- Opowiadanie: Mikołaj Pustelnik - Zawsze Szczęśliwy Joe

Zawsze Szczęśliwy Joe

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Zawsze Szczęśliwy Joe

 

Zawsze Szczęśliwy Joe nigdy nie rozstawał się ze swoim uśmiechem. Niektórzy mówili mu, że to jest niezdrowe, niehigieniczne. Joe nawet do spania nie zdejmował uśmiechu, a ponieważ miał bardzo białe zęby, kiedy tak się szczerzył leżąc w łóżku, wyglądał jak trup dotknięty szczękościskiem.

 

Pewnego dnia, nad ranem, do domu Joe'go przyszła ciotka Prudencja, aby wręczyć mu kilka kawałków bezowego ciasta, które zostało po świętach. Ciotka nigdy wcześniej nie widziała śpiącego bratanka, więc kiedy go zobaczyła z tym diabolicznym, niczym nie skrępowanym uśmiechem na twarzy, pomyślała, że naprawdę jest martwy. Prudencja tak się przeraziła, że sama umarła.

 

Zawsze Szczęśliwy Joe wstał jak zwykle o godzinie dziesiątej i prawie dostał zawału, ujrzawszy trupa swojej ciotki, leżącego przed łóżkiem twarzą do ziemi, uwalanego białym kremem i oprószonego odłamkami potłuczonego, porcelanowego talerza. Jednak nawet wtedy nie zdjął swojego uśmiechu.

 

Zadzwonił po policję i wyjaśnił co się stało. Nie uwierzono mu. Wszczęto śledztwo, a w tym czasie odbył się pogrzeb ciotki Prudencji, na którym przecież Joe'go nie mogło zabraknąć. Zawsze Szczęśliwy Joe udał się więc na cmentarz w oznaczonym terminie, wykorzystując zdobytą na uśmiech przepustkę. Skompletował wcześniej odpowiedni na taką okazję strój żałobny, wedle ustalonych norm zwyczajowych, w całości czarnej barwy, na wszelki wypadek zabrał też ze sobą parasol (uznał, że w dniu pogrzebu smętny deszcz byłby uzasadniony, a poza tym, taki złożony parasol kołyszący się przy nodze wydał mu się niezwykle dostojnym atrybutem). Swojego słynnego uśmiechu jednak nie pozostawił w domu, jakkolwiek mogło się to wydać niestosowne.

 

Joe stanął dyskretnie wśród innych żałobników otaczających świeżo wykopany grób. Wszyscy byli markotni i lekko pochylali głowy, opierając brody na piersi. Trzymali złożone ręce na podołku i nerwowo zerkali to na trumnę, to na księdza. Zawsze Szczęśliwy Joe starał się nie wyróżniać, jako że był blisko powiązany ze śmiercią ciotki. Zdradzał go jednak szelmowski uśmiech, błyskający bielą i widoczny tym wyraźniej na tle czarnego stroju.

 

Po odprawieniu odpowiednich rytuałów, włożono trumnę do grobu i chwycono za łopaty, aby zasypać dół. Wtedy Joe pomyślał, że jest ciotce coś winien. Zmarła w końcu przez niego. Spał wtedy, to prawda, ale sekcja zwłok wykazała niewątpliwy zgon ze strachu. Ewidentnie to uśmiech przeraził Prudencję, myślał Joe, a nawet jeśli coś innego ją przestraszyło, była przecież jego bliską krewną. Przyniosła mu nawet bezowe ciasto.

 

Zawsze Szczęśliwy Joe sięgnął do twarzy i po raz pierwszy od czasów zakończenia szkoły średniej, wyjął swój szeroki uśmiech. Sprawiło mu to trochę kłopotu. Uśmiech był mocno przytwierdzony, musiał poruszać nim parę razy, zanim oderwał go z nieprzyjemnym mlaskiem i wrzucił do grobu na trumnę ciotki. Wtedy grabarz sypnął pierwszą grudę wilgotnej ziemi do dołu i przykrył nią na zawsze blask, którym emanował Joe przez tyle lat.

 

W dniu pogrzebu ciotki Prudencji, Zawsze Szczęśliwy Joe stał się Zawsze Ponurym Joe'm. Myślał, że będzie musiał po prostu zmienić inicjały w adresie na skrzynce pocztowej przed domem. Ale kiedy porzucił swój uśmiech, jego twarz obwisła, cera poszarzała, a oczy zgasły. Okazało się, że ma zupełnie inne rysy twarzy. Znajomi przestali go poznawać, a sąsiedzi pozdrawiać w piekarni, w ogóle myślano, że do domu Zawsze Szczęśliwego Joe wprowadził się jakiś nowy lokator. Joe był zszokowany tym obrotem sytuacji, ale uśmiech tkwił już dwa metry pod ziemią na cmentarzu i próba odzyskania go byłaby niedopuszczalną profanacją.

 

Jedna dobra rzecz wynikła z tego szlachetnego gestu na pogrzebie: śledztwo w sprawie Ciotki Prudencji umorzono, ponieważ główny podejrzany nagle zniknął. Oczywiście nie była to prawda, ale nikt się nie domyślił, że Zawsze Ponury Joe to ten sam człowiek co Zawsze Szczęśliwy Joe.

Koniec

Komentarze

     Kolejna wprawka pisarska, nie czyniąca wrażenia. Beżowe ciasto?     Pozdrówko.  

nie beżowe, tylko bezowe

Kilka literówek np: " zdjemowa". Początek to raczej streszczenie niż opowiadanie. Trochę naiwne zakończenie. Policja powinna znaleźć podejrzanego, zwłaszcza, że się nie wyprowadził. Znaczyłoby to, że wystarczy przed popełnieniem przestępstwa zapuścić brodę i wąsy, potem zgolić i hulaj dusza  

Ej, no co wy :) Przecież widać, że opowiadanko ma taki dystans, że mogli podejrzanego nie znaleźć. Osobiście jestem zauroczona. Bardzo inteligentne.

https://www.martakrajewska.eu

Napisane całkiem, całkiem, jednak mimo to pozostałam bez emocji.  Ale zgadzam się, że fakt, iż bohatera po zdjeciu przez niego uśmiechu nie dało się obnaleźć, nie jest w tekście zgrzytem. Tego rodzaju historyjki nie wymagają – moim zdaniem – żelaznej logiki. Pozdrawiam.

Nie podoba mi się. Nie wiem, jaki był zamiar Autora, ale ten tekścik ani mnie nie rozbawił – mimo że Twórca starał się być dowcipny, ani zasmucił – mimo nagłego zgonu i pogrzebu. Ot, taka sobie historyjka, o której niebawem zapomnę.

 

Joe nawet do spania nie zdjemował uśmiechu… – Literówka.

 

 …do domu Joe'go przyszła Ciotka Prudencja… …ujrzawszy trupa swojej ciotki– Proszę o decyzję, czy ciotkę honorujemy wielką literą (nie wiedzieć dlaczego), czy zostajemy przy małej.

 

…wedle ustalonych norm zwyczajowych w całości czarnej barwy… – Kiedy ustalono, że normy zwyczajowe maja być w całości czarnej barwy? ;-)

 

Trzymali złożone ręce na podołku… – Nie wydaje mi się możliwe, aby stojąc, trzymać ręce na podołku, albowiem «podołek to wgłębienie tworzące się z przodu w spódnicy, w sukni lub w fartuchu przy uniesieniu ich brzegów lub przy siadaniu»

 

Zdradzał go jednak szelmowski uśmiech, błyskający bielą i widoczny tym wyraźniej na tle czarnego stroju.– W jaki sposób uśmiech, wykonany rozciągniętymi wargami znajdującymi się na twarzy, może się jednocześnie prezentować na tle czarnego stroju śmiejącego się? ;-)

 

Zawsze Szczęśliwy Joe stał się Zawsze Ponurym Joe'm. Myślał, że będzie musiał po prostu zmienić adres na skrzynce pocztowej przed domem. – Zmieniając nazwisko, nie musimy zmieniać adresu.

 

 Jedna dobra rzecz wynikła z tego szlachtnego gestu… – Literówka.

 

…ponieważ główny podjerzany nagle zniknął. – Literówka.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Specyficzny humor. Trochę jak z tych kolorowych obrazków na kwejku, gdzie ludzie sobie obrzynają nogi, żeby móc zaparkować na miejscu dla niepełnosprawnych.

I po co to było?

Fajnie napisany tekst z poczuciem humoru, które mi akurat odpowiada. Ładnie skondensowany do krótkiej formy. 

Co do poczucia humoru – może i jest humor, ale nie tego rodzaju, który "chwytam". Może to kwestia tematu? Co do metamorfozy – zgadzam się na nią jako na element fantastyczny.

Koncepcja nawet ciekawa, ale tekst jakoś do mnie nie przemówił.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy sekcja może wykazać śmierć ze strachu, ale po namyśle uznaję, że to nie ten typ utworu, żeby się czepiać logiki.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka