- Opowiadanie: Kawa92002 - Nikt nie uwierzy

Nikt nie uwierzy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nikt nie uwierzy

Zawsze wchodziła do dworu tą samą furtką. Boczną, nieopodal podwórza. Wtedy było tak samo.

Podeszła do bramki i pchnęła ją lekko. Ta otworzyła się z cichym jękiem zawiasów. Zamknęła za sobą, żeby nie wzbudzać podejrzeń. W końcu wszyscy myśleli, że wejścia są pozamykane.

I owszem – były. Z wyjątkiem tego jednego. Kiedyś korzystała z niego czeladź. Teraz jednak dwór był opuszczony.

Zawiał zimny wiatr, podrywając w górę uschłe liście. Otuliła się szczelniej kurtką i przyśpieszyła kroku. O tej porze roku – na początku listopada – było już nieprzyjemnie zimno. W dodatku zgromadzone nad wsią, ciemne chmury, przerażały ją i przygnębiały. Chciała być już w środku.

Minęła budynki gospodarcze i ruszyła wzdłuż ściany w kierunku ganku. Szybko pokonała krótkie, dębowe schody i ujęła klamkę. Jeszcze raz obejrzała się, by być w stu procentowo pewną, że nikt jej nie widzi, po czym weszła do dworu.

Ciemny, pusty hall zdawał się aż wibrować od ciszy. Pożerała ona echo każdego jej kroku, kiedy przechodziła na drugi koniec obszernej sali.

W jej północno-zachodnim krańcu, przy oknie, leżał stary, gruby koc. Przyniosła go tu dawno temu, chcąc jakoś oddzielić się o d zimnej, drewnianej podłogi. Usiadła na nim i skuliła się w kącie. Nie zrobiła tego ze strachu, ale po prostu z zimna. Wiedziała co miało się stać. Nie przerażało jej to nawet w dzieciństwie.

Chwilę trwało, zanim dwór w pełni zdał sobie sprawę z jej obecności. Wówczas się zaczęło.

Zawiał wiatr. Huczał w krokwiach sufitu. Trzaskał okiennicami. Poderwał z podłogi chmurę kurzu. Stary budynek ożył pod jego dotykiem.

Nagle powiew w całkowicie nienaturalny sposób przedarł się przez zamknięte wrota. A robiąc to, stał się widzialny. Przybrał formę gęstej, perłowej mgły, która skoncentrowała się na samym środku pomieszczenia. Wtedy zaczęła się formować. Strzępy białej materii wirowały w powietrzu. Po paru sekundach wyłoniła się z nich ludzka postać.

Był to młodzieniec, w wieku około dwudziestu lat. O ostrych i wyraźnych rysach. Na szczupłą sylwetkę ubrany miał stary, polski strój, zwany kontuszem. U boku nosił szablę.

Oprócz tego w oczy rzucał się jeden szczegół – głęboka rana, biegnąca przez ramię, aż do mostka. Właśnie to cięcie pozbawiło go kiedyś życia.

Widmo postawiło parę kroków w stronę dziewczyny.

 

– Witaj – rzekł, uśmiechając się ciepło. – Długo cię nie było.

 

Odwzajemniła uśmiech.

 

– Nie mogłam przyjść wcześniej. Ktoś kręcił się w okolicy. Miałam już tego dość. Bałam się, że ktoś zacznie się tym interesować.

 

– Ale już po wszystkim? – spytał z lekkim niepokojem.

 

– Wydaje się, że tak. Wczoraj chodziła tu jakaś dziewczyna. Ale dziś nie ma po niej śladu…

 

Znowu się rozpogodził.

 

– Cieszę się – powiedział.

 

– Ja też – odparła. – Brakowało mi ciebie.

 

Duch spojrzał na nią z czułością. Spuściła wzrok zarumieniona.

 

– Miałeś dokończyć historię – szepnęła, pragnąc jak najszybciej przerwać krępującą ciszę.

 

– Tak – potwierdził. – W jakim momencie skończyliśmy?

 

– Uciekaliście z zasadzki nad strumieniem – przypomniała odruchowo.

 

Kiwnął głową. Przez chwilę milczał, próbując wyłowić z pamięci wspomnienia dawnych dziejów.

 

Potem zaczął opowieść.

 

***

 

Kiedy słońce było już blisko horyzontu, na chwilę wyłoniło się zza chmur. Żegnało się ze światem, otulając go słabym, złocisty blaskiem. W tej chwili jesień wyglądała nostalgicznie, ale nieco mniej przygnębiająco.

Wtedy przyszedł na nią czas, by iść. Podeszła do drzwi, uśmiechając się promiennie. Duch odprowadzał ją.

Uchyliła wrota i spojrzała na skąpane w ciepłym świetle pola. Już dawno nie wyglądały tak pięknie. Chciała wyjść możliwie szybko, by przebyć jak największą część drogi do wsi zanim tarcza słoneczna znów schowa się za chmury.

Spojrzała mu w oczy.

 

– Idę – powiedziała. – Muszę zdążyć przed zmrokiem.

 

Skinął jej głową. Zmarkotniał jednak widocznie. Tak było zawsze, gdy się żegnali.

 

– Hej, głowa do góry! Pewnie niedługo znów się zobaczymy.

 

– Jutro? – spytał z nadzieją.

 

– Postaram się – obiecała. – Jeśli tamta nie wróci.

 

– Na pewno nie! – zapewnił żarliwie. – Nie bój się!

 

Już była w progu, ale zatrzymała się gwałtownie.

 

– Skąd wiesz? – spytała podejrzliwie.

 

Duch zmieszał się wyraźnie. Uniosła brwi.

 

-Widziałeś ją, prawda? Wchodziła do dworu! – wykrzyknęła zszokowana.

 

A więc ktoś odkrył tajemnicę. To tragedia! Jeśli to się rozniesie… ich spotkania dobiegną końca.

 

Ale… chwileczkę…

 

– Nie? – powtórzyła. – Co się z nią stało?

 

Odwrócił wzrok. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy przerażona.

 

– Co się stało? – ponowiła pytanie już z większym naciskiem.

 

Młodzieniec westchnął. Bez słowa ruszył w głąb sali. Poszła za nim. Z każdym krokiem ogarniał ją coraz większy niepokój.

 

W końcu zatrzymał się przy wejściu do bocznej komnaty. Spojrzała na niego niepewnie, po czym powoli uchyliła drzwi.

Zajrzała do środka. Chwilę stała jak wryta, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Kiedy wreszcie się otrząsnęła, błyskawicznie zamknęła pokój. Głośny huk rozszedł się po dworze.

 

– J… Jak… jak mogłeś?

 

– Musiałem. – odparł zrozpaczony. – Ona tu weszła. Wszystko odkryła. Powiedziałaby innym.

 

– To niczego nie usprawiedliwia! – wybuchła. Była blada jak ściana.

 

– Zrozum. Ja nie mogę bez ciebie żyć. – rzekł błagalnym tonem.

 

– Ale…

 

Osunęła się na ścianę i ukryła twarz w dłoniach. Już teraz przewidywała wszystkie mające nastąpić wydarzenia. Paraliżował ją strach przed losem. Co zrobią, jak odkryją sprawcę? Albo… Była też inna opcja. Bo przecież jeśli powie, co się stało, nikt jej nie uwierzy.

Czemu to musiało się tak skończyć?!

 

– To wszystko nie tak. Zniszczyłeś nas, nie rozumiesz? Zgubiłeś nas oboje!

 

Widmo stało nad nią, nie wypowiadając ani słowa. Z jego twarzy wyzierał ogromny ból.

 

W końcu się uspokoiła. Wstała i ze skrajnie obojętną miną podeszła do wrót.

 

– Muszę iść – powiedziała w przestrzeń, przestępując próg.

 

Droga była zalana promieniami słońca. Czerwonym blaskiem zachodu.

 

***

 

Już z daleka zobaczyła, że ktoś wyszedł jej naprzeciw. Mimo to nie zmieniła trasy. Dalej szła naprzód, jedyną drogą, pośród nagiego rżyska. Wiatr niósł po okolicy uschłe liście.

Kiedy policjanci podeszli bliżej ukłoniła się i przywitała uprzejmie. Zaczęli zadawać pytania. Odpowiadała na nie chłodno, niemal mechanicznie. Słuchający jej funkcjonariusze wybałuszyli oczy, kiedy opowiadała. Beznamiętnie przyznała, że widziała zaginioną. Obserwowała ją cały dzień. Potem zgodziła się z opinią, że tylko ona chodzi do opuszczonego dworu. Wytłumaczyła, że to właśnie tam znajduje się ciało. Na końcu, tonem zupełnie wyzutym z emocji, przyznała się do winy.

Dwaj mężczyźni wrócili z nią do wioski.

 

***

 

Wieść o brutalnym zabójstwie szybko się rozniosła. Całe miasteczko było zszokowane. Jak taka miła, dobra dziewczynka mogła popełnić taką straszliwą zbrodnię?

W końcu uznano, że to dwór, do którego zwykła chodzić, doprowadził ją do utraty zmysłów.

Po miesiącu ktoś podłożył ogień.

Koniec

Komentarze

No cóż, debiut raczej kiepski.

Po pierwsze: czemu bohater zabija jakąś dziewczynę? "Ona tu weszła. Wszystko odkryła. Powiedziałaby innym." Co takiego odkryła? I co niby by powiedziała? Że w starym budynku straszy/ pomieszkuje w nim sobie dziwacznie ubrany i zmasakrowany gość? I komu powie? Sama piszesz, że "nikt nie uwierzy" w żadnego ducha bohaterce, ale za to jakaś przypadkowa dziewczyna ogłosi jego istnienie całemu światu, świat tę informację przyjmie i zniszczy dziwaczny związek? Dla mnie jest to zupełnie bez sensu- główna oś akcji nie ma racji bytu, albo po prostu bohater jest idiotą. Całe opowiadanie jest w konsekwencji nielogiczne i naiwne do krańców naiwności. no ale jedziemy dalej.

Po drugie: czy ten gość jest duchem? czy może ma formę materii? ma to chyba znaczenie w kontekście sposobu w jaki zabił dziewczynę i czy w ogóle mógł to zrobić.

Po trzecie: skąd policja nagle wiedziała, gdzie ma szukać ciała/dziewczyny? W jednej linijce dowiadujemy się, ze była ona zaginiona. I dowiadujemy się także, ze cudownym zrządzeniem losu dwóch gości poszło do starego, opuszczonego budynku dokładnie w momencie, w którym opuszczała go bohaterka.

Po czwarte: od kiedy to policja nie idzie sprawdzić, czy faktycznie ciało jest tam, gdzie jest, tylko beztrosko wraca do wioski?

Zakończenie bardzo nielogiczne i mało interesujące. Nadinterpretować nie będę, bo powodów ku temu nie ma.

Ogólnie opowiadanie strasznie naiwne i infantylne. Ale nie martw się, są też pozytywy: np. interesująca metafora o ciszy oraz fakt, że Twój warsztat nie jest taki zły ( szczególnie na tle innych "debiutów"). Kilka kwiatków rzuciło mi się w oczy, ale myślę, że wraz z większym nakładem pracy i obyciem językowym znikną.

W moim odczuciu musisz się skupić na 1. logice działań bohaterów 2. prawdopodobieństwu zachować i zdarzeń 3. wyeliminowaniu naiwności 4. dookreśleniu szczegółów istotnych dla opowiadania

Komentarz, choć krytyczny, popełniony został w dobrej wierze.

Ja się w sumie mogę podpisać pod komentarzem April. Niestety naiwność aż bije po oczach. To taka fantazja nastolatki, lekko podkoloryzowana kryminałem, żeby było doroślej. Ale to nie tędy droga.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Cóż... Muszę przyznać, że komentarz uderzył mnie trochę. Z resztą to chyba nie dziwne, jest mało pozytywny.

Najwidoczniej jednak zasłużyłam. W sumie po to wrzuciłam opowiadanie. Jak słusznie zauważyłaś - dopiero debiutuję, jestem tu żeby się uczyć, nie chwalić.

Dzięki za przeczytanie - przede wszystkim. Nawet ostra krytyka jest lepsza od przejścia bez żadnego echa. :)

Uwierz, malo kto za pierwszym razem zbiera pozytywne opinie:) kubeł zimnej wody to najczęstszy początek publikowania na tej stronie. przejrzyj sobie teksty niektórych osób ze złotymi piórkami- ich pierwsze opowiadania były najczęściej bardzo nisko oceniane. Ale dzięki nakładowie pracy i wzieciu sobie krytyki do serca wysoko zaszli. Dlatego nie poddawaj się, każdy w końcu kiedyś zaczynał, a tylko beznadziejne przypadki są, w moim odczuciu, skazane na totalne niepowodzenie. 

@April
Całkowicie się zgadzam. 

Nowa Fantastyka