- Opowiadanie: lady madder - Życie za życie

Życie za życie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Życie za życie

Mała przedmowa: Tekst był poprawiany n-tą ilość razy, leżakował i znów był poprawiany. I moja autorska intuicja mówi mi, że jeszcze należy go poprawić. Ale ja już nie widzę błędów. I dlatego proszę o bezlitosne rozbebeszenie poniższego opowiadania.

 

 

Dedykowane mojemu pierwszemu chłopakowi, z którym już nigdy nie będzie mi dane porozmawiać.

 

Życie za życie

 

Mój Boże, proszę wybacz mi (Ojcze wysłuchaj mojej modlitwy)

Ponieważ wiem, że w tym życiu zrobiłem coś źle

I jeżeli mógłbym zrobić to wszystko raz jeszcze

Dostać jeszcze jedną szansę

Zabrałbym wszystkie krzywdy i zamienił je w dobro.*

 

Dzień był paskudny. Gęsta mgła wiła się między budynkami, a wraz z nią roznosiło się przeraźliwe zimno. Sąsiednie groby majaczyły niczym widmowe pomniki zapomnianych dusz, by kilka metrów dalej urwać się bez śladu, zginąć we mgle. Maks Liberski nie czuł chłodu, nie zauważał niezwykłości otaczającej go scenerii. Wpatrywał się w świeżo postawiony nagrobek, na zdjęcie młodego, uśmiechniętego mężczyzny. Na niedawno wyryte litery.

 

Dariusz Lewandowski

1984 – 2011

Teraz jesteś w lepszym miejscu.

 

Cisza sprawiła, że kroki zbliżającej się osoby wydawały się dwa razy głośniejsze. Po chwili z mgły wyłoniła się niska, około trzydziestoletnia kobieta. Na widok Maksa uśmiechnęła się smutno.

– Powoli cmentarz staje się naszym zwyczajowym miejscem spotkań. – Próbowała żartować. Ale jego uwadze nie umknęło kilka dodatkowych zmarszczek, które pojawiły się na jej młodej twarzy.

– Zawsze nam towarzyszył. – odpowiedział, zmuszając się do uśmiechu.

Wiedział co czuje. Przeraźliwą pustkę. Nie smutek. Nie żal. Pustkę. I tę pieprzoną świadomość, że już nigdy się z nim nie zobaczy. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał pojęcia, jak jej pomóc. Każdy gest, słowo wydawało się zbyt błahe, proste i nie przynoszące ukojenia.

– Myślisz, że naprawdę jest w lepszym miejscu?

– Nie wiem. Chciałbym żeby tak było.

– Wierzę, że tak jest. Kochanie, mam nadzieję, że mnie słyszysz. – Już nie mówiła do niego. Zdawał sobie sprawę, że powinien stąd odejść, zostawić ją samą. Ale nie mógł. Coś kazało mu stać tuż obok i słuchać. – Podejrzewałam to od kilku dni, ale dziś zyskałam pewność. Darek, skarbie, będziemy mieli dziecko. Wiesz… jeżeli będziemy mieli synka, będzie się nazywał Sebastian. Sebastian Darek Lewandowski.

Urwała. Nie była wstanie mówić dalej. Poczuła jak Maks ją obejmuje, przytuliła się do niego i rozpłakała. Czuł drżenie jej ramion, ciepło oddechu. Ale mylił się. Nie mógł wiedzieć, jaki ból przeżywa kobieta, nosząca pod sercem cząstkę mężczyzny swojego życia. Mężczyzny, który odszedł niespodziewanie. Na zawsze. Jej płacz przybierał na sile, stawał się coraz bardziej histeryczny. I już wiedział co zrobi.

– Zabiję gnoja.

Uspokoiła się nagle. Odsunęła się od niego i spojrzała tak, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.

– Nie zrobisz tego. Nie możesz. Darek by tego nie chciał.

– Ale podjąłby taką samą decyzję, gdyby to chodziło o mnie. I o Martę.

Nie odpowiedziała. Przytulił ją mocno. Dopiero teraz zauważył, że mgła zaczęła się przerzedzać.

 

 

***

 

Muszę przyznać, że gorszego aktu zemsty w życiu nie widziałem.

Maks odwrócił się gwałtownie. Ten sen jest coraz dziwniejszy, pomyślał. Już od kilku minut stał i przyglądał się sam sobie. Jego ciało leżało na szpitalnym łożu. Marta także spała, siedziała tu już od kilku godzin. A teraz patrzył na Darka, który stał tuż za nim.

– Ty nie żyjesz.

Też mi odkrycie. Jak na to wpadłeś Sherlocku?

Wyciągnął rękę i dotknął ramienia przyjaciela. W sumie czego oczekiwał? Że przez niego przeniknie? Przecież to tylko sen.

Przestań mnie obmacywać. Papierosa?

– Jesteś wytworem mojej wyobraźni, prawda?

Skoro tak uważasz. Papierosa? Trzeci raz nie zapytam.

– Wiesz, że nie palę.

Przecież to tylko twoje imaginacje. Możesz robić co chcesz.

Prawda. Poczęstował się. Dym zadziwiająco realistycznie załaskotał w gardło, przyjemnie wypełnił płuca. Darek także się zaciągnął. Po chwili przerwał milczenie.

Powiedz mi, coś ty sobie wyobrażał? Że co? Pójdziesz i ot tak zabijesz szefa mafii narkotykowej? Naprawdę? Zawsze uważałem, że rozsądny z ciebie facet.

– Gdybym był rozsądny, zrobiłbym wszystko, byśmy nie zaczęli z nim interesów.

Punkt dla ciebie. Ale to nie była odpowiedź na moje pytanie.

– Co sobie wyobrażałem? Nic. Chciałem zemsty. Za zabicie mojego przyjaciela. Za zabicie ojca jeszcze nienarodzonego dziecka.

Darek nie skomentował.

– Wiesz, jedno nie daje mi spokoju. Dlaczego Siwy mnie nie zabił? Jedynie trochę poobijał.

Życie za życie.

Maks uniósł brwi w pytającym geście.

Moje za twoje.

– Co?

Siwy jest skończonym skurwysynem. Ale jak już się na coś zgodzi, da słowo… cóż wtedy, choć ciężko w to uwierzyć, honorowy z niego facet. Obiecał, że cię oszczędzi, zapomni i pozwoli wyjechać. Ale ktoś musiał zapłacić za nasze błędy. Za stratę towaru, ludzi, kasy. Moje życie, za twoje życie. Dotrzymał słowa. Ja leżę w piachu. Ty, lekko potłuczony, na obserwacji w szpitalu.

– Z kim zawarł ten układ?

Darek roześmiał się.

A co? Pójdziesz się zemścić? Zabijesz?

Tym razem to Maks nie odpowiedział. Lewandowski odwrócił wzrok, zgasił papierosa. Patrzył na coś znajdującego się za plecami przyjaciela, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Maks mimowolnie spojrzał w to samo miejsce.

– Nie. Ona by tego nie zrobiła.

Nie zapominaj, że jestem tylko twoim snem. Powiedz mi, wierzysz w sny?

Gdy odwrócił się by odpowiedzieć, Darka już nie było. Jedynym śladem jego obecności była paczka papierosów. Podniósł ją i schował do kieszeni. Sam nie wiedział po co.

 

***

 

W końcu, po czterdziestu ośmiu godzinach spędzonych bezczynnie w szpitalu, lekarze doszli do wniosku, że oprócz potłuczeń, nic większego mu nie dolega. Dyżurny z uśmiechem poinformował, że za niedługo będzie jak nowy i może już wracać do domu. Maks utykał na lewą nogę, co miało się utrzymać przez jakiś czas – krótki, o ile będzie się oszczędzał. I żebra. Bolały gdy je dotknął, czy wziął głębszy oddech. Ale żył. Cały, choć może nie do końca zdrowy. Co w kółko powtarzała Marta. Patrzył na nią i czuł, że o czymś zapomniał. O czymś bardzo ważnym. Dla niej, dla niego. Dla ich przyszłości. Ale im bardziej próbował sobie to przypomnieć, tym głębiej się przed nim chowało.

 

***

 

Papierosy znalazł kilka dni później. Wypadły z bluzy i leżały tuż obok krzesła. Przyglądał się im już od dłuższego czasu. Nie mogły być jego własnością, nie palił. W przeciwieństwie do Darka. W końcu przemógł się i podniósł je z podłogi. Na opakowaniu nie widniała nazwa żadnej firmy. Pudełko było dziwne w dotyku, chropowate, a na środku wyczuł wyraźną wypukłość. Otworzył je i zajrzał do środka. Brakowało dwóch. Po chwili namysłu wziął jednego i zapalił. Nie smakowały inaczej niż te, którymi kiedyś poczęstował go przyjaciel.

Dzwoniący telefon odwrócił jego uwagę. Zgasił papierosa i poszedł odebrać. Rozmowa pochłonęła go tak bardzo, że chwilowo zapomniał o tajemniczej paczce. Miał ważniejsze rzeczy na głowie. Musiał znaleźć mieszkanie na drugim końcu Polski i wynieść się z Krakowa w ciągu trzech dni. Inaczej mafia upomni się o swoje.

 

***

 

Biała paczuszka leżała na środku stołu. Darek siedział w rogu kuchni, czekając na prawdziwego adresata. W końcu przyszła. Już od progu wołała Maksa. Nie mogła wiedzieć, że to nie on na nią czeka. Papierosy zauważyła od razu, gdy tylko weszła do kuchni. Podobnie jak jej chłopak, oglądnęła pudełko uważnie, ale w przeciwieństwie do niego, zwróciła na nie większą uwagę. Czuła, że wypukłość na opakowaniu tworzy coś w rodzaju wzoru. Była pewna, że papierosy są własnością Maksa. Lekarz wspominał, że po szoku jaki przeżył, coś takiego może się wydarzyć. Co prawda, mówił raczej o ciągłym przeświadczeniu, że ktoś go śledzi, czy zbytniej ostrożności, ale papierosy łagodzą stres, prawda? Nie zastanawiając się, działając pod wpływem impulsu, wyrwała kartkę z notatnika i przyłożyła ją do opakowania. Zamalowując ją ołówkiem, stwierdziła, że to nie wzór, a litery.

Nagle wrzasnęła i odrzuciła od siebie pudełko razem z kartką. Ta opadła powoli na podłogę, ukazując wiadomość przeznaczoną tylko dla niej.

 

Mam nadzieję, że śpisz spokojnie, niedręczona wyrzutami sumienia.

Darek.

 

Lewandowski uśmiechnął się do siebie, zapalił papierosa i wyszedł z kuchni, zostawiając zszokowaną kobietę. Nie mógł się jej pokazać. Jeszcze nie teraz.

 

***

 

Wiedział, że jest śledzony. Dwóch wyrośniętych drabów szło za nim odkąd wyszedł z domu. Gdzieś był jeszcze trzeci, nierzucający się w oczy. Jeszcze go nie zlokalizował i nie był tym zachwycony. Stał na rogu ulicy, przyglądając się wszystkim dokładnie. Nie potrafił określić, kto jeszcze idzie jego tropem. Ludzie Siwego już od kilkunastu minut siedzieli w wypożyczalni DVD z zainteresowaniem przeglądając filmy.

– Cześć stary, co się stało? – powiedział mężczyzna wyłaniający się niespodziewanie zza rogu.

– Rafał, nareszcie. Mam sprawę, której sam nie mogę załatwić.

– Jasne, gadaj o co chodzi.

– Na początek, jestem śledzony. Siwy chce mieć pewność, że nie zrobię niczego bez jego kontroli. Mam jeszcze dwa dni do wyniesienia się z miasta i muszę wiedzieć, kto wciągnął Darka w pułapkę.

– Pułapkę mówisz? Myślałem, że sam do nich poszedł, chciał się dogadać.

– Zwariowałeś? Bez hajsu za towar nie było mowy o jakimkolwiek dogadaniu się. Nie był głupi, wiedział, że nie możemy się ujawnić. Ktoś go wyciągnął z kryjówki. Ktoś, kto sprawił, że mam teraz okres ochronny, szansę na ucieczkę bez konsekwencji. Nie dziwi cię to? Jego zabili, a mnie tylko poobijali, a teraz śledzą. Chcę wiedzieć kto za tym stoi.

– Postaram się czegoś dowiedzieć. Trzymaj się.

– Jasne. I Rafał, uważaj. Dwóch jest w wypożyczalni DVD, celowo wystawieni na widok, bym to ich chciał zgubić. Ale jest gdzieś jeszcze trzeci. Nie wiem, kto to. Może za tobą pójść. Nie rób niczego, dopóki nie upewnisz się, że jesteś sam.

– O mnie się nie martw. W odnajdywaniu niewygodnych faktów i unikaniu odpowiedzialności jestem mistrzem.

Maks obserwował jak niski mężczyzna odchodzi, wtapiając się w tłum. Po chwili z bramy naprzeciwko wyszedł chudy, szpakowaty facet i ruszył jego śladem. Korzystając z okazji, że wypożyczalnia DVD została zasłonięta przez przejeżdżający tramwaj, Liberski zrobił mu zdjęcie i wysłał Rafałowi. Po czym wycofał się w głąb uliczki.

 

***

 

Niecierpliwie czekał na Rafała. Siedział na zapleczu pubu jednej z osób, która swoim brakiem lojalności do kogokolwiek, była równocześnie tą, której w tym momencie ufał. Mirkowi wystarczyły pieniądze, powołanie się na wspólnych wrogów i przypomnienie o pewnym dużym długu, by nie musiał się spodziewać niepowołanych gości.

Papierosa?

Wstał gwałtownie i spojrzał za siebie. Darek siedział niedbale na jednej ze skrzyń, przyglądając mu się uważnie. W ręce trzymał pudełko papierosów. Białe. Bez etykiety. Maks cofnął się gwałtownie. Świat zawirował mu przed oczami, przez chwile myślał, że straci przytomność. Oparł się o ścianę.

Darek widząc tą reakcję, wzruszył tylko ramionami i zapalił.

– Co ty tu robisz…

Jestem ciekawy, jakie wieści przyniesie ci Rafał. Zastanawiam się, czy pokryją się z tymi, które ja przekazałem ci już dawno.

Czuł się jak szaleniec. Chciał uciekać, ale jego ciało kompletnie odmówiło posłuszeństwa.

– Te papierosy u mnie w domu… były twoje, tak?

Owszem, choć nie ty byłeś adresatem mojej małej przesyłki.

– Co? – spytał. Czuł się jak idiota. Słyszy i rozmawia z kimś kto nie żyje. Ba! Wdycha nawet dym papierosowy! A może to tylko sen? Z pewnością przysnął czekając na Rafała, tak to właśnie musiało się wydarzyć. W końcu niektóre sny są tak realistyczne, prawda?

Powiedz mi, pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?

– Ostatnią rozmowę? O czym ty… – urwał. Szpital. Życie za życie.

Myślę, że już wiesz, czego dowiedział się Rafał.

– Nie wierzę ci! Jesteś tylko moją chorą wyobraźnią! Tak bardzo nie mogę się pogodzić z twoją śmiercią, że zaczynam mieć halucynacje.

Darek kiwnął głową i wstał.

Skoro tak uważasz – westchnął. Zgasił papierosa. – Myślę, że pogadamy niedługo. Jak to powiedziałeś? Aha, już wiem. Jak tylko twój chora wyobraźnia upora się z tym wszystkim. Do zobaczenia.

Drzwi otworzyły się gwałtownie. Maks podskoczył jak oparzony, oglądając się z przerażeniem za siebie. Odetchnął z ulgą widząc, że do środka wchodzi Rafał. Po Darku nie został nawet ślad. Wariuję, pomyślał, musieli mi uszkodzić mózg podczas pobicia. A może mam guza? Podobno wtedy człowiek cierpi na halucynacje… Jego myśli przerwało dziwne zachowanie Rafała. Nie patrzył mu w oczy i kręcił się niespokojnie. Domyślił się co usłyszy, na chwilę przed tym, jak mężczyzna powiedział:

– Maks, nie mam dobrych wieści.

 

***

 

Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to zrobiła. Podstępem zwabiła jego przyjaciela w pułapkę, wiedząc, że czeka go śmierć. Jak mogła patrzeć mu w oczy? Iść z nim do łóżka? Jak miała czelność pocieszać na pogrzebie narzeczoną Darka? Rafał opowiedział mu wszystko. Ale choć poznał każdy szczegół zdarzeń z tamtej nocy, nie rozumiał dlaczego to zrobiła.

Siwy nie mógł ich odnaleźć zaraz po tym, jak cały towar przechwyciła policja, zabijając w strzelaninie trzech członków mafii. Im udało się zbiec. Ukryli się dobrze, po trzech latach przemycania narkotyków, wiedzieli, że muszą zagwarantować sobie odwrót i ludzi, którzy ich nie zdradzą. Ale Marta nie była pewna, bała się. Nie wierzyła w to, że są bezpieczni. Poszła do Siwego i zaproponowała układ. Wyda Darka pod warunkiem, że on sam zostanie przy życiu. Maks nie mógł zrozumieć, jak mogła być tak głupia. Poszła tak po prostu, nie biorąc pod uwagę tego, że gość mógł ją sprzedać do jakiegoś burdelu w Niemczech. Najbardziej zaskakujące było jednak to, że Siwy zgodził się na jej propozycję. Co nim kierowało? Rafał nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, a Maks za nic nie potrafił domyślić się intencji szefa mafii.

Jednak to wszystko było bez znaczenia przy fakcie, że to właśnie ONA doprowadziła do śmierci Lewandowskiego. Z premedytacją. Kto robi takie rzeczy?

Stanął przed drzwiami domu. Odetchnął kilka razy głęboko. Musiał się uspokoić, pomyśleć logicznie. Ale nie mógł. Po chwili wszedł do środka.

Usłyszała go od razu. Uśmiechnięta wyszła z pokoju i skierowała się w stronę schodów. Tęskniła za nim, ostatnimi czasy stał się nieobecny. Miała nadzieję, że ich przeprowadzka coś zmieni. Przywróci jej dawnego Maksa. Spotkali się na szczycie schodów. Zaskoczona zauważyła, że się nie rozebrał, nawet nie ściągnął butów, choć wiedział jak ją irytuje takie zachowanie. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, złapał ją mocno za ramiona.

– Maks, puść to boli. – Dopiero teraz spojrzała mu w oczy. Patrzył na nią z obrzydzeniem. – Kochanie, co się stało?

– Co się stało? Pytasz co się stało? Może sama mi powiesz?

Zbladła. Czuła jak jego ręce coraz bardziej zaciskają się na jej ramionach. On wie, pomyślała. Zmusiła się do zachowania spokoju i spróbowała przywołać zaskoczony wyraz twarzy.

– Nie rozumiem. Maks puść mnie, proszę. Porozmawiajmy jak ludzie. Maks to boli!

– I bardzo dobrze. Niech cię, kurwa, boli. Nie rozumiesz? To ci wytłumaczę. To ty zabiłaś Darka.

Gwałtownie potrząsnęła głową.

– Co ty wygadujesz?! Niby dlaczego miałabym to robić? Maks puść mnie, to już przestaje być śmieszne!

– A w którym momencie było śmieszne? Jak dostał kulkę w łeb? Wtedy się śmiałaś?

Nie odpowiedziała. Zamiast tego zaczęła się gwałtownie wyrywać. Nie miała najmniejszych szans, był od niej wyższy i silniejszy. Powinna spróbować go uspokoić, zamiast bezmyślnie się szamotać. Ale strach, który dławił jej gardło, odebrał resztki zdrowego rozsądku. Adrenalina krążąca w ciele kobiety, dodawała jej sił. Wyrwała mu się, ale nie zdążyła odskoczyć. Był szybszy. Złapał ją i przyciągnął do siebie.

– Chcesz uciekać? – spytał. – To uciekaj.

Obrócił się razem z nią i z całej siły zepchnął ze schodów. Nie miała żadnej szansy złapania się czegokolwiek. Spadła na dół niczym worek kartofli. Oparł się o balustradę, patrząc jak bez powodzenia próbuje się podnieść.

Jeszcze nigdy nie czuła tak potwornego bólu. Miała wrażenie jakby tysiące igieł wbijało się głęboko w kręgosłup. Nie była w stanie powstrzymać łez, które nagle zaczęły spływać po policzkach. Zacisnęła zęby i znów spróbowała się podnieść. Ciało wstrząsnęła kolejna fala cierpienia silniejsza od poprzednich, z jej ust wyrwał się krzyk. Kilka głębszych oddechów i spróbuje raz jeszcze. A może Maks odzyska w końcu zdrowy rozsądek i mi pomoże?, pomyślała. Dopiero po chwili dodarło do niej, że nie czuje nóg. Że ból nagle kończy się u dołu pleców, jakby dalej nie było już niczego.

Widział jej nienaturalnie rozrzucone nogi. Zwrócił uwagę, że porusza się tylko od pasa w górę. Zasłużyła, pomyślał, za to, co zrobiła Darkowi, zasłużyła na taki los. Zaczął schodzić na dół, powoli, jakby się bał, że udaje, że zaraz rzuci się na niego. Ale nic takiego się nie stało. Marta leżała bezradnie na ziemi płacząc z bólu i strachu. Minął ją, udając że nie słyszy jej błagalnego szeptu, by się opamiętał, pomógł. Że mu wybaczy. Przecież się kochają. Wiedział, że musi stąd wyjść. Zniknąć jak najszybciej.

 

***

 

Pojawił się w zasięgu jej wzroku, od razu po wyjściu Maksa. Nic nie mówił. Palił tylko i przyglądał się jej z nieukrywaną satysfakcją.

– To wszystko twoja sprawka – wyszeptała.

Nie. – Darek pokręcił głową. - Sama do tego doprowadziłaś. Ja mu tylko pomogłem odkryć prawdę.

– Bez ciebie i twoich narkotyków byłby szczęśliwy! Ucieklibyśmy stąd i…

Żyli długo i szczęśliwie? Jakież to romantyczne. Ale widzisz, sama jesteś sobie winna. Najpierw zabiłaś mnie, teraz straciłaś władzę w nogach, a za jakieś dwadzieścia minut pogotowie będzie wsadzać Maksa do plastikowej torby na zwłoki.

Poruszyła się gwałtownie, jakby chciała wstać. Jakby zapomniała, że już nigdy tego nie zrobi. Ale nowa fala bólu szybko jej o tym przypomniała, sprowadzając to poprzedniej pozycji.

– O czym ty mówisz?

O twojej naiwności. Myślisz, że Siwy zgodził się na to, by Maks odszedł bez konsekwencji? Ułatwiłaś mu sprawę. Co prawda po mojej śmierci musieli bardzo uważać, bo policja deptała im po piętach. A każdy kolejny trup mógłby doprowadzić ich do celu. Ale nie zmienia to faktu, że Maks musiał zginąć, tak jak ja. Śledzili cię kochana. Dowiedzieli się, gdzie znaleźliście kryjówkę, a potem cierpliwie czekali. Maks został pobity tylko dlatego, że Siwy postanowił wyeliminować także ciebie. Uznał, że możesz sprawiać problemy. Mieliście zginąć jak tylko wsiądziecie do samochodu. Uszkodzonego, dodajmy. Hamulce przestają działać przy osiągnięciu stu kilometrów na godzinę. Jak myślisz, do ilu rozpędzi się Maks, zanim zauważy defekt?

– Nie, to niemożliwe…

Ale muszę przyznać, że rozwiązanie Maksa podoba mi się bardziej. – Darek bezlitośnie kontynuował wypowiedź. – Śmierć nie byłaby dla ciebie dobrym rozwiązaniem. A teraz? Do końca życia będziesz jeździć na wózku, który codziennie przypomni ci o tym co zrobiłaś.

– Musisz mu powiedzieć! Ostrzec go! Nie masz sumienia? Twój przyjaciel za chwilę zginie! – zdawało się, że w ogóle nie usłyszała tego co do niej powiedział. Mogła myśleć tylko o tym, że zaraz jej ukochany straci panowanie nad samochodem.

Zbliżył się do niej, po drodze gasząc papierosa.

Sumienia? Umarli nie mają sumienia. Są ogarnięci chęcią zemsty. Sumienie umarłych szlag trafił. Poza tym… ty pytasz się o moje sumienie? A jak będziesz żyć ze swoim?

Zamknęła oczy. Nie mogła, nie chciała na niego patrzeć. Leżała tak, czekając aż się odezwie. Podręczy ją jeszcze trochę. Ale on milczał.

Gdy w końcu zdecydowała się spojrzeć na niego raz jeszcze, zorientowała się, że jest już sama. Po Darku nie zostało ani śladu. A może nigdy go tu nie było?

 

 

 

*Tekst pochodzi z piosenki Justina Timberlake'a „Losing my way".

 

 

Koniec

Komentarze

Nie wiem tylko dlaczego, edytor w trakcie zapisu ignoruje fragmenty tekstu, które zaznaczyłam, że mają być wyśrodkowane i ustawia je tak jak całą resztę. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie przeszkadza to w odbiorze.

Nie, pomimo dziwacznych wybryków edytora czytało się bez problemów.

Mam nadzieję, że skoro nie ma w twoim komentarzu słowa beznadziejne, to powyższy twór nie jest tragiczny ;)

Tego jeszcze nie wiem.Nie zastanawiałem się.
To mi od razu zgrzytnęlo. " Nie odpowiedziała. Zamiast tego zaczęła się gwałtownie wyrywać."
 
Zamiast czego? Zaczęla się wyrywać, bo nie chciała  odpowiadać? Wyrzuciłbym z drugiego zdania " Zamiast tego" i zdanie zacząlbym od "Zaczęła ...".
Ale to jest tylko moje indywidualne odczucie, a ktoś inny może miec inne.
Pozdowienia. 

Początek nawet dobry, ale im glabiej w tekst, czytało (mi) się coraz gorzej. Zbrakło mi tak jakby zobrazowania emocji, a nie tylko ich opisania. Ja bym też radziła oszczędność z dialogami, które powinny być treściwe, bo niewłaściwe użyte nużą troszkę.
 

RogerRedeye masz rację, jak się teraz temu przyglądam, to rzeczywiście, brzmi bezsensu.
Marin dziękuję za opinię. Następnym razem postaram się bardziej zagłębić w emocje bohaterów. Postaram się też zwrócić większą uwagę na dialogi.

Z tymi dialogami uważalbym - mnie akurat się podobały.Jak na debiut, jest to dobra próba.nie porywa, ale jest niezła.  Sama historia " kryminalna" jest prawdopodobna i ciekawie ujęta. Spokojnie,zimo, takim jakby gawędziarskim tonem ... To mi się  podobało. Jest w tym tekście też tajemnica. ktorą autora odkrywa na końcu - duch to teraz taki sam skur.....n, jak inni.
Tylko że calość tekstu jest chyba żle wygrana. Myslę, że byłoby lepiej, gdyby spróbować całość opiwiedzieć  w pierwszej osobie z perspektywy"ducha". Jednolita konwenja stylistyczna narracji. Dopiero na końcu wyjaśniłoby się, że to duch. Dodatkowy efekt - unikamy pytań, a dlaczego może ingerować w bieg ziemskich wydarzeń?  I następny efekst - okazuje się, że  jest to duch ogarnięty sk ...... ka pasją zemsty. Finał mólby byc zaskakujacy.
3/6

Zgodnie z życzeniem rozbebeszyłem Ci tekst. Większość tych uwag nie traktuj jako jakieś dogmaty, czy nakazy. To po prostu luźne sugestie i przemyslenia na zasadzie "Co mi zgrzyta i jak jak bym to zrobił", z którymi oczywiście możesz się nie zgadzać. Nawet popolemizować możemy, dlaczego według Ciebie tak, a nie inaczej, a według mnie jednak tak :P

 

Dzień był paskudny. Gęsta mgła wiła się między budynkami, a wraz z nią roznosiło się przeraźliwe zimno. Sąsiednie groby majaczyły niczym widmowe pomniki zapomnianych dusz, by kilka metrów dalej urwać się bez śladu, zginąć we mgle. – Mnie już na początku zgrzytnął dość mocno ten opis. Najpierw piszesz o jakichś budynkach, ja wyobrażam sobie domy, bloki, jakieś osiedle, te zresztą nieokreślone. Potem ni z gruszki ni z pietruszki mamy sąsiednie (z czym sąsiadujące? Z tymi budynkami?) groby. Cała sytuacja jest mocno niejasna i mętna. Wytłuściłem jeszcze to porównanie, bo jakieś ono dziwne. Jak wygląda widmowy pomnik zapomnianej duszy? Ciężko mi to do czegokolwiek odnieść. Przynajmniej na początku było ciężko, bo teraz wiem, że taki pomnik wygląda jak kontur grobu we mgle :P (Nie no, tak serio, to naprawdę nie podoba mi się to porównanie.)

 

Wpatrywał się w świeżo postawiony nagrobek, na zdjęcie młodego, uśmiechniętego mężczyzny. Na niedawno wyryte litery. – To też mi szwankuje. Wpatrywał się, czyli skupiał na czymś wzrok. Jak skupiał na zdęciu, to ciężko jednocześnie skupiać na literach. A lukać na cały nagrobek i do tego skupiać wzrok na dwóch elementach jednocześnie, to ponoć tylko mnisi z shaolinu potrafią. Ja bym tu użył raczej sformułowania, że obrzucał jakimś tam spojrzeniem świeżo (choć bardziej pasuje mi to do świeżo wykopanego grobu niż do nagrobka) wykopany nagrobek. I dalej coś kombinował o zatrzymaniu wzroku na tym zdjęciu, wodzeniu wzrokiem po napisach itp.

 

- Powoli cmentarz staje się naszym zwyczajowym miejscem spotkań. - Próbowała żartować. Ale jego uwadze nie umknęło kilka dodatkowych zmarszczek, które pojawiły się na jej młodej twarzy. – Z kontekstu wynika, że próbowała żartować, by ukryć zmarszczki. Wydaje mi się, że chyba nie o to chodziło… A jakby wywalić to „ale” i dalej walnąć, że „które niedawno, od ciągłego zamartwiania się czy cos w ten deseń.

 

 - Zawsze nam towarzyszył. - odpowiedział, zmuszając się do uśmiechu.
Wiedział co czuje. – Tutaj mamy małą niejasność. Nie wiadomo, czy „czuje” odnosi się do bohatera, czy dziewczyny. W domyśle dziewczyny, ale z kontekstu inaczej wynika. – Wiedział co czuła – tu już nie ma wątpliwości.

 

Na zawsze. Jej płacz przybierał na sile, stawał się coraz bardziej histeryczny. I już wiedział co zrobi. – Płacz wiedział co zrobi?

 

Siedział na zapleczu pubu jednej z osób, która swoim brakiem lojalności do kogokolwiek, była równocześnie tą, której w tym momencie ufał. – Kompletnie nie rozumiem tego zdania.

 

Słyszy i rozmawia z kimś kto nie żyje. – To zdanko jest nieco komiczne. Wynika z niego, że bohater wspólnie z kimś kto nie żyje, słyszy i rozmawia. Bardziej obrazowo mówiąc, tak jakby razem śpiewali karaoke.

 

Ale Marta nie była pewna, bała się. Nie wierzyła w to, że są bezpieczni. Poszła do Siwego i zaproponowała układ. Wyda Darka pod warunkiem, że on sam zostanie przy życiu. Maks nie mógł zrozumieć, jak mogła być tak głupia. – On sam, czyli kto? Wyda Darka, pod warunkiem, że go nie zabiją? Niejasny jest dla mnie ten motyw. Tym bardziej, że jak później piszesz, mafiozo się zgodził. A Dareczka kropnął.

 

Nie odpowiedziała. Zamiast tego zaczęła się gwałtownie wyrywać. Nie miała najmniejszych szans, był od niej wyższy i silniejszy. Powinna spróbować go uspokoić, zamiast bezmyślnie się szamotać. Ale strach, który dławił jej gardło, odebrał resztki zdrowego rozsądku. Adrenalina krążąca w ciele kobiety, dodawała jej sił. Wyrwała mu się, ale nie zdążyła odskoczyć. – I tu mamy coś dziwnego. Zdanie brzmi, jakby adrenalina krążąca w ciele jakiejś obcej, stojącej obok kobiety dodawał jej siły. Można by jakoś to przerobić, albo ze zdaniem poprzedzającym, żeby był jakiś ciąg przyczynowo skutkowy, albo lepiej z następnym. Np. Adrenalina dodała jej sił. Wyrwała mu się, ale…

W tym o strachu też mi coś szwankuje. Tylko nie potrafię określić co…

 

Obrócił się razem z nią i z całej siły zepchnął ze schodów. – Tu też mi czegoś brakuje. Zaimka? Określenia kogo zepchnął? A gdyby tak: Obrócił ją i z całej siły zepchnął ze schodów. – Wydaje mi się przejrzystsze.

 

Spadła na dół niczym worek kartofli. – Narzucam się w robocie tymi kartoflami i mogę ci zagwarantować, że Człowiek lecący ze schodów z całą pewnością nie robi tego jak taki worek. Jak takim workiem mógł nią rzucić. Ona mogła spadać np. bezwładnie, niczym kukła…

 

Oparł się o balustradę, patrząc jak bez powodzenia próbuje się podnieść. – To bym wywalił. Ew. jak próbuje wstać.

 

Zacisnęła zęby i znów spróbowała się podnieść. – Tu się podnosi, tam patrzał jak się podnosiła. Daj „wstać” tu, albo tam.

 


Ciało wstrząsnęła kolejna fala cierpienia silniejsza od poprzednich, z jej ust wyrwał się krzyk. – Ciałem. To po pierwsze. Po drugie, krzyk wyrwał się z ust fali? Bo tak z tego wynika.

 

Fabularnie mi się podobało. Historia była ciekawa i wciągająca, co do tych emocji, to dla mnie było ok. Nafaszerowanie tego łzawymi frazesami z całą pewnością by nie pomogło. 

I tak na marginesie, Ty TEN tekst chciałaś na fragmenty dzielić? Gdybym nie analizował, kombinował i rozbebeszał, to łyknąłbym to w piętnaście minut. Byłby to z całą pewnością bezsens.

 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A piosenka chujowa. Nie cierpię tego pedzia...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Fas
Piosenka może nie najwyższych lotów, ale za to tekst pasuje jak ulał ;)
Nie, nie chciałam dzielić tego tekstu. Zastanawiałam się tylko, i chciałam zdobyć informacje na przyszłość, jak postępować w przypadku tekstów długich. Tego z resztą chyba nie dałoby się podzielić jakoś logicznie.
Myśłałam, że udało mi się wyłapać wszystkie powtórzenia, ale jednak nie :)
Sprawę wyjaśnię tylko przy jednym zdaniu, z resztą się zgadzam (parę razy się nawet roześmiałam czytając Twoje komentarze:)
Siedział na zapleczu pubu jednej z osób, która swoim brakiem lojalności do kogokolwiek, była równocześnie tą, której w tym momencie ufał. -- Mirek jest osobą, która wyda i sprzeda własną matkę. Starałam się to przedstawić zwięźle w jednym zdaniu. Widocznie zbyt zagmatwałam. Jak to mówią, chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze :)
Cieszę się, że pomysł przypadł Ci do gustu :) I bardzo dziękuję, za analizę, wiem ile człowiek musi jej poświęcić :)

Nie będę się rozczulał nad błędami- Fasoletti zrobił to tak dogłębnie że nic nie mam w tej kwestii do dodania. Odniosę się do treści. Podobało mi się. Pomimo błędów stylistycznych fajnie mi się czytało. Pomysł z duchem skurwysynem jest całkiem nowatorski. Na ogól przedstawia się zmarłych jako duchy opiekuńcze które oprócz ukarania mordercy, chcą pomóc swoim bliskim. Twoja wizja przypomina mi japońskie złośliwe i krwawe upiory. Jest OK.
Jedna nielogiczność, która umknęła Fasolettiemu: jeżeli Marta przeczytała napis na paczce papierosów, to nie powinna być taka spokojna i uśmiechnięta gdy Max wrócił do domu. Prędzej roztrzęsiona, niespokojna itp.

@TomaszMaj dziękuję za komentarz :) przyznam, że w pierwotnej wersji Darek nie był takim rządnym zemsty draniem, ale w momencie, gdy zaczęłam o nim pisać, szybko doszłam do wniosku, że inny być nie może.
Zachowania Marty rzeczywiście nie do końca przemyślałam. Zabawne, że czytałam to sama wiele razy, ale jakoś nigdy nie zwróciłam na to uwagi ;)

Ja też. Sporo rzeczy mi umyka...

Ale mi się podobało :)

Nowa Fantastyka