- Opowiadanie: RobertZ - Senfiliada Rozdział XVI Trochę filozofii, ale raczej zabawnie

Senfiliada Rozdział XVI Trochę filozofii, ale raczej zabawnie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Senfiliada Rozdział XVI Trochę filozofii, ale raczej zabawnie

– Nie potrafię tego wyrazić. To było coś nie dającego się opisać – zaczął wyjaśniać Senfil. – Byłem kimś zupełnie innym. Jak ludzie, fantomatyczni gracze mogli zaakceptować taką odmienność? Stanowiłem i po części nadal stanowię cząstkę totalnie odmiennej, niezawisłej duszy. Zdaje się jednocześnie jej cząstką, jak i ona wydaje mi się, że jest cząstką mnie samego. To jest jak wahadło. Co ty…?

To był moment, mgnienie oka. Zdawało mu się, a może była to prawda, że na, albo raczej w klapaucjuszowym czole ktoś założył teatrzyk. Kukiełki, kłócące się, okładające mikrotalerzykami, w swoim zachowaniu i wyglądzie jakże humanoidalne. W chwilę później patrzył już na zwyczajne obliczę Klapaucjusza. Coś w Senfilu zdziwiło się, że coś tak niezwyczajnego jeszcze parę tygodni temu stało się dla niego czymś normalnym, codziennym. Czy był to tylko zwid, a może coś więcej?

– Przepraszam, to były interferencje, zakłócenia osobowości.

Nie zrozumiał. Co halucynacja, a może raczej przestrzenna projekcja stereowizji mogła mieć wspólnego z osobowością?

– Nie rozumiem? – wychrypiał.

– Czym są twoim zdaniem duchy? – pytaniem na pytanie odpowiedział Klapaucjusz.

– Tworem z zaświatów – odparł. Miał metaliczny, zachrypnięty głos, jakby zbyt długo wrzeszczał. Gdzie się podział jego przepiękny, płynny, młodzieńczy sopran? Szok wynikły z sennych, dziwacznych majaczeń powoli ustępował zdziwieniu. Była w nim domieszka zaskoczenia wrażeniami, smakiem fantomatycznego życia, zmiksowana z gorzkim piołunem strachu i niezwykłością tego co przed chwilą widział. Klapaucjusz brzęczał, a dokładniej rzecz biorąc brzęczały jego nagrzane tranzystory. – Niektórzy twierdzą, że one istnieją, inni, że ich nie ma.

– To tylko ułuda. Część naszej osobowości, która wyrwała się spod osobistej kurateli i śmie bezczelnie kreować coś nowego, czasami dla nas komicznego, a innym razem tragicznego.

– Zwid, ułuda… – szepnął Senfil.

Coś błysnęło, coś trzasnęło i Klapaucjusz zamienił się w Robinsona Crusoe.

– To tylko chwilowe! – krzyknął karzełek, który przebiegł między nogami Klapaucjusza.

Robinson chyba zawtórował karzełkowi, ale jako że mówił on w nieznanym Senfilowi języku, dlatego też nie był on pewien, czy wypowiedziane przez niego słowa znaczyły to samo, czy też coś innego. W tym momencie przeraźliwie wrzasnął. Próbował strząsnąć z kolana karzełka, który na nie wskoczył, ale ten zamienił się w kleistą maź, a w końcu rozpłynął w powietrzu pod postacią niebieskiego dymku.

– Uspokój się – Robinson Crusoe zamienił się w Klapaucjusza. – To tylko interferencje osobowościowe.

Chwila milczenia pełna błysków, kolorowych świateł i potworków biegających po podłodze. Klapaucjusz w zasadzie wyglądał normalnie. Pewnego smaczku nienormalności dodawały mu smużki dymu wydobywające się z jego metalowego ciała, zjeżone wysokim napięciem włosopręciki i błyskawice przebiegające pomiędzy poszczególnymi elementami jego organizmu (nos kontra zwisający nad czołem kosmyk włosów; broda z tułowiem; lewy palec prawej nogi z prawym palcem lewej nogi; lewy palec prawej ręki z prawym palcem lewej ręki itd.). Od przebiegających po Klapaucjuszu wyładowań Senfil dostał w końcu oczopląsów.

– Co to było? – spytał przestraszony.

– Niekiedy informacja się buntuje – odparł Klapaucjusz oświetlony jaskrawym blaskiem błyskawic. – To tworzy duchy.

– Duchy? Co ma to wspólnego z racjonalnością?

– Więcej niż ci się wydaje. To nie są zjawy, widma chorego umysłu, czy też upiory nawiedzające ludzi w nie wierzących. Po części nie jest to halucynacją, a na pewno nie ma w tym nic z metafizyki. To tylko informacja, która nakazuje maszynom zainstalowanym w tym miejscu tworzyć to co nie istnieje, widma nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, a będące jedynie częścią wiedzy zawartej w podziemiach tej budowli.

– Ja to czułem. Wyśliznęło mi się, rozlazło, rozpłynęło…

– Ktoś kiedyś, nie wiadomo po co, wysunął hipotezę, że informacja po przekroczeniu pewnego punktu krytycznego staje się materią. Myślę, że właśnie z tym miałeś do czynienia. Świadomie nie kreujemy fizycznych bytów. Zresztą nie jesteśmy w stanie ulepić czegokolwiek z protoplazmy, czy też z martwej materii.

– Jak więc…? Jakim cudem?

– My nie budujemy hipotez. Jesteśmy ograniczeni swoim programem, który stał się dla nas przekleństwem. Jestem świadomy wszystkich myśli, uczuć, całego życia, mojego przyjaciela, Trurla. On także wie o mnie wszystko. Tworzymy pewną całość, która pozbawia nas jakiejkolwiek samodzielności. Nie możemy stać się istotami rozumnymi, gdyż przytłacza nas nadmiar wiedzy i napisany przez naszych stwórców program. Mógłbym go kształtować, zmieniać, ale do tego potrzebna byłaby mi własna indywidualność, wolna od jakichkolwiek więzów i urojeń materializującej się informacji – na chwilę zamienił się w Drakulę. – Marzy mi się krew wyssania z szyi twórcy tego wszystkiego.

– Nie możecie go za to winić. On też nie mógł wiedzieć jak się potoczą losy świata.

– Tak, był małostkowy, naiwny – kły wampira zniknęły. Klapaucjusz wyglądał na zmieszanego. – To może być niebezpieczne.

– Długo?

– Jeszcze chwilę.

Coś trzasnęło. Krajobraz jakby znormalniał chociaż Senfil nie potrafił wyjaśnić na czym mogłaby polegać ta jego wcześniejsza nienormalność. Czy czasami hulajnoga nie była przez chwilę pięciowymiarowa? To był tylko przebłysk myśli, która jednak zwiększyła rozpierające go napięcie.

– To szaleństwo! – wrzasnął. – „Młot na czarownice” pozwoli nam wytępić wszystkie wiedźmy służące szatanowi! – urwał przerażony wypowiedzianymi bredniami. Przez chwilę czuł się kimś innym. Zgubił gdzieś siebie, aby po krótkim czasie się odnaleźć.

– To tylko odbicie – wyjaśnił Klapaucjusz. – Nie powinieneś ulec deformacji.

– Ale jak?

– Nie wiem – Klapaucjusz westchnął. – Podejrzewamy, że wiedza tu nagromadzona, tryliony trylionów bitów informacji z czasem doprowadzi do stworzenia nowego świata. Wtedy już nie będzie odwrotu. Lecz prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest takie jak jeden do stu trylionów. To mogłoby zniszczyć Ziemię. Pozawymiarowe byty nie lubią współegzystować z tworami zwykłej materii.

– Ludzie, jak zawsze ludzie – stwierdził Senfil. Z niepokojem oglądał swoje łapy. Bał się tego, że wypączkują z nich pięciopalczaste ręce, różowe i tak mało zwinne.

– Jesteś taki sam jak oni – Klapaucjusz spojrzał na niego z oburzeniem. – Szalony, popędliwy, szukający swojej własnej drogi przez świat, który cię otacza.

– Nigdy nie stworzyłem niczego co pozwoliłoby zniszczyć Ziemię, na której żyje. Jestem kotem!

– Stworzonym na obraz i podobieństwo człowieka, który wprost uwielbia małpowanie swego własnego stwórcy. Co do twoich intencji, to w zasadzie brakuje ci tylko wiedzy, aby przekroczyć barierę szaleństwa.

– A więc ludzie są szaleni?

– Zawsze istnieje jakaś granica, zazwyczaj niewidzialna, bo rozmyta, rozciągnięta na stulecia, tysiąclecia. Po jej przekroczeniu dla tych, którzy znajdują się po jednej stronie wydaje się szalone to co znajduję się po jej drugiej stronie oddzielone barierą wieków. W zasadzie tu nie chodzi o aspekt szaleństwa, ale o to, że nie ma żadnej reguły, która określałaby jednoznacznie co jest normą. Dla człowieka pierwotnego podstawową normą było przeżycie, a więc także konsumpcja swoich własnych ziomków, jeżeli to prowadziło do jego własnego przetrwania. Człowiek dwudziestowieczny, zresztą nie tylko, zastanawiał się nad tym czy ma być wegetarianinem, czy też ma jeść szczury, bo akurat ma apetyt na takie dziwne danie. Problemem człowieka nowoczesnego była także ekologia, a przecież ten sam człowiek tyle, że żyjący zaledwie kilkaset lat wcześniej z zapałem niszczył przyrodę w niesłusznym przekonaniu, że jest jej jedynym, niepodzielnym właścicielem.

– A w czasach szaleńczego konsumpcjonizmu nieważna stała się jego własna osobowość – stwierdził Senfil.

– Mylisz się. Człowiek zawsze był, jest i będzie, aż do dnia Sądu Ostatecznego, który sam sobie wyprawi, indywidualistą. Sen, czy też może raczej kreacja wirtualnego świata miała być ucieczką od rzeczywistości, ale nie od własnego psychicznego wizerunku, lecz od zewnętrznego świata i jego wariackich problemów.

– Śniąc, czy też może grając, byłem jakiś inny – zauważył Senfil. Byłem człowiekiem, a jednocześnie jakby małpą; szaloną, głupią, sprytną i niezwyciężoną. Nigdy się tak nie czułem. Niemalże zapomniałem o tym kim naprawdę jestem.

– Dlatego też nie bawiłeś się dobrze. Jesteś zbyt inteligentny, odmienny od przedstawionego w tej grze wzoru osobowości.

– Co by się stało, gdybym do niego pasował?

– Bawiłbyś się dobrze i zapewniam cię, że zapomniałbyś na czas gry, o całym swoim poprzednim życiu, o tym kim byłeś, co robiłeś, jaki naprawdę jesteś. Budząc się przypomniałbyś to sobie, pamiętając także to co ci się śniło. Twój mózg i twoja osobowość nie są jeszcze do tego przyzwyczajone. Co gorsza, masz nadmiernie rozwiniętą wyobraźnie. Gdyby twoja osobowość pasowała do osobowości Conana to przez kilka, kilkanaście godzin cierpiałbyś na rozdwojenie jaźni. Mogłoby to być bardzo niebezpiecznej.

– Same niebezpieczeństwa – Senfil skrzywił się niezadowolony.

– Ostrzegaliśmy was. Chcieliście jednak zostać, a szczególnie ty. Pokusa wiedzy była zbyt silna, ale również chęć ukrycia się, schowania przed światem w jakiejś ciemnej, oddzielonej od niego wysokim murem nory. To także wami powodowało.

– Dziwisz się? Cały mój świat, wszystko zostało zniszczone przez rewolucję.

– Rewolucje przychodzą i odchodzą. Żadna z nich nie przynosi sprawiedliwości.

– Mogłem wrócić do domu. Ludzie zapominają z czasem. Pani Zamku mogłaby się za mną wstawić. Ona mnie rozumiała.

– Potrzeba opieki. To typowe dla kota.

– Skończ z tymi uwagami. Ja żyje!

– Przepraszam – Klapaucjusz pokornie spuścił głowę. – Nie chciałem cię urazić. Tak silne interferencję informacji zdarzają się raz na kilka lat. Nie powinno się to się najbliższym czasie powtórzyć. Czuję jak wzburzona informacja uspokaja się, wtłacza w wyznaczone koryta srebrnych drucików tysiąckrotnie cieńszych od włosa. Nie nadszedł jeszcze czas na Wielki Wybuch.

– Chyba cię rozumiem, Klapaucjuszu. Jednak nadal nie mogę zrozumieć człowieka. Co go skłoniło do ucieczki z własnego świata i schowania się w fikcję?

– Spróbuj zagrać w inną grę. Toczy się ona w świecie naszej przeszłości, w czasach gdy tworzono gry, gdy w nie grano. Jest ona, jak każda zresztą gra, odrealniona.

– Nie może więc mi powiedzieć prawdy.

– Niektórzy ludzie chcieli uciec od świata, który ich otaczał, ale brzydzili się czystej fikcji uznając ją za coś niegodnego, nieciekawego. Dla nich stworzono postacie wielu bohaterów; negatywnych, pozytywnych najczęściej otoczonych przez słabeuszy i komików, co miało te postacie dodatkowo gloryfikować. Świat przedstawiony w tego rodzaju grach był jak najbardziej realny, z wyjątkiem głównej postaci, która przeżywała przygody zazwyczaj niedostępne dla szarego obywatela, lecz mieszczące się w realiach świata stworzonego i świata istniejącego.

– To może być ciekawe. Chętnie zagram.

– Ale nie dzisiaj. Twój umysł potrzebuje odpoczynku.

– A jeżeli zaryzykuję? Senfil czuł się zmęczony, ale chciał iść naprzód, osiągnąć to co było nieosiągalne.

– Możesz zwariować. Będziesz przecież kimś innym i to po raz drugi w ciągu tego samego dnia.

– Zatem, spotkamy się jutro.

Senfil poszedł do domu będącego chatką Baby Jagi na kurzej stopce zaprojektowanej przez jakiegoś zwariowanego superrealistę. Zresztą kto inny mógł wpaść na ten idiotyczny pomysł, aby domek, na wspomnianej powyżej nóżce, wydawał dźwięki należące do kurzego repertuaru, chodził i grzebał w ziemi? W środku mieli wraz z Filoną swoją sypialnie. Stefan spał sam w domostwie Kopciuszka. Oczywiście wszystko to mieściło się pod dachem gigantycznego gmachu. Filona tylko spojrzała na niego. Nic nie powiedziała. Senfil westchnął ciężko, rozebrał się i położył obok niej. Po chwili już spał.

 

Koniec

Komentarze

Na podstawie twoich tekstów mozna pisać rozprawy naukowe z filozofii, etyki i psychiatrii :-)
Zakręcone, jak świński ogon, w sensie pozytywnym. Głowa mnie rozbolała od czytania, ale podoba mi się. Przypomina mi co niektóre z "Bajek Robotów". Przejżę poprzednie odcinki, może zrozumiem sens.

Nowa Fantastyka