- Opowiadanie: bemik - FUQUB

FUQUB


 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

FUQUB

 

Ręka z drinkiem zastygła w połowie drogi do ust Mike'a. Do tej pory nic nie przykuło jego uwagi. Lokal, tancerki, mętna od papierosowego dymu atmosfera, światła i podekscytowani mężczyźni – jak w innych tego typu barach. On i jego partner, Jordan, bez trudu wtopili się w tłumek. Trafili tu za sprawą błyszczącej wizytówki znalezionej w kieszeni martwego Chińczyka. Durnowaty żółtek! Dlaczego nie padł na ziemię? Dlaczego nie wyrzucił tej nędznej atrapy broni? Dlaczego zginął?

Mike nie miał wyjścia – pistolet wycelowany w Jordana nie zostawił mu wyboru, ale czuł się z tym źle.

Kobieta, która pojawiła się w świetle reflektora, była inna. Nie wdzięczyła się, nie rozdawała wokoło sztucznych uśmiechów, nie wbijała natarczywego wzroku w potencjalnych klientów. Stanęła z pochyloną głową. Kaskada czarnych, lśniących włosów zasłoniła jej twarz. Muzyka była cicha, ledwie słyszalna w gwarze rozmów. Ciało dziewczyny, w bardzo skromnym, błękitnym bikini, błyszczało w drżącym świetle dyskotekowej kuli. A potem wyciągnęła ręce i dłońmi otoczyła srebrzystą rurę. Kiedy długie, smukłe palce zacisnęły się na metalu, Mike poczuł dreszcz i znieruchomiał. Nie słuchał, co mówi do niego Jordan. Była tylko punktowo oświetlona scena, migotliwy gif, on i tancerka. Najpierw zaczęła się leciutko kołysać. Muzyka była w niej – powoli budziła szczupłe ciało do życia. Wygięła je delikatnym łukiem – od nóg, przez biodra, plecy, aż do głowy, by za chwilę powtórzyć ten ruch. Jak morskie pływy, rytmicznie powracające na piaszczysty brzeg, tak ona falowała. Wabiła. Nęciła. A jednocześnie zdawała się być obojętna na wszystko, co dzieje się wokół.

Nie odrywał od niej oczu. Każdy ruch tancerki sprawiał, że w jego wnętrzu wykwitały niewielkie kule ognia. Pękały jak mydlane bańki, by za chwilę pojawić się znowu. Kiedy kobieta oplotła nogą zimną rurę i odchyliła do tyłu głowę, aż ciemne włosy, jak ręka zaborczego mężczyzny, spoczęły na jej pośladkach, Mike poczuł napięcie w dole brzucha. Dziewczyna przymknęła oczy, jakby poddawała się zmysłowej pieszczocie.

 

Więcej znajdziesz na stronie: http://warsztat-literacki.pl/bemik/,

 

Koniec

Komentarze

Bardzo fajne opowiadanie. Napisane, według mnie, niezwykle "profesjonalne". Opis tańca na rurze – bardzo plastyczny. Gratuluję i pozdrawiam.

Fajnie napisane, ciekawy pomysł. Zaskakuje.

Babska logika rządzi!

No dobra, jak jutro obudzę się krystalicznie trzeźwy, zapewne przeczytam raz jeszcze i się wypowiem.

Sorry, taki mamy klimat.

Seth, właśnie teraz skomentuj, póki jesteś w tym oświeconym stanie ;)

Zbyt wiele kwestii oczywistymi złudnie się teraz staje; odpuszczę zatem! ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Za perfektem: "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść – niepokonanym ;)

Opowiadanie nadaje się do druku. Pozdrawiam.

Jak zwykle, piekne opowiadanie i zakonczenie.Wieczor mile umilony.

Dziękuję wszyskim za poświęcony czas.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ano, przeczytałem ponownie, na trzeźwo tym razem i musze przyznać, że tekst przypadł mi go gustu zarówno gdy byłem w stanie odmiennym jak i normalnym, nieważne który jest który ;) Opowiadanie napisane wyjątkowo ładnym językiem, opisy są świetne, fabuła wciągająca, zakończenie zaskakuje. Bemik w wysokiej formie – czyli to, co na fantastyka.pl lubimy najbardziej ;) Poniższy dialog mnie rozwalił: – Aż tak dobrze się pieprzyła? – Jordan wyczekująco spojrzał na kumpla.

– Nieziemsko! Chyba ją specjalnie kształcili w tym kierunku.

– Studia z pieprzenia? Muszę zapisać moją Ami na te wykłady!   Bardzo mi się podobało.  Dzięki, Bemik, za podzielenie się tym tekstem.

Sorry, taki mamy klimat.

Bardzo dobrze napisane opowiadanie. Podoba mi się.

Wpisuję się, co by nie zapomnieć. Jak tylko wchodzę do netu, od razu zapadam w Ukrainę. A potem czasu  nie mam już na więcej. Ale obiecuję przeczytać.

Dzięki

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

wow. szacun za klimat. Na początku myślałem, że z tego wyjdzie FUBAR, ale wyszedł rasowy FUQUB :D ale nie wiem czemu 18+, aż takie niegrzeczne to to nie jest. Podobało mi się bardzo. Pzdr. m.

Dzięki Michalusie, a 18+, bo jest i erotyzm i wulgaryzmy

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No, ale w dobrym guście.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam oczywiście warsztat, też klimat trochę jak z "Chinatown" czy "Tajemnic Los Angeles" (swoją drogą – ten drugi film uwielbiam), ale historia nie do końca mnie przekonuje. Dialogi nie wydają mi się naturalne, wulgaryzmy – w takim tekście właściwie trudne do uniknięcia – jakoś mnie tu rażą, właśnie dlatego, że również nie brzmią mi do końca naturalnie. Nie kupuję w ogóle historii o facetach, a już w szczególności doświadczonych policjantach, którym wystarczy, że kobieta wywinie włosami przed oczami, popręży się trochę, wypowie kilka banałów niskim, namiętnym głosem – a oni tracą głowę i rozsądek. I to dokumentnie. Nie wierzę w to, po prostu.   Ale czytało się nieźle. Pozdrawiam.

I jeszcze sobie pomyślałam, że niekonieczne jest tu to anglosaskie otoczenie. Jasne, tego typu historie i klimat kojarzą się ze Stanami, ale gdybyśmy tu mieli policjanta Stacha i policjanta Tomka – to by było – dla mnie – trochę bardziej "świeże". Coś trochę jak Stasiuk, trochę jak Smarzowski. Tancerki egzotyczne też można w Polsce pewnie bez trudu znaleźć. Ale to taka moja impresja, może nieprawidłowa. :)

DZięki Ocho za opinię.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ocho, dziś mogę Ci odpowiedzieć na Twój komentarz, poprzednio nie byłam w stanie nawet logicznie myśleć (ból mi zaćmiewał umysł). 

Policjanci nie byli obaj zauroczeni. Chinka nie na każdego działała, tylko Mike odczuwal w jej towarzystwie dziwne sensacje. Zresztą później próbowal racjonalnie podchodzić do swojej fascynacji. Może miał jakiegoś przodka Chińczyka i to sparwiło, że reagował na magiczne moce Liang?

A dlaczego Stany? Bo jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tego wszystkiego w Polsce. Może byłoby i "świeże", ale jakieś takie niezbyt "autentyczne".

A język i wulgaryzmy? Musiały byc, żeby było prawdziwie i po męsku. Nie wyobrażam sobie, żeby Mike mówił inaczej, tym bardziej, że sam starał się zdeprecjonować uczucia wiążące go z Chinką.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, wiem, że nie obaj byli zauroczeni.  Gdyby to się działo w Polsce, to – moim zdaniem – byłby to jednak mocno inny tekst. Próbowałam go sobie wyobrazić właśnie w polaskich relacjach i jakoś tak nawet spodobało mi się to, co zobaczyłam. :) Ale to kwestia gustu oczywiście. Rozumiem też, że wulgaryzmy musiały być. I nie raziło mnie, że są. Tylko jakoś nie do końca naturalnie zostały użyte – przynajmniej według mnie. No cóż – te gusta i guściki… ;)

Dziewczyna, która była facetem, w służbie dobrej bogini uwodzi facetów, żeby uratować świat przed zagładą. Przewrotne. Trochę porąbane ;-) Kapłani niektórych religii i co poniektórzy maczo wytrzeszczają oczy ze zgrozy na samą myśl o takim okropnym "Fuckubie" ;-) Sukuby i inkuby wszyscy znają, ale o czymś takim pierwszy raz słyszę. Wymyśliłaś Fuquba, prawda? Czy może naprawdę w jakichś chińskich wierzeniach występuje taka postać?   Podobało mi się :-) Intrygujące, ładnie napisane, zaskakuje.   * Niewielkie rysy, na które zwróciłem uwagę podczas czytania:   > Gdzieś tam blisko siebie powtarza się "w migotliwym blasku świec". Miałem wrażenie, że było więcej powtórzeń, ale to mogło być zaledwie wrażenie właśnie (czyli może to tylko niezamierzona insynuacja z mojej strony ;-). Tak czy inaczej, warto uważać na takie wyróżniające się słowa i zwroty. Potrafią rzucić się w oczy jako niezręczne powtórzenie nawet wtedy, gdy występują całkiem daleko od siebie.   > Niebo upstrzone srebrzystymi gwiazdami. Może to tylko ja tak mam, ale "upstrzone" kojarzy mi się z wydalającymi muchami. Takie skojarzenie trochę psuje klimat sceny, tak czy owak – udanej.   > "Zanim ochroniarze zdążyli zareagować, schwycił Chen za ramię tak mocno, że aż jęknęła i zadał pytanie: (…)" – schwycił tak mocno, że aż jęknęła i że aż zadał pytanie? Jeśli postawisz przecinek przed "i", to IMO będzie OK.   > "dopełnił drinka" – cokolwiek miałaś na myśli, "dopełnił" nie wydaje się właściwym słowem. (Wypił? dolał? spełnił puchar goryczy? ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

DZięki Jerohu. Fuqub jest całkiem zmyślonym słowem.

Na poprawki jest już za późno.

Co do ostatniej kwestii: dopełnił drinka – chodziło mi o to, że dolał sobie alkoholu, dopełnił/uzupełnił szklankę płynem Dziękuję za miłe słowa.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jeżeli myślisz, że dopiero teraz przeczytałem, jesteś w błędzie. Twoje teksty, bemik, czyta się zaraz po dostrzeżeniu nowego… – ale bywa, że nie wiadomo w pierwszej chwili, co o nich pomyśleć. Bo tak: dwie z kwintetu liczących się dla fabuły postaci oddane w sposób przemawiający do wyobraźni, lecz konflikt między Chen a Michaelem wydaje mi się sztuczny. Chciała utrudnić śledztwo? – na tym powinna albo poprzestać, zorientowawszy się, że z racji odmienności kulturowych Michael nie "kupi" konieczności oddania bogini swego pierwiastka męskiego, albo konsekwentnie ogłupić ofiarę do końca. Tak to widzę również dzisiaj, i to mi nie gra, niestety. Dlatego, też niestety, pozostanę niezdecydowany i nie do końca usatysfakcjonowany pomimo Twojego stylu, Twojej klasy.

Dzięki Adami. Może rzeczywiście nie zagrał trochę ten konflikt Chiny– Ameryka, ale nie jestem znawcą żadnej z tych kultur (niestety). Po prostu tak pasowało mi powiązanie magii z dzisiejszym światem. 

I nie – Chen nie chciała utrudnić śledzctwa, zwyczajnie, wyczuła fascynację Mike"a swoją magiczną częścią i postanowiła to wykorzystać. Kiedy zauważyła, że mimo wszystko nie jest on w stanie podążyć jej ścieżką, odsunęła go od siebie i zajęła się innym mężczyzną, Chińczykiem, który był w stanie bez zastrzeżeń uwierzyć w jej siłę.

Szkoda tylko, że tekst nie obronił się tym tłumaczeniem sam.

Dzięki za oppinię.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dodaję komentarz, żeby stary tekst choć przez chwilę był widoczny.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Pamiętam, że mi się podobało:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dzięki Finklo i Alex

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dlaczego więc dążył do tego, by ktoś pozbawił go życia.

Dlaczego więc dążył do tego, by ktoś pozbawił go życia?

 

 

Świetny tekst. Podzielam wprawdzie wątpliwość Adama (to nagłe odsunięcie Mike’a… przydałoby się jakoś uzasadnić, czemu go odpuściła, gdzie wyczuła ten jego opór czy tez niezrozumienie…), ale cała reszta – bardzo mi się. Bardzo.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ale super, że odświeżasz moje stare teksty. Dzięki.

A wydawało mi się, że dobrze to uzasadniłam – poczuła, że Amerykanin nie pójdzie za nią tak jak Chińczyk.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemiku, nie wiem, jak to się stało, że choć przeczytałam Fuquba, nie zostawiłam żadnego komentarza. Korzystam więc z okazji, że PsychoFish grzebie w przeszłości i dopiero teraz mówię to, co wiesz od dawna. ;-)

Tradycyjnie bardzo sprawnie napisane, dobrym językiem, z małą zagadka kryminalną jako punktem wyjścia, ale od momentu gdy Mike zdaje sobie sprawę jak bardzo zafascynowała go tancerka, akcja toczy się szablonowo. Niczym nie zaskakuje.

Motyw mężczyzny uzależnionego od kobiety, wykorzystującej partnerów do własnych celów, nie należy do odkrywczych. Porcja „chińszczyzny” wprowadza nieco egzotyki, ale nie w sposób znacząco podnoszący walory tekstu. A może tak to odbieram, bo nie należę do wielbicielek tego, co chińskie…

Pytasz o sceny erotyczne. I co mam Ci powiedzieć, skoro takie opisy nie należą do moich ulubionych fragmentów w czytanych powieściach i opowiadaniach. Nie lubię dosłowności, wolę niedopowiedzenia. Wiem, strasznie trudno opisać parę odbywającą stosunek. Trudno, albowiem przecież nie chodzi dosłowne opisanie ruchów frykcyjnych i pojękiwań; to mija się z celem. Przesadne krążenie wokół meritum sprawy i karmienie czytelnika zmysłami wypełzającymi na oblicza, wilgotniejącym kroczem czy prężącą się męskością, wywołuje u mnie spore rozbawienie, natomiast wszelkie dosadne rżnięcia i określenia wulgarne, budzą zdecydowany niesmak.

Tobie udało się wszystko, że tak powiem, wypośrodkować. Wiemy, że dochodzi do stosunku, ale napisałaś o tym niezwykle taktownie, z dużym wyczuciem. Ładnie. Nie przesadziłaś w żadną stronę.

Aha, i nie dziwię się, że Chen zrobiła na Mike`u takie wrażenie. Jej występ,  przepełniony erotyzmem, nawet przez chwilę nie jest pozbawiony dobrego smaku. W opisie tańca, moim zdaniem, przemyciłaś więcej seksu, niż w scenie w sypialni. I to chyba dobrze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oj, kolejkę opróżniam, że tak to ujmę. I nie, nie będę doprecyzowywał, którą i jak ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oj, Regulatorzy, jaka piękna opinia. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się ją zamieścić nawet po tak długim czasie. Nie wiem tylko, czy nie przekazywałaś jej, że tak się wyrażę “prywatnie”, bo miałam wrażenie, że już ją znałam. Najbardziej cieszy mnie to, co napisałaś o scenach erotycznych – pracowałam nad nimi długo, obawiając się, żeby nie popaść w ton harlequinowy. Wykorzystałam nawet perfidnie męskich znajomych, którzy parają się piórem, by szczerze wyrazili swoje opinie. 

Jeszcze raz dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tropiąc Fuquba trafiłem wprost spod tutejszej pirackiej bandery do Wujka G., a ten odesłał mnie z powrotem do NF. Czasami ciekawość to yin, a przewrotność to yang. A może na odwrót? Tak czy owak, najpierw trafiłem tutaj, a zaraz potem przeniosłem owo “tutaj” gdzie indziej. Nie sam, oczywiście, niemniej jestem zdziwiony, że Fuqub musiał czekać aż na mnie, by polecieć dalej.

Co mi się nie podobało w opowiadaniu, to zakończenie. Takie nagłe, brutalne, niespodziewane i sprzeczne z oczekiwaniami. Jak śmierć pod kołami ciężarówki. Człowiek żyje przez dziesiątki lat, dojrzewa, starzeje się, zdobywa wiedzę, doświadczenie i umiejętności, kształtuje swój świat, ma plany, marzenia, ambicje i nadzieje, że umrze na własnych warunkach, spokojnie, otoczony miłością i szacunkiem, na długo po tym, jak zatańczy na weselu każdego ze swoich wnuków. A ta nagle PRASK! i koniec, pozamiatane. Taki zwykły, prozaiczny i zupełnie pozbawiony celowości koniec unikatowego, bezcennego życia.

Z Fuqubem jest po trosze tak samo; budujesz niesamowity, mroczny, nieomal klaustrofobiczny klimat jak w kryminałach z czasów, kiedy sam Bóg nie podejrzewał jeszcze mojego istnienia (w mojej wyobraźni akcja nie dzieje się współcześnie; policjanci noszą filcowe kapelusze i bezbarwne prochowce, jeżdżą samochodami, których rozmiary, moc, zużycie paliwa i standardy bezpieczeństwa – że o emisji spalin nie wspomnę – przyprawiłby unijnych przydupasów o wrzody i bezsenność, pachną mocnym, nieobjętym żadną akcyzą tytoniem, który palą w fajkach Marlboro bez filtra), przeplatasz to intensywnym, ale niewulgarnym erotyzmem, oplatasz najlepszymi jedwabiami Dalekiego Wschodu, okraszasz tajemnicą, która budzi jednocześnie fascynację i grozę, a całość serwujesz w taki sposób, że ciężko oderwać oczy. A potem nikomu nieznany barman wyciąga spluwę i… PRASK!, koniec. Pozamiatane. Zbyt prozaicznie. No i wtórnie. A przecież Chińczycy słyną z wyobraźni; mógł się chłopak szarpnąć na odrobinę przedśmiertnej ekspresji. Ta ich bogini też jakaś średnio kumata, skoro daje się nabrać na te pozorowane nie-samobójstwa.

No i wolałbym, żeby ci twardzi faceci okazywali swoją męskość tak jak Bogart w Casablance (i jak to wyglądało na samym początku, w biurze pana Zhanga); czynami, postawą, charyzmą i siłą, a nie przeklinając jak chłopaki ze skażonego hip-hopem, a potem Bieberem gangsta squad z Bronksu. Ale to chyba przez to uporczywe wrażenie, że Amerykański Sen miał się naprawdę dobrze, gdy działa się akcja Fuquba. I, cholera, bardzo mi to wrażenie odpowiada.

Tekst, choć zachwyca formą (i to do tego stopnia, że wybijasz się nim ponad samą siebie), i kusi obietnicą czegoś naprawdę niezwykłego, to jednak nie całkiem spełnia tę obietnicę, pozostawiając ogromny niedosyt. Jak próba ugaszenia spopielającej namiętności jednym jedynym pocałunkiem.

 

Mam też ten komfort czytelniczy, że znam już Fuquba z innego opowiadania, a to mi daje możliwość porównania obu tekstów. A zasadniczo, w pewien sposób, wymusza na mnie to porównanie. I wprowadza w pewną konsternację, jeśli mam być zupełnie szczery, bo tutejszy Fuqub, ideologicznie, w niczym nie przypomina tamtego z Muszelki. Tutaj jest manifestacją dobra – nie absolutnego, bo przecież dobro opłacone krwią zawsze będzie budzić kontrowersje moralne. I słusznie. W Kapitanie Muszelce Złoty Smok jest jednak istotą o zgoła innej naturze – jest Złem. Nawet jeśli jest złem z konieczności, to i tak nadal pozostaje złem. Zastanawia mnie, skąd ta zmiana i im dłużej o tym myślę, tym bardziej oczywiste mi się wydaje, że coś jeszcze mnie ominęło, zwłaszcze, że, z chronologicznego punktu widzenia, Muszelka jest przed Fuqubem. Nie zostaje mi więc nic innego, jak zapytać wprost, czy znajdę jeszcze inne opowiadania o Złotym Smoku? Takie, z których wynikałaby natura przemian tego gada (czy może raczej jego gatunku, bo przecież ten z Muszelki zdechł) i które rozwiałby tajemnicę wielkiego małża żywiącego się marynarzami i układów Fuquba z piratem, który ukrył mapę w pozytywce (nazwisko mi umknęło)?

Mam wrażenie, że stoję u progu bardzo interesującego świata i jak do tej pory zajrzałem jedynie przez szparę w drzwiach.

Mam nadzieję, że nie jest to mylne odczucie.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Niestety, jest to mylne przeczucie. Fuqub tu i w Muszelce mają ze sobą wspólną tylko nazwę. Po prostu szukałam sobie i wymyślałam, a potem raptem bach, przecież mam fuquba we wcześniejszym opowiadaniu.

A z końcówkami mam zawsze problem, no, może nie zawsze, ale przeważnie.

Cieniu Burzy, czytać Twoje komentarze to rzecz co najmniej fantastyczna. Zachwycasz mnie nieodmiennie swoją analizą, słownictwem i wnioskami.

I cieszę się ogromnie, ze czasem coś mojego podoba Ci się troszeczkę.

Dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tia, czasami i troszeczkę jakiś tam Twój tekst mi się spodoba, przyznaję bez bicia. Ale aż strach pomyśleć, jakbyś się cieszyła, gdyby podobały mi się wszystkie Twoje opowiadania ;)

 

Niestety, jest to mylne przeczucie.

Powiedzmy, że nie przyjmuję tego do wiadomości^^.

 

Nasuwa mi się też pewno, skądinąd pocieszne powiedzonko, znane mi od lat. Sparafrazuję je trochę, zamiast przytoczyć dosłownie, żeby miało bardziej aktualny wydźwięk (zaznaczam przy tym, że jest jedynie żartem, bo raz, że nie wydaje mi się, żeby kładzenie zakończeń było Twoim znakiem rozpoznawczym, a dwa, że zupełnie nie wyznaję się na upierzeniu i zbyt często rozmija się ono z moim gustem, toteż wolę uprzejmie ignorować temat): “Naucz się końcówków, a będziesz miała piórków jak mrówków”.

 

I chyba oleję beletrystykę na rzecz zawodowego pisania komentarzy. Tomik albo dwa rocznie pewnie byłbym w stanie wydać.

 

Peace!

 

 

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nowa Fantastyka