
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Pierwsze promienie słońca wtargnęły przez rozchylone okiennice. Wąziutki snop światła padł na bladątwarzyczkę. Marianna otworzyła oczy, budząc się z głębokiego snu.
Ojciec chrapał donośnie na drugim końcu izdebki. Hobbitka podciągnęła pierzynę pod brodę,
pozwalając sobie jeszcze na chwilę odpoczynku. Normalnie ojczulek zagoniłby ją od świtu do pracy, ale w tym
momencie spał jeszcze i nie wyglądało, by miał się prędko obudzić. Poprzedniego wieczoru wypił o pantę za
dużo i osobiście musiała wyprowadzić go z gospody. Marianna ułożyła się wygodniej na poduszkach, a jej
myśli same popłynęły ku pewnemu młodzianowi.
Meriadoka poznała jakiś czas temu, na uroczystych urodzinach Bilba Bagginsa. Tańczyli wówczas
razem po tym, jak ktoś pchnął ją niechcący i wpadła w ramiona pląsającego na środku Merry'ego. Na
wspomnienie jego dłoni, delikatnego dotyku na biodrze, zadrżała mimowolnie. Usta rozchyliły się w uśmiechu,
a oczy spowiła mgiełka rozmarzenia. Po tym błogim stanie przyszła niestety kolej na powrót do szarej
rzeczywistości. Marianna odrzuciła kołdrę na bok i wstała do pracy.
Tego dnia zarówno w domu, jak i na polu pełno było koniecznych do wykonania zadań, lecz za co
Marianna by się nie wzięła, zawsze w końcu łapała się na snuciu wizji przystojnego hobbita. Zamiatając podłogę
udawała, że znów jest z nim na parkiecie. Wyrywając chwasty z ogródka, zastanawiała się, czy Merry też
miałby takie problemy ze zrywaniem dlań kwiatków. Karmiąc psy, wyobrażała sobie, że ten uśmiech, gdy
muzyka ucichła po tańcu, przeznaczony był dla niej, a nie stojącego za jej plecami roztrzepanego Peregrina
Tuke'a. Z wrażenia nawet nie zauważyła jak z przepełnionych misek dla zwierząt zaczęła wylewać się woda.
Zmieszana wyprostowała się i poszła po kosz na zbieraną kukurydzy. Już prawie doszła do małej szopki, kiedy
przypomniała sobie o napojeniu kucyka. Podeszła do studni, by napełnić opróżnione już wiaderko. Drewno
z pluskiem zanurzyło się pod powierzchnią zwierciadła. Wtedy to na wierzch jej pamięci wypłynęły słowa z
dawna zasłyszanej bajki.
– Gdybyś tylko potrafiła spełniać życzenia, studzienko – wyszeptała hobbitka, opierając się o kamienną
cembrowinę. – Mogłabyś mi sprowadzić Meriadoka.
Psi warkot poniósł się po polu. Marianna wyprostowała się jak struna, łapiąc oparte o studnię grabie.
Ojczulek od małego wpajał jej, że nie będą tolerować złodziei. Trzymając broń w pewnym uścisku postąpiła
parę kroków w kierunku kłosów kukurydzy, stamtąd bowiem dochodziły dźwięki łamania i darcia liści. Wiatr
zawiał, potrącając lasem kłosów i przez chwilę Mariannie wydawało się, że dostrzega między nimi Merry'ego.
Serce zabiło jej mocniej, z otwartymi szeroko oczyma spojrzała na stojącą przed domem studzienkę. Potem
jej wzrok z powrotem powędrował w stronę intruzów. Akurat próbowali przekraść się do drugiej części pola.
Marianna jak na dłoni ujrzała dwóch hobbitów z całym naręczem warzyw z uprawy Maggota.
– Merry! – krzyknęła z mieszaniną niedowierzania i radości.
Zdezorientowany hobbit obrócił się na pięcie. Dostrzegł ją i pomachał niepewnie ręką.
Wtedy, jak na zawołanie, w drzwiach pojawił się Maggot z długą kosą w ręku. Był wściekły.
Przeklinając głośno, uwolnił psy. Ostatnio był bardzo wyczulony na dwa imiona: Meriadok i Peregrin. Nic więc
dziwnego, że obudził się, jak tylko usłyszał jedno z nich. Marianna, widząc co się święci, krzyknęła przerażona:
– Uciekaj, Merry!
Dwóm hobbitom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zniknęli w polu tak nagle, jak się pojawili.
Marianna westchnęła przeciągle, gdy ojczulek zniknął za linią zielonych pędów.
– Nie daj się złapać, kochany – dodała szeptem, wciąż niepewna, czy to wszystko nie było wytworem jej
wyobraźni. Czy rzeczywistość nie płata jej jakiegoś okrutnego żartu.
Dobrze napisane, ale nic poza tym. Hobbickie romanse jakoś mnie nie kręcą.
Biedny Radostek.
Ranferiel ujął ściśle moje odczucia. Od siebie dodam, że ten wątek jest sprzeczny z oryginałem, bo w "Drużynie" nie było ani słowa o tym, że Merrego zobaczyła dziewczyna. Poza tym, pisząc, opierałeś się na filmie- widać od razu. Zajrzyj sobie do książki. Ci, którzy nie czytali, nie wiedzą, jak duża jest rozbierzność wiekowa pomiedzy Frodem i przyjaciółmi w książce, a w filmie.
Ocena na 2