
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Nie rozumiem, jak można stracić dwa dni, szukając kiecki, którą się potem założy raz w życiu – mruknął Pogromca, spinając lejce rumaka.
– Faceci wielu rzeczy nie rozumieją – odburknęła Łuczniczka, odgarniając z czoła pukiel rudych włosów. – To, że wam na całe życie wystarczy jedna przepocona koszula i przerdzewiała kolczuga, to nie powód, byście mierzyli innych własną miarą.
– Między jedną koszulą a obsesją, by mieć unikalną kreację na bal u trzeciorzędnej hrabiny, jest całe spektrum rozsądnych zachowań – odparł.
Kobieta zrobiła kwaśną minę i zmarszczyła brwi, formułując w myślach ripostę.
– Nie wkurzaj mnie! – syknęła.
Tak coś czułem, że przepłaciła za tę zieloną szmatkę – pomyślał.
*
Gdy wyszli zza ściany gęstego lasu, ich oczom ukazał się zaskakujący widok. Przy wejściu do ogromnej pieczary leżało zdekapitowane cielsko czarnozielonego smoka. Tuż obok stał potężny rycerz, wysoki na prawie siedem stóp i odziany w imponującą zbroję płytową. Mężczyzna w geście tryumfu uniósł oburącz nad głową odcięty łeb bestii i obrócił się w stronę przybyszów.
– Ha! Spóźniłeś się, dziadku! – dobiegł basowy głos spod zdobionej przyłbicy. – Oto ja, kawaler Harold de Gruyere zwany "Niezwyciężonym", ukatrupiłem nękającego hrabstwo smoka, podczas gdy ty chlałeś w karczmach albo swawoliłeś z dziewkami.
– Słyszałaś? On nazwał mnie dziadkiem! – Pogromca obrócił się w stronę Łuczniczki.
Kobieta wzruszyła ramionami.
– Młody człowieku – w głosie Pogromcy zabrzmiała dydaktyczna nuta. – Nie chciałbym cię zbyt szybko wyprowadzać z błogiej nieświadomości, ale jak sam zauważyłeś, straciłem już i tak sporo czasu na dziewki i pijaństwo, że o sklepach sukienników nie wspomnę – dodał z przekąsem. – Jako że trochę mi się śpieszy, powiem wprost: nie ukatrupiłeś żadnego smoka.
– Co!? – bardziej ryknął, niż zapytał rycerz.
– To jest smok nekromorficzny. Nie można go zabić zwykłą, ani nawet magiczną stalą.
– Co ty pieprz…
– On ma rację – dobiegł głos znad głowy rycerza.
Harold wydarł stłumiony charkot i lekko odchylił głowę w górę. Kolana pod nim ugięły się gwałtownie. Tymczasem, za plecami młodzieńca, zdekapitowany korpus zaczął się leniwie podnosić z ziemi.
– On ma rację – powtórzył smoczy łeb.
Chwilę później potężne uderzenie od tyłu wbiło rycerza w ziemię, miażdżąc zbroję płytową jakby to była skorupka jajka. Przednie łapy smoka chwyciły łeb i przyłożyły do krwawiącego kikuta na szyi. W chmurze zielonych wyziewów i akompaniamencie głośnego bulgotu smocza głowa w przeciągu minuty zrosła się z resztą cielska.
– Obrzydliwe – skomentowała kobieta i zdjęła z pleców refleksyjny łuk.
Bestia zrobiła dwa kroki w stronę przybyszów i pochyliła nieco łeb ku ziemi.
– A więc to prawda, co o tobie mówią – syknął smok.
Pogromca nieskromnie przytaknął głową, po czym nonszalanckim gestem zaczął rozpinać górne guziki skórzanego kubraka.
– Tym większą satysfakcję sprawi mi rozszarpanie cię na strzępy – kontynuowała bestia. – A potem, na kolację, schrupię sobie tę rudą lisiczkę.
– Rudą lisiczkę na kolację to akurat ja planowałem schrupać – odparł mężczyzna. – Ale wcześniej ustrzeli ona dla mnie pewnego jaszczura, któremu strasznie cuchnie z gęby.
Smok ryknął, rozpostarł skrzydła i rzucił się w stronę intruzów. Pogromca błyskawicznie wysunął rękę z wewnętrznej kieszeni kubraka w stronę Łuczniczki. W dłoni trzymał strzałę z fantazyjnym grotem z rogu jednorożca.
– W oko gada! – rozkazał.
*
– Jak to się stało, że zacząłeś polować na smoki? – zapytała, przeciągając się na atłasowej pościeli.
– Cóż – odparł, kończąc nabijanie fajki. – Muszę za to dziękować moim rodzicom. Wiesz jakie wybrali dla mnie imię?
– Pogr… – ugryzła się w język i zmarszczyła brwi.
– No właśnie – westchnął. – Przespałaś się ze mną, a nawet nie wiesz, jak się naprawdę nazywam.
Łuczniczka zaczerwieniła się. Pierwszy raz od ukończenia szesnastego roku życia.
– Mam na imię Bonifacy – rzekł z nutą melancholii. – Okropnie, nieprawdaż? To był dla mnie powód wielkiej frustracji w dzieciństwie. Dlatego, mając dziesięć lat, postanowiłem, że zostanę kimś sławnym. Kimś, kto będzie znany nie z imienia i nazwiska, ale ze swojej wyjątkowej profesji.
Przez moment w łóżku panowała całkowita cisza, po czym kobieta wybuchła perlistym śmiechem.
– Ale gadka, ja nie mogę! – Wytarła łzę z oka. – Powiedz, ile panienek na to nabrałeś?
– Zaraz tam nabrałeś – odparł, słabo udając obrażonego. – No, parę… trochę. Nie wiem, nie doliczę się już, nie jestem księgowym.
Hehe, dobre. Bonifacy rules! No i to palenie fajki po... jakież to prawdziwe. Pozdrawiam
Mastiff
Idzie sobie dwójka, natyka się na kolesia, któremu się wydaje, że zabił smoka, ale nie zabił. Więc zabijają smoka i lądują w łóżku. A teraz proszę mi wytłumaczyć, co jest fajnego w tym tekście i dlaczego warto go przeczytać?
www.portal.herbatkauheleny.pl
Tekst jest humorystyczny, z nutką ironii, lekki, łatwo się czyta.
Podobała mi się ironia odnośnie zakupoholizmu kobiet i o głupich mięśniakach w roli bohaterów. (swoją drogą, ile to jest siedem stóp?)
Błędów w pisowni nie wyłapałem, ale też nie skupiałem się na tym. Nie jestem Fasoletti.
Jedno logiczne pytanie: gdzie oni nocowali, że mieli atłasową pościel? Czy może Łuczniczka woziła ją ze sobą w bagażach, bo w innej spać nie potrafiła?
Szkoda, że oprócz morderstwa popełnionego na przedstawicielu gatunku zagrożonym wyginięciem, nic więcej się nie dzieje.
Dam 3, bo choć fajne, to specjalnych zachwytów nie odczuwam.
Lekkie, łatwe i przyjmene. Wywouje uśmiech rozbawienia. To i tak dużo.
Bardzo fajny szorcik :)
Witaj!
Niestety ciągle nie możesz doskoczyć do poprzeczki, którą ustawiłeś sobie sam pierwszym "Pogromcą...". Mimo tego tekst jest lekki, prosty i przyjemny. Podobał mi się. :)
Pozdrawiam
Naviedzony
P.S. Siedem stóp to 84 cale, co w przybliżeniu daje 210 centymetrów. Pozdrawiam. Gracz Warhammer: Fantasy Battle. :D
dzięki Naviedzony :-)
Ciężko doskoczyć, jak się wysoko na początku ustawiło, ale może kiedyś się uda ;-)
TomaszMaj, w tekście nie jest powiedziane, jaki okres czasu upłynął poczas rozdzielającej wątki "*" - mogło to być parę godzin, podczas których dotarli do jakiegoś zajazdu. Nie musieli nocować na polanie przed pieczarą smoka :)
Gdy piszę fantasy, używam starych anglosaskich miar, bo są bardziej naturalne. Napisanie "rycerz miał 180 cm wzrostu" to dla mnie zgrzyt, bo przecież metr to relatywnie nowoczesna (koniec XVIII wieku) i nieco sztuczna jednostka układu SI. To tak jakby przewidujący pogodę baca mówił o hektopaskalach.
Ja założyłem, że dotarli już do siedziby owej trzeciorzędnej hrabiny i to tam wpdli w miłosne objęcia atłasowych pościeli. :)
Zarówno atłas, jak i stopy, to było pytanie, a nie zarzut.