniony bandą zoofilów.

– Ożeż, w dupę jeża… Ożeż, pyton nietoperza…– szepnął Czesio, wyrażając swój zachwyt majestatycznym widokiem.

– Czesiu… mam pomysła – powiedział Mietek, uśmiechając się szeroko – Bierz ten karton. Jesteśmy zamożni.

***
Od tamtej pory, Mietek i Czesio nigdy więcej nie tknęli alkoholu, całkowicie pochłonięci swoją nową pracą. Od czasu do czasu zastanawiali się tylko, co powiedzą mieszkańcy lodowego pałacu na promieniotwórcze śmieci wyrzucane prosto do ich ogródka.

 

Koniec

Komentarze

Hmmm... No nie wiem... Teoretycznie nie mam się do czego przyczepić (moze tylko do jezyka pijaczków, ale znawcą nie jestem), ale jakoś tekst w ogóle mnie nie ruszył...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Tak, poza pojedynczymi zwrotami pijaczków w rodzaju "Czesławie", zamiast "Czesiek", to nie mam zastrzeżeń. Pytanie tylko, jaki to ma związek z morderczymi kartonami, które spowodowały śmierć Hani Mostowiak? Bo takie było założenie konkursu...

Nowa Fantastyka