
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Roztarł ręce gotów do pracy. Sprawdził wszystko.
– Złoty dysk trzyma się na czterech słoniach, – mówił do siebie sprawując kolejne elementy stanowiska pracy – słonie stoją na żółwiu, żółw pływa na wodzie, poniżej wody palenisko– gdzie biegał sobie mały rogaty diabełek cały w płomieniach.
Wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Rozejrzał się wokoło. Pomimo świadomości, że jest sam we własnym świecie, który stworzył. Wolał sprawdzić– tak dla pewności. Był sam, bezgraniczna biel świata wokół niego, wysoko nad głową migoczące gwiazdy, które tak go kusiły. Tylko on i jego wielkie dzieło. Świat, który miał zamiar stworzyć. Świat, który zapewni mu wieczne istnienie.
Na złotym dysku umieścił trochę ziemi, uformował ją w góry, doliny, wąwozy. Dolał wodę, z której utworzyły się morza. Wraz z życiodajną wodą zakwitło życie.
Życie? To przecież on miał je kształtować!
Sprawdził czy to, co ożyło mieści się w jego planach. Zasadniczo wszystko było w porządku. Stworzył ludzi, których obdarzył inteligencją. Małe ludziki zaczęły się szybko rozwijać, wspaniałe budowle powstawały w okamgnieniu, wielkie imperia rozrastały się i upadały.
Tak wszystko jest idealne!
Aby uchronić świat przed nudą dodał do niego potwory i bestie walczące z ludźmi, ale tak niewiele i niezbyt bystre – ludzie przecież musieli wygrywać.
Przyglądał się swojej nowej ziemi z zainteresowaniem wypatrując na niej odpowiedniej osoby. Która uczyni go nieśmiertelnym w panteonie gwiazd. Przejrzał miasta, wsie, chatki.
Znalazł!
Młody chłopiec niepozorny, od dzieciństwa żądny przygód. Będzie idealny. Z prawej strony stwórcy pojawiła się mała książeczka, która zapełniała się opisami z życia chłopca. Władca świata dodawał na jego drodze niezwykłe przeszkody, które ów chłopiec musiał pokonywać. Często nowe wyzwania były bliskie pozbawienia śmiałka życia, ale on był tu władcą, wszystko zależało od niego. Książeczka po jego prawej stawała się coraz grubsza i obszerniejsza, z małej książeczki powstała cudownie zdobiona złotem księga.
Nic nie mogło mu stanąć na drodze do wiecznej chwały!
Delikatnie wyrwał kilka stron ze swojej drogocennej księgi. Wybrał ten fragment, który jego zdaniem był najciekawszy a jednocześnie zachęcał do zagłębienia się w życie bohatera, którego stworzył. Pchną wyrwane karty w górę, do gwiazd. Początkowo kartki płynęły lekko ku swemu przeznaczeniu, ale im dalej od swego stwórcy tym coraz bardziej przyśpieszały, aż pozostały jedynie niewielkim punkcikiem.
Gwiazdy na powitanie jego dzieła rozbłysły mocnym światłem. Niektóre zaczęły się jarzyć pulsować, tu i ówdzie widział jakby pioruny rozjaśniające mrok między gwiazdami. Władca świata przyglądał się temu wydarzeniu z niezwykłym podnieceniem, ale jednocześnie z wielkimi obawami. Część gwiazd zaczęła pulsować na niebiesko, część na czerwono, część zabłysła a potem zgasła. Władca miał już dość czekania.
W pewnej chwili, nawet nie wiedział, kiedy pojawiła się przy nim lina. Przyjrzał się jej z podekscytowaniem. Lina była pleciona z idealnie białych włókiem szlachetnego materiału, zakończona złotym supełkiem. Spojrzał w górę, aby zorientować się, z której gwiazdy pochodzi. Zamarł na chwilę, lina prowadziła do jasnej pulsującej bielą gwiazdy.
Raz Kozie śmierć!
Pociągną za linę. W jednej chwili lina rozmyła się i ukształtowała się w kopertę. Władca przyjrzał się jej uważnie, była idealnie biała, obwiązana złotym sznurkiem. Z pietyzmem otworzył ją.
„Gniot, gniot, ale opowieść. Zero babek w tekście, co to ma być. Zero cycków, zero lasek, nudy"
Zamarł. Przyjrzał się swojemu pięknemu światu.
– Może ma rację – stwierdził – jest pewna dysproporcja w kobietach i mężczyznach. Mało cycków, – zastanowił się przez chwilę – można wstawić ich więcej. Może teraz są takie gusta.
Postanowił zobaczyć, co inne gwiazdy napiszą. Przecież one były gwiazdami, znały się na tym jak powinien wyglądać świat. Widziały już tyle światów, więc ich zdanie miało znaczenie. Po chwili pojawiły się nowe liny, czasem przypominały bardziej lianę, czasem spłuczkę do klozetu, a czasem były tak oślizgłe, że dotykanie ich groziło przyklejeniem się do nich.
Czytał kolejne listy. Wciąż powtarzały się dwie kwestie.
„…więcej cycków, więcej cycków…", „…sami faceci, czy z tobą wszystko w porządku????…", „…nawet jednego gołego cycka, zmarnowałem mój czas…".
Wiedział już, co musi zrobić. Do osiągnięcia celu miał dwie drogi, wprowadzić zmiany do świata już istniejącego, co wiązało się z zawirowaniami, które mogły wszystko zdestabilizować. Druga możliwość była prostsza, ale bardziej czasochłonna. Mógł zacząć od nowa. Postanowił, że lepsze będzie rozwiązanie drugie.
Ale jak? Jak?
Kilka razy zamachnął się, aby zniszczyć swój wspaniały świat, ale za każdym razem poddawał się. Przecież to był jego idealny świat, świat, któremu poświęcił tyle czasu. Odsuną się, aby pozbierać myśli.
To przecież banalne!
Już wiedział, co ma zrobić. Sięgną do paleniska na samym dole swojego świata. Złapał ognistego diabełka. Posadził go między górami.
– Słuchaj rogaczu! – rykną – Masz zniszczyć ten świat. Ja ci tak rozkazuje!
Diabełek oniemiał nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Zaczął tańczyć w koło podpalając lasy i pola. Z rozkoszą rzucił się na miasto robiąc w nim orzełka. Małe ludziki próbowały z nim walczyć, ale każda armia, którą stworzyli rozsypywała się pod naporem bestii, która bez trudu trawiła ich świat.
Władca świata zaczynał tracić cierpliwość. Powoli i rytmicznie zaczął dudnić palcami w krawędź złotego dysku powodując tym samym trzęsienia ziemi. Diabełek zerkną na swego pan, zebrał się w sobie i dmuchnął ogniem wypalając pozostałości starego świata.
– Wreszcie – jęknął władca.
W jednej chwili porwał rogacza z dysku i cisnął nim do paleniska na samym dnie świata.
Roztarł ręce gotów do tworzenia świata idealnego.
Spaloną i wyschniętą ziemię polał nową czystą wodą, co po chwili zaowocowało powstaniem nowego życia. Władca świata tylko zerknął czy nic niestosownego mu nie wyrosło. Po stwierdzeniu, że wszystko jest w porządku zabrał się za kształtowanie ludzi. W celu uniknięcia oskarżeń o swoją orientacje umieścił więcej kobiet, które zmusił do bardziej wyzywających strojów – niech mają jak tak chcą – dodał im jeszcze jedną dodatkową parę piersi, dla zaspokojenia niepojętych przez niego żądz.
Jednym ruchem ręki puścił świat w ruch. Ludzie budowali domy, miasta, imperia ponownie powstawały i upadały. Przez swoją nieuwagę nie oczyścił świata z resztek po starym porządku. Na ruinach wyrastały dziwne budowle a ich mieszkańcy walczyli z nowymi ludźmi, co zaoszczędziło tworzenia potworów.
Poszukiwania czas zacząć!
Przejrzał świat w poszukiwaniu nowego bohatera, który przyniesie światu pokuj. Po chwili poszukiwania ponownie znalazł odpowiednią do tego osobę. Młoda, energiczna, pełna zapału, wysportowana. Uznał, że kobieta będzie idealną bohaterką. Ponownie pojawiła się przy nim mała książeczka, która pęczniała wraz z nowymi przygodami bohaterki nowego świata.
Nie czekał długo – szkoda wieczności – na rozwój księgi. Ponownie wyrwał kartki i cisnął je do gwiazd.
– Tym razem się uda – mówił sobie.
Gwiazdy ponownie rozbłysły, ale tym razem nie robiło to na władcy takiego wrażenia. Czekał cierpliwie aż pokaże się pierwsza lina. Wreszcie była. Szarpnął za nią z całych sił tak jakby chciał, aby wraz z nią zerwać którąś z tych przeklętych gwiazd.
„Cycki ci tylko w głowie!", „Jesteś obrzydliwy", „Pewnie masz małego, że tyle cycków ci się zachciewa", „Powinni cie wymazać z tego świata, zboczeńcu jeden!"
Władca zaklął siarczyście. Obejrzał się za siebie czy jest sam. Był sam. Kto inny miał by być w jego świecie?
Szybkim ruchem złapał diabełka z fundamentu swojego świata. Rogacz piszczał rozpaczliwie. Władca cisną nim w swój nowy świat. Ziemia wybuchła w płomieniach, gdy diabełek rąbnął w nią z impetem. Władca nie dał maluchowi wytchnienia, zaczął tłuc przerażonym rogaczem po ziemi, po lasach, po miastach pustosząc wszystko dookoła. Po krótkim czasie diabełek leżał wycieńczony ziejąc ciężko. Prawie wszystko płonęło.
Prawie!
Władca złapał rogacza, ścisną z całych sił a ten jak dziecinne jajeczko do oblewania zionął ogniem wypalając resztki nowego świata. Po tej destrukcji rogacz wreszcie mógł odetchnąć. Powoli popełzł do krawędzi dysku skąd skoczył do swojego cichego i spokojnego paleniska.
Władca miał mętlik w głowie, nie wiedział już, co gwiazdy oczekują od niego, jak powinien wyglądać świat, który by ich zachwycił. W pewnej chwili poczuł dudnienia.
Dudnienie!
Kto śmie wkraczać na jego święte terytorium! Kto śmie zakłócać jego spokój!
Zakreślił w powietrzu znak „X" i nacisną na niego. Świat powoli zaczął się rozpływać i tracić swoje boskie właściwości.
– Wołałaś mnie mamo? – spytał chłopiec stając w kuchennych dźwigach.
– Tak Tomeczku, obiad już gotowy a ty ciągle siedzisz przed tym komputerem. Siadaj, bo ci wystygnie – podała mu talerz ciepłego rosołu z kawałkami wątróbki i marchwi.
– O cześć tato. Nie wiedziałem, że już przyszedłeś.
– Jakbyś nie siedział tyle czasu przed tym pudłem to byś może widział więcej – skwitował ojciec, wyglądając z za swojej gazety.
– Oj przepraszam – powiedział Tomek z niekrytym smutkiem w głosie.
– A tam, co Tomeczku? – spytała matka.
– A to pewnie przez tą twoją powieść – podjęła po chwili
– Powieść – prychną ojciec.
– Przestań. – upomniała go matka stając w obronie syna – Dobrze, że ma jakieś zainteresowania.
– Co tam się stało synku? – dociekała matka.
– Nie wiem, chyba trolle mnie prześladują – przyznał tomek z rezygnacją
– Boże kochany to już mu się na mózg rzuciło. – ojciec złożył gazetę z wrażenia, zaczął uważnie wpatrywać się w syna – Wiedziałem, że to się tak skończy. Za dużo telewizji, gier, książek. Powinien pobiegać za piłka albo cokolwiek innego. Boże trolle.
– Tato! – wykrzykną tomek próbując się bronić – Trolle to tacy internauci, którzy wszystko krytykują, nic im się nie podoba wysłałem kilka stron moich prac a oni to tylko skrytykowali – chłopiec z wściekłością dźgną łyżką wątróbkę.
– Nie martw się synku kiedyś cię docenią. – pocieszała go matka – Teraz jedz.
Ojciec jednak nie dawał za wygraną, w dalszym ciągu podejrzliwie wpatrywał się w syna jakby ten w każdej chwili miał wyskoczyć na stół z łyżką w dłoni krzycząc „Na moc posępnego czerepu!".
Gramog kończył pisać kolejną negatywną opinię na temat jakiejś powieść, którą i tak nie przeczytał, ale skomentować musiał. Wiecznie tłuste paluchy ślizgały mu się po ubrudzonej klawiaturze wciskając niewłaściwe klawisze, ale pomimo tego młodzieniec dzielnie walczył z przelaniem do komputera burzy myśli, która kłębiła mu się w głowie.
– Jeszcze dwie wypowiedzi na forach i…
Głośny łoskot z kuchni oderwał go od pracy. Gramog odwrócił się nasłuchując wołania matki.
– Żarcie! – rykną znajomy głos.
Gramok popędził ile miał sił w przykrótkich nogach. Miną dwa korytarze prowadzące do części ziemianki, w których bez drewnianej lagi wolał się nie znaleźć. Zapach gotowanego bigosu przyciągał go coraz mocniej. Z rozpędu wpadł do kuchni.
– Co jest jeść? Co? – zapytał siadając do nierównego stołu
– Nie gadaj tyle tylko trzymaj – skarciła go matka podając mu miskę z mazią, która człowieka samym swym zapachem zwaliłaby z nóg – a do żarcia jest coś, co biegało wczoraj po naszej pięknej ziemiance – splunęła do garnka.
– Jak tam twoje zadanie domowe – spytał się ojciec siadając po drugiej stronie stołu – obrzydziłeś życie jakimś ludziom? – dopytywał.
– Tak! Tak! – wykrzykną młody troll, tupiąc i chichocząc przy tym.
– Zuch chłopak – dumna matka potarmosiła go po resztkach włosów na nierównej głowie.
– Pamiętam jak byłem w twoim wieku, – rozpoczął starszy troll – wtedy pisało się listy, w teatrze trzeba było wstawać i wygwizdywać aktorów. To były czasy, gdy trzeba było przebierać się za ludzi, a teraz Internet, technika. Bez wyjścia z domu możesz obrzydzić ludziom życie. Kiedyś… – ciągną do znudzenia.
Przede wszystkim literówki - co pewien czas znika ci litera Ł na końcu słowa (np. - Wreszcie - jękną władca.).
I jeszcze te myśliniki, które powinny być oddzielone spacją z każdej strony.
- Nie widziałem, że już przyszedłeś. - chyba powinno być nie wiedziałem.
- z za swojej gazety. - jak mam to rozumeć?
- trzeba było wstawać i wygwizdywać aktów - akty w sztuce też da się wygwizdać.
I kilka innych błędów, które należałoby poprawić.
Co do tekstu, to nawet się uśmiechnąłem, ale jakoś ta aluzja literacka mi nie leży.
"mówił do siebie sprawując kolejne elementy stanowiska pracy" - o co chodzi w tym zdaniu?
"Pomimo świadomości, że jest sam we własnym świecie, który stworzył. Wolał sprawdzić- tak dla pewności. Był sam, bezgraniczna biel świata wokół niego, wysoko nad głową migoczące gwiazdy, które tak go kusiły. Tylko on i jego wielkie dzieło. Świat, który miał zamiar stworzyć. Świat, który zapewni mu wieczne istnienie." - to stworzył ten świat czy nie?
"Tak wszystko jest idealne!" - nie po polsku
"Aby uchronić świat przed nudą dodała do niego potwory i bestie wałczące z ludźmi" - literówka. To chyba siebie chciał uchronić przed nudą, a nie świat.
Więcej nie wymieniam, co drugie zdanie nadaje sie do poprawki. Opowiadanie napisane słabym stylem, powtórzenia, zaimkoza, interpunkcja.
Ani mnie to opowiadanie nie zaciekawiło ani nie rozbawiło.
Pozdrawiam.
To ja podłączam się do opini kolegów-trollów :P
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Gdyby tak Autor pofatygował się i spojrzał na sprawy z drugiej strony, potem wysilił się i pomyślał, czy aby trolle, takie trolle, nie są w ostatecznym rozrachunku pożytecznymi stworami...
Labidzić potrafi każdy, wziąć się do roboty --- co setny chyba...
Cóż, o literówkach już była mowa... Chyba przydało by się przeczytać opowiadanie kilka razy i wyłapać te błędy. Tak w ramach szacunku dla czytelnika:)
Mnie trochę utrudniały lekturę zdania sklecone niejako na prędce (tak mniemam) oraz porównania, które niestety nie są trafione:
"Władca złapał rogacza, ścisną z całych sił a ten jak dziecinne jajeczko do oblewania zionął ogniem wypalając resztki nowego świata" Rozbawiło mnie to jajeczko, wybacz:)
Zamysł ciekawy, ale niestety da się przewidzieć, że jeśli pierwszy świat nie podobał się trollom to i drugi nie zostanie doceniony. Przez to troszkę jałowy wydaje się ten fragment o "resetowaniu" świata. Może jakby to było krótsze to puenta nie rozwodniłaby się tak bardzo... No i dialogi jakoś nie porywają. (wiem wiem, jestem trollem i czepiam się czy tak czy siak...)
Nie mniej jednak ważne, żeby się nie poddawać.
Nie twierdzę też, że czas przeznaczony na lekturę został zmarnowany. Czekam więc na nowe opowiadania:)