- Opowiadanie: Kora - Zza kurtyny

Zza kurtyny

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zza kurtyny

W dużych, przestronnych salach głosy niosą się daleko. Echo sprawia, że nie ma ani jednej osoby, która mogłaby nie usłyszeć wypowiadanych słów. Tak było i tutaj.

Zgromadzeni przy stole mężczyźni dyskutowali żywo, raz po raz podkreślając co mają na myśli wystudiowanymi ruchami dłoni. Palce składali w sławną na cały świat piramidkę, a na twarze nałożyli pokerowe maski. Jedni lepiej potrafili ukryć swoje emocje, inni gorzej, ale zgodnie dokładali ku temu wszelkich starań.

– Musimy coś z tym zrobić, inaczej wszystko się rozsypie. Nasi drodzy obywatele są trochę jak dzieci, zagubieni.– odezwał się jeden ze starszych mężczyzn, z pokaźnych rozmiarów brzuszkiem– W symbol ich wiary trafił piorun, a to wygląda na wolę Boga. Nie możemy pozwolić, by w Niego zwątpili. To miałoby straszne skutki. – Poprawił wbijającą mu się w szyję koloratkę i spojrzał wyczekująco na pozostałych.

– Tak, tak, to naprawdę przerażająca tragedia– powiedział młodszy, nieco przypominający szczura – Zniszczono krzyż, który stał w Nowym Jorku od stuleci! Symbol wiary i potęgi! Ale doprawdy nie wiem dlaczego przodkowie postanowili zbudować go aż tak wielkim, przecież tylko prosił się o to, by w końcu uderzył w niego piorun.

-A ja nie wiem, dlaczego ludzie stworzyli wokół niego tak makabryczną legendę.-dodał cierpko inny.– jeśli krzyż runie, nastanie Koniec Świata! Też coś! Może jeszcze powinny nawiedzić nas czterej jeźdźcy Apokalipsy?!- prychnął– Ale wbrew podejrzeniom, to może się przydać. Nie pozwolimy ludziom zwątpić, to by ich zniszczyło. Wielu z nich straciłoby sens życia. Może nie damy im dokładnie tego, czego chcą. Koniec Świata nie był by nikomu na rękę, ale możemy zorganizować coś… mniejszego. Jeśli rozumiecie co mam na myśli.

Wszyscy przyglądali mu się przez chwilę w milczeniu, po czym jeden po drugim zaczęli wydawać pomruki aprobaty. Doskonale wiedzieli o co mu chodzi. Doskonale.

– To dla ich dobra – powiedział jeden niepewnie– przecież bez tego pogrążyliby się w anarchii.

– I zapomnieli o władzy, a do tego żadną miarą nie możemy dopuścić. Czyli co zamierzamy zrobić?

Przez jakiś czas milczeli, jakby nie chcąc wypowiedzieć na głos idei rodzącej się w każdej głowie. A może po prostu zastanawiając się jak ładnie ubrać ją w słowa? Ostatecznie głos zabrał miło wyglądający starszy pan w purpurze. Dłoń kurczowo ściskał na małym, metalowym krzyżyku jakby w nim szukając natchnienia do zbliżającej się mowy.

– Musimy dać im to, czego najgłębiej pragną! Musimy dać im prawdę! Sprawić, by to, w co wierzą najmocniej się spełniło. Musimy dać im… katastrofę. Już teraz widzimy jak się do niej przygotowują, budują prowizoryczne schrony, bunkry, kryjówki. W telewizji słychać tylko przerażone głosy rozprawiające wciąż, bez końca, o zbliżającej się apokalipsie. Ludzie patrzą oczami pełnymi strachu, ale i wiary. Wiary w nieuchronność tego, co się stanie. Moi drodzy, wszyscy przecież wiemy, że religia zajmuje główne miejsce w ich życiu, nadaje mu sens. Jeśli stracą wiarę, stracą wszystko! Dlatego nie możemy do tego dopuścić.

– Nie sprowadzimy przecież apokalipsy! Ale gdyby zamienić ją na coś mniejszego, to mogło by się udać.

– Tylu ludzi zginie…– odezwał się ktoś cicho

– Zginą, to prawda– przyznał człowiek w purpurze – ale śmierć i tak by ich nie ominęła. Inaczej po prostu wymordowaliby się w świętych wojnach pomiędzy tymi, którzy zwątpili a tymi, którzy wciąż pozostali ślepi. W religii zaczęłyby się tworzyć przeróżne rozłamy, brat obrócił by się przeciw bratu, córka przeciw matce i tak dalej, i tak dalej. Każdy kiedyś umrze, synu. Kwestia tylko kiedy… A uwierz mi, mniej ludzi zginie w katastrofie, niż w kolejnej wojnie światowej.

Pozostali przyglądali mu się w milczeniu, jakby smakując powoli każde wypowiedziane słowo. W końcu któryś z młodszych nie wytrzymał nieznośnie ciągnącej się ciszy i postanowił się wtrącić.

– Jeśli nawet to zrobimy, to jaki będzie nasz następny krok? Ludzie mogą się czegoś domyślić. Miała być apokalipsa, a spotka ich tylko jakaś katastrofa.

– Myślę, że nie będą tego zbyt głęboko rozważali pogrążeni we własnym nieszczęściu. A zresztą… kto mówi, że będzie taka znowu zwykła? Z pewnością musi zapaść im w pamięć, więc powinna być spektakularna. A zresztą już od jakiegoś czasu borykamy się z problemem przeludnienia, a w ten sposób się go pozbędziemy. Musimy się tylko zastanowić jakiego rodzaju ma to być kataklizm i co najważniejsze, gdzie. – odezwał się mężczyzna do złudzenia przypominający szczura.

– Tak po prostu?– spytał ktoś inny z niedowierzaniem– Wiem, że mamy ku temu środki finansowe. Zdaję sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia ale… to niemoralne. Niewłaściwe. Jak mamy potem spokojnie spać?

– To już twoje brzemię, synu. Z nim musisz poradzić sobie sam. Ja nie będę miał problemów ze snem, gdyż WIERZĘ – człowiek w purpurze każdą literę słowa zaakcentował cichym uderzeniem krzyża o stół– w słuszność tej decyzji. Albo to, albo… koniec. Tak więc każdy, kto się ze mną nie zgadza niech wyjdzie, a Bóg będzie miał to w pamięci. Wasze dłonie będą czyste jak runo baranka.

Nikt nie opuścił sali. Może dlatego, że każdy zdawał sobie sprawę, że odejście stąd równa się śmierci. Co prawda z całą pewnością przypominającej przypadkową, ale jednak śmierci, a to nie uśmiechało się żadnemu z obecnych.

– Więc gdzie? – tym razem do rozmowy wtrącił się łysy jak kolano jegomość o dziwnie rybich oczach– Ja proponowałbym Afrykę. Murzyni i tak nie są nam do niczego potrzebni, to tylko, za przeproszeniem, gęby do wykarmienia. Ten humanitaryzm jest już męczący, zresztą nic na nim nie zyskujemy. Myślę, że tam spokojnie można rozpętać jakąś katastrofę i tylko na dobre nam to wyjdzie. Skończyć z tym siedliskiem HIV.

– To nie będzie wystarczająco spektakularne. Ludzie nie przejmują się Afryką, a katastrofy naturalne zdarzają się tam co chwilę. Nie, to musi być coś innego. Proponowałbym „punkty zapalne świata”. To byłoby widoczne, a zarazem pomogłoby nam utrzymać pokój. Można by rozpocząć nowe, wolne od wojen życie! Wyobraźcie to sobie tylko, byłoby jak w hipisowskich marzeniach! Koniec z Afganistanem, Irakiem, Turcją i Palestyną. Wreszcie będzie więcej miejsca dla cywilizowanego świata!- z nowym entuzjazmem wtrącił się szczurkowaty

– Albo zróbmy wiele małych kataklizmów na całym świecie! W Europie, Azji, Ameryce, wszędzie wywołamy trzęsienia ziemi, tsunami, albo huragany. Do każdego rejonu co innego. Oczywiście zginie wielu ludzi, nie przeczę, ale na gruzach starego świata będzie można zbudować nowy, lepszy. Świat, w którym czynnikiem determinującym ludzkie życie będzie chrześcijaństwo.– młodzieniec o nawiedzonym spojrzeniu zwrócił twarz w kierunku owego miło wyglądającego staruszka w purpurze, ale tamten tylko coś mruknął. Widać było, że ta propozycja go nie przekonała.

– Nie chcemy skazać wszystkich ludzi na śmierć– powiedział– Potrzebujemy ich tak samo jak oni nas! Zresztą ich wiara jest i tak wystarczająco mocna. Ale to prawda, możemy uśmiercić tych nielicznych niewiernych, którzy jeszcze pozostali. Niech to będzie dla nich przestrogą. Jestem za zniszczeniem punktów zapalnych świata, także tych religijnych! – uderzył głośno krzyżem o stół– A slumsy… pozostały jeszcze w Brazylii, czyż nie? I w Indiach, chociaż tam już mniej. Moim zdaniem są wyjątkowo nieprzyjemne. Wszystkim wyjdzie na dobre jak pozbędziemy się paru pasożytów.

– Czyli teraz pozostaje nam rozważyć jakiego rodzaju powinna być to katastrofa…

Koniec

Komentarze

Wszystkie, dosłownie wszystkie dialogi są źle zapisane. Co do treści: z jakiegoś powodu czuję się nią zażenowany.

Opowiadanie wydaje się niedokończone. Gdyby to był prolog do czegoś większego - wtedy robiłby o wiele lepsze wrażenie.

Wydaje mi się, że nie w każdej dużej sali głos się dobrze niesie. Akustyka chyba zależy od mnóstwa czynników: kształtu, obicia ścian, mebli, rozmieszczenia grzejników... I trochę jest błędów językowych.

Babska logika rządzi!

Mogłbyś proszę wskazać mi błędy? Mogłabym wtedy je poprawić 

...Witaj, młoda autorko. Co też Ci strzeliło do głowy? Akurat religia chrześcijańska jest najmniej agresywna. Twój literacki pomysł jest według mnie "Z piekła rodem".Czy chcesz nas zafascynować? Przerazić? Zadziwić? To czysty nieypał.

Place składali - literówka.

że będzie taki znowu zwykła? - lterówka

Zdaje sobie sprawę, - ogonek

Nie właściwe. - razem

Nich to będzie dla nich przestrogą. - literówka.

Islam i buddyzm prawie już nie istnieje, ale w Azji wciąż mają miejsca swojego kultu, tak samo zresztą Żydzi. - Istnieją, a poza tym Żydzi jakoś mi nie pasują: wygląda na to, że też prawie nie istnieją, ale mają miejsca kultu w Azji.

I jeszcze to, o czym wspominał Exturio: zapis dialogów do poprawki.

Czytałam pobieżnie, więc pewnie wszystkiego nie wyłapałam.

Pozdrawiam. :-)

Babska logika rządzi!

 

* Niewypał. Twój tekst sprzed chyba pół roku, był znacznie lepszy. Pozdrawiam.

No cóż, trzeba próbować. Chciałam napisać coś krótszego, akurat taki pomysł wpadł mi do głowy. Ale ponoć im więcej się pisze, tym więcej się uczy, więc może kolejnym razem wyjdzie mi lepiej. 

Na pewno pomysł wymaga rozwinięcia, bo opowiadanie kończy się ni w pięć, ni w dziesięć. Technicznie też słabo - oprócz dialogów interpunkcja też nie najlepiej wygląda.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Dopiero, kiedy Ryszard napisał o Twoim poprzednim tekście, sprawdziłam sobie w profilu.

Oj, Kora, Kora! Tamten tekst pokazuje, że naprawdę masz potencjał. Ten... Hmmm...

Ale i tak w Ciebie wierzę :).

Pozdrawiam

"- Musimy coś z tym zrobić, inaczej wszystko się rozsypie. Nasi drodzy obywatele są trochę jak dzieci, zagubieni.- odezwał się jeden" - Bez kropki. Jeśli po dialogu występuje dopowiedzenie (odezwał, powiedział, krzyknął, wyszeptał), wszystko to, co opisuje czynność mówioną, to piszesz ciągiem, bez kropki. Powinno więc wyglądać to tak:

- Musimy coś z tym zrobić, inaczej wszystko się rozsypie. Nasi drodzy obywatele są trochę jak dzieci, zagubieni- odezwał się jeden(...)

 

- Tak, tak, to naprawdę przerażająca tragedia- powiedział młodszy, nieco przypominający szczura. - Tak powinno wyglądać kolejne zdanie.


"-A ja nie wiem, dlaczego ludzie stworzyli wokół niego tak makabryczną legendę.-dodał cierpko inny- Jeśli krzyż runie(...)" - Tak na logikę, jeśli nie ma kropki po narratorze, to dlaczego kolejną kwestię dialogu piszesz z dużej? Hmmm?

-A ja nie wiem, dlaczego ludzie stworzyli wokół niego tak makabryczną legendę - dodał cierpko inny.- Jeśli krzyż runie(...) - Ta dam. 

 

"- Tylu ludzi zginie…- odezwał się ktoś cicho[.]" - A tu się kropka zagubiła na końcu.


Nie będę całego tekstu poprawiać, zostawię coś dla Ciebie :)

A co do warstwy fabularnej, to cieniutko, ględzą i ględzą, cały czas o tym samym, tylko innymi słowy. Jakby skrócić o połowę i dodać zakończenie, to może i jeszcze miałoby to sens. A tak? Średnie bardzo. Mimo wszystko czuć w tym potencjał. Pisz zatem! :D


Dziękuję za wszystkie komentarze i za wskazanie błędów w zapisie dialogów, bo w tym jeszcze nie całkiem się orientuję. Też mam szczerą nadzieję, że posiadam jakikolwiek potencjał ;) 

...Zajrzyj na HP. Tam jest "Poradnik dla piszących". Jedno co Ci się jako tako udało, to oddanie poetyki wypowiedzi

dostojników kościelnych. Pozdrawiam życzliwie.

Nowa Fantastyka