- Opowiadanie: GregN - Kiedyś Cię wyśnię... (szort)

Kiedyś Cię wyśnię... (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kiedyś Cię wyśnię... (szort)

– Cześć – powiedział chłopak o bezbrzeżnie smutnych oczach.

– Cześć – odpowiedziała odruchowo dziewczyna, choć chłopca nie znała, ale te jego oczy…

– Co czytasz ciekawego? – zapytał on, uznając jej odpowiedź i odważne spojrzenie za zachętę do dalszych słów.

– Co czytam? – zerknęła dziewczyna w dół, na swoje ręce i książkę w nich. – Nic takiego – powiedziała, otrząsając się z wolna z zaskoczenia, chowając książkę za siebie i jeszcze raz zerkając na ten bezbrzeżny smutek w oczach chłopca.

– Też czasem coś czytam – westchnął smutno chłopiec i usiadł na ławce.

Dziewczyna patrzyła na niego nieco zaniepokojona. Zlustrowała również otoczenie – jakby upewniała się, że wokół są ludzie, że, w razie czego, nic jej nie grozi. Odsunęła się też od chłopca przezornie.

Ten siedział milczący, zgarbiony, z dłońmi pocierającymi jedna drugą, wpatrzony w czubki swych butów. Szukał dalszych słów – lecz ona o tym nie widziała. Był dla niej tylko obcym człowiekiem, co podszedł do ławki, na której siedziała ona i usiadł obok – zabierając tym samym ciszę, prywatność i skupienie.

– Wiesz – przemówił cicho – może się przespacerujemy? Chwilę porozmawiamy, albo… – urwał, zerkając ponownie na nią.

– Ale… ja… cię nie znam – rzekła równie cicho co on, wstając z ławki.

Chłopiec rzucił dziewczynie pytające spojrzenie

– Zostań – powiedział ze smutkiem w głosie dorównującym temu w oczach. – Zostań choć na chwilę! – prosił, widząc ją jak sie oddala, z każdym krokiem coraz szybciej, aż odeszła na tyle daleko, że…

Obraz się zamazuje.

 

Dooobra, spokojnie wiara – dajmy mu jeszcze jedną szansę!

No, nie mruczymy, zapierdalamy, proszę państwa, zapierdalamy! Uwaga…

 

– Cześć – powiedział chłopak o bezbrzeżnie smutnych oczach.

– Cześć – powiedziała dziewczyna, przyglądając się z zaciekawieniem oczom chłopca.

– Co słychać? – pyta cicho chłopiec, zerkając na ławkę, walcząc z pokusą, by usiąść obok dziewczyny.

– W porządku – uśmiecha się lekko dziewczyna.

– To dobrze – kiwa głową chłopak i milknie.

Krępująca cisza trwa, a oni, choć zupełnie sobie obcy, jakby zjednoczeni w tej wzajemnej niemocy słów.

– Mogę usiąść? – pyta nieśmiało chłopiec, gotów się wycofać ze swych słów, porzucić powzięty w myślach zamiar, jeśli tylko ona…

– Noo… nie wiem – waha się dziewczyna, uśmiechając ponownie, tym razem wyraźnie zaniepokojona.

– W porządku, mogę stać – zapewnia gorliwie chłopiec.

– Czego właściwie chcesz? – pyta dziewczyna.

– Ja… ja chciałem… chciałem tylko

– Wykrztuś to wreszcie! – śmieje się ona, śmieje lekko i szczerze.

– Chciałem pobyć z kimś – mówi chłopiec, a spojrzenie bezbrzeżnie smutnych oczu przesmykuje sie po jej twarzy.

– Pobyć? – uśmiech gaśnie.

– Choć przez chwilę – dodaje cicho chłopiec.

I znowu cisza. Chłopiec czuje, że musi działać, musi coś zrobić, coś powiedzieć, cokolwiek, byleby tylko ona nie…

– Zostań, proszę!

– Ale ja

– Choć na chwilę! – rzuca błagalnie, ale… (stuk-puk)

Obraz się zamazuje.

 

Cholera jasna!

Czy wy nie widzicie że tutaj się pracuje?! Co to za hałasy?! A tak dobrze mu szło…

Wynocha! Won mnie stąd, ale to już!!

Dobra wiara – uwaga! Dajemy raz jeszcze!

 

– Cześć – powiedział chłopak o bezbrzeżnie smutnych oczach.

– Cześć – odpowiada dziewczyna.

– Czy można? – pyta chłopiec, wskazując palcem wolną cześć ławki.

– Tak, proszę – mówi dziewczyna, jednocześnie przesuwając się na skraj ławki, jakby wolnego miejsca nie było dość.

– Dziękuję. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

– Nie, nie – zapewnia pośpiesznie dziewczyna. – Czekam na kogoś.

– Czekasz – mówi smutno chłopiec.

– Tak, na brata, mam mu kupić prezent, zbliżają się jego urodziny.

– Brata? – ożywia się.

– Tak, ma czternaście lat i strasznie nawalone do głowy – śmieje się w głos dziewczyna.

Chłopiec też się śmieje.

– I co kupicie?

– Nie wiem! Ale jak braciszek coś wymyśli – chichocze – to już na pewno będzie mega jazda!

– A ty? – pyta chłopiec nagle poważniejąc. – Co ty byś chciała?

– Ja?! Ależ ja nie mam urodzin! To znaczy nie teraz, bo przecież w ogóle…

– Ale załóżmy, że masz – nie poddaje się rozmówca.

– Hmm… co ja bym chciała? – mówi dziewczyna, zerkając jednocześnie w górę, na korony falujących na delikatnym wietrze drzew. – Ja bym chciała mieć skrzydła.

– Skrzydła? – dziwi się chłopiec.

– Tak! – zapewnia rozmarzonym głosem dziewczyna – skrzydła! Mogłabym wznieść się w przestworza, dać porwać kaprysom wiatru… poczuć, choć przez chwilę, jak te liście…

Chłopiec wędruje wzrokiem tam, gdzie patrzy dziewczyna. Słyszy jej ciche, pełne tęsknoty za nierealnością marzeń westchnienie. Dreszcz przebiega mu po plecach, a w głowie rodzi się szalona myśl.

– To moje marzenie. Myślisz, że kiedyś się spełni? – pyta, zerkając ku niemu.

– Mogłoby.

– Żartowniś.

– Wcale nie! – oponuje gwałtownie chłopiec. – Gdybyś…została, z całą pewnością wyrosną ci skrzydła – mówi cicho, serce turkoce w jego piersi. – Wcale nie na długo! Na trochę… tylko.

– I wtedy niby wyrosną mi skrzydła?

– Wyrosną! – zapewnia. – Gdybyś tylko na trochę została…

Obraz się zamazuje.

 

Ej! Co on wyprawia? Widzicie to?!

Zróbcież coś, do ciężkiej cholery, bo przecież zaraz…

Kurwa mać! Znowu to samo!

Ostatnio padają jak muchy! Jak tak dalej pójdzie nie nakręcimy nowego odcinka na czas! A niech to wszystko szlag… A wy co tak stoicie!? Dawać mnie tu następnego – oby tym razem nie zdechł przy pierwszej scenie… I zabierać mi tego zdechlaka! Już-już-już!

Mogłem robić ambitne kino, ale mi się zachciało – pierdolonej telenoweli!

Eeech…

Koniec

Komentarze

A tak mnie coś naszło... ;-) 

Cześć - powiedział chłopak o bezbrzeżnie smutnych oczach.
Jakich oczach?
- Cześć - odpowiedziała odruchowo dziewczyna, choć chłopca nie znała, ale te jego oczy... 
No i? Co to za wtrącenie, z tym ale te jego oczy? Źle skonstruowane. 
  ten bezbrzeżny smutek w oczach chłopca.
Ehhh.
Ten siedział milczący, zgarbiony, z dłońmi pocierającymi jedna drugą, wpatrzony w czubki swych butów. 
Dobrze, że nie przechodnia. 
 Szukał dalszych słów - lecz ona o tym nie widziała. Był dla niej tylko obcym człowiekiem, co podszedł do ławki, na której siedziała ona i usiadł obok - zabierając tym samym ciszę, prywatność i skupienie.
Ekhem. 
O czym to jest? Co to jest? I jakie miało być? Zaskakujące? Wątpię. Zabawne? No raczej nie. Ciężko ocenić, z racji na to, że w ogóle nie wiadomo o co chodzi, kto zacz. I czemu zmieniłeś w środku, ni z gruszki ni z pietruszki narrację?  
Kiszka.  

To widać, słychać i czuć.
Trzy wariacje za mało odległe od siebie nastrojami i akcjami. Poza tym --- i poza praktycznie zbędnymi kurwami maciami --- bez zarzutu.

@Orson - oczy bezbrzeżnie smutne - czego tu nie rozumieć? aaa, no tak... zdaje się, że wiem

Dobrze skonstruowane - nie tak, jak Ty chcesz - a dobrze. Dziw, nad dziwy....

A o czym? No, wiesz.... następnym razem - specjalnie dla Ciebie - załączę instrukcję obsługi. Skoro trza.

@AdamKB - nie widzisz, nie słyszysz i przede wszystkim nie czujesz... ale, co prawda, krytykować możesz do woli. Ach, do wooooli... ;-) 

Drobny omyłek, GreguN. Pierwsze zdanie dotyczyło Twego wpisu, że coś Cię naszło --- Orson wpakował się ze swoim komentarzem i wyszło, że go popieram...

@AdamieKB - wybacz zatem małą uszczypliwość.

Co do utworu... no cóż, tak postrzegam formę szort - jako zarys, szkic - ale czy jako taki ma być totalnie niewymagający w/c Czytelnika? Podać wszystko na patelni? Napisać oczywistą oczywistość?  Nie, nie chcę i nie potrafię - wolę szukać, dreptać po ścieżkach emocji nie do końca zrozumiałych, bo tak już mam.

Rzecz jasna rozumiem Was - drodzy Komentatorzy - rozumiem Wasze ewentualne zmęczenie mnogością testów nijakich, miernych, marnych i podszytych zerowym warsztatem. Ale, proszę, zrozumcie też mnie. Mógłbym przysadzić kilkoma opowiadaniami, które są  naprawdę dobre, które już zebrały pochwały, które napawają mnie dumą - ale po co?

I jeszcze jedno - spójrzcie na utwór jako na scenę z telenoweli, czy jakiejś tam innej, cyklicznej produkcji filmowej. Scenę, którą ekipa próbuje "nakręcić"... próbuje po trzykroć.

Trzykrotnie próbuje i tyleż razy bez powodzenia --- bo nie napisałeś mikroscenariuszy do marnej telenoweli a la Hollywood, lecz trzy ministudia. Tak to widzę.

A mi się podoba... interpretować każdy może jak chce, więc moja będzie trochę inna. Czytając zasugerowałam się tytułem. I wyczytałam nie próbę  nakręcenia teletasiemca, ale coś na podobę  surrealistycznego świata snu, do którego przenosi się bohater chcąc życie sobie układać, a kieruje tym (niekonieczne za wiedzą bohatera o bezbrzeżnie smutnych oczach) grupa "scenarzystów" życia, czy jak ich tam inaczej nazwać. Czar prysł jak przeczytałam komentarze...

@pshkim ;-)

Ha! Sztuka to to, co rodzi się między dziełem, a sztuki odbiorcą. A komentarze? Nie one stanowią o sztuce.

@AdamKB

Cieszę się. Czekam na Twój kolejny utwór.

Pzdr! 

Ciekawy pomysł, ale chyba rzeczywiście za dużo tych niepotrzebnych wulgaryzmów. Poza tym obyłoby się bez komentarzy narratora - skoro to miała być scena z telenoweli, lepiej zobrazowałyby ją odpowiednio ułożone dialogi.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

@ArkadiuszF... nie, nie da rady - wcinki narratora(jak go nazwałeś) robią różnicę, bez nich TO nie byłoby tym, czym jest i czym w zamyśle autora miało być

wulgaryzmy... zgoda

Pzdr! :-) 

Greg, przeczytałam, ale chyba nie zrozumiałam o czym to. :) Widać moja wyobraźnia jest bardzo okrojona...:(
Pozdrawiam!

@aga... jak to o czym? o pewnym brzydalu, co zrobi nieomal wszystko, byleby Kobitę se znaleźć.... choć na trochę ;-)

A gdzie napisałeś, że brzydal? Smutek w oczach trzy razy akcentujesz, powodu (domyślnie: brzydoty) nie podajesz, i jeszcze się dziwisz.

No właśnie, gdzie? Początkowo myślałam, że chłopak wymyśla kolejny scenariusz do rozmowy z tą dziewczyną. Z dziewczyną, na której mu zależy i rozważa gdzieś tam w śnie/umyśle kolejne warianty jej zachowań. No, ale jak zobaczyłam te "szanse" i inne wyrażenia pisane kursywą, straciłam swą ideologię tego tekstu :D. Zupełnie nie mogę powiązać tego z jakimś scenariuszem czy telenowelą. Ot co!! <w tym momencie wyglądam właśnie tak jak na avatarze> :D
Greg, Ty nam tu nie próbuj ...amputować! :D

GregN, Twoje ,,złośliwostki" są tak samo nieśmieszne i nietrafne, jak Twój tekst. 
Pomijając inne uwagi, które wydaje mi się wyłożyłem dosyć jasno, to najważniejszym błędem tego tekstu jest to, że jest nudny i bez sensu. Bo o co w nim chodziło? Kto był tym ,,reżyserem?" Czemu ktoś tam zmarł? Gdzie tu fantastyka? Co to za reżyserka? Pytania można mnożyć. Tekst nie posiada sensu. To raz. Dwa, nuży ze względu na dowcipas powtórzony trzykrotnie, który w dodatku nie ma puenty.
To jest la source du problème jak mawiał Diderot. 

Ech...

@Orson - bez sensu dla Ciebie, nie oznacza BRAK sensu w ogóle. Tutaj, mam nadzieję, złośliwości nie ma. A fakt jeno. Pozdrawiam serdecznie :-) (i daję słowo, że kończę ze złośliwościami - taktyczny rozejm?)

@Adam oraz @Aga - czemu na siłę doszukujecie się jakiegoś super-ekstra zaplanowanego znaczenia tego tekstu? Jeśli do tej pory serwowano Wam rzeczy ze wszech miar pojęte i zrozumiałe - czas to skończyć!

Proszę zauważcie, że ja swój zamierzony efekt osiągam - praktycznie każdy Czytelnik widzi tekst inaczej. A to pokrywa się z moim postrzeganiem Sztuki - jako czymś, co powstaje w trakcie interakcji utworu i odbiorcy. Zresztą już chyba o tym mówiłem.

Co do intencji - takich moich, bazowych -  chłopak o bezbrzeżnie smutnych oczach jest aktorem amatorem, powiedzmy zwerbowanym do odcinka serialu przez agencję. Ma do "odegrania" scenę - w swojej wyobraźni, a stamtąd ekipa już ją sobie wyłuska. Ot, taka nowa sprytna telewizja. 
Dlatego też każda ze scen jest bardzo podobna, o dokładnie takim samym początku. A fakt, że następują trzy porażki - to między innymi wina "nieprofesjonalizmu" "aktora" , który niejako psuję scenę własnymi, prywatnymi pragnieniami. Gotów jest wyobrazić sobie skrzydła, co rosną dziewczynie, byle tylko ta z nim została... choć trochę.

@Adam oraz @Aga - czemu na siłę doszukujecie się jakiegoś super-ekstra zaplanowanego znaczenia tego tekstu? Jeśli do tej pory serwowano Wam rzeczy ze wszech miar pojęte i zrozumiałe - czas to skończyć!
Znajdziesz na stronie teksty niepojęte i niezrozumiałe, z przerostem formy nad treścią oraz brakiem wzmiankowanych, czyli formy lub / i treści. Różnie były przyjmowane, ale raczej mało entuzjastycznie...
Poza tym sam wstawkami, ostatnią zwłaszcza, coś sugerujesz, a potem, że czytelnicy fujary...

O nie! Czytelnik fujara? Nigdy! Może krytykować pluć, czytać-nie czytać - ale szacunek Czytelnik ma u mnie zawsze! Nawet gdy rzucam jakieś kąśliwe uwagi. Nawet gdy sam plwam - to nie na personę, a ewentualnie utwór.

Proszę mi nic nie imputować ;-)

Z wyrazami najgłębszego szacunku - Autor. 

Nowa Fantastyka