- Opowiadanie: niezly_andrzej - Człowiek-grzmot -- niepotrzebna kontynuacja

Człowiek-grzmot -- niepotrzebna kontynuacja

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Człowiek-grzmot -- niepotrzebna kontynuacja

 

Człowiek-grzmot obudził się bez prawej ręki, a dałby sobie rękę uciąć (jak łatwo się domyślić – lewą), że jeszcze wczoraj wieczorem była na właściwym miejscu.

 

Dochodziło południe, a Człowiek-grzmot leżał na podłodze, zbitej z byle czego i wdychał powietrze tak stęchłe, że nie pozostawiało wyobraźni zbyt wiele miejsca na wymyślenie gorszego zapachu. Prawie natychmiast okazało się, że życie ma w tym zakresie o wiele więcej do powiedzenia niż wyobraźnia. Dowód przyszedł wraz z odgłosem, który jedynie głuchy mógłby nazwać cichaczem.

 

Małe śmierdziele, pomyślał Człowiek-grzmot i natychmiast zaczął szukać drogi ucieczki. Nie było to takie łatwe, bo brakująca ręka dawała się we znaki, a mistyczny proszek kurdupli Mrok o poranku, dostarczał pozazmysłowych doznań. Gdy wreszcie przebił się przez cały pokój, co utrudniły kurduple, które leżały porozrzucane po całym pomieszczeniu, dostrzegł wielkie cielsko leżące pod drzwiami i tarasujące sobą wyjście. Mógłby przysiąc, że kształty były znajome – przypominała tłustą dziewczynę, którą poznał wczoraj – ale nie pasowała mu ilość kończyn. Zwykle ludzie kończą się na czterech, a tu, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, doliczył już siedmiu, z czego cztery wystawały z miejsc, w których nikt o zdrowych zmysłach się kończyn nie spodziewa. Wolał nie ryzykować dalszego liczenia, nie chciał posiadać wariackich papierów. Trudno, trzeba wyjść oknem, pomyślał.

 

Cóż też się mogło wczoraj wydarzyć? Już na świeżym powietrzu, wolny od bździn wszelakich, Człowiek-grzmot postanowił prześledzić w myślach wczorajszy wieczór.

 

***

 

W bezksiężycową noc, w prastarym lesie, oprócz chrzęstu chrustu łamiącego się pod stopami i skrzypienia starych drzew, dało się słyszeć cichy dźwięk

 

– Aghhhh… błe… fuuuj… Ratuuuuuunku!

 

To Czerwony Paszczurek uciekał przed niebezpieczeństwem czyhającym ze wszech stron. Musiała mieć się na baczności, bo napastnik w każdej chwili gotów był wyskoczyć z kryjówki. Cokolwiek czaiło się w mroku, wkrótce miało zaatakować.

 

Nagle, przez szmer szeleszczących liści i trzask skrzypiących gałęzi, przedarł się skowyt samotnego wilka.

 

– Zamknij się! Ciebie się nie boję – rozdarł się wystraszony Paszczurek.

 

Choć trudno w to uwierzyć, Czerwony Paszczurek wcale nie czuł lęku przed wilkami, co to, to nie. Bała się wyłącznie robactwa, paskudnych pająków (czyli wszystkich pająków) oraz… gwałciciela. Przed tym ostatnim czuła nawet coś w rodzaju respektu. Na próżno ją straszyć, że mrok w swoich niezbadanych czeluściach trzymał na podobne okazje istoty bardziej przerażające – w tym wszelakie potwory, które znamy z najgorszych koszmarów.

 

– Łeeee… o fuj… – Znowu jakiś paskudny robak spadł na ramię wystraszonego Paszczurka.

 

Nieopodal czaił się najgorszy wróg Czerwonego Paszczurka. Tak, to niezbyt chytry gwałciciel szykował zasadzkę. Wydawało się, że wszystko jest już zapięte na ostatni guzik. Teraz tylko czekać, aż nieopatrzny Paszczurek zbliży się do kryjówki opryszka.

 

Gwałciciel zaatakował szybko. Powalił dziewczynę jednym ciosem na ziemię. Następnie szybko zdjął spodnie. Gdy już był bliski sukcesu i wiedział tym swoim małym nierozgarniętym móżdżkiem, że dziewczyna mu się nie wymknie, poczuł kawałek zimnej stali na gardle, co w profesji gwałciciela nie wróży dobrze. Właściwie, to w żadnej profesji nie wróży dobrze, bo czego można się spodziewać po takim przywitaniu? Miał usłyszeć: dzień dobry?

 

– Czy szuka pan przelotnej znajomości, oferującej ulgę w postaci chwilowego zaspokojenia? Czy jest pan gwałcicielem? – zapytał Człowiek-grzmot z takim spokojem, jak gdyby rozmawiał z babunią przy herbatce.

 

– Nie, skądże. Jestem… myśl… grzybiarzem – odparł wystraszony, nie dajmy się zwieść – gwałciciel.

 

– Panie, dziwnych grzybów pan tu szukasz. Nie okłamujmy się, ja też jestem gwałcicielem. I sądzę, że obaj moglibyśmy skorzystać na współpracy.

 

Myśliwy gorączkowo szukał wyjścia z sytuacji. Cóż mu teraz pozostało? Nie będzie walczył z napastnikiem – nie z opuszczonymi spodniami.

 

– No, skoro tak nalegasz, to niech będzie – powiedział w końcu. – A czy teraz mógłbyś zabrać nóż z mojego gardła?

 

Ku niewypowiedzianej uldze myśliwego, ostrze natychmiast zniknęło z gardła, co było dobrym znakiem. Natomiast z pewnym zaskoczeniem przyjął to, że nieznajomy również zdjął spodnie i przysunął się niebezpiecznie blisko. To jeszcze nic w porównaniu do tego, co przyszło potem

 

– Jeśli nie chcesz swojej zguby,

 

rozkracz nogi i krzycz: luby.

 

Samotny wilk (jeśli ktoś nie rozumie dlaczego wilk bez watahy chciał zaatakować człowieka, niech pamięta, że to jest fantastyczny wilk – to żadne zaskoczenie w prastarym lesie) wyczuł kilku ludzi. Wiedziony instynktem, podszedł do ludzi i zauważył apetyczny kąsek.

 

Nieprzytomna dziewczyna wyglądała jak szczupła dziewczyna, którą pożarła grubsza dziewczyna. Nie, to jeszcze nie oddaje sprawiedliwości. Ta grubsza również musiałaby zostać pożarta, dopiero taki opis był bliski prawdy.

 

Wilk szykował się do skoku, gdy do jego uszu doszło niewyraźne pojękiwanie – coś jakby: luu… byy… luu… byy... Natychmiast spojrzał w kierunku źródła dźwięku.

 

Czasami nie jesteśmy w stanie odróżnić dźwięków rozkoszy od wycia spowodowanego bólem, rozpaczą i upokorzeniem. Tym razem tak nie było. Wielkie oczy mężczyzny – tego z przodu dziwnej pary – który w mógł być pomylony z samicą, wyrażały wszystko. Instynkt podpowiedział wilkowi by odstąpił od potencjalnej ofiary, a wilk posłuchał.

 

 

Koniec

Komentarze

Gwałciciel symbolizuje mnie. To ja, czlowiek, ktory ublizyl innemu. Zrobilem zle, ale oto pojawil sie bohater, ktory postanowil mnie przemienic. Grzmocenie symbolizuje przykre doswiadczenie, ktore mnie musialo spotkac, bym zrozumial swoja wine. Czy to doswiadczenie mnie przemieni? Czy gwalciciel moze wrocic do spoleczenstwa i zostac przyjety jako jeden ze swoich?

Grafoman… Do wojka nie, a nie pisać literaturę!!

Monivrian, przeczytalem Twoje teksty. Czy Ty na pewno chcesz mnie obrazac? Dlaczego mnie tak nie llubisz? Zrobilem Ci cos, czy po prostu lubisz trolowac?

a od kiedy krytyka świadczy o nienawiści? :-D

Chodzi mi o przekroj przez Twoje wszystkie komentarze. Ale rozumiem Cie, tez kiedys bylem sfrustrowany i atakowalem innych bez powodu. W moim przypadku to bylo zwykle chamstwo, a jak jest u Ciebie?

Niestety, andrzeju, ale niezależnie od stanów emocjonalnych komentatorów nie można nazwać Twojej, ehm, "twórczości", inaczej, niż grafomanią. Reakcje, które uznajesz za agresywne czy wymierzone w Twoją osobę tak naprawdę stanowią silną, alergiczną reakcję na kaleczące mózg linijki twoich tekstów, zarówno wcześniejszej, jak i obecnie komentowanej wersji. Czytaj, czytaj i pisz dużo(ale na początek – do szuflady). Gdy znajomi stwierdzą, że Twoje teksty stały się "zjadliwe", wróć do publikowania tutaj, by poddać się sprawiedliwej ocenie i eliminować błędy.

Zatrakus, tak latwo nazwac kogos grafomanem. Czy to zwalnia z myslenia? Jesli masz cos do tekstu, to moze napisalbys swoje uwagi zamiast nic nie wnoszacej opinii. Czy nie po to jest krytyka, by lepiej pisac? Mam dla Ciebie zla wiadomosc: warunkiem koniecznym kaleczenia mozgu, jest jego posiadanie. Pozdrawiam niezly_andrzej

Rozwalasz mnie :D Przy poprzednim tekście się nie wypowiedziałam, bo przedpiścy wszystko już powiedzieli. Teraz się wtrącę. Jak dla mnie, albo śmiejesz się za komputerem z tych wszystkich komentarzy, bo jesteś trollem, albo… wszystko, co piszesz, piszesz na serio. Zdecydowanie lepiej świadczyłaby o tobie pierwsza opcja. Po pierwsze – wrzuć na luz. Widziałam autorów tekstów z gorszymi tekstami i gorszymi opiniami, którzy odważnie przyjmowali w szystko na klatę. Poćwicz proszę, oprócz pisania, zachowanie dystansu do siebie i swoich historii.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

wszystko* Już poprawię, bo zaraz się dowiem, że nie mam mózgu.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Mela, ady cwicze. Paskudnie pisze, nie przecze. Niestety ubolewam nad tym, ze ludzie pisza niemile rzeczy. Czy nie da sie napisac czegos, nie krzywdzac jednoczesnie osoby po drugiej stronie? (Nie pisze tu o Tobie, to Twoj komentarz jest w miare konstruktywny) Dziekuje za to, ze choc troche ocenilas moj tekst. Pozdrawiam, pocwicze niezly_andrzej SIŁA

Melu droga, masz mozg, bo bez niego nie daloby sie miec takiego poczucia humoru. Sam robie koszmarne bledy, to jaki bylby sens, jakbym ublizal przez to innym uzytkownikom.

Przeczytałem tekst, ale fabuła do mnie nie przemówiła. Nie jestem właściwym targetem do utwórów typu bizzarro. Technicznie dajesz radę, więc pisać potrafisz. Pozdrawiam

Mastiff

Ha, Bohdan to jest znawca. Uczcie sie od niego! wtedy to forum bedzie duzo lepsze. Pozdrawiam niezly_andrzej, ktory technicznie daje rade :D

"Czy nie da sie napisac czegos, nie krzywdzac jednoczesnie osoby po drugiej stronie?" Spróbuję tak: twój utworek to wulgarna, choć niepozbawiona pewnej – małej, nie myśl sobie! – dozy Rabelaisowskiego wdzięku wariacja "Jesieni w Paryżu" (książki, która nie ma nic wspólnego ani z jesienią, ani z Paryżem). W miarę przyjemne zaskoczenie wywołało u mnie właściwie wyłącznie to, że piszesz w miarę poprawnie. Choć nie bez głupich błędów, nie mających uzasadnienia w konwencji opka. Całość traktuję jako dowcipas licealisty lub wczesnego dwudziestolatka, a Twoje komentarze pod własnymi i nie tylko tekstami tylko to potwierdzają. Nie jesteś pierwszym trollem tutaj, nie jesteś ostatnim. Cóż, trolle istnieją, choć o sposobach ich rozmnażania się nie chcę myśleć. Mroczne głębie nudy i szaleństwa, z których wypełzają Lovecrafta zapewne przyprawiłyby o zachwyt, ale te klimaty to nie dla mnie.   Skrzywdziłem?

Lepiej bym tego nie ujęła, tintinie ;)

Mam propozycję. Czy nie moglibyśmy po prostu przyjąć, że osobom, które napisały coś, co kogoś obraziło, jest przykro? Przeprośmy się ogólnie za nie zawsze stosowną formę wypowiedzi, zadeklarujmy chęć poprawy i uznajmy się za przeproszonych. Wszystkim będzie milej.   A tekst ogólnie nie jest przecież taki najgorszy. Owszem, sama pierwsza część rzeczywiście samodzielnie nie bardzo może/nie powinna funkcjonować, a całość nadal nie wyjaśnia braku prawej ręki bohatera, ale cóż… Czytaj, ćwicz i pamiętaj, że nie każda uwaga jest wymierzona przeciwko Tobie ;)

Przynoszę radość :)

tintin, gdzie moglbym znalezc "Jesien w Paryzu". Niestety, pobiezne przeszukiwanie internetu nie przynioslo zadnych wynikow. Rozmnazanie wyglada tak samo, poza jednym szczegolem: mamy wlasne rykowisko, na ktorym tluczemy sie kamieniami po glowach – z tego powodu nasze dzieci rodza sie glupie. Monivrian, juz myslalem, ze zwymyslanie komus od ciot, jest szczytem Twoich mozliwosci. A tu prosze bardzo, spotkalo mnie przyjemne zaskoczenie. Anet, z ust mi to wyjelas. Ozen sie ze mna – obiecuje, ze nie bede Cie walil kamieniami po glowie.

Chodziło mi o "Jesień w Pekinie" Borisa Viana. Facet był Francuzem, może stąd mój błąd:)

Andrzeju – a po czym?  ;)

Przynoszę radość :)

tintin, dziekuje. Dodam sobie do listy ksiazek do przeczytania. Anet, czy musze Cie bic kamieniami? Nie moglibysmy byc normalnym malzenstwem?

Hmmm… Mój narzeczony się nie zgodzi raczej ;)

Przynoszę radość :)

Powiedziała 'narzeczony', a nie 'mąż', więc masz jeszcze szanse, Andrzeju ;)

Anet, Bravincjusz trzyma za nas kciuki. Nie mozemy go zawiesc. Zapytaj narzeczonego, powiedz, ze mu dam paczke mentosow.

Bravincjusz –  i Ty, Brutusie…? Andrzej – on da dwie, ale mnie, więc sam rozumiesz :P

Przynoszę radość :)

Az dwie!? To sie nazywa milosc! W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak odpuscic :(

;)

Przynoszę radość :)

Andrzeju, jak dla mnie odbyłeś nalezytą pokutę i mozesz wrócić na łono kościoła :) Chyba że… Czy aby na pewno cierpiałeś ?

Zawsze możemy dołożyć jakieś dodatkowe biczowanie czy coś ;)

Przynoszę radość :)

Biczyk niech ma zadziorki na końcach rzemyczków! ;-) A może wystarczy noc klęczenia na grochu, z rękami w górze, i słuchanie disco polo…? ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli to Ty @prim, to są największe jaja na świecie :-D

Mozecie mnie nawet przypalac. Ba, nawet slub z Monivrian jakos bym zniosl. Tylko prosze, nie disco polo.

No własnie, Regulatorzy, nie można być aż tak okrutnym ;)

Przynoszę radość :)

Kara pwinna dać się we znaki, by delikwent pamiętał ją długo. Uznałam jednak, że zmuszanie karconego do słuchania disco polo, byłoby niehumanitarnym znęcaniem sie nad człowiekiem, aktem niegodnym użytkownika naszego portalu. OK, disco polo odpuszczamy, szczególnie że winowajca wyraził szczerą skruchę i obiecał poprawę. ;-)  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Najlepiej chodzenie po szkle albo rozzarzonym weglu, bo tego jeszcze nie probowalem. A jak mi sie spodoba, to najwyzej pomyslimy nad inna kara. Gorzej bedzie, jak wymierzycie zbyt surowa, bo wtedy bede musial kogos zbluzgac, zeby bylo sprawiedliwie.

Moment, o sprawiedliwości nie było przecież mowy :P

Przynoszę radość :)

"…żeby było sprawiedliwie." IHAAAA!

Niezly kawalarz z niezlego Andrzeja. Anet gotowa już jest porzucić narzeczonego dla niezlego Andrzeja. Wracając do tekstu, jest tak zły, że aż dobry. Pozdrawiam.

Szkapo – hmmm… Miałam problem z tym cytatem, ale już wiem, jak to obejść. Uwaga, obchodzę: nie było mowy, bo było NAPISANE :P Jestem geniuszem. Ryszardzie – jestem absolutnie niegotowa.

Przynoszę radość :)

Anet, zaryzykuje jeszcze raz: dwie paczki mentosow, jedno drapanie po plecach i bedziesz mogla patrzec, jak jem nalesniki. Co Ty na to? Ryszard, nie wierz jej – juz ja rozmiekczylem, a teraz tylko sie targujemy.

Naleśniki nie mają sznas. Mój robi najlepszy na świecie placek po węgiersku :) Zgłodniałam.

Przynoszę radość :)

niezly andrzeju, mam zasadnicze pytanie. W jakim celu pojawiłeś się na tym forum?

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

@gnoom Gdyby nie Niezły Andrzej, można by tu z nudów zdechnąć. Ja, na ten przykład, już wyciągałem kopyta.

"Wyciągnąłem kopyta". Wielce adekwatne określenie, Szkapo. :) Tedy może jakowąś mogiłę winniśmy usypać? Nie uchodzi to wszakże, ażeby kompana-forumowicza bez pochówku ostawić.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nie "wyciągnąłem kopyta" a "wyciągałem kopyta" – ta subtelna różnica ma dla mnie dość istotne znaczenie…

W rzeczy samej, dość istotne. Ale mogiłę prewencyjnie usypać można.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ja bym prewencyjnie pomogła Szkapie wciągnąć kopyta z powrotem, ale ja się nie znam :D

Przynoszę radość :)

Ktoś musi pomagać wciągać kopyta, żeby ktoś inny mógł sypać mogiły. Każdy ma swoją rolę w wielkim teatrze życia.;) 

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Gnoom, bylem samotny, alkohol tez nie zalatwial sprawy. Dopiero tutaj znalazlem kolezanki i kolegow – nawet do Monivrian troche sie przywiazalem. Druga sprawa, czy nie zauwazyles mojej wysmienitej tworczosci? Musialem sie podzielic z innymi, bo w przeciwnym razie bylbym samolubny. Gdyby i tego bylo malo, to wlasnie tutaj poznalem Anet – milosc mojego zycia.

Taaa… I bądź tu miła dla faceta… ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka