- Opowiadanie: King - Krainz Czarów

Krainz Czarów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Krainz Czarów

Kraina Czarów

Kiedy parowiec towarzystwa okrętowego Hapag cumował w Port-Au-Prince, wpadła pewnego razu Modrasia do jadalni. Biegała zdyszana wokół stołu.

– czy mama już przyszła na śniadanie ?

Nie, mama była jeszcze w kabinie. Ale oficerowie i pasażerowie zerwali się, aby Modrasię pochwycić i zatrzymać. Nigdy dotąd żadna dama na pokładzie “Prezydenta” nie była tak adorowana, jak jej sześć zawsze rozbawionych latek. Ten, z którego filiżanki raczyła napić się herbaty, był szczęśliwy przez cały dzień. Nosiła zawsze białą batystową sukienkę, a wjej złotych lokach migotała błękitna wstążeczka. Setki razy w ciągu dnia pytano ją: “Dlaczego nazywasz się Modrasia?” Odpowiadała ze śmiechem: “Aby można mnie było znaleźć, gdy się zgubię!” Ale nie zgubiła się nigdy, choć biegała samopas po wszystkich portach; była dzieckiem Teksasu, mądrym niczym psiak.

Nikt nie zdołał złapać dziewczynki. Pobiegła na koniec stołu i wspięła się kapitanowi na kolana. Uśmiechnął się potężny Fryzyjczyk; Modrasia wyróżniała go i to przede wszystkim był powód do dumy.

– Pić – zawołała, pochwyciła sucharek i zanurzyła go w herbacie kapitana.

– Gdzie dziś tak wcześnie chodziłaś? – zapytał kapitan.

– Och, och! – powiedziała mała. Jej oczy rozbłysły; lśniły teraz bardziej niż wstążka wpleciona w złote włosy.

– Mama musi pójść ze mną. Wszyscy musicie pójść ! Jesteśmy w Krainie Czarów!

– Kraina Czarów na Haiti? – w głosie kapitana brzmiało powątpiewanie.

Modrasia roześmiała się.

– Nie wiem wcale jak nazywają ten kraj – ale jest to z pewnością Kraina Czarów. Sama je widziałam, cudowne potwory, leżą wszystkie razem przy moście na targowisku. Jeden ma ręce tak ogromne jak u krowy, a inny obok łeb wielki jak u dwóch krów naraz! Jest też taki, co ma łuskę jak krokodyl! Och, one są jeszcze piękniejsze i wspanialsze niż w mojej książce z bajkami! Czy pójdziesz tam ze mną, kapitanie?

Naraz skoczyła ku przystojnej kobiecie, która właśnie zjawiła się w sali.

– Mamo, szybko wypij swoją herbatę! Prędko, śpiesz się! Musisz ze mną pójść, mamo: jesteśmy w Krainie Czarów!

Oczywiście musieli pójść, nawet główny inżynier. Był zajęty; nie przyszedł na śniadanie, coś bowiem popsuło się w maszynach i pragnął usunąć awarię, dopuki stali w porcie. Ale Modrasia przepadała za nim, ponieważ robił dla niej z szylkretu prześliczne zabawki. Dlatego musiał iść; to Modrasia faktycznie dowodziła na pokładzie.

– będę pracował przez całą noc – rzekł inżynier do kapitana. Modrasia usłyszała go i przytaknęła z powagą:

– Tak, możesz tak zrobić. Wtedy będę już spała.

Prowadziła ich brudnymi portowymi uliczkami, pełnymi zaciekawionych gąb murzyńskich wychylających się z okien i drzwi. Przeskakiwani szerokie rynsztoki, a Modrasia śmiała się, kiedy lekarz okrętowy stąpnął nieostrożnie i zachlapał błotem swój jasny garnitur. Wędrowali dalej pośród nędznych kramów, gdzie wrzask czarnych kobiet rozdzierał im uszy.

– Patrzcie, patrzcie, są tam! Moje słodkie potwory! – Modrasia wyrwała raczkie z dłoni matki i popędziła w stronę kamiennego mostku przerzuconego nad wyschniętym potokiem – Chodźcie wszyscy, chodźcie prędko obejrzeć cudowne istoty, wspaniałe potwory – Klaskała z radości i podskakiwała, wzbijając obłoki gorącego pyłu.

… Leżeli tu żebracy; niczym przekupnie towar, ukazywali oni przechodniom porażone okropnymi chorobami ciała. Murzyni mijali ich obojętnie, lecz żaden obcy nie mógł przejść, nie sięgnąwszy najpierw do kieszeni. Wiedzieli o tym i potrafili dobrze szacować: ten kto na ich widok cofa się z odrazą, rzuci parę miedziaków, dama natomiast, doznająca natomiast nagłego ataku morskiej choroby, da przynajmniej dolara.

– O, spójrz tylko, mamo, to jest ten z krokodyla łuską!

Czyż nie jest piękny? – Modrasia wskazała na Murzyna, któremu ohydny, żrący liszaj zdeformował ciało. Zielonkawo – żółte rany pokrywał pancerz strupów istotnie układających się w trójkątne łuski.

– A ten tam kapitanie, proszę spojrzeć, ten tam! Jak zabawnie wygląda! Ma łeb bawoła, z którego wyrasta futrzana czapa! – Lekko uderzyła parasolka po głowie czarnego olbrzyma. Cierpiał na okropna elefantiazę i czaszka jego nabrzmiała jak olbrzymia bania. Lepiły się do niej skręcone kudły, a ramiona żebraka okrywały brudne łachmany. Kapitan usiłował zawrócić małą, lecz ona, drżąc z radości, pociągnęła go do następnego nędzarza.

– O, kochany kapitanie, czy widziałeś już takie ręce? Powiedz, czyż nie są przecudowne? – Modrasia wprost promieniała z zachwytu, gdy pochylała się nad żebrakiem, któremu słoniowatość zniekształciła dłonie nadając im niebywałe rozmiary. – Mamo, mamo, zobacz: jego palce są dłuższe i grubsze od mojego ramienia! Och, mamo, gdybym mogła mieć takie śliczne ręce! – I położyła swoją rączkę na niezwykle szerokiej łapie Murzyna: malutka biała myszka w przerażającym, ciemnym tle.

Piękna pani krzyknęła głośno i osunęła się nieprzytomna w ramiona inżyniera. Wszyscy rzucili się na pomoc; lekarz zwilżył chustkę woda kolońską i nacierał skronie omdlałej. Podbiegła także Modrasia; odszukała w kieszeni matczynej sukni flakonik z solami trzeźwiącymi. Trzymała go przed nosem matki, sama kłacząc obok na ziemi. Wielkie łzy toczyły się z jej błękitnych ocząt.

– mamo, kochana, słodka mamo, zbudź się, proszę! Proszę, proszę, proszę, mamo! Zbudź się prędko, kochana mamo, pokażę ci jeszcze wiele innych , prześlicznych potworów! No nie, nie powinnaś teraz spać, mamo: jesteśmy przecież w Krainie Czarów!

Koniec

Komentarze

Pomijając liczne literówki i kilka mocno nieporadnych sformułowań, to muszę przyznać, że tekst ma w sobie coś. Pozostawia bardzo dziwne uczucie i zmusza do myślenia. Tylko jedno pytanie mam: gdzie tu fantastyka? 

www.portal.herbatkauheleny.pl

:) :) 
i jeszze jedno pytanie: kto to napisał? :D ( ja wiem kto ;) ) 

no wiem, wiem, zepsułem eksperyment...

Intrygujące i zwięzłe opowiadanko, czytałem z zainteresowaniem :)

Z niedoróbek - brzydka literówka w tytule, która odstręcza już na stronie głównej. Do tego parę przeoczeń w tekście, który jest na tyle krótki, że można było jednak je poprawić (kłacząc, wjej, przeskakiwani i inne). Niektóre sformułowania i zabawy składniowe też nie do końca mi odpowiadają: wpadła pewnego razu Modrasia do jadalni, była dzieckiem Teksasu, mądrym niczym psiak, błękitne oczęta. Rozumiem, że taka stylizacja i w paru miejscach jest to całkiem urocze, ale w innych wydaje się odrobinę przesadzone.

Pozdrawiam :)

Wbiegła kiedy cumowali czy pewnego razu? Jej sześć latek było damą czy ki czort?

I co to jest u licha "krainz"?

krainz to źle napisane "kraina" ("a" jest obok "z")

Zanim ktoś ustali, kto to naprawdę napisal, poprośmy może jednak o poprawienie błędu ortograficznego w tym okropnym rusycyźmie " dopóki" ...

Lakeholmen, a co ty taki dziwny?

Ja dziwny? :) Wszyscy tak mówią, więc może masz rację.

Nie uśmiechaj się, tylko gadaj o co chodzi :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Może lepiej niech "King" powie, o co chodzi, kiedy już uzna, że eksperyment zakończył się sukcesem, niepowodzeniem czy czym tam miał się zakończyć...

Opowiadanie to napisał Hanns Heinz Ewers, jeden z najlepszych pisarzy grozy. Ogólnie moim zdaniem fajne i stylowe opowiadanie, nie śmiałbym wytykać błędów autorowi dzieła, ale jak widzę po komentarzach wiele rzeczy jest do poprawki heheheheheheheheheheheehheheheheheheheheheheheheheeeeeeee !!!

Każdy popełnia błędy, to raz. Hanns Hannsem, a tłumacz swoje, to dwa. Nie podoba mi się, to trzy (chodzi o stylizację i inne takie, warsztat chyba zarówno Ewers jak i tłumacz mieli przyzwoity).

Pozdrawiam 

Nie wiem, co Cię tak bawi :) Tekst został opublikowany z tymi wszystkimi literówkami? Może ja tu komuś podpadnę, ale to "nie śmiałbym wytykać błędów autorowi dzieła" to daleko Cię nie zaprowadzi. Wielu wybitnych pisarzy poprawiało swoje dzieła w nieskończoność, co znaczy, że sami do końca nie byli z nich zadowoleni. Jesli Ty podchodzi bezkrytycznie do każdego tekstu, tylko dlatego, że napisał go "pisarz" no to gratuluję bezproblemowego i ambitnego podejścia do literatury :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

I kolejne pytanie: czy to naprawdę był eksperyment, czy po prostu zdemaskowany przez Lakeholmena plagiat?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Tego typu eksperyment pokazuje, że jego Autorzy po pierwsze nie do końca rozumieją słowo eksperyment i wiedzą na temat tego instrumentu tyle, co zobaczyli w TV, a po drugie wydaje się, że mają małe pojęcie o literaturze. Już nawet nie chce mi się tłumaczyć czemu. 
heheheheheheheheheheheehheheheheheheheheheheheheheeeeeeee !!! 
? 

Jak rozumiem, King, pragnąc rozpaczliwie zdobyć jakąkolwiek popularność, zerżnął brutalnie opowiadanie od imć Ewersa po czym dodał od siebie kilka błędów...

Oryginalny tekst można przeczytać w zbiorze "Dama tyfusowa", do nabycia w sklepach.

Ale od początku coś mi mówiło, że poziom jakoś za wysoki jak na to forum...

Za wysoki? Bez jaj :) Ja tu czytałam o niebo lepsze teksty :) To jest zupełny średniak.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Zostawmy ten przykry incydent. 

Tak, zostawmy to, jednkze dobrzy byłoby, żeby autor lub autorzy tego "eksperymentu" przekazali kilka informacji. Pierwsza i najważniejsza - tłumacz i tlumaczenie z niemieckiego. Doczytałem się, że Ewers zacząl publikowac sowje teksty jeszcze przed I Wojną Światową. Jest to więc  bardzo stary tekst, może z okresu miedzywojnnego. Sądzę, że tlumacznie z niemieckiego jest też bardzo stare. A to wiele wyjaśnia, między innymi uwagi Szymona Kruszyny. A jeżeli jest to tlumaczenie wspolczesne, to jest mocno takie sobie, zwlaszcza jeśli idzie o spolszczenie imienia bohaterki. Teraz tego zabiegu już sie nie stosuje. Tekst w wspolczesnym tlumaczeniu brzmiałby jednakże  mocno inaczej .. .. Dwa - poziom edytowania teskstu. Nie wierzę, zeby takie blędy drukarskie zdarzyly sie wtedy, kiedy po raz pierwszy gdzieś tam publikowano tekst Ewersa. Ba, nie wierzę, zeby korekta puścila bląd ortograficzny albo taka niedorobkę w tytule. Co w związku z tym? Raz - że to natycmiast odstręcza czytelnika. Dwa - skupia uwagę czytelnika na błędach, a nie na tekście.  A i tak teskt Ewersa sie obronil, i itakie tez byly generalnie nieliczne opinie. Jeżeli to było badanie albo nawet eksepryment, zostal bardzo slabo przygotowany.
A informacja w sprawie tlumacza byłaby niewatpliwie potrzebna i autor " eksperymentu " powinien ją przekazać. 

Nie żałuję, że nie znam twórczości autora, jeśli wszystkie swoje opowiadania pisze podobnie. Pomysł ciekawy, ale wykonanie fatalne. Dziewczynka zawsze chodziła w białych sukienkach, a równocześnie latała po każdym porcie (pomijam już, że sześciolatki nikt by nie puścił samopas, szczególnie w tamtych czasach, jeśli nie należała do najniższej warstwy społecznej), to minuta by nie minęła, a sukienka przestałaby być biała. No i ta matka, kobieta z Teksasu (skoro córka stamtąd), najpierw słucha jak córka jej przedstawia kolejne osoby, dopiero przy którejś z kolei - krzyk - jakby nagle sobie przypomniała, że tak powinna zareagować.Chyba że specjalnie wycelowała w ramiona inżyniera, ale niespecjalnie to pasuje do kobiety międzywojnia. Już Courts-Mahler tworzy bohaterki z rozsądniejszą reakcją.

Ewers napisał słynnego "Pająka", jedno z najlepszych opowiadań grozy tamtych czasów, a także, równie wspaniałe "Mammaloi" o magii voodoo.

Nowa Fantastyka