- Opowiadanie: Luna - Nie strasz mnie więcej

Nie strasz mnie więcej

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nie strasz mnie więcej

Księżyc już dawno wyłonił się zza ciemnych chmur, pokrywających całe niebo. Jego blade światło tworzyło niesamowite kształty na leżącym na podłodze dywanie. W oddali rozbrzmiewał szum przejeżdżających co chwilę samochodów. Leżałam w łóżku, pod grubą kołdrą. W końcu nadeszła zima. Co jakiś czas wystawiałam prawą stopę na zewnątrz, ale po chwili chowałam ją powrotem, całą zmarzniętą.

Niecierpliwiłam się. Co pięć minut zasypiałam i budziłam się wypatrując, czy w którymś kącie pokoju nie kryje się prezent. Na próżno. Przewracałam się wtedy, zawiedziona, na drugi bok. Wzdychałam ciężko i znów zasypiałam, by po chwili obudzić się i zacząć wszystko od nowa.

Było już dawno po północy, a ja miałam za sobą już kilkanaście pobudek. Zrozpaczona po raz kolejny rozejrzałam się po pokoju, wypatrując choćby najmniejszego niepasującego kształtu. Podniosłam się zrozpaczona, by przy świetle przeszukać każdy zakamarek. Nie zdążyłam nawet uchylić kołdry, gdy usłyszałam ciche pukanie. Spojrzałam za okno. I wtedy zobaczyłam JEGO. Wielkie, przekrwione oczy przewiercały mnie wściekłym spojrzeniem. Z wyszczerzonych kłów kapała ślina, a w wykrzywionych grymasem wściekłości ustach przelewała się piana. Potwór pukał w szybę długim pazurem, opierając się olbrzymimi łapskami o szkło. Biała broda kołysała się na wietrze, a strój Świętego Mikołaja był brudny i postrzępiony. Krzyknęłam, chwytając mocniej kołdrę, jakby mogło mi to w czymkolwiek pomóc. Byłam przerażona, a on najwyraźniej czerpał z tego olbrzymią satysfakcję. Wyszczerzył swoje kły jeszcze bardziej i zaczął pukać coraz intensywniej. Znów krzyknęłam – raz, drugi, piąty.

W końcu na ratunek przybyła moja mama. Uklękła przy łóżku, złapała mnie za rękę i zaczęła coś mówić. Nie słuchałam jej. Czy nie widziała, że on nadal tam stał? Nie widziała jego szyderczego grymasu? Poczułam, jak wyciera mi łzy dłonią i przytula. Zacisnęłam powieki, nie chciałam ich już więcej otwierać. Przytuliłam się do niej, słuchając kojącego głosu. Po chwili odważyłam się spojrzeć za okno spod przymrużonych powiek, a nie dostrzegając niczego podejrzanego, otworzyłam je całkowicie. Za oknem pozostał tylko blady księżyc. Kojący głos mamy i jej pełen miłości uśmiech zdziałał swoje.

Niesamowite, jak bujną można mieć wyobraźnię w wieku 4 lat.

Koniec

Komentarze

Księżyc już dawno wyłonił się zza ciemnych chmur, pokrywających całe niebo
Znaczy gdzie się wyłonił, skoro całe niebo pokrywały chmury? 

Było już dawno po północy, a ja miałam za sobą już kilkanaście pobudek
Dwa razy już, a na dobrą sprawę ani jedno nie jest potrzebne.

 I wtedy zobaczyłam JEGO
Łał. Ja za to nie zobaczyłem sensu wersalików. 

Wielkie, przekrwione oczy przewiercały mnie wściekłym spojrzeniem. Z wyszczerzonych kłów kapała ślina, a w wykrzywionych grymasem wściekłości ustach przelewała się piana.
Wszystko to bohaterka zobaczyła mimo zgaszonego światła (wnioskuję po tym, że wcześniej księżyc oświetlał dywan, co jest niemożliwe przy sztucznym oświetleniu), kiedy jedynym jego światłem był księżyc za plecami potwora? Gratuluję wzroku! Ta ślina kapiąca z wyszczerzonych kłów też mnie trochę razi -- brzmi, jakby potwór miał jakieś kanaliki w zębach. 

Nie widziała jego szyderczego grymasu? Poczułam, jak wyciera mi łzy dłonią i przytula.
Miły potwór.

 Niesamowite, jak bujną można mieć wyobraźnię w wieku 4 lat.
Liczby zapisujemy słownie.

Nic odkrywczego, nic z olśniewającym stylem. Jest dość przeciętnie (z pewnością można wyłapać więcej błędów, ale te rzuciły mi się w oczy najbardziej). Nie bardzo rozumiem też, dlaczego ten potwór się tam znalazł, skoro dziewczynka była nastawiona jak najbardziej pozytywnie. Nie była przecież przestraszona, stąd cała wizualizacja potwora wydaje mi się nieco z czapy.
Tekst na przyzwoite 3. 

Kursywa i pogrubienie w całym komentarzu całkowicie niezamierzone, tak na marginesie. Coś mi edytor pod Chromem szwankuje.

Ostatnie zdanie położyło cały tekst. W ogóle dwa ostatnie zdania są do niczego. Na ich miejsce postarałbym się wymyśleć jakąś efektowną puentę i wtedy byłoby super.

och, straszna przygoda, która okazuje się być tylko koszmarem? co by nie powiedzieć, pomysł nie należy do oryginalnych. przekształcenie świętego mikołaja w postać straszną i negatywną było całkiem fajne, ale mimo wszystko pomysł ze złym snem jest bardzo oklepany.
stylistycznie nawet fajnie. nie cudownie i perfekcyjnie, ale fajnie. sądzę, że moje oczy byłyby ucieszone, gdyby dane im było przeczytać dłuższy tekst twojego autorstwa
pozdrawiam.

Wymyślne, i to mocno na siłę. Psychologicznie - raczej nieprawdopodobne. Styclistycznie - słabe. Liczne powtórzenie wyrazów. Ostatnie zdanie kładzie cały tekst, jaki by on nie był.  
Ogólnie - po prostu bardzp mocno slabowite.
Pozdrowienia.  

"Ostatnie zdanie położyło cały tekst. W ogóle dwa ostatnie zdania są do niczego. Na ich miejsce postarałbym się wymyśleć jakąś efektowną puentę i wtedy byłoby super." - podpisuję się pod tym komentarzem, z małym zastrzeżeniem, że nie byłoby super, ale dobrze. Pomysł co prawda oklepany, ale wykonanie, nie licząc paru potknięć, całkiem zgrabne.

Drugi juz tekst, w którym piszący za bardzo tę pierwszą osobę celebruje. Wile widziała, zobaczyłam, zrobiłam, siadła, można było uniknąć. Przez takie coś te zdania są nudne, naprawdę.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nawet nie wiem co napisać w komentarzu. Bo co mam komentować? Dzieczynce przyśnił się koszmar. To wszystko.
Co do Autorki- przejrzałem pozostałe twoje prace. Widzę, że próbujesz nowych tematów i form. Pracujesz, uczysz się. To mi się podoba, niezależnie od poziomu samych prac.
Też jestem na tym etapie.

Nowa Fantastyka