- Opowiadanie: JohnnyWorker - Oneironauta

Oneironauta

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Oneironauta

Witam Was serdecznie.

 

Moje prawdziwe imie to Arek, natomiast to w swiecie fantastyki – Johnny Worker. Na co dzien zajmuję się/pracuję w "finansach", ale tak mnie ktoregoś dnia coś wzięło żeby napisac jakies opowiadanie i oto ono. Naprawdę nie mam pojęcia czy jest interesujące, czy w ogole ktos zechce go przeczytac. To moj debiut, dlatego prosze o ocene i krytyke. No to lecimy. Nie ma nic więcej, to tylko wstęp. Może dopiszę, zobaczę.

 

 

Oneironauta”

 

Początek

 

 

 

 

Pierwszy raz zobaczyłem ją w Liceum, jak zwykle mocno się spóźniłem. Wszedłem, przeprosiłem – na nikim nie zrobiło to większego wrażenia. Rozejrzałem się po klasie, musiało być coś, co absorbowało bardziej ich uwagę. Siedziała w ostatniej ławce – była NOWA. Myślałem, że jeszcze śpię, że dopiero za chwilę zadzwoni budzik – ale to była prawda, patrzyłem na nią a ona na mnie. Czułem się jakbym zobaczył anioła. Wtedy się zaczęło…

Widzieliśmy się codziennie w szkole. Była dziewczyną, z którą chciałby być każdy, ale jednocześnie nikt nie miał odwagi, aby jej o tym powiedzieć. To ten typ kobiety, która odchodzi zanim zostanie porzucona, całuje tak, aby się nie zakochać i słucha, ale nie wierzy.

Podobała mi się, a ja jej. Jednak nigdy nie byliśmy parą. Nie rozumiałem swoich uczuć wtedy tak jak teraz i chociaż potrafiłem powiedzieć szczerze "kocham" tak samo jak "nic do ciebie nie czuję", to z nią było inaczej… Dobrze się czułem w jej towarzystwie, nie musiałem nic mówić! Wystarczyło, że BYŁA. Często siedzieliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy…

Tylko tyle. To wystarczyło… Nie potrafię tego opisać. Skończyło się liceum a nasze drogi się rozeszły. Poszedłem na studia. Ona poszła swoją drogą. Nie widziałem jej już od jakiegoś czasu. Miałem inną dziewczynę, całkiem poukładane życie, zapomniałem. Ale stało się coś, co zmieniło wszystko w jednej sekundzie. Zadzwonił mój kumpel z klasy. Miał dla mnie "ciekawostkę".

-Ty, Marek, słuchaj – Pamiętasz tę Hankę z liceum?

-Tak, pamiętam a co?

-Nie żyje…

W jednej sekundzie wszystko przestało mieć sens! Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, musiałem gdzieś usiąść, uświadomić sobie co się stało? Czemu mnie to tak obchodzi? Wydawało mi się, że to była tylko "licealna miłość", która się skończyła tak jak kończy się wiele historii w życiu, ale się myliłem. I to bardzo. Uświadomiłem sobie wtedy, że to była jedyna kobieta, którą tak naprawdę kochałem. Szczerze, za to tylko, że BYŁA. Że mogłem na nią patrzeć. Nic więcej. Po prostu kogoś kochasz i nie zastanawiasz się dlaczego.

Było już po pogrzebie. Musiałem jechać na jej grób choćby nie wiem co. Wsiadłem w samochód, serce biło mi jak oszalałe, nie mogłem się skupić – kurde, ale gdzie jest ten cmentarz? Jak znajdę jej grób? Przecież nie będę chodził jak idiota i czytał każdego nagrobka!?

Haniu, proszę, jeśli mnie słyszysz daj mi znać, chce cię odnaleźć z powrotem, chce ci coś powiedzieć, coś czego nigdy nie zdążyłem zrobić, że Cię kocham, że … Jak odnajdę to miejsce?

Jestem w miejscowości, gdzie się urodziła i gdzie została pochowana. Tu mieszkała od zawsze z rodziną. Na ulicy żywej duszy, zrobiło się pochmurno, tylko szare domy w koło, cisza. Co robić?Wsłuchuję się w ponury stukot silnika tak, jakby to on miał mi podpowiedzieć, którędy droga. Czuję się jakbym przekroczył granicę świata realnego i znalazł się w jakimś innym, którego nie znam, ale wiem, że to właśnie jego szukam.

Sięgam ręką do prawej kieszeni spodni i sprawdzam czy mam zapałki. Z tylu na siedzeniu leży znicz. Taki sobie zwykły, nic szczególnego. Pomyślałem, ze jest to bez znaczenia. Kawałek plastiku i trochę wosku, liczy się symbol. Nie mogę niczego zapomnieć gdy już Tam będę. Tylko jednego nie mogę zrozumieć. Dlaczego tak się cały trzęsę? Jakbym szedł na front. A tu przecież w koło grobowa cisza, dosłownie. Po drodze żadnego innego samochodu. Można zasnąć za kierownica.

Musze zapytać kogoś o drogę… Widzę z oddali parę staruszków, tylko oni w całym mieście, zbliżają się bardzo powoli. Zapytam ich o drogę, na pewno coś wiedzą.

-Szukam cmentarza, na pewno wiedzą Państwo gdzie to jest…

-Wiemy, a w jakim celu Pan go szuka?

-Przyjechałem odwiedzić grób koleżanki z liceum, zapalę tylko znicz i odjadę.

-Jak miała na imię to może Panu pomożemy?

-Hania i chodziła ze mną do liceum…

-To nasza wnuczka…

 

– …

 

Jezu… Co za dzień, dlaczego akurat ich spotkałem z całego miasta? Co im powiedzieć? Patrzą na mnie ze łzami w oczach, dziadek się nie odzywa, wiem, że odżyły w nich smutne wspomnienia. Stoję jak wryty. Chcą rozmawiać, chociaż czuje, ze każde słowo o Niej jest dla nich okropnie ciężkie do zniesienia. Wyczuwam ogromny żal i smutek. Nie mogę ich o nic więcej pytać, nie mam sumienia.

Odeszła przecież bardzo młodo, mogła mieć w życiu przecież wszystko. Chce już jak najszybciej stamtąd odjechać. Nie zniosę tej ciszy, stoimy jeszcze przez chwile i patrzymy na siebie. Nie wiem co oni o mnie myślą…

-To ktoś o niej jeszcze pamiętał??

-Tak, ja pamiętałem… Przepraszam, pojadę już…

Zrozumiałem, że dla nich było to ważne. Czy została w czyichś wspomnieniach, że nie umarła całkiem. Że ktoś o niej pamiętał i myślał, chociaż już odeszła. Ale przecież nie mogę im powiedzieć po co tak naprawdę przyjechałem, nie zrozumieją. Nikt nie zrozumie! Przecież prosiłem, żeby pomogła mi ją odnaleźć a teraz nie wiem co powiedzieć, co za idiota ze mnie …

Grób znalazłem bez problemu, był "pierwszy po prawej, zaraz przy wejściu" – tak jak mówili. Głucha cisza, zimny głaz a na nim jej zdjęcie. Wesoła jak zawsze, uśmiechnięta i tylko ten napis "Zmarła śmiercią tragiczną" przypominał co się stało.

Nagle, tak jakby przejaśniało, tak jakby tylko na tę jedną krotką chwilę miało świecić słońce. Znów jestem sam. Towarzystwa dotrzymują mi tylko czarne jak śmierć kruki, które rozsiadły się na betonowym płocie otaczającym cmentarz. Były świadkami, które nigdy nikomu nic nie powiedzą. Patrzyły na mnie ze znanym tylko sobie dziwnym spokojem, tak jakby lubowały się w tym, co widzą. Tak jakby rozumiały człowieka i jego uczucia, ale jednak w ich spojrzeniach dało się zobaczyć przerażającą pustkę i chłód. Były jak strażnicy śmierci.

W głowie pojawia mi się myśl, że przecież nie będę tu przyjeżdżał codziennie. Nie ma po co. Tylko ten jeden jedyny raz i to musi wystarczyć. Przeraża mnie to miejsce. Rozglądam się za siebie i widzę tylko beton przyozdobiony metalem. Gdzieniegdzie jakiś zagrabiony skwerek, jakaś mała ławeczka. Ale dziś jest pusta.

Zapalam znicz i delikatnie stawiam na jej grobie. Czuje się jakbym w ten sposób dał sygnał, że jestem. Że oto stoję przed nią i chcę porozmawiać, ten ostatni raz. A może i nie ostatni, nie wiem.

W myślach, jak długi film, przeżywam jeszcze raz to, co było i bezpowrotnie minęło. Na nowo przywołuję te same uczucia, te same obrazy, które nagle nie wiadomo skąd zaczęły wyłaniać się z mojej pamięci. Jakby tylko czekały na te chwile. Potem mogły zniknąć.

Jestem jak w transie. Szum okolicznych drzew dodatkowo sprawia, że czuję się naprawdę dobrze, taki spokojny. Tuż za płotem, jakby w rytm zmieniającego swój kierunek wiatru, potulnie jak w kołysce, bujają się łany zbóż. Nie wiem kiedy skończyć. Błagam o jakiś znak, wskazówkę, że ONA WIE, że mnie słyszy. Ale nic takiego się nie dzieje. Kruki jak na komendę odleciały. Czy to już koniec? Koniec tego przedstawienia? To wszystko? Chyba tak. Zbieram się z powrotem.

Jestem już w drodze. Czuję tak ogromną pustkę, że nie jestem w stanie wyrazić tego słowami. Umarły we mnie chyba wszystkie uczucia. Człowiek ma ochotę wrócić i wykrzyczeć co czuje i co myśli, ale kto go będzie słuchał? Te parę betonowych, zlepionych cementem, płyt z wygrawerowanym z zegarmistrzowską precyzją, jak na złość, napisem – Żyła lat X. Przecież wiem ile lat żyła! Nie przychodzę na cmentarz jak do muzeum pooglądać dzieł sztuki. Czemu na grobie nie ma tylko imienia?

Muszę być w ruchu. Nie mogę nawet na chwile przystanąć, muszę czymś się zająć. Zwyczajne czynności takie jak zmiana biegów i patrzenie przed siebie w sina dal daje mi chwilowe zapomnienie. Nawet nie wiem czy mijałem kogoś po drodze, jadę „na pamięć”. Mijam zaparkowany kolo przystanku radiowóz, tak mi się przynajmniej wydawało. Przy tej prędkości mignął mi tylko jakiś napis na literę „P”. Czy jada za mną? Nie obchodzi mnie to. Nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Czuje, ze myśli, które próbowałem upakować w swoje szczelne ramy, wydostają się na zewnątrz. Paraliżują mi ręce, z trudem zmieniam biegi. Musze się zatrzymać.

Uświadamiam sobie, że tak naprawdę można uciec przed wszystkim tylko nie przed własną śmiercią i własnymi myślami. Tego żaden człowiek chyba nie potrafi. Włączę radio, bo nie zniosę tego ciężaru. Wsłuchuję się w pierwszą lepszą melodię płynącą z głośników. Powtarzam jej słowa, jedno po drugim. Skupiam się tylko na tym, wpadam w jej rytm. "SMUTNO DZIS DO NIEBA ISC"! – brzmi refren… Te słowa działają na mnie jakoś wyjątkowo, jak narkotyk. Czemu tak się wsłuchuję w tę banalną melodię?

Już wiem…

Przełączam na inną stację, nie mogę powstrzymać łez. To są właśnie te jedyne chwile w życiu, kiedy nie potrafię opanować płaczu, bo jest to silniejsze ode mnie i czuje, że muszę się temu poddać… Dobrze, ale co teraz? Co dalej? Znów w eter płyną słowa znanej piosenki… "I'll be waiting for you"…

Wyłączam radio. Musze to przemyśleć… Ona wie.

Koniec

Komentarze

Nie jestem fanem historii miłosnych. Mógłbym nawet stwierdzić, że pałam do nich niechęcią. Jednak Twoja jest odpowiednio przejmująca, nawet jeśli mało w niej fantastyki. Poza drobnymi błędami interpunkcyjnymi przyczepić się można zapisu dialogów kursywą i tego fragmentu:

-Szukam cmentarza w tej miejscowości, na pewno wiedzą Państwo gdzie to jest...
-Wiemy, a w jakim celu Pan go szuka?
-Przyjechałem odwiedzić grób koleżanki z liceum, zapalę tylko znicz i odjadę.
-Jak miała na imię to może Panu pomożemy?
-Hania [] i chodziła do liceum w []...
-To nasza wnuczka...
- ...


Tu przyczepić się można kilku rzeczy:

- cmentarz w "tej miejscowości"? jak w jakiejś jesteś i kogoś pytasz, to miejscowość jest w domyśle

- nawet w bardzo małej miejscowości trudno kogoś zidentyfikowąc tylko po imieniu i szkole, do której ta osoba uczęszczała - poza tym nawiasy kwadratowe są tu absolutnie nie na miejscu...

- ...tak samo zresztą wielokropek.

Poza tym jednak historia, choć mało innowacyjna, jest dość ciekawie przedstawiona. Na przyszłość jednak mógłbyś zawierać w tekstach więcej fantastyki.

Pozdrawiam.

Popieram Yoss. Historia taka sobie. Ująłeś mnie jednak tytułem. Oneiros, czyli po grecku sen. Oneironauta. Zgrabnie.

Czesc, dziekuje za komentarze! Ciesze sie, ze ujalem was albo tytulem albo przejmujaca historia. Naprawde sam nie wiem co o tym myslec. Czy jest sens rozwijac sie w kierunku pisania czy tez nie. Bardzo doceniam Wasze opinie. Pozdrawiam

Przeczytałem i nie rozumiem tytułu. Oneironauta to ktoś, kto wędruje po własnych [świadomie] snach. Nie znalazłem w tekscie w ogóle nawiązania do tego. A samo opowiadanie jest może i przejmujące, ale dośc marnym językiem napisane. Choć jesli debiutanckie, to nie może dziwić.


Tytul moze nawiazywac do tego co bedzie potem, zalezy mi na opinii i krytyce do tekstu ktory juz jest. Z tego co widze wazna jest historia, sposob opowiedzenia jej, znaki interpunkcyjne chyba mnie bo to mozna poprawic potem przy pomocy innych. Postaram sie poprawic co moge. Dzieki!

Fantastyki prawie wcale. Mam odczucia ambiwalentne, z jednej strony nic ciekawego, ale z drugiej - nostalgiczny nastrój jakoś się udziela.

Mnie się podobał ten fragment. Tylko właśnie - to fragment. Działa jak wstęp do czegoś większego. Szkoda, że nie dałeś całego tekstu, bo zapowiada się dobrze. Nie wiem, czy to Twoja wyobraźnia, ale dla mnie wygląda tak, jakby prawdziwe wydarzenia skłoniły Cię do przelania uczuć na papier(znaczy komputer). I nie zgodzę się z Agroelingiem, że język jest marny - są potknięcia, ale ja wyczuwam duże emocje. I to mi się podoba.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hej, witam Was! Dzieki za opinie i komentarze!

@bemik zgadles - oparte na prawdziwych wydarzeniach, stad malo fantazji. Jednak ciag dalszy jesli sie ogarne, na pewno nie bedzie rzeczywisty, bo nie moze.

Chyba tak naprawde szukam tu zachety do pisania. Teraz wiem, ze to ciezki warsztat i juz nie chodzi tylko o stylistyke, ortografie itp. ale liczy sie przekaz.

pozdrawiam

Cieszę się, że zgadłam i czekam na ciąg dalszy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

     Istotnie, fantastyki tutaj jak na lekarstwo.

     Nie nazwałbym Twojej opowieści historią miłosną. Owszem, mówi o miłości, ale takiej, z której bohater zdał sobie sprawę za późno. Zbyt późno.

     Jak na opowiadanie debiutanckie, nie jest najgorzej, a jeśli się postarasz, jestem pewna, że kolejny tekst potrafisz napisać lepiej.

     Jeśli mogę zasugerować, byłoby dobrze, gdybyś na co dzień, także w postach, zaczął używać liter z polskimi znakami. To znakomicie ułatwia czytanie i dobrze świadczy o piszącym. Wtedy też, w Twoim opowiadaniu, będzie na pewno mniej literówek.

 

„Pierwszy raz zobaczyłem ją w Liceum…” –– Pierwszy raz zobaczyłem ją w liceum

 

Poszedłem na studia. Ona poszła swoją drogą”. –– Powtórzenie.

Może: Dostałem się na studia. Ona poszła swoją drogą.

 

„Wydawało mi się, że to była tylko "licealna miłość", która się skończyła tak jak kończy się wiele historii w życiu, ale się myliłem”. –– Nadmiar zaimków się.

Może: Myślałem, że to była tylko licealna/szkolna miłość, tóra się skończyła, tak jak wiele historii w życiu, ale byłem w błędzie.

 

„Co robić?Wsłuchuję się w ponury stukot silnika…” –– Spacja po wykrzykniku.

 

„Z tylu na siedzeniu leży znicz”. –– Literówka.

 

„Pomyślałem, ze jest to bez znaczenia”. –– Literówka.

 

„A tu przecież w koło grobowa cisza, dosłownie”. –– A tu przecież wkoło grobowa cisza, dosłownie.

 

Musze zapytać kogoś o drogę...” –– Literówka.

 

„Szukam cmentarza, na pewno wiedzą Państwo gdzie to jest...” ––  Szukam cmentarza, na pewno wiedzą państwo gdzie to jest...

Zwracając się do kogoś, wielkie litery stosujemy tylko w listach.

 

„Wiemy, a w jakim celu Pan go szuka?” –– Wiemy, a w jakim celu pan go szuka?

Trochę dziwne pytanie starszych państwa, bo przecież jakiegoś miejsca szuka się po to, aby tam pójść.

 

„Przyjechałem odwiedzić grób koleżanki z liceum, zapalę tylko znicz i odjadę”. –– Równie dziwnie, uważam, tłumaczy się bohater z zamiaru pójścia na cmentarz; to miejsce publiczne, każdy może tam iść i pozostać tak długo jak zechce.

 

„Jak miała na imię to może Panu pomożemy?” –– Jak miała na imię to może panu pomożemy?

 

„Odeszła przecież bardzo młodo, mogła mieć w życiu przecież wszystko”. –– Powtórzenie.

 

Chce już jak najszybciej stamtąd odjechać”. –– Literówka.

 

„Nie zniosę tej ciszy, stoimy jeszcze przez chwile i patrzymy na siebie”. –– Literówka.

 

„To ktoś o niej jeszcze pamiętał?? –– Zupełnie wystarczy jeden znak zapytania. W szczególny przypadkach mogą być trzy znaki zapytania, ale nigdy nie stawiamy dwóch.

 

„co za idiota ze mnie ...” –– Bez spacji przed wielokropkiem.

 

„…tak jakby tylko na tę jedną krotką chwilę…” –– Literówka.

 

„Rozglądam się za siebie…” –– Ja napisałabym: Rozglądam się wokół… Lub: Patrzę za siebie… Albo. Spoglądam za siebie

 

„Gdzieniegdzie jakiś zagrabiony skwerek…” –– Nie wydaje mi się, by na cmentarzu był skwerek. Może: Gdzieniegdzie jakiś zagrabiony trawniczek

 

Czuje się jakbym w ten sposób dał sygnał…” –– Literówka.

 

„Jakby tylko czekały na te chwile”. –– Literówki.

 

„Nie przychodzę na cmentarz jak do muzeum pooglądać dzieł sztuki”. –– Nie przychodzę na cmentarz jak do muzeum, pooglądać dzieła sztuki.

 

 „Zwyczajne czynności takie jak zmiana biegów i patrzenie przed siebie w sina dal daje mi chwilowe zapomnienie”. –– Zwyczajne czynności, takie jak zmiana biegów i patrzenie przed siebie, w siną dal, dają mi chwilowe zapomnienie.

 

„Mijam zaparkowany kolo przystanku radiowóz…” –– Literówka.

 

„Czy jada za mną?” –– Literówka.

 

Czuje, ze myśli, które próbowałem upakować…” –– Literówki.

 

„Musze się zatrzymać”. –– Literówka.

 

„…jest to silniejsze ode mnie i czuje…” –– Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak jak wyżej piszący uważam,  że historia jest przejmująca i ma za mało fantastyki. W sumie jest ciekawa.

Co do polskich liter to swiadomie ich nie uzywam, ze wzgledu na wadliwe ster. karty graficznej. Nie ma sensu tego opisywac.

Ok, historia ciekawa, malo fantastyczna, literowki (j/w), wciagajaca. Biore to pod uwage, musze pomyslec nad forma tekstu i ciagiem dalszym.

ze wzgledu na wadliwe ster. karty graficznej. ---> a nie mozna zaktualizowac?   

Szczerze pisząc, pierwszy raz słyszę, żeby sterowniki karty graficznej utrudniały stosowanie polskich znaków.  

Tekst wydał mi się bardzo emocjonalny, poza tym zapowiadający nieco dłuższą opowieść. Pożyjemy, zobaczymy, czy będzie kontynuacja.

To juz "najnowsze" stery a i sprzet troche leciwy. Problem znany i w wiekszosci przypadkow nierozwiazany, a chodzi glownie o litere c jak cma. Jak ta kombinacja wejdzie z klawiszy sprzet lezy.

Wnioskuję stąd, że masz kartę nVidii. Zawsze można wejść w ustawienia sterowników i wyczyścić skróty klawiszowe. Powinno pomóc.

Dziwię się tym mocniej. Od zawsze miałem karty nVidii, nigdy nie miałem takich zdumiewających problemów.

ATI Mobility Radeon HD 2600 w laptopie HP i cos w ten desen w drugim kompie tez HP ale duza buda. Ten sam problem. Rozwiazania zadnego jak dotad nie znalazlem. A te skroty tez nie pomagaja. Inne stery, inny widnows. Pomaga automatyczna korekta tak gdzies na 70%.

Nowa Fantastyka