
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Pani Nino, przygotowała pani już zestawienie z poprzedniego miesiąca? – Nienawidzę tego rządzącego głosu szefa. Wkurza mnie nawet sam sposób jego mówienia. Jest wyniosły i stetryczały. Stary kawaler. Wcale się nie dziwię, że nie ma żony, ani dzieci. Nie wiem która by takiego chciała. Tylko pani Nino zrób to, pani Nino zrób tamto, pani Nino i pani Nino. A mnie już od tego pani Nino głowa boli!
W firmie pracują jeszcze dwie jego prywatne, osobiste sekretarki. Co robią całymi dniami? Siedzą i godzinami gadają przez telefon. Tak. Są tak samo stetryczałe jak on. Tylko ja biegam całymi dniami i załatwiam za niego wszystkie sprawy. Całe szczęście, że jak tylko wyjdę z budynku firmy wkraczam w świat bez zacnego dyrektora wąsatego. Wąsatego właśnie dlatego, że ma nad wyraz duże i gęste wąsy. Co przy jego niskiej budowie ciała, braku praktycznie wszystkich włosów na głowie i siwych brwi wygląda naprawdę komicznie. Ciekawa jestem jakby wyglądał bez jego ukochanych wąsików, które kiedy tylko nadarza się okazja, głaszcze delikatnie jakby były z porcelany. Dziad.
– Pani Nino!
– Ach tak, tak. – Wyrwał mnie z zamyślenia. Oczywiście, że zrobiłam. Na wczoraj. Przecież tu nie można pięć minut posiedzieć i wypić chociaż odrobinę kawy.
Podałam mu grzecznie i z uśmiechem kilka kartek, które wcześniej jeszcze sprawdziłam. Wszystko musi być idealne. Wszystko.
Poszedł sobie. Niech idzie.
Czasami żałuję, że poszłam od razu do pracy, zamiast normalnie iść na studia. Nie jest mi źle, ale czuję jakbym coś w życiu straciła. Całe szczęście, że mam studiujących znajomych. Mieszkanie z nimi też nie było takim złym pomysłem. Chociaż moi rodzice byli przeciw. Nie mieli jednak innego wyjścia. Musieli mi pozwolić. Pogodzili się już chyba z tym faktem i nie wracają do tematu, który i tak kończył się kłótnią.
Okej. Koniec pracy na dzisiaj.
– Słucham? – Odebrałam telefon, który dzwonił w mojej torebce kiedy podpisywałam listę oddających klucze do recepcji.
– Cześć kochana! – Usłyszałam głos Wioli, mojej dobrej koleżanki. – Co do tej twojej imprezy to będę, ale bez Wojtka. Zabiorę ze sobą moją współlokatorkę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?
– Nie, skądże znowu. – Oczywiście, że mogła wziąć kogo tylko chciała. Co do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Poza tym wiem, że Wiola dobiera sobie znajomych bardzo skrupulatnie.
Pożegnałam się z nią bo miałam jeszcze do załatwienia małe zakupy. Trzeba się przyszykować na imprezę. Może nowa bluzka. Albo spodnie. Tak. Zakupy.
– Jak ci idzie w pracy? – Zapytała mnie Elka, kiedy szłyśmy na imprezę do klubu.
– Szef jak zwykle, moje kochane koleżanki jak zwykle. Ja naprawdę nie wiem o czym te staruchy mogą gadać tyle czasu. Rozumiesz, że ciągle wiszą na telefonach?
– Wiesz, to ich jedyna rozrywka. Stare plotkary.
– Obyśmy my nie były takie.
– Będziemy jeszcze gorsze. – Spuentowała Elka. Roześmiałyśmy się obie.
Tramwaj jak zwykle się spóźniał, ale kiedy już przyjechał i na moje nieszczęście weszłyśmy do drugiego wagonu rozpoznałam jego śmiech. Najcudowniejszy śmiech jaki kiedykolwiek słyszałam. I głos. Zwalał mnie z nóg. Nie mogłam jednak spojrzeć w tamtą stronę. Mimo upływu czasu bolało ciągle. Mowa oczywiście o Rafale. Moim pierwszym i jedynym chłopaku. Miłości mojego życia.
Jaka ja byłam w nim zakochana. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Uwielbiałam patrzeć w jego brązowe oczy, słuchać jego cudownego głosu, a kiedy mnie dotykał przeszywał mnie dreszcz. Przyjemny dreszcz. Miał zawsze świetnie ułożoną fryzurę, co dodawało uroku jego wyglądzie. Był oczywiście wysokim, umięśnionym brunetem. Dokładnie takim typem faceta jaki zawsze mi się marzył. Lecz co z tego…
Okazał się nad wyraz zarozumiałym palantem, myślącym tylko o dupie i cyckach. Byle większe cycki i jędrniejszy tyłek. A cóż ja miałam wtedy począć, gdy znalazłam się w szpitalu i przytyłam dość dużo. Sama byłam tym faktem zrozpaczona, a do tego jeszcze on mnie rzucił, chociaż zapewniał o swojej wielkiej miłości. Wierzyłam, a jak. Chociaż jeszcze tego samego dnia kiedy się rzstaliśmy przygruchał sobie inną naiwną dziewczynę. Ciekawe jak szybko z nią zerwał.
Zdążyłam tylko dostrzec, że stoi dość blisko mnie i Elki, w towarzystwie czterech swoich najlepszych kumpli.
– Pssss….Psss…– Próbowałam zwrócić na siebie uwagę koleżanki, która teraz gapiła się przez okno wpatrując się w jakiegoś przystojniaka stojącego na przystanku. – Elka…– Wycedziłam.
Odwróciła się z nerwowym wyrazem twarzy.
– O co ci chodzi? I czemu masz taką dziwną minę? – Wykonałam gest głową świadczący o tym by spojrzała przed siebie. Szybko się zorientowała co jest grane.
– To on? – Ściszyła głos. – Rafał?
– On. Ale mów ciszej.
– Ciszej już nie mogę. Widział cię?
– Nie. I mam nadzieje, że nie zobaczy. Jakby się tu patrzył udawaj, że go nie widzisz i ja to nie ja. – Odpowiedziałam nerwowo. Nie byłam gotowa na bliski kontakt z tym człowiekiem, ani na rozmowę z nim. Na pewno nie teraz. Pragnęłam jedynie jak najszybciej wysiąść z tramwaju i znaleźć się w klubie by móc w końcu się trochę zrelaksować i rozluźnić.
– Nie panikuj. – Uspokajała mnie Elka.
Na szczęście miałyśmy tylko trzy przystanki do miejsca z którego było najbliżej do klubu. Droga nadzwyczaj się ciągnęła. Czy nie można było szybciej? Tramwaj jakby stał godzinami na przystankach. W końcu. Zbliżaliśmy się do celu, kiedy Elka szarpnęła mnie za ramię.
– Nina, zauważył mnie. Co teraz?
– Patrzy tu?
– Obserwuje. Jakby próbował się dowiedzieć czy ty to ty.
– Nie gadaj. Szybciej cholerna kupo złomu! – Modliłam się by mnie nie poznał. Elke znał. Przecież przyjaźnimy się od dawna, więc kto jak nie ja miałby jechać z nią tramwajem. Mam nadzieję, że pomyślał, że jest sama. Ale zaraz. Przecież mówiła do mnie. To oczywiste.
– Idzie tu. – Spanikowałam. W tym samym momencie tramwaj się zatrzymał. Ruszyłam do wyjścia. Czy te głupie drzwi muszą się zawsze tak wolno otwierać? Wybiegłam z tramwaju jak poparzona pociągając za sobą Elkę. Nie odwróciłam się nawet by zobaczyć czy Rafał faktycznie chciał do nas podejść. Wolałam jak najszybciej się oddalić. Pędziłam ile sił w nogach, a moja koleżanka ledwo za mną nadążała.
– Zwolnij z łaski swojej? Nie idzie za nami! – Mówiła ledwo łapiąc oddech.
– Przepraszam. – Zatrzymałam się.
– Aż tak bardzo cię rusza?
– Jeszcze nie wiesz jak bardzo. Był moją pierwszą wielką miłością. Nic na to nie poradzę.
– Ale ja mam sposób. Chodźmy. – Uśmiechnęła się serdecznie.
Nasz ulubiony klub znajdował się w samym centrum miasta. Przychodziło tu mnóstwo ludzi, czemu wcale się nie dziwię. Muzyka zawsze na czasie, najnowsze hity. Poza tym różnorodność kawałków była niesamowita, więc każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie. Sam wystrój wnętrza mnie przyciągał. Cały klub był w kształcie okręgu. Na środku wielki parkiet, na który z sufitu kierowane były różnokolorowe światła. Wzdłuż ścian bar. Dzięki temu mimo tłumów nigdy nie zauważyłam tu ciągłych kolejek.
Ściany koloru ciemnego fioletu przyozdobiono kwiecistymi wzorami czarnego koloru. Podeszłyśmy z Elką do baru. Miałyśmy zarezerwowaną lożę. Umówiłyśmy się z całą naszą paczką, ale zanim się wszyscy zbiorą postanowiłyśmy się trochę zaprawić. Zamówiłyśmy kolejkę tequili. Potem kolejną. I kolejną. Stres z powodu zobaczenia Rafała powoli zaczynał mnie opuszczać. Zaczynałam się czuć rozluźniona i zrelaksowana. Usiadłyśmy w naszej loży czekając na pozostałych. Oczywiście z jeszcze jedną kolejką tequili. Klub powoli zaczął się wypełniać ludźmi. Dołączyli do nas Ewka z Marcinem, Krzyśkiem, Tomkiem i Agatą. Brakowało tylko Przemka, ale ona jak zwykle się spóźniał.
Nie wiedziałam, że Agata jest z Przemkiem. Chłopak nie grzeszył urodą, a Agata zdecydowanie była piękną dziewczyną. No cóż. Przemek miał jednak w sobie to coś co mogło przyciągnąć. Był zabawny i miał gadane. Może tych dwoje jest sobie przeznaczonych.
Patrzyłam na inne pary i zastanawiałam się czy ja kiedykolwiek będę w kimś znów zakochana. Szczerze w to wątpię. Ale nie po to tu przyszłam. Miałam się bawić.
– Tomasz? – Zapytałam, a on od razu wiedział o co chodzi.
Kochałam tańczyć. Kochałam tańczyć z nim. Jak z nikim innym. Był idealnym partnerem do tańca dla mnie. Nawet z Rafałem nigdy tak świetnie się w tańcu nie czułam. Dogadywaliśmy się bez słów, wiedział co ma robić, wiedział jaki będzie mój kolejny ruch, dzięki czemu królowaliśmy zawsze na parkiecie. Całe szczęście, że on czuł tak samo. Mimo to nigdy nie połączyło nas nic więcej. Tomek jest gejem. A szkoda.
– Oczywiście moja droga. – Powiedział ochoczo i wziął mnie za rękę. Podążaliśmy na parkiet, przedzierając się przez ludzi. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu od razu poczułam się lepiej.
Zaczęliśmy się powoli ruszać w rytm muzyki. Zawsze trzeba się rozgrzać. Co jakiś czas ktoś ustępował nam miejsca, aż DJ nas zauważył.
– Witamy dawno nie widzianej pary! – Powiedział przez mikrofon. Tak. Nasze wygibasy stały się swego rodzaju rytuałem w tym klubie. Cieszyło mnie to niezmiernie. Bawiliśmy się świetnie, a i ludzie chyba też mieli niezły ubaw. – Coś specjalnego? – Zapytał DJ. Uśmiechnęłam się do niego i puściłam perskie oko.
Wokół nas zrobiło się dość dużo miejsca. Nie oszczędzaliśmy siebie. Dałam się porwać tańcowi. Wirowałam, latałam, byłam wolna. Wykonywaliśmy najrozmaitsze akrobacje. Nigdy ich wcześniej nie ustalaliśmy. To się po prostu działo. Po skończonym tańcu dla wszystkich, zaczęliśmy spokojniej tańczyć w tłumie. A kiedy byliśmy dość zmęczeni, postanowiliśmy wrócić do przyjaciół.
– Jak wy to robicie?! – Zapytała Elka. Tomek objął mnie czule ramieniem i pocałował w policzek.
– Ona jest niesamowita. – Zawsze to robił. Onieśmielał mnie i zawstydzał.
– Siebie nie doceniasz. – Tym razem to ja go pocałowałam. – Wybaczcie na chwilę, ale konam z pragnienia. Przynieść coś komuś? – Pokręcili przecząco głowami.
Podeszłam do baru. Barman jak zwykle się do mnie uśmiechał od ucha do ucha.
– Długo ze sobą chodzicie? – Zapytał magle.
– Co? – Nie wiedziałam o co mu chodzi.
– No z tym chłopakiem, z którym tańczyłaś. Wyglądaliście świetnie. Ty wyglądałaś nieziemsko. – Uśmiechnął się tym razem nieco zawstydzony.
– Och, nie. To mój przyjaciel. – Czułam się zażenowana. – Po prostu lubimy ze sobą tańczyć.
– Może jakiś konkurs? Jesteście naprawdę dobrzy.
– Zastanowię się nad tym. – Odpowiedziałam. Podał mi drinka więc mogłam wrócić do loży. Odwróciłam się i wtedy wpadłam na niego.
– Witam. – Powiedział swoim zniewalającym z nóg głosem. Stał przede mną. Rafał. Niczym młody bóg. Nie wiedziałam co zrobić. Miałam ochotę wylać na niego drinka i uciec, ale nie miałam w sobie dość odwagi na taki czyn.
– Cześć. – Odpowiedziałam, a głos mi zadrżał.
– Możemy pogadać? – Zapytał. Pogadać? Z nim? Niby o czym. Chyba wszystko między nami zostało już powiedziane.
– Okej. – Nigdy nie umiałam mu odmówić.
– Chodźmy na zewnątrz. Tu jest trochę za głośno. – Powiedział i chwycił mnie za ramię.
Nie miałam innego wyjścia. Podążałam za nim jak za przewodnikiem. Odstawiłam jeszcze tylko po drodze drinka, którego w trakcie wypiłam do połowy. Na odwagę. Przyjaciele, w szczególności Elka spojrzeli na mnie zdziwieni. Postanowiłam im to później wytłumaczyć.
Na dworze było dość zimno. Mimo, że było lato wychodząc z tak rozgrzanego pomieszczenia czuło się różnicę temperatur. Objęłam się więc rękoma co nie uszło uwadze Rafałowi.
– Mogę dać ci marynarkę. – Zaproponował.
– Nie, dzięki. O czym chcesz ze mną rozmawiać? – Wolałam mieć to już za sobą. Wrócić do środka i o nim zapomnieć. Przynajmniej się postarać.
– Słuchaj wiedziałem cię dzisiaj w tramwaju. – A jednak! – Wydawało mi się czy uciekłaś przede mną? – Zauważył!
– Wydawało ci się. Nie wiedziałam, że też nim jechałeś. – Nigdy nie umiałam kłamać.
– Okej. Słuchaj…Ładnie dziś wyglądasz. A tam na parkiecie. To było coś.
– Teraz zebrało ci się na komplementy? – Nie wiedziałam skąd z moich ust takie słowa. Zabrzmiało to bardzo wrogo.
– Wybacz. Nie powinienem. Twój chłopak się obrazi.
– O co wam chodzi. Tomek to nie mój chłopak i ty powinieneś to wiedzieć. Poznałeś go. Chyba, że związek ze mną traktowałeś tak samo jak wszystkie inne. Czyli…dla ciebie nie było go w ogóle.
– Zmieniłaś się.
– Tak wiem. – Wiem? Dopiero teraz sobie to uświadamiam. Nigdy w życiu nie byłabym w stanie się tak do niego odezwać. Może to przez tą ilość wypitego dzisiaj alkoholu. Mniejsza o to. Spodobało mi się. – Powiedz mi czego ode mnie chce?
– Niczego. Zobaczyłem cię. Chciałem tylko porozmawiać. – Zrobiło mi się głupio, na widok jego skruszonej miny. Potraktowałam go dość surowo.
– Przepraszam. – Wyszeptałam.
– Należało mi się. – Uśmiechną się. Ten jego uśmiech. Sprawiał, że miękły mi kolana. Zapadła teraz głucha cisza. Nie wiedziałam co mam zrobić, powiedzieć. Może by się tak rzucić na niego i zacząć namiętnie całować? Nie! Głupia! To nie sen!
– Może moglibyśmy jakoś odbudować nasze relacje? – Zapytał nagle.
– Co masz na myśli?
– Po prostu zwykłe wyjście razem od czasu do czasu. – Znów ten jego uśmiech. Nie był to głupi pomysł, chociaż tak na mnie działał, że nie jestem pewna swoich czynów. Nie chciałabym żeby odżyły we mnie uczucia jakimi go darzyłam. Wiem, że skończyłoby się to wylanymi po raz kolejny łzami.
– Zobaczę co da się zrobić. – Odwzajemniłam uśmiech. – Słuchaj muszę już iść. Czekają na mnie.
– Okej nie ma sprawy.
Odwróciłam się by wejść do środka i wtedy wpadłam na pewien pomysł.
– Rafał? – Zaskoczyłam go. Rozpromienił się od razu. – Masz jeszcze mój numer telefonu?
– Oczywiście. – W jego oczach pojawiły się jakieś nieznane mi dotąd iskierki.
– Zadzwoń do mnie w tygodniu. Niedługo organizuję imprezę więc może byś wpadł? – Zbiłam go z pantałyku. Przez chwilę chyba nie wiedział co powiedzieć. A kiedy przemówił jego głos brzmiał inaczej. Jakby się naprawdę szczerze cieszył z mojej propozycji.
– Zadzwonię na pewno.
– To do usłyszenia. – Odpowiedziałam i odeszłam.
– Zaprosiłaś go na imprezę? – Zapytali zgodnie wszyscy moi znajomi.
– Tak. I zamierzam mieć się na baczności i pokazać mu co stracił.
– Czyś ty oszalała?! – Krzyknęła Elka wstając z fotela. Mimo hałasu jaki panował w klubie wydawało się, że przekrzyknęła muzykę. – Przecież on działa na ciebie jak jakiś wykrywacz kłamstw. Jak jakieś chore czary mary. Robisz się przy nim taka słodka. Taka…taka…matko jedyna, zgadzasz się na wszystko co on zaproponuje! – Martwiła się. Kiedy się martwi papla bez sensu.
– Możesz być spokojna. To się zmieniło. – Odpowiedziałam twardo, chociaż sama nie byłam tego taka pewna. Po dzisiejszej rozmowie z nim czułam się silniejsza, ale nie wiedziałam jak się zachowam kiedy zadzwoni. Raz się żyję. – Lepiej się napijmy.
Wróciłam do domu dopiero jak zaczynało świtać. Mimo spotkania z Rafałem uznałam imprezę za udaną. Kilka razy natknęłam się na niego w klubie, ale nie zamieniliśmy już ze sobą ani słowa. Widziałam też jak od czasu do czasu mnie obserwuje. Wieszczyłam się, że nie dałam się wyprowadzić z równowagi i nawet to nie zepsuło mi wieczoru.
Ciekawi mnie tylko czy dotrzyma słowa i zadzwoni czy może zignoruje moje zaproszenie i postąpi jak zwykle. Będzie miał mnie głęboko gdzieś.
Czy kobiety muszą się tak dużo zastanawiać nad różnymi głupimi sprawami?
Minął tydzień, od pamiętnej imprezy i spotkania z Rafałem. Zadzwonił? Oczywiście, że nie. Tak jak myślałam. Tylko dlaczego tak się tym przejmowałam? Głupia.
Nie zadzwoni.
Nie dzwoni.
Odłóż w końcu ten telefon!
Dzwoni!
-Halo? – Z nadzieją czekałam, aż po drugiej stronie usłyszę jego cudowny głos. Niestety. Dzwoniła moja mama.
– Cześć kochanie. – Powiedziała radośnie. – Może wpadniesz do nas dzisiaj na obiad? Będzie u nas babcia, przyjechała wczoraj. Taką nam niespodziankę zrobiła i pyta o ciebie. To jak przyjedziesz? – Mamusia. Kochana mamusia. Zajmuje mi linię!
– Babcia…Okej. Przyjadę wieczorem. – Straciłam wszelką nadzieję, że Rafał zadzwoni.
– Tak się cieszę! Chcesz porozmawiać z ojcem?
– Nie, nie. Muszę coś załatwić. Zobaczymy się wieczorem. Kocham cię mamo.
Pieprzona miłość! Myślałam, że to do mnie nie wróci. Czekanie na telefon? Absurd. Śniłam o nim. Przypominałam sobie wspólnie spędzone chwile. A wydawało mi się, że to już za mną. Jestem skończoną idiotką.
Trudno. Czeka mnie uroczy wieczór w towarzystwie cudownej rodziny. Bez ironizowania. Kocham ich wszystkich. Z babcią jestem bardzo zżyta. Towarzyszyła mi w najważniejszych momentach życia, nie pomijając mamy. Tylko, że z babcią łączy mnie ciężka do opisania więź. Mimo różnicy wieku dogadywałyśmy się ze sobą bez słów. Tęskniłam za nią bardzo. Kiedy się wyprowadziłam z domu, babcia postanowiła wykorzystać zaoszczędzone pieniądze i trochę zwiedzić świat. Ze znajomymi, oczywiście. Moja mam zaszła w ciążę kiedy miała siedemnaście lat. Wyszła za ojca i mimo wpadki wiem, że kochają się naprawdę, a ja byłam tylko owocem ich miłości. Także moja babcia jest jeszcze młodą babcią. Może pozwolić sobie na szaleństwo.
Przed wyprowadzką mieszkałam w małej miejscowości niedaleko Krakowa. Marzyłam o wyjeździe do tego pięknego miasta odkąd byłam małą dziewczynką i w końcu się udało. Do domu przyjeżdżałam przynajmniej raz w miesiącu na weekend. Nie miałam aż tak daleko, bo od rodzinnego miasta dzieliło mnie tylko półtorej godziny jazdy autobusem.
Mój dom położony jest na samych obrzeżach i tak małej już mieściny. Rozrywek tutaj nie ma żadnych, ale chętnie wracam do rodziców żeby odpocząć od zgiełku, tłumu ludzi i żeby pooddychać świeżym powietrzem. Dnie spędzałam w swoim dawnym pokoju, albo w ogródku, jeśli dopisywała pogoda. Wszyscy znajomi już dawno wyjechali, przynajmniej ci z którymi utrzymywałam kontakt.
Tak jak myślałam wszyscy czekali na mnie w salonie. Oprócz starszego brata, który wyjechał za granicę, za swoją podobno prawdziwą miłością. A pewnie! Niech będzie szczęśliwy!
Babci nie widziałam ponad rok. Nic się jednak nie zmieniła. Podbiegłam od razu do niej i mocno ją przytuliłam.
– Stęskniłam się za tobą. – I to jak!
– Ja za tobą też, kochanie. Mam ci tyle do opowiedzenia. – Nie mogłam się doczekać.
Przywitałam się z rodzicami i usiedliśmy do stołu. Umierałam z głodu. Na chwilę przestałam myśleć o Rafale. Słuchałam opowieści babci o tym gdzie była, co zwiedziła, jaka się czuję teraz wypoczęta i że na nowo odkryła jak to jest cieszyć się każdą chwilą.
Dobrze, że wróciła taka rozpromieniona.
Rodzice opowiadali o swojej pracy. Są księgowymi, a tata ostatnio awansował na kierownika banku. Wszystkim wiedzie się coraz lepiej.
Najadłam się jak nigdy. Potrzebowałam spaceru, a babcia jakby czytała mi w myślach.
– Nino, masz może ochotę przejść się ze mną po okolicy? – Zapytała dopijając czerwone wino. Jej ulubione.
– Bardzo. – Obdarzyła mnie serdecznym uśmiechem.
Słońce właśnie chyliło się ku zachodowi. Ciepłe powietrze dostawało się do mojego ciała. Uwielbiam ten specyficzny zapach lata. Zupełnie inny niż w Krakowie. Dopiero tutaj czuje się naturę.
Szłyśmy wąską drogą w stronę lasu oddalonego o kilka kilometrów od mojego domu. Po drodze mijali nas ludzie z psami, dzieci, całe rodziny. Szłyśmy wolno, delektując się każdą chwilą. Kiedy nagle babcia się odezwa. Ton jej głosu był poważny i nie wróżył niczego dobrego.
– Muszę ci coś powiedzieć. – Zaczęła. Spojrzała na mnie z miną, z której ciężko było odczytać jej emocje. Zwykle na jej twarzy widać było każdy przejaw gniewu, radości, rozczarowania, smutku czy nienawiści. Teraz nie potrafiłam dostrzec nic.
– Coś się stało? – Pomyślałam w pierwszej chwili, że może podczas jednej z jej podróży wydarzyło się coś złego. Rozwiała jednak szybko moje przeczucia.
– Nie. Ze mną wszystko w porządku. To dotyczy ciebie. – Spojrzała przed siebie.
Jak to mnie? Przecież ja nic nie zrobiłam. Staram się jak mogłam, żeby nie ranić innych osób. Postępowałam zgodnie z przepisami. Ba! Ja nawet nie przechodzę na czerwonym świetle! A w je głosie czułam jakiś żal, jakbym zrobiła coś naprawdę strasznego.
– Spokojnie kochanie. To nic złego. Chociaż…– Urwała nagle. Patrzyłam na nią, ale ona wzrok utkwiony miała gdzieś w dal. Milczała, a ja się niecierpliwiłam.
– Babciu? Powiesz mi w końcu o co chodzi? – Skierowała spojrzenie na mnie. W jej oczach dostrzegłam łzy.
– Powinnam była opowiedzieć ci tę historię znacznie wcześniej. – Wzięła mnie za rękę i poprowadziła boczną ścieżką na polanę, na której miejscowi ustawili ławki. Było to piękne miejsce, ukryte wśród trawy, odosobnione, gdzie można było spokojnie posiedzieć, zebrać myśli i pobyć sam ze sobą.
Widziałam ulgę jaką babcia odczuła kiedy zobaczyłyśmy, że na miejscu nikogo nie ma. Zajęłyśmy jedną z ławek.
– Powiesz mi w końcu co jest grane?
– Tak. Obiecaj mi, że wysłuchasz mnie do końca.– Była jakaś zdenerwowana.
– Obiecuję.
– Moje drogie dziecko. Być może ta opowieść zburzy cały twój światopogląd, ale musisz się o tym dowiedzieć. Twoje życie niedługo być może się zmieni. – Chwyciła mnie za rękę. – Jesteś Wybranką. Stworzoną do tego by zapobiec wielkiej tragedii. Jesteś jedną ze Strażniczek Bram Niebieskich…
Nie wiem, od czego mam zacząć. Te opowiadania powinna komentować któraś z zagladających tutaj pań. To zdecydowanie babska literatura. Kobiecy punk widzenia, dużo emocji i analizowania tych emocji, babskie sprawy, baskie rozmowy, kobiecy sposób widzenia świata.
Przeczytałem szybko i gładko, bo jest dobrze napisane. Dobry kawałek prozy. Problem ( jeśli mogę się tak wyrazić) jest we mnie. To nie mój cup of tea. Lubię, kiedy coś się dzieje.
Przez chwilę przyciągnęło moją uwagę, kiedy w pierwszej części pojawił się ten tajemniczy facet z listem. Może, później, jak coś się zacznie dziać... W każdym razie, będę czytał dalej.
Myślę, że powinnaś o opinię zapytać w jakimś kobiecym piśmie.