
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Wakacje. Po co je ktoś wymyślił? Całe szczęście, że za dwa tygodnie jadę na obóz matematyczny. Spotkam znów moich przyjaciół. I będę mogła się wykazać.
– Kamila! Zejdź na dół! – Mama. Ciekawe czego znów ode mnie chce. Tylko zrób to, zrób tamto. Szkoda, że Marcin się wyprowadził. Mój starszy brat. Studiuje w Krakowie informatykę. Ten to jest. Zawsze był dla mnie wzorem.
– Pójdziesz ze mną dzisiaj na małe zakupy? – Zapytała kiedy weszłam do kuchni. Zmywała właśnie naczynia.
– Wiesz jak tego nie lubię. – Wprost nienawidziłam zakupów. Nie interesuje mnie moda. Ubieram się jak zwyczajna dziewczyna, ani nie wyzywająco, ani nie ekstrawagancko. Nie jestem też jakimś bezguściem. Po prostu kupuję ubrania wtedy kiedy są mi potrzebne. Mama za to uwielbia chodzić po sklepach, wyszukiwać ubrania na przecenach i przebierać się milion razy, co mnie doprowadza do gorączki. Jeśli mi się coś podoba to, to po prostu biorę.
– Proszę. – Zaczęła swoje błagania. I tak jej ustąpię, więc po co się upierać przy swoim?
– Dobrze. O której chcesz iść?
– Już. Tylko skończę. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha. Wiedziałam, że sprawiam jej tym przyjemność. Dla niej wszystko. W końcu była najbliższą mi osobą. Ojciec wyjechał za granicę by żyło nam się lepiej. Widywałam go tylko trzy razy w roku. Kiedy przyjeżdżał na wakacje i kiedy my z bratem jeździliśmy do niego. Kocha nas bez wątpienia. Szkoda tylko, że nie ma go z nami na co dzień.
Ubrałam się szybciej niż zwykle, związałam włosy w koński ogon i założyłam okulary. Tak byłam okularnicą. Do tego miałam lekką nadwagę, ale co z tego. Nie uważałam by to było najważniejsza. Uwielbiam jeść. Czy to coś złego?
– Jestem gotowa. – Powiedziałam stając przed mamą, która zdążyła się wystroić jakby szła na randkę. Nie wyglądałam jak jej córka. Raczej jak nędzna imitacja córki.
– To w drogę. – Ruszyłyśmy więc szlakiem wszystkich centrów handlowych, w naszej małej mieścinie oznaczało to dwa budynki, w których znajdowało się kilka sklepów z ciuchami. Oczywiście musiałyśmy zahaczyć o małe, prywatne sklepiki, które mama uwielbiała. Postanowiłyśmy zrobić jeszcze jakieś zakupy na obiad. Wstąpiłyśmy więc do jedynego supermarketu niedaleko naszego domu.
Wędrując pomiędzy półkami wpadłam na Ninę. Nie wiedziałam, że w ogóle tu przyjeżdża. Wiedziałam, że wyjechała do Krakowa, z resztą jak większość jej znajomych, których nie cierpiałam.
Nie widziałam jej kilka dobrych lat. Była moją najlepszą przyjaciółką w podstawówce, ale z czasem zaczęłyśmy lubić co innego i kontakt nam się urwał. Próbowałam w jakiś sposób uniknąć naszego spotkania, ale odwróciła się od półki i mnie zauważyła.
– Kamila? – Zapytała. Nie miałam szans na wyłganie się. Zarumieniłam się od razu, jak to zwykle u mnie bywa w kontaktach z ludźmi. Poza tym to Nina. Ona zawsze świetnie wygląda. Dopasowane ciuchy, fryzura, ale przy tym dość zwyczajna. Nie stosuje jakiegoś zniewalająco mocnego makijażu. Może nawet ledwo muska rzęsy maskarą. I tak nie jest jej to potrzebne bo jest naprawdę piękna. Poza tym ma gadane i nie boi się ludzi. W przeciwieństwie do mnie.
– Cześć Nina. – Odpowiedziałam nieśmiało. Gdzie się podziewa mama! Powinna mnie wyciągnąć z tej sytuacji.
– Wiedziałam, że to ty . Tyle lat się nie widziałyśmy, a ty praktycznie w ogóle się nie zmieniłaś.– Nie wiem czy to komplement, biorąc pod uwagę, że ostatni raz widziałyśmy się w podstawówce.
– Dzięki. – Bąknęłam, nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć.
– Co u ciebie? Pracujesz? Studiujesz?
– Studiuję matematykę na uniwersytecie. A ty?
– Nie poszłam na studia. Jestem sekretarką. Całkiem dobra praca, ale wiesz jak to jest. Zawsze znajdzie się coś co się nam nie spodoba.
– Tak wiem. – Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu. Niby o czym mam z nią rozmawiać.
– Słuchaj, a może wpadniesz do mnie? Powspominamy stare czasy?
– Dzięki, ale…
– Nie chcę słyszeć odmowy. – Powiedziała z uśmiechem, pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. – Niedługo organizuję imprezę. Masz tu mój numer. – Podała mi wizytówkę. – Zadzwoń do mnie. Będziesz się świetnie bawić.
– Nie wiem czy…
– Jeśli chcesz wziąć kogoś ze sobą, nie ma problemu.
– Nie o to…
– Dobra, mam nadzieje że przyjdziesz. Ja muszę lecieć bo dość dużo pracy przede mną. Do zobaczenia. Zadzwoń!
– Pa. – powiedziałam kiedy odeszła. Trzymałam wizytówkę w ręce wpatrując się w nią. To nie jest dobry pomysł bym tam poszła. Ja i impreza? Co to, to nie.
– Co tam masz? – Zapytała mama.
– Nic, nic. – Schowałam wizytówkę do tylnej kieszeni spodni. Nie chciałam by się o tym dowiedziała. Na pewno zaczęłaby mnie namawiać na tą imprezę. – Idziemy?
– Jasne.
Spędziłyśmy jeszcze godzinę robiąc zakupy nim dotarłyśmy do domu. Byłam wykończona, a miałam zamiar jeszcze przejrzeć podręcznik obowiązujący na obozie. Nie mogłam dać ciała podczas corocznego konkursu. Moja drużyna zamierzała w tym roku wygrać, a ja miałam być ich tajną bronią. Ostatnio mocno się podciągnęłam w niektórych zagadnieniach, więc mam nadzieję, że pójdzie gładko.
Na poprzednim obozie zajęliśmy drugie miejsce. Wszystko przez tego kretyna Mikołaja, którego wybrali na lidera. Przecież to matoł. Niby coś tam umie, ale nie zna się na podstawowych rzeczach. Na tym polegliśmy. Ostatnie pytanie, decydujący moment, a jego odpowiedź brzmiała „nie wiem". Myślałam, że szlag mnie trafi, ale w tym roku na szczęście ma być inaczej i już ja się o to postaram żebyśmy wygrali.
Dochodziła północ. Zaplanowałam sobie na jutro wizytę u mojej mamy siostry. Uczyła matematyki w liceum w naszym mieście. Chciałam by mi kilka zagadnień raz jeszcze wytłumaczyła. Powinnam więc pójść już spać. Męczy mnie tylko jedno. Dlaczego Nina zaprosiła mnie na tą imprezę? Nie rozmawiałyśmy ze sobą wieki, a ona zachowała się jakbyśmy się dalej przyjaźniły. Oczywiście zawsze była miła, ale nie spodziewałam się, że stać ją na taki gest. Nie byłam jakaś bardzo imprezowa, nawet nie miałabym się w co ubrać. I tak pewnie się tam nie wybiorę. Bo niby po co? Podejrzewam, że z nikim nie złapałabym kontaktu. Ja? Kujonica, jak to mówili w szkole średniej. Nie przeszkadza mi to, wolę tak niż szlajać się po imprezach.
Pojechać do Niny?
Mam się gdzie zatrzymać w Krakowie. Część moich koleżanek została tam na wakacje.
Nie. Nigdzie nie jadę.
Oby się mama nie dowiedziała. Zaczęłaby mnie namawiać.
Postanowione. Jutro wyrzucam wizytówkę i zapominam o całej sprawie.
Przesiedziałam trzy godziny u ciotki Anki. Tłumaczyła mi wszystko po kolei jakbym była w podstawówce. Jestem jej wdzięczna za tą całą cierpliwość do mnie. Wiem, że z moim charakterem nie jest to łatwe. Muszę wszystko bardzo dokładnie przeanalizować, zadaję mnóstwo pytań, na które czasami nikt nie zna odpowiedzi. Jestem perfekcjonistką jeśli chodzi o moją edukację. Co do innych spraw, powiedzmy, że nie mam tyle zapału.
Weszłam do domu i poczułam cudowny zapach ciasta z brzoskwiniami. Moja mama robiła najlepsze ciasto z brzoskwiniami. Ubóstwiałam je. Zastanawiało mnie tylko co się takiego wydarzyło, że postanowiła piec. Zwykle robiła to kiedy przyjeżdżał tata, albo na jakąś specjalną okazję.
Weszłam do kuchni. Mama krzątała się tam szykując kolację, której na pewno we dwie nie zdołamy zjeść. Podśpiewywała przy tym, jakby stało się coś niespodziewanego.
– Mamo? – Zaczęłam niepewnie. Przestraszyłam ją.
– Cześć kochanie! – Krzyknęła uradowana.
– Coś się stało?
– Nie. – Podeszła do mnie i uściskała mocno. – Tylko się cieszę, że w końcu wyjdziesz z domu.
– Co? – Nie miałam pojęcia o co jej chodzi.
– Tak długo czekałam na moment kiedy będziesz miała okazję się trochę rozerwać.
– Mamo, o czym ty mówisz?
– Jak to o czym? O tej imprezie u Niny. Nie wiedziałam, że macie ze sobą kontakt. To bardzo miła dziewczyna. – Nie mogłam w to uwierzyć.
– Skąd o tym wiesz? – Miałam ochotę krzyczeć.
– Chciałam zrobić pranie, poszłam do twojego pokoju po ubrania i kiedy wzięłam spodnie, w których byłaś wczoraj ze mną na zakupach, z kieszeni wyleciała wizytówka. Nie mogłam się powstrzymać i zobaczyłam co to. Byłam zaskoczona, a chwilę potem zadzwoniła Nina! Jakby czytała w moich myślach! – Głupia wizytówka! Całkowicie o niej zapomniałam. Teraz będę musiała tam jechać. Jak ona mogła zrobić mi coś takiego. Jak mogła rozmawiać z moją matką. Czy ona nie wiedziała jaka ona jest? Fakt. Nie wiedziała. Niby skąd miała wiedzieć, skoro od dobrych ładnych paru lat się ze sobą nie kontaktowałyśmy. Chyba oszaleję. Nie, to świat oszalał.
– Nie cieszysz się? – Zapytała mama, kiedy zorientowała się, że wcale mi się ten pomysł nie podoba. Usiadłam przy stole. Chciało mi się płakać. Tak bardzo nie miałam ochoty gdziekolwiek jechać, ale mama pewnie Ninie obiecała, że się zjawię.
– Wiesz, że nie lubię imprez.
– Rozmawiałyśmy o tym kiedyś. Nie możesz ciągle siedzieć z nosem w książce. Musisz wyjść, poznać ludzi, świat, przeżyć coś nowego. Nie nudzi ci się takie siedzenie w domu?
– Nie. – Przeginała. – To moje życie, które mi odpowiada. Poza tym za dwa tygodnie jadę na obóz. Czy to twoim zdaniem też siedzenie w domu?
– Nie, ale jedziesz tam żeby znów się uczyć. Nie tylko na tym opiera się życie. Ja w twoim wieku…– Musiałam jej przerwać.
– Nie chcę słuchać tego co ty w moim wieku robiłaś i czego nie robiłaś. Nie rozumiesz, że ja nie jestem tobą. To było twoje życie. Ja mam swoje. Jestem taka a nie inna i nic tego nie zmieni. Pogódź się z tym!
– Mogłabyś jednak pójść na tą imprezę. – Ona była niesamowita. Zawsze musiała postawić na swoim.
Nie odezwałam się już ani słowem. Poszłam do pokoju, zatrzasnęłam drzwi, weszłam pod kołdrę i zaczęłam płakać. Jak głupia, mała, nie umiejąca sobie radzić dziewczynka.
Żałowałam tego co powiedziałam mamie, ale po raz pierwszy aż tak bardzo mnie zdenerwowała. Po raz pierwszy tak bardzo na nią nakrzyczałam. Źle mi z tym.
– Przepraszam. – Powiedziałam kiedy zeszłam chwilę później do kuchni. Mama ciągle przygotowywała kolację. Jakby wiedziała, że moja złość minie tak szybko.
– Wiem kochanie. Siadaj do stołu. Zaraz podaję.– Dobry humor jej nie opuszczał.
Zrobiłam co kazała. Czułam się jednak bardzo nieswojo. Nie lubiłam się z nią kłócić. Była jedyną, bliską mi tak bardzo osobą.
– Naprawdę przepraszam. – Spróbowałam raz jeszcze kiedy usiadła naprzeciwko mnie, gotowa do zjedzenia kolacji.
– Nic się nie stało. Rozumiem cię. – Była nad wyraz spokojna i opanowana. Jakby w ogóle nie przejęła się tym co jej powiedziałam.
– Ale to chyba nie wszystko co chciałaś mi powiedzieć? Nie chodzi tu tylko o Ninę? – Coś podpowiadało mi, że mama miała mi więcej do powiedzenia niż mi się wydawało. Zwykle byłaby przygnębiona i nawet by na mnie nie patrzyła. Takie kłótnie zdarzały się nam naprawdę rzadko, ale jak już były, to nie darowała mi tak szybko. Teraz zachowywała się zupełnie inaczej. Mimo wszystko uśmiech nie znikał jej z twarzy.
– Możemy najpierw zjeść? Obiecuję opowiedzieć ci wszystko w szczegółach po kolacji. – Zabrała się za swoją porcję. Nie miałam wyjścia. Zrobiłam to samo.
Jadłyśmy w milczeniu. Żadna z nas nie miała odwagi się odezwać. Chciałam jak najszybciej zjeść i móc dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Posprzątałyśmy, zaparzyłyśmy sobie naszą ulubioną pomarańczową herbatę i usiadłyśmy wygodnie na kanapie w salonie. Mama wyglądała na przybitą.
– Powiesz mi w końcu co się dzieje? Nie mam już pięciu lat. – Zaczęłam bo ona się do tego nie paliła.
– Nie wiem jak ci to powiedzieć.
– Tata? – Przestraszyłam się, że coś mu się stało.
– Nie. Z nim wszystko ok. Chodzi o ciebie i ma to związek z Niną. Chodzi też o naszą rodzinę.
– Możesz jaśniej? – Spojrzała mi w oczy, a ja dostrzegłam tam skrywane od dawna uczucia. Nie wyczułam jednak by stało się coś co mogło ją zasmucić. Wręcz przeciwnie. Wyglądała na zadowoloną.
– Nie dziwiło cię nigdy twoje znamię na łopatce?
– Jest trochę inne niż wszystkie, ale co to ma wspólnego ze mną i Niną? – Miałam znamię w kształcie gałązki oliwnej.
– Nina ma takie samo. – Odparła mama. Nie wiedziałam co powiedzieć. – Jest to znak Strażniczek Bram Niebieskich.
– Kogo?
– Strażniczek. Widzisz, nasza rodzina, a bardziej moja rodzina, ma tajemnicę o której nie wie nawet twój ojciec. I nie może się o tym dowiedzieć. Mógłby być w wielkim niebezpieczeństwie. – Przerwała na chwilę by zrobił łyk herbaty. – Kiedy zobaczyłam w twoich spodniach wizytówkę z numerem telefonu Niny, wiedziałam, że to się już zaczęło dziać. Zadzwoniłam do niej. Potwierdziła.
– Potwierdziła? Zaczęło się dziać? Mamo o czym ty mówisz? – To wszystko było tak pokręcone, że nie mieściło mi się w głowie.
– Nasza rodzina została wybrana do pełnienia poważnej misji. Jedna z nas w odpowiednim wieku miała zostać Strażniczką. Nie padło na mnie, ani na twoją babcię, ani na jej mamę. Wszystkie wiedziałyśmy o tym kim jesteśmy. Niestety żadna z nas nie była tą właściwą Strażniczką. My tylko miałyśmy za zadanie przekazywać z pokolenia na pokolenie legendę.– Postanowiłam jej nie przerywać, chociaż to co mówiła było nie do przyjęcia. – Istnieje legenda o zagładzie świata, spowodowana trzema nierozważnymi Strażniczkami. Przez ich nieodpowiedzialne zachowanie ma dojść do otwarcia Bram Niebieskich, a wtedy na ziemie spadłyby plagi. Na szczęście mają je zastąpić nowe Strażniczki, by zapobiec tragedii. Jedną z nich jesteś ty. Drugą Nina. Trzecia dziewczyna to zagadka. Nina też nie wie kim ona jest. Postanowiła jednak poczekać na rozwój sytuacji bo nic się póki co nie dzieje, ale skoro zaprosiła cię na imprezę, pomyślałam, że to znak. Zadzwoniłam do niej i opowiedziała mi, że rozmawiała już o tym z babcią i Pawłem, opiekunem Strażniczek. Córeczko, musisz tam pojechać. Musisz spotkać się z Niną i dowiedzieć się co dalej. Od ciebie…od was…mogą zależeć losy świata. Jestem taka dumna, że to właśnie ty jesteś tą Wybraną. Tak się cieszę kochanie. – Gotowa była rozpłakać się ze szczęścia.
– Mamo…czy ty coś piłaś? – To co mi opowiadała przechodziło wszelkie granice. Jakim cudem mogę być jakąś Strażniczką. Jeszcze ta cała Nina. Pojawiła się nagle i zaburza moje spokojne życie.
– Nic. To wszystko prawda. Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale musisz to zrobić.
– Nic nie muszę. Muszę tylko to co chcę. A ja nie chce wierzyć w te brednie.
– To nie są brednie. Obiecaj mi, że pojedziesz do Krakowa. – Spoglądała na mnie tymi swoimi załzawionymi, dużymi oczami. Jej błagalne spojrzenie działało na mnie obezwładniająco. Wiedziała, że dla niej zrobię wszystko.
– Dobrze. – Tyle mogłam. Pojechać tam i przekonać się, że to był zły pomysł, a moja matka zwariowała. – Pójdę teraz do siebie. – Przytuliłam się do niej mocno i pocałowałam w policzek. Musiałam na spokojnie to wszystko sobie przemyśleć. Przecież to jest nienormalne, żeby własna matka opowiadała tak niestworzone historie. Ja Strażniczką Bram Niebieskich? Co to w ogóle ma być. Nie, nie. Z tego będą jeszcze wielkie kłopoty.
Impreza u Niny miała się odbyć tydzień po mojej rozmowie z mama. Zamierzałam tam pojechać tylko po to, żeby móc później powiedzieć mojej kochanej rodzicielce jak bardzo się pomyliła. Chciałam udowodnić jej, że nic takiego jak Strażniczki nie istnieje, a wszystko to, był chwilowy wymysł. Może spowodowany jej radością z powodu zaproszenie Niny. Moja matka bardzo przeżywała, że nie mam tak wielu przyjaciół jak ona, kiedy była w moim wieku. Mnie osobiście mało to obchodziło.
Musiałam niestety odbyć też rozmowę telefoniczną z Niną. Dowiedzieć się gdzie i kiedy mam przyjechać. Moja była przyjaciółka powiedziała, że mogę u niej zostać na noc. Zgodziłam się. Wiedziałam, że tylko wtedy będę mogła na spokojnie zapytać ją o rozmowę z moją mamą, czy w ogóle miała miejsce i jeśli faktycznie nagadała jej takie bzdury wygarnę jej co o tym myślę. Póki co nie chciałam zaczynać tematu. Wolałam załatwić tą sprawę osobiście. Szykowałam się do tego przez cały tydzień. Nawet powtarzałam sobie przed lusterkiem wszystko co miałam zamiar przekazać Ninie. Miałam nadzieje, że starczy mi odwagi.
Nadszedł jednak wielki dzień. Nerwy zjadają mnie od samego rana. Pociąg mam dopiero po południu .Mama koniecznie chce ze mną jechać na dworzec. Nie poruszałam z nią więcej tego tematu, ale wkurzało mnie to jaka podekscytowana kręci się po domu. Nie mogłam uwierzyć w to, że te brednie sprawiają jej tyle radości.
A może to wszystko to jednak prawda? Co jeśli mama miała rację? Czy naprawdę jestem Strażniczką i mam ocalić ziemię przed zagładą?
Nie. To wykluczone. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, nie w realnym świecie.
Na dworcu jak zwykle tłum ludzi. Mama musiała dopilnować bym wsiadła do odpowiedniego wagonu, chyba raczej chciała dopilnować bym w ogóle wsiadła i odjechała. Nie wiem dlaczego tak bardzo jej na tym zależało.
Zajęłam miejsce w jednym z wolnych przedziałów. Siedziała w nim młoda dziewczyna, wyglądająca jakby nie bardzo wiedziała gdzie się znajduję i dokąd jedzie. Miała na sobie długą czarną spódnicę sięgającą kostek, na stopach brązowe sandały. Do tego nałożyła nie pasującą żółtą, rażącą bluzkę z kwiecistym nadrukiem. Nie znałam się specjalnie na modzie, ale te kolory zdecydowanie nie pasowały do całości. Włosy miała ostrzyżone na krótko i pomalowane na czerwono. Nastroszyła je sobie tak by sterczały w każdą stronę. Na szczęście nie miała na sobie makijażu. Zastanawiałam się jakiego połączenia cieni by użyła.
Przy oknie siedział mężczyzna, ubrany równie dziwacznie co kobieta. Miał na sobie długi czarny płaszcz, co na tą porę roku było dość zaskakujące, biorąc pod uwagę to, że lato mieliśmy nadzwyczaj gorące. Usiadłam naprzeciwko niego, uwielbiałam siadać przy oknie i wpatrywać się w mijany krajobraz.
Na pierwszym przystanku opuściła nas czerwono włosa kobieta. Zostałam sam na sam z obcym mężczyzną, który swoją drogą dziwnie się na mnie patrzył. Miałam ochotę wstać i zmienić miejsce, ale bałam się ruszyć. Zbierałam w sobie siłę by się podnieść z siedzenia, ale wtedy on się odezwał.
– Kamila?
– Słucham? – Myślałam, że się przesłyszałam, ale on powtórzył.
– Kamila Nowik?
– Skąd pan zna moje imię? – Uśmiechnął się.
– Jestem Paweł. – Paweł. Paweł. Jaki Paweł. Starałam się przypomnieć sobie czy znam jakiegoś Pawła, ale nic nie przychodziło mi do głowy. I wtedy…Spojrzałam na niego raz jeszcze. Wyglądał jakby był z innej epoki, wprost nie z tego świata. Wyrwany z innej rzeczywistości. Skojarzyłam szybko fakty. Wpatrywałam się w niego nie mogąc wykrztusić ani słowa.
– Jednak udało się twojej matce namówić cię na podróż do Krakowa. – Powiedział spokojnie. – Wiem, że masz mieszane uczucia, ale wszystko co ci powiedziała to prawda. Nina opowie ci resztę.
– Nic z tego nie rozumiem… – Byłam zdruzgotana.
– Zrozumiesz w swoim czasie. Musisz tylko uwierzyć. Jesteś jedną z Wybranek. Dołączysz do nich dzisiaj. Dzisiaj wszystkie trzy się spotkacie. To nowy początek. Wy nim jesteście.
Kolejne brednie. Jak mogłam tego słuchać. Dlaczego nie potrafiłam wstać, powiedzieć temu wariatowi żeby nie robił ze mnie idiotki i wyjść. Zapomnieć. Zawrócić do domu. Wykrzyczeć matce, że jest chora psychicznie i że nie wierze w to wszystko.
Coś jednak kazało mi zostać. Wysłuchać obcego. Jakaś część mnie chyba wierzyła w rzeczy tak bardzo dziwne. Może ja sama chciałam w to wierzyć.
– Co moja mama ma z tym wspólnego?
– Jest powierniczką tajemnicy, tak samo jak twoja babcia, prababcia, jak kobiety w rodzinie Niny. Nie wszystkie oczywiście. Jej matka nic o tym nie wiem.
– To dlaczego moja o tym wie?
– Twoja babcia umarła młodo. Legenda musiała być przekazana. Dlatego dowiedziała się o tym twoja matka. Anka podchodziła do wszystkiego zbyt naukowo.– Niesamowite znał nawet moją ciotkę.
– Ja też do wszystkiego tak podchodzę.
– Ale ty jesteś Wybraną.
– To jakiś absurd…
– Musisz się z tym oswoić. – Paweł wyciągnął ku mnie rękę jakby chciał uścisnąć moją. Niepewnie podałam mu dłoń. Sama nie wiem dlaczego. Coś kazało mi to zrobić. Uścisnął ją mocno, a ja poczułam jak robi mi się ciepło. Przyjemnie ciepło. Mężczyzna patrzył mi w oczy. Miał bardzo dziwne oczy. Niby białe, niby szare. Nienaturalne.
Tak bardzo zamyśliłam się nad kolorem jego oczu, że nie zauważyłam jak zaczął znikać. Rozpływał się w powietrzu niczym zaczarowany. Mrugałam oczami na potęgę, bo pierwsze co przyszło mi do głowy, to zmęczenie, ale to wszystko działo się naprawdę. Kiedy zniknął całkowicie, odkryłam, że zostawił w mojej dłoni mały przedmiot.
Moim oczom ukazał się błyszczący, złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie klucza. Klucza jak do średniowiecznej skrzyni. Teraz już nie było odwrotu. To działo się naprawdę i musiałam się z tym pogodzić.
Daję ślad, że czytam. Czekam na tą akcję. Podtrzymuję opinnię, którą napisałem pod odcinkiem drugim.
Ps. Skąd Kamila wie, że ten klucz jest do skrzyni, i to starożytnej? Napisane na tym kluczu jest, czy co?