
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Szłam powoli. Nie spieszyłam się. Deszcz nie pozwalał mi dojrzeć następnego metra, więc po co?
Cloe powiedziała mi dzisiaj, że idzie do klubu w centrum. Byłam zaproszona, jak reszta grupy, ale nie miałam na to ochoty. Szczerze się zdziwiła, kiedy powiedziałam jej ,,Nie". Zwykle chętnie wychodzę gdzieś z paczką, ale dziś…
Nagle zatrzymałam się. Wieczorem na ciemnej ulicy, w dodatku w deszczu, chodzili tylko ludzie, którzy chcieli dostać się do domu lub na nocną zmianę.
Ale cień, który zauważyłam, stał w miejscu. A może mi się wydawało? Może to tylko słup, albo hydrant?
Kiedy jednak przyjrzałam się bliżej, stwierdziłam, że jest za gruby na słup, zbyt wysoki na hydrant i zbyt blady, jak na Włocha. Odrzuciłam zmokłe, ciemnobrązowe loki do tyłu i poszłam dalej. Po płaszczu spływały mi chłodne krople, ale to nie była wina pogody. Wiatru też nie było, padał deszcz zenitalny, ale na ramionach czułam dreszcz. O co chodziło?
Nagle usłyszałam ciche szepty. Brzmiały tak kojąco i miło, że chłód opuścił moje ciało. Szept wywoływał moje imię: Irmo, Irmo…
Zza następnego zakrętu wyłonił się dwupiętrowy domek. Przez smugi deszczu widziałam światła. Nareszcie! Z radością na sercu i ulgą, jaką wywołała twarz mojej siostry Chatriny w oknie, podbiegłam do drzwi. Wyciągnęłam rękę i położyłam ją na klamce. Już miałam nacisnąć…
Kiedy na mojej dłoni pojawiła się inna. Blada. Zimna jak lód. Wyrwałam się z jej uścisku, ale napastnik był szybszy. Poczułam na ramionach czyjeś ręce, które uniosły mnie sparaliżowaną delikatnie do góry. Zacisnęłam mocno powieki. Po kilku sekundach byłam w zaułku, z którego przed chwilą uciekałam.
– Chyba pomyliłaś domy. – usłyszałam. Otworzyłam oczy. Nade mną pochylał się wysoki mężczyzna. Miał na sobie nienagannie czysty garnitur, suchy, pomimo deszczu. Blady owal twarzy, który pochylał się nad moimi ustami, kontrastował z ciemnością. Widziałam też jego czarne oczy i idealnie ulizane, czarne włosy.
,,Dlaczego tacy goście zawsze mają wszystko na czarno?" pomyślałam. ,,I o co chodziło z tym pomyleniem domów?". Zerknęłam w tamtą stronę. Faktycznie, mój dom stał trzy słupy telefoniczne dalej. A osoba, którą zobaczyłam, to koleżanka Chatrine, Vanessa.
– To jak z tymi domami? – spytał cicho. Przeniosłam na niego swój przerażony wzrok.
– Nie gadam z alfonsami. – warknęłam i na próżno usiłowałam się wyrwać.
– Uspokój się! – przyparł mnie do muru. Zbliżył swoje usta do mojej szyi…
Niedługo kolejna część
Napiszę to, co powtarza się tu właściwie co chwilę.
Nie ma sensu wrzucać tak krótkich (w Twoim przypadku - króciutkich) fragmentów tekstów. A Ty zrobiłaś to dziś dwa razy. Czy którykolwiek z tych tekstów jest skończony? Nie wiem, oczywiście, ale troszkę w to wątpię :).
Druga rzecz - co tu oceniać? Krótkie, nie wiadomo, o co chodzi (ja w pewnym momencie miałam wrażenie, że to opowiadanie o chodzących domach).
A, i masz błędy w zapisie dialogów. Taki fajny poradnik tu mają: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html
Pozdrawiam
Deszcz nie pozwalał mi dojrzeć następnego metra - to znaczy, że było więcej, niż jedno metro? :)
:-) W tym mieście sa trzy linie metropolitanu. :-)
Zamieściłaś, Autorko, dwie części pierwsze. Znaczy, piszesz "na bieżąco" dwa odmienne teksty? Jeżeli tak, to podziwiam z jednej, dziwię się niefrasobliwemu podejściu do pisania z drugiej strony.
Własnych uwag nie zamieszczam, inni wyprzedzili mnie.
„Zza następnego zakrętu wyłonił się dwupiętrowy domek. Przez smugi deszczu widziałam światła. Nareszcie!” –– Czy dwupiętrowy domek szedł, czy jechał? Tak czy siak, dobrze że miał włączone i dobrze widoczne światła. ;-)
Obawiam się, że nie chcę wiedzieć jak jest dalszy ciąg. Zdanie „Niedługo kolejna część”, traktuję jak pogróżkę i podejrzewam, że Autorka może ją spełnić.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dwie części pierwsze to nieco za dużo jak na jeden dzień. Prezentujesz dość krótki, za to pełen bubli fragmencik, z którego nie wynika nic prócz informacji, że typowa bohaterka w typowych okolicznościach zostaje zaatakowana przez typowego wampira --- na dodatek zupełnie bez powodu. Jaki jest sens klepać takie baje. Żeby to chociaż skończone było, ale przecież oboje wiemy, że na części pierwszej cała opowieść się skończy.
pozdrawiam
I po co to było?
Adamie, a ty piszesz tylko jedną rzecz na raz? Bo do mnie pomysły nie przychodzą w ogóle albo grupami. I co, mam wybrać jeden losowo?
Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher
Od niedawna bardzo, bardzo staram się skupiać na jednym, wybranym z kilku pozaczynanych. Stąd moja uwaga --- przekonałem się na własnej skórze, do czego prowadzi próba "stadnego" pisania czegokolwiek.
Aha! Ale pozaczynanych masz kilka ;). Czyli tak jak autorka tekstu, też niby część I...
Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher
Moda na wampiry trwa. Czemusz to owe wampiry z każdym kolejnym opowiadaniem są coraz ładniejsze, przystojniejsze i takie och i ach?
---> Ceterari. Młodszy byłem, głupszy, to z wiarą, że tak się da... { :-) }