- Opowiadanie: Lord Kovir - [KB018] Zapomniany Bohater

[KB018] Zapomniany Bohater

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[KB018] Zapomniany Bohater

Zapomniany Bohater

– Chwileczkę! Będziemy potrzebowali twojej pomocy i pomocy wszelkich stworzeń dobrej woli. Roześlij wieści do zwierząt i ptaków, które są z tobą w przyjaźni. Każ im zbierać wiadomości, mające związek z tą sprawą, i znosić je do Gandalfa i Sarumana. Niech przysyłają gońców do Orthanku.

 

– Zrobię to – odparł i ruszył z kopyta, jakby go Dziewięciu goniło.*

 

Lecz cóż właściwie mógł zrobić, on, Radagast Bury, najmniejszy z Bractwa? On, który pokochał wielkie dzieła Valarów bardziej niż dzieci Iluvatara. Nie chciał wysyłać ich na pewną śmierć. Chętnie sam by za nie umarł, lecz kto by wtedy je chronił?

 

Gnany wątpliwościami pędził w stronę majaczących na horyzoncie Gór Mglistych, gdzie gniazda swe miały wielkie orły Manwëgo. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebował teraz rady swojego starego przyjaciela, Gwaihira.

 

*******

 

– Nadszedł czas, Aiwendilu – rzekł Władca Wichrów, a Radagast wiedział, że to sam Manwë przemawia za jego pośrednictwem. – Wkrótce zdecydują się losy Śródziemia. Będziecie potrzebowali wszystkich sił, by przeciwstawić się złu Saurona. Orły staną po waszej stronie, lecz twoja misja nie dobiegła jeszcze końca. Bacz, byś chcąc chronić stworzenie, nie pogrążył świata w mroku.

 

Gwaihir łypnął na starego czarodzieja jednym wielkim, brązowym okiem.

 

– Zabiorę cię do Rhosgobel, przyjacielu, i roześlę mych braci na zwiad. Nie trać nadziei.

 

Radagast potaknął zmęczonym gestem i dał się unieść w przestworza. Spoglądał w dół, na niknące we mgle Śródziemie, na jego rozległe doliny i wzgórza, na ciągnące się dalej niż sięgał wzrokiem połacie Mrocznej Puszczy i na odbijającą ostatnie promienie zachodzącego słońca Anduinę.

 

Już nigdy nie miał ujrzeć tego widoku.

 

*******

 

Orzeł zostawił go niemal na samym progu Rhosgobel i odleciał, na pożegnanie raz jeszcze dodając mu otuchy. Ale Radagast nigdy jeszcze nie czuł się tak stary i zmęczony. Opierając się ciężko na powykręcanej drewnianej lasce wszedł w głąb Mrocznej Puszczy, w miejsce, o którym nawet elfy dawno już zapomniały. Wezwał tam wszystkie zwierzęta, które znał i którym ufał, żeby przekazać im wieści o zbliżającej się wojnie.

 

Na końcu zwrócił się do Gałęzianki, żony Drzewca, którą wiele lat wcześniej z wielkim wysiłkiem odnalazł.

 

– O, Fimbrethil! Chodzisz po tej ziemi od setek lat. Co mi doradzisz w tej trudnej godzinie, strażniczko drzew? Jak mi odpowiesz, córko Yavanny?!

 

Gałęzianka poruszyła się prawie niezauważalnie. Osamotniona, tak daleka od innych entów, zdrzewiała niemal doszczętnie. Wciąż jednak była w niej cząstka mocy, danej przed wiekami przez samą Kementari.

 

– Nasz czas się kończy, Radagaście – Jej głos brzmiał jak delikatny szum liści na wietrze, tak cichy, że czarodziej z trudem rozróżniał słowa w Entowej Mowie. – Teraz ludzie posiądą na własność całą ziemię lub też zgaśnie w niej ostatni promień światła. Ratuj to, co jeszcze jest do uratowania, Radagaście! Nawet jeśli On przegra, rany zadane Śródziemiu będą straszne, a elfy stracą uzdrowicielską moc swych pierścieni. Musisz dokonać wyboru! Ocal kelvary i olvary, które tylko możesz. Przygotuj je na panowanie ludzi. Jeśli przegramy, to wszystko i tak będzie bez znaczenia.

 

Fimbrethil umilkła i znieruchomiała. I taka już miała pozostać aż po koniec czasów, bowiem Radagast z bólem serca (gdyż czerpał z olvarów i kelvarów moc, ale też dzielił z nimi cierpienie) nie powiedział o niej nigdy Drzewcowi, w przebłysku jasnowidzenia wiedząc, że entowie będą potrzebni w Fangornie, by zapisać swą ostatnią kartę w dziejach.

 

Czarodziej rozpoczął więc przygotowania, by ochronić zwierzęta i rośliny przed niszczącym wpływem Cienia, a gdy orkowie najechali królestwo Thranduila, walczył w Bitwie pod drzewami, gdzie poniósł śmierć w imię swej misji i, przede wszystkim, w imię miłości do wszelkiego stworzenia. Czerwona Księga Marchii Zachodniej nie wspomina o Radagaście Burym, lecz w Valinorze Aiwendil sławiony jest na równi z Olorinem jako ten, który ocalił Śródziemie.

 

KONIEC

 

 

 

 

 

* "Władca Pierścieni. Wyprawa" Księga II, rozdział 2 "Narada u Elronda", tłum. M.Skibniewska

Koniec

Komentarze

Tylko czekałam, aż ktoś poruszy wątek Burego czarodzieja:) i nie pomysliłam się. 
Opko krótkie i naszpikowane powiązaniami. Ciężko stwierdzić, czy to dobrze, czy źle. Jednak w ogolnym rozrachunku tło Władcy Pierścieni nakreślone bardzo przyjemnie:)  

Dobrze napisane. Widać, że miało być przesiąknięte duchem WP. Niestety, troszkę nudnawe :<

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl, ten zarzut możnaby odnieść chyba do wszystkich zgłoszonych tekstów (choć też nie przeczytałem jeszcze dwóch) ;) Z niecierpliwością czekam na Twoje opowiadanie.
April, z tymi powiązaniami to chciałem się trochę popisać znajomością świata. Z godzinę ślęczałem nad róznymi książkiami ;)

Dzięki za komenty

Pozdrawiam

LK

Z niecierpliwością czekam na Twoje opowiadanie.
:-) Myślę o czym by napisać, ale nic nie jestem w stanie wymyślić. No, ale mam jeszcze ponad 3 godziny.
Więc myślę, że będziesz miał się pod czym zrewanżować komentarzem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Witaj!

Tekścik skromny i według mnie nie porywa. Bardziej przypomina komentarz do "Powrotu Króla" niż utwór literacki. Mimo wszystko klimat Władcy Pierścieni został zachowany, a i stylistyka porządna. Jako rzekł Beryl jest lekko nudnawe. Brak też w zasadzie fabuły. Ratują je dobry warsztat i celnie użyte odniesienia do literackiego pierwowzoru Profesora.

Pozdrawiam
Naviedzony

Bardzo fajnie, że ktoś w końcu nawiązał do Silmarilliona i ogólnie Tolkienowskiego uniwersum spoza "Władcy". I to na bogato. Kiedyś napisałam pełnometrażowe opowiadanie o jednym z zaginonych Ithryn Luin. Może je odkurzę i wrzucę na portal?... :) BDB.

Moim zdaniem właśnie ciężko stwierdzić, czy nawiązania są dobre czy złe, bo właśnie z jednej strony zwalniają akcję, a z drugiej pokazują, ze orientujesz się w uniwersum. Na mnie zrobiło to wrażenie, bo "Władcę..." czytałam dawno, poza tym zawsze mi się te wszystkie szczegóły kręciły- ten, kto je ogarnia ma moim zdaniem niezły łeb:P

Dużo powiązań z oryginałem- to już ci pisali. Oddaje ducha przemijania, smutku i poczucia obowiązku. To plus.
Praktycznie prawie zero akcji. Dokładnie, jak wspomnienie w kronikach, że ktoś taki istniał i odegrał swoja rolę. To minus.
Retoryczne pytania:
1. W jaki sposób orzeł na pożegnanie dodał mu otuchy?
2. Radagast dał się unieść w przestworze, ale nie wspominasznic o tym, że usiadł na orła. Czyli całą rozmowę przeprowadził, siedząc już na ptaku? Może taki zwyczaj tam był- poważne rozmowy prowadzono, siedząc na orłach?
3. Uzdrowicielska moc pierścieni- te pierścienie miały moc, ale nie pamiętam, żeby uzdrawiały. A może ja źle pamiętam? Nie wiem- wyrażam wątpliwość.
4. "Ocal kelvary i olvary, które tylko możesz". Coś mi zgrzyta. Może "ocal te kelvary i olvary,..."? Trochę poniżej, gdy piszesz o czerpaniu mocy z kelvarów i olvarów, trochę to zagmatwane.
Ogólnie- Za nawiązanie do terminologii i świata Śródziemia, dałbym 6. Niestety akcja (brak akcji) plasuje ten utwór na 2-3. Nie wiem, co dać. Ten epizod, który opisujesz, daje duży wkład w historię "Władcy". Dam ci 4, znaj moje dobre serce.

znaj moje dobre serce

Och, dzięki Ci, łaskawco! Jakby to coś znaczyło. Jak to już ktoś powiedział, tu liczy się jedyne obiektywne zdanie Jajka ;)
Co do Twoich atpliwości, tego jestem pewny. Na wyjaśnianie wszystkich zawiłości już trochę późno (neostrada ucięła mi internet :/) i jeszcze jedno: Moim celem było pisanie w sylu kronikarskim. Dla wielu sam Władca jest nudny, więc...

Nowa Fantastyka