
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Dzień dobry
Znalazłem na dysku krótkie opowiadanie, które kiedyś napisałem. Po małych poprawkach postanowiłem je wrzucić. Liczę na wytknięcie mi błędów stylistycznych, oraz wskazanie kierunku w jaki powinienem zmierzać.
Blask ogniska, przy którym zgromadziła się młodzież, dało się dostrzec już z daleka. Polana mieniła się coraz wątlejszym światłem zachodzącego słońca, a ptaki żywo ćwierkały, umilając obecnym beztroskie chwile. Siedzieli naokoło, w gwarze luźnych rozmów i przy dźwiękach akustycznej gitary, która wybrzmiewała harcerskimi akordami. Ktoś popijał piwo, inny przygryzał spaloną kiełbaskę. Nic nadzwyczajnego. Aż do pewnego momentu.
Gdy zaczęło się ściemniać, a ogień jął przygasać, jedna z osób – niski blondyn o niebieskich oczach – zaoferował się, że opowie przerażającą historię o duchach.
– Takie historyjki przecież każdy lubi, prawda? – powiedział, spoglądając, na nieco wystraszone twarze kilku dziewcząt – a jeśli ktoś uważa inaczej, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Pomysł strasznej opowiastki szybko zyskał aprobatę niemal wszystkich zgromadzonych. Blondyn już miał zaczynać, gdy w jego stronę poleciał mały kamyk, oblepiony grudką ziemi.
– Co jest?
– Żarcik, żarcik – odezwał się ktoś z tłumu – dawaj te duchy.
– Dobra zaczynam. Na sam początek chcę, żeby wszyscy tu obecni zdali sobie sprawę, że to, co wam zaraz opowiem, wydarzyło się naprawdę.
– Taaa, tak się zawsze mówi – odezwała się dziewczyna w jasnym swetrze, kontrastującym z kruczoczarnymi lokami.
– Tym razem to prawda, okay?
– Okay – odpowiedzieli chórem.
– Zdarzenie o którym chcę wam opowiedzieć, miało miejsce w tych lasach, które mamy za sobą. Jakieś trzydzieści, no, może trzydzieści pięć lat temu. Dwójka chłopców, chyba piętnastoletnich, ale nie więcej, wyszła do lasu zbierać grzyby. Pogoda była taka jak dzisiaj, żadnej chmurki, a niebo gładkie i przejrzyste jak tafla wody. Szli w ciszy i skupieniu, schylając się jedynie, co chwila ku ziemi, aby odciąć jakiegoś prawdziwka czy innego grzyba.
Zaczęło się ściemniać, a chłopcy byli już w głębi wielkiego i mrocznego lasu. Sami nawet nie wiedzieli kiedy słońce poczęło chylić się ku zachodowi. Przy zbieraniu grzybów chyba naprawdę można się zatracić. I zatracili się, także dosłownie. Błądzili tak przez kilka godzin, nie mogąc znaleźć wyjścia. Nie było komórek, nie mogli więc do nikogo zadzwonić. Ich zegarki pokazywały, że zbliża się północ. Postanowili więc w lesie przenocować, a rano poszukać właściwej ścieżki. Ich rodzice pewnie obgryzali paznokcie ze strachu, ale cóż zrobić. Gdy człowiek się zgubi, to nie ma zmiłuj, prawda?
Znaleźli jakieś ustronne drzewo – ogromnego świerka, oblepionego klejącą się żywicą. Z iglastych gałązek i mchu zrobili sobie jako takie posłanie. Marzyli o poduszkach i ciepłym łóżku, ale leśna prowizorka musiała im wystarczyć. Po dłuższej chwili, na którą składało się przewracanie z jednego boku na drugi, chłopcy wreszcie zasnęli.
Zbudzili się około godziny trzeciej. W lesie było ciemno jak w zamkniętej piwnicy. Wiał porywisty wiatr, który przechylał smukłe drzewa. Wyginały się pod jego naporem, niczym tyczka w rękach sprawnego skoczka. Chłopcy nie wiedzieli co ich zbudziło… nie wiedzieli – zatrzymał, budując napięcie – dopóki tego nie usłyszeli.
Jedna z dziewczyn aż podskoczyła.
– Co to było? Co? Mów!
– Już, już wam powiem. Usłyszeli jakiś krzyk. Krzyk kobiety, który narastał stopniowo, żeby w pewnym momencie nagle zamilknąć.
– I co potem?
– Potem był świst, Gdy chłopcy rozejrzeli się, zobaczyli przed sobą mężczyznę. Ledwo dało się go dostrzec w tym mroku, ale jeden szczegół rzucił im się w oczy. Głowa przechylała mu się pod dziwnym kątem, zresztą, cały się tak przechylał, jakby w przeszłości coś ciężkiego go przywaliło. W ręku trzymał ogromny topór. Na jego ostrzu ujrzeli coś czerwonego. Zapewniam was, że nie był to sok malinowy. Drwal przyglądał się im badawczo, podnosząc oburącz skrwawiony topór. Chłopcy zaczęli uciekać, ale dopadł ich po krótkiej chwili. Chwili, która zdawała się dla nich wiecznością. Odrąbał im głowy, tak, że potoczyły się po ziemi jak piłki. I to tyle, koniec opowieści.
-Dobra, a gdzie te duchy?
– Drwal, który ich zabił, sam zginął rok wcześniej przywalony drzewem. Gdy odnaleziono ciała chłopców, podobno widziano go, jak z oddali się przyglądał, siedząc na pniu drzewa i ostrząc topór.
Wśród obecnych zapadła taka cisza, że dało się słyszeć przełykanie śliny. Po chwili, usłyszeli kroki. Odwrócili się w stronę lasu, gdzie zobaczyli mężczyznę o kwadratowej twarzy, mocno przekręconej na bok. Wielki topór lśnił w blasku księżyca.
– Ktoś o mnie wspominał? – zapytał drwal, po czym z obłędem w oczach rzucił się w ich kierunku.
Pierwszy akapit wygląda dziwnie. Zlikwiduj Entery na końcu każdej z jego linijek, powinno pomóc. Dziś nie czuję się na siłach, żeby wypisywać inne błędy, więc skomentuję tylko pomysł: cienizna. Obawiam się, że każdy z tutejszych Autorów (włączając Ciebie) może wyprodukować coś podobnego przez sen w trakcie imprezy w akademiku, żeby tylko proszący o historię z dreszczykiem się odczepił i dał jeszcze pospać.
... i właśnie wtedy spod łóżka wyłania się sucha, szara, szeleszcząca kruszącą się skórą ręka i chwyta śpiocha za stopę. Prawą. Odrywa mu ją z głośnym chrupnięciem. Kiedy znika pod łóżkiem, do wtóru potępieńczego chichotu, z szafy rozlega się głos, jakby wilko-człowieka: "Teraz będziesz rzadziej wstawal z łóżka, ty niekoleżeński leniu! I będziesz musiał opowiadać historie z dreszczykiem przez cały Boży dzień! Bo jak nie, to ci oderwiemy drugą stopę. Lewą!"
W zamyśle miałem krótką, prostą historię w stylu "Are you afraid of the dark?" . Zdaję więc sobie sprawę, że pomysł nie jest nadzwyczajny. Taki miał być :)
I nie mogę się też doczekać, aż będziesz na siłach, żeby wypisać inne błędy.
Autorze, napiszę coś bardziej serio: jeśli chcesz pisać więcej takich historyjek, to oczywiście możesz sobie nie zaśmiecać umysłu cudzymi pomysłami i stylem pisania. Ale gdybyś przypadkiem chciał nauczyć się czegoś od arcymistrza, poszukaj opowiadań M.R. Jamesa. W Polsce wydany w serii "Stanisław Lem poleca", kilkadziesiąt lat temu jako "Opowieści starego antykwariusza". Jeśli naprawdę dobrze znasz angielski, to z UK można go ściągnąć o wiele łatwiej - tam go wciąż wznawiają. A nie, czekaj, właśnie sprawdziłem. U nas też były kolejne wydania. W każdym razie, gorąco polecam. Lem uważał Lovecrafta za cieniasa, a bardzo lubił Jamesa:)
Nie mam zamiaru pisać więcej takich historyjek. No, może jeszcze kilka. Mam dużo ambitniejsze plany, ale, że dopiero uczę się pisania,t o od czegoś trzeba zacząć, prawda? ;) I oczywiście, poszukam tego Jamesa :)
Nie bardzo się podobało, niestety. Ani nie jest zaskakujące, ani historia szczególnie ciekawa.
Popracuj nad zapisem dialogów, bo niekoniecznie jest prawidłowy.
"...lasach, które mamy ze sobą" - ZA sobą
Co to jest "ustronne" drzewo w lesie?
Najpierw jest, że chłopcy obudzili się około trzeciej i usłyszeli kobiecy krzyk, a zaraz potem obudzili się znowu? I co kobiecy krzyk ma do drwala?
"Odrąbał im obie głowy" - Dziwne by bylo, gdyby odrąbał im jedną.
Jeśli chodzi o kierunek, w którym powinieneś zmierzać, to przede wszystkim radzę zabrać się za jakiś bardziej odkrywczy, ciekawszy autorski pomysł. Coś, czym przyciągniesz uwagę czytelnika.
Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Powiedziałabym, że to wspomnienia gimnazjalisty z imprezy ogniskowej, po zakończeniu roku szkolnego.
Bardzo cieniutkie to opowiadanko.
„Polana była skąpana coraz wątlejszym światłem zachodzącego słońca…” –– Polana byłaby skąpana w świetle, gdyby było ono rzęsiste, jaskrawe, silne, intensywne.
„Sami nawet nie wiedzieli kiedy słońce schyliło się ku zachodowi”. –– Słońce nie schyla się. Słońce może chylić się ku zachodowi.
„Ich zegarki zaczęły pokazywać, że zbliża się północ”. –– Czy wcześniej zegarki nie wskazywały godziny? Zaczęły dopiero przed północą?
„W lesie było ciemno jak w zamkniętej piwnicy. (…) Gdy chłopcy się obudzili, zobaczyli przed sobą mężczyznę. Był ubrany w brązowy kożuch”. –– Skoro było bardzo ciemno, jak mogli widzieć kolor ubrania drwala?
„…zapytał drwal, po czym z obłąkaniem w oczach rzucił się w ich kierunku”. –– …zapytał drwal, po czym, z obłędem w oczach, rzucił się w ich kierunku.
Pozdrawiam. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
@Joseheim Kobiecy krzyk ma to do drwala, że nagle ustał, a potem był świst, świst topora, resztę można sobie dopowiedzieć.
@Regulatorzy To właśnie chodziło o to, żeby to były "wspomnienia gimnazjalisty"! Więc jednak coś mi się udało. Czy nikt tu nie oglądał "are you afraid of the dark?" :P A błędy zaraz popoprawiam.
I co jest nie tak z zapisem dialogów? Wydawało mi się, że akurat tam, to na pewno nie ma błędów.
Mnie zaciekawiło sforułowanie "niebo gładkie i przejrzyste jak tafla wody". Raz, że czyste, bezchmurne niebo nie jest przejżyste, tylko niebieskie. Dwa, że określenie "gładkie" nie bardzo mi pasuje w określeniu do nieba, które pozbawione jest faktury ( pofałdowane niebo? chropowate niebo?). Trzy, że nie każda tafla wody musi od razu być przejżysta i gładka ( śmiem twierdzić, że większość nie jest).
Takie tam marudzenie. Pod względem stylistycznym wypada twoje opowiadanie przeciętnie, trudno o zachwyt, ale i specjalnej tragedii tutaj nie widzę.
Gorzej wypada fabuła, będąca oklepaną kliszą z holywoodzkich horrorów, a i to tych gorszych. Zachęcam Cię do zabawy konwencją, a nie do powielania utartych schematów. Wbrew pozorom takie kiczowate scenki ( bez urazy, jestem fanem kiczu) mają w sobie duży potencjał, bo czytelnik od pierwszego akapitu podejżewa już, jak cała historia się zakończy. Łatwo więc odbiorcę zaskoczyć.
Przykładowo, gdyby pod koniec opowiadania okazało się, że zgromadzona wokół ogniska młodzież to w istocie klan wampirów ( czy tam stadko czekających na przemianę wilkołaków), które wykańcza widmowego drwala, byłoby, w mojej opinii, o wiele ciekawiej i weselej.
na emeryturze
Ja oglądalem "Are you afraid...". I co? :)
Opowiadanie krótkie, a błędów znalazło się sporo. Ustronne drzewo to mój faworyt ; )
Niestety, bardzo kiepski z tego horror. Nie straszy, raczej śmieszy. Ale tak to bywa z początkami. Próbuj dalej :)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Ustronne drzewo to takie w którego najbliższej obecności nie ma innych drzew. To chyba oczywiste. Byliście kiedy w lesie? Są takie drzewa :D
Ale dzięki za słowa, że mam próbować dalej. To znaczy, że może wkrótce będę pisał coś, co się będzie dało czytać, ale to dużo wody w Wiśle upłynie.
Byliście kiedy w lesie? Są takie drzewa :D
Byłem nie raz, nie dwa i nie dziesięć, a więcej i jakoś ustronnego drzewa sobie nie przypominam : )
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Ableardzie119, pojedyncze drzewo rosnące z dala od innych, jest drzewem samotnym. Samotne drzewo może rosnąć w ustronnym miejscu, ale nie będzie, niestety, ustronnym drzewem.
Jeśli znajdziesz się pod samotnie rosnącym drzewem, a w pobliżu nie będzie innych drzew, z pewnością zorientujesz się, że właśnie wyszedłeś z lasu.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Czyli zwrot "Ustronne drzewo" jednak jest niepoprawny... Szkoda, myślałem, że chociaż to wybronię ;P
Ktoś, kto idzie „za potrzebą”, udaje się w ustronne miejsce. Jeśli w tym celu schowa się za rosnącym samotnie drzewem, to w takiej sytuacji można chyba owiedzieć, że to „ustronne drzewo”. ;-) Tylko, podejrzewam, nie o takie znaczenie „ustronności” pewnie Ci chodziło? ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ustronne drzewo to drzewo rosnące w Ustroni. Taka miejscowość. Czy ja mam Wam wszystko tłumaczyć... Nie tylko swoje opowiadania, ale jeszcze cudze? No ludzie, ogarnijcie się helou:)
A może wstydliwe drzewo? Wzięło i się schowało, bo inne drzewa je onieśmielały.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Jak to dobrze tintinie, że jest ktoś taki jak Ty. W krótkich słowach wyjaśniasz sprawy oczywiste, i - przynajmniej ja - od razu wiem na czym stoję. Dzięki! ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Wiem. Tu wszystkie pozostałe słowa z alfabetu są zbędna.
Dobra, już się ze mnie nie nabijajcie, jestem na początku drogi prozatorskiej ;P Każdemu się kiedyś mniejsza, czy większa wtopa zdarzyła :)
Hej:-) Co do kontynuacji w sprawie widzenia kolorów w tej hiostoryjce... Kiedy w nocy rozwaliłam sobie rękę na drucie kolczastym w środku pól, mimo jasnej dzięki pełni księżyca nocy, nie widziałam, że moja krew jest czerwona. A normalnie jest;-) Tylko była noc. No wiesz, chyba również nie mogli dostrzec czerwieni krwi na siekierze upiora? Jeśli to celowo przekolorowane, bo ogólnie miało być standardowo, przewidywalnie, w stylu opowieści z imprez piżamowych - niech będzie:-)
@ Agatakasiak Dzięki wielkie ;) Wreszcie ktoś mnie zrozumiał ;)
No widzisz;-) Agata rozumie wszystko!;-)
p. s.
Przywal nam teraz jakimś mrożącym krew w żyłach tekstem (znaczy dla odbiorców powyżej 13 r. ż.;-) Dasz radę.
To za jakiś dłuższy czas. Póki co, nie mam ani czasu, ani weny ;)
Wiem, wiem, poczekamy;-)
W ramach walki z amerykanizacją:
Nie okay, ale okej! : )
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)