
Wstawała już ciemna noc. Przez otwartą framugę okienną wlatywał do pomieszczenia słup księżycowej poświaty, niosąc świeży powiew rannej bryzy. Gabriel Ender złożył neseser bordo na fotela siedzisku i – jak pożoga nad jeziorem – stanął wryty nad biurkiem. Wziąwszy w dłoń kupek z kawą, upił spory chlust, po czym ponownie ustawił go na blat. W czaszce miotało mu się stado myśli, z których każda była sprzeczna z pozostałymi. Od lat już wielu rozważał swój problem, który był wyłącznie jego i jeszcze nikogo w to nie wtajemniczył. Gdyby to uczynił, prawdopodobnie spotkała by go estyma w pracy, a znajomi także zawrócili by się od niego tyłami. Ludzie brykający się z takim problemem nie są bowiem zbyt szczególnie chlubieni przez otaczające ich środowisko.
Niejedno już krotnie Gabriel przemierzał się, by z uniesionym czołem ujawnić swoje właściwe ‘ja’, jednak w ostateczności nigdy nie warzył się na uczynienie tego ostatniego kroku – kroku, który mógłby sprawić zagnieżdżenie się w nim spokoju ducha. Który by przyniósł ulgę jego ciału i umysłowi, omiatanym skrzydłami niepokoi każdego podwieczorka.
Przy końcu dnia coś w nim pękało. Tym czymś był właśnie ów problem. To też i obecnego wieczora nie było inaczej. Gabriel właśnie zaczynał pękać znowuż, jak skorupka jajeczna zniesiona przez nioskę po upadku, gdy ciszę pokoju przerwał donośnie narastający wydźwięk domofonu.
– Czy Pan Ender? – usłyszał wewnątrz słuchawki.
Potwierdził skłonieniem głowy.
– Mam dla pana przesyłkę do rąk własnych.
Nacisnął guzik odblokowujący zapadnię w zamku drzwi wejściowych do budynku i z tęsknieniem oczekiwał na przyjście kuriera. Po dwóch minutach i trzydziestu ośmiu sekundach, usłyszał powtórne pukanie – tym razem do drzwi mieszkania. Ostrożnie podszedł z doniosłym ‘otwarte’ na ustach. Odsunął zasuwę i roztworzył ościeża na przestwór.
– Pan G. Ender, prawdaż? G(ie)… czyli? Pana imię, bo muszę wpisać, a nadawca się nie sfatygował – obcasowo zagaił kurier.
– Gabriel, ale… – Ender zawahał się, azaliż zakończył – Gabriel A. Ender
– Dobra, starcza sam Gabriel. Tutaj podpisek i chwytaj pan klamota. – Kurier niespiesznie odwrócił się napięcie, a już z półpiętra dodał: – Wyprowadził byś się pan z tych Chujowic. Tutaj nawet ptaki nie kwapią się dolatywać, a jak rozpytywałem o to coś po drodze, to ludziskom jakby gacie gorzeć zaczynały pot szyjom.
Gabriel maznął drzwiami, aż tapicera zafurczała. – Kogucik ciem dziabał po śladku – pomyślał i począł roztwierać pakunek od strony winiety z napisem: „Wytwórnia Kurników, Kaczników, Gęśników, Indyczników, Perliczników i Psich But. Spóła użyteczności jawnej”. Z długaśnej, tekturowej tuby wytarmosił metalową żerdź z poprzecznie nasadzonymi na nią poprzeczkami i jął ją skrupulatnie lustrować. Żreć miała pusty otwór w środku, dzięki temu była lekka i wytrzymała za razem. Gabriel chwycił ją obosiecznie i pieczołowicie nasadził na stelaż. Grzęda była gotowa jak ulał.
Z powyżej napomkniętego nesesera, Gabriel wydobył akrylowy dziób z zawiasem, po czym zakotwił go sobie na nosie. Następnie, z rurek, imitujących w neseserze długopisy, skręcił stolarz i nałożył na niego barchanowe skrzydła. Zerknął na instrukcję: ‘montować na wysokości kości kruczej’. Tak zatem uczynił. Z impotentem wyskoczył na grzędę i… pierwszy ras w swojej rzyci poczuł pełnię ulgi. Zagdakał przeciągle! Tak – G. Ender w reszcie był sobą.
Gender-grzęder. Szału nie robi, ale może być.
Babska logika rządzi!
A kiedyż to grafoman szał robi? Chyba tylko u innych grafomanów :)
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów
No właśnie o szale wśród i w porównaniu z innymi grafomanami, którzy na konkurs nagrafomanili, piszę. ;-)
Babska logika rządzi!
Nie 'wśród', tylko 'u'.
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów
OK – u. ;-)
Babska logika rządzi!
No właśnie. A Ty jesteś 'w'?
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów
Nie rozumiem pytania. Czy jestem grafomanką? Gdybym była, to nie wiedziałabym o tym. Czy napisałam coś na konkurs? Jeszcze nie skończyłam.
Babska logika rządzi!
To napisz!
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów
Już myślałem, że jesteś grafomanką z powołania i wiesz o tym :))
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów
Nie. Żyję w błogiej nieświadomości. :-)
Babska logika rządzi!
Zaryzykuję i stwierdzę, że z samej 'istoty' nieświadomości może wynikać, iż nie jest wiadomym, czy jest błoga, czy też nie. :P Pozwolę sobie podsumować: jest grafomaństwo, ale takie sobie. Bardziejsi grafomanowie tutaj publikują. Trzeba się wysilać w grafomaństwie, by być jednym z nich. Jakąś naukę muszę wysnuwać z opinii, bynajmniej. :))
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów
To chyba pierwszy, bo w tym czasie jeszcze nie czytałam innego, taka Ela Borat poświęcony jakże żywotnemu dzisiaj zagadnieniu, mimo rzucanych mu kłód, kłódek i innych prze szkodników pod nogi. To dobrze, że znalazł się Autor, co przez ogródek napisał, że może być taki pan, który nie za dobrze czuje się w zaciszu własnego siebie na co dzień i zamiast wkładać sukienkę i się pomalować szminką albo inną barwiczką, przystraja się w cudze piórka, bo sam piórek nie ma. No i cieszy się całym dziobem sobie przyprawionym, że może być kurą, może nawet domową, zasiadającą na nowiutkiej grzędzie jak prawdziwej kurze przy stoi, chociaż nie w kurniku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Tak, w istotności żywotnemu zagadnieniu dla interesu Gabriela, gdyż konsekwencją jest łatwiejsze znoszenie przez niego jajek, co niniejszym grzęda ułatwia, a nawet i bynajmniej – umożliwia!
Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów