- Opowiadanie: Yasko1236 - Quis leget haec?

Quis leget haec?

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Quis leget haec?

Słowa proroka Daendrina „I przyjdzie On, w ciemnej szacie. Ludzie poznają go jako wroga, ale to on będzie trzymać w dłoniach nasze wybawienie"

-Ej ty! Elfisynu! Podejdź tu no! – zawołał gruby oberżysta do pólelfa stojącego przy drzwiach z miotłą – No głuchy jesteś?!

 

-Idę, panie… – odparł młodzieniec i podszedł do grubasa – W czym moge służyć?

 

-Jeden z kmiotków na arenie nie wytrzymał, postprzątaj to co po nim zostało. Ciało rzuć psom na zewnątrz. Tylko to wszystko jakoś oskrob, żeby ludzie się nie zorientowali.

 

-Tak, panie.

 

Elfy w Felgarze są najniższą warstwą społeczną. Nawet krasnoludzi i gnomy zajmują wyższą pozycję od nich. Natomiast najgorzej żyje się tutaj półelfom Jest ich zaledwie garstka, a nie mogą liczyć na pomoc pozostałych elfów, ponieważ są Auril'brev, czyli krótkousi. Zatrudniają się więc co najwyżej w norach, nazywanych przez hołotę karczmami, w których jedyne rozrywki to bicie się po mordach, albo schlanie się na umór czymś co ma pełnić rolę wina.

 

-Ty tam! A co to jest? Ludzkie mięso?! Ej, Gućka! Mamy elfa na szafot! – krzyknął strażnik miejski, który patrolował slumsy wraz z kolegą.

 

Krasnoludy przynajmniej mają jakieś szanse na godne życie. Ich banki są najlepsze we wszystkich królestwach aż po Góry Thesad daleko na zachodzie. Więc nawet „wspaniali" ludzie muszą się z nimi liczyć.

 

-Co to ma być?! – wrzasnął kapitan widząc elfa pobitego nowym ludzkim wynalazkiem zwanym felgarską kurtyzaną, czyli batogiem zakończonym metalowymi kulkami, które chwile przed torturami były nagrzwane do białości przez co po wbiciu się w ciało na długość paznokcia dotkliwie parzyły mięśnie – po co mi on tutaj?! Bierzcie go do lochu! Albo nie! Najpierw do medyka, niech go trochę opatrzy. Niedługo go powiesimy, ale musi dożyć do egzekucji bo mnie oskarżął za rasizm czy coś podobnego.

 

Dzielni strażnicy posłuchali przełożonego i zaprowadzili młodego elfa do Graba, byłego brata zakonu Trzech Białych Kruków.

 

-Co wy mu do cholery zrobiliście?! Jest cudem to, że chłopak jeszcze oddycha! Musi zostać u mnie przynajmniej tydzień, żeby odzyskać trochę sił. A te rany?! Niech czart zabierze z tego miasta tego chorego na umyśle Hulgara! Felgarska kurtyzana, tak? Te rany będą się goić miesiącami. Nie mówię już o tym, że najpierw będę musiał dosłownie wyskrobać usmażoną część mięśni. – mówił z oburzeniem Grab.

 

-Wykluczone. Masz go zszyć, tu i teraz. Następnie wrzucimy go do lochu, a za kilka dni ten elfisyn zawiśnie, zostanie ścięty, spalony na stosie, czy na co tam będzie kapitan miał chęć. – powiedział Gućka chcąc jakby popisać się przed nieobecnym przełożonym.

 

-A co powiesz na to, że to ja ciebie zaraz na stos wrzucę, bo mam taką chęć? Wasz kapitan mi, psia jego mać, może buty lizać co najwyżej. – oburzył się zakonnik – Przyszliście do mojego domu. Prosicie mnie o pomoc. Darmową pomoc. Nie jestem już zakonnikiem, nie żyje w ubóstwie i cnocie, ale zgodziłbym się wam pomóc gdybyście ładnie poprosili. A teraz, idźcie do swojego kapitana i powiedzcie mu, żeście skończone debile są i najprostszej pracy nie potraficie wykonać jak należy. – w tej chwili obaj wzięli leżącego już elfa pod ramiona i zaczęli z nim zmierzać w kierunku wyjścia – Chwila! Jak już mówiłem, to mój dom, a ten elf nie powiedział do mnie złego słowa, zostaje tu.. Zajmę się nim. A jeżeli będę miał taką chęć to wam go zdrowego przyprowadzę do lochu i go skażecie, powtarzam, jeżeli będę miał taką chęć.

Koniec

Komentarze

Znowu słabo. Niby jest jakaś fabuła, ale totalnie absurdalna. Skoro w karczmie jest arena, gdzie ludzie się zabijają, to dlaczego za wywalenie trupa na ulicę -- a nie za organizowanie walk -- jest kara śmierci. Po co kapitan straży troszczy się o tego półelfa, skoro wcześniej napisałeś, że nikt tej rasy nie szanuje. Po co strażnicy chcą opatrzyć rany półelfa, jeżeli mają zamiar go wrzucić na parę dni do lochu -- wilgoć, grzyby, gronkowce, gangrena albo sepsa -- czy może w świecie fantasy, jak są elfy, to już drobnoustrojów nie ma. I na koniec, strażnicy idą do jakiegoś ciula, który już nawet zakonnikiem nie jest, a on im zabiera więźnia z szafotu (czyli chyba wybitnie niebezpiecznego) i nakazuje spierniczać.
Taa. Ode mnie 1.
pozdrawiam

I po co to było?

-Co to ma być?! - wrzasnął kapitan widząc elfa pobitego nowym ludzkim wynalazkiem zwanym felgarską kurtyzaną, czyli batogiem zakończonym metalowymi kulkami, które chwile przed torturami były nagrzwane do białości przez co po wbiciu się w ciało na długość paznokcia dotkliwie parzyły mięśnie - po co mi on tutaj?!

Ten opis narzędzia tortur wymiata.
W 100% zgadzam się z syfem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie wiem co mam napisać. Bo z jednej strony, całkowicie zgadzam się z krytyką syfa (człowieku, nie możesz sobie czegoś normalnego wymyśleć? :-)); ale z drugiej strony tekst napisany jest naprawdę dobrze. Czyta się z przyjemnością. Nawet Fasoletti nie wylicza ci żadnych opuszczonych przecinków, czy zgubionej literki.
Ja bym radził wziąć pod uwagę wskazówki syfa (!), podrasować tekst, dodać coś jeszcze, bo akcji tu ni ma żadnej (to co wkleiłeś, może być wtępem do opowieści co najwyżej), i wystartować raz jeszcze.
Daję 3

Nawet Fasoletti nie wylicza ci żadnych opuszczonych przecinków, czy zgubionej literki.

Ale tylko dlatego, że jak to przeczytałem to mi ręce opadły...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Więc rzuć chociaż kilka, bądź tak dobry :-)

Tomasz wybacz, ale mam kaca i ciężko mi się skupić na szukaniu błędów. :( Zresztą nie wiem czy jest sens wypisywać literówki, czy błędne miejsca zapisu dialogów ( Cała ostatnia przemowa tak na marginesie). Autor i tak już nie poprawi.
A odnośnie fabuły kolega syf napisał już wszystko co można było napisać.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka