
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
1 – Kraków – wielkie słowa.
Tłum czekał cierpliwie. Przeszło milion osób przybyło na krakowskie Błonia. Przeszło milion osób czekało w niemal absolutnej ciszy. Samo to – rzecz niebywała!
Gdzieś w ciżbie ludzkich ciał wybuchł płacz dziecka – mało kto zwrócił uwagę na ten, tak oderwany od ogólnego nastroju odgłos. Oczy zgromadzonych skierowane były ku podwyższeniu.
Zapach dębowych desek wbijał się słodkim aromatem w nozdrza stojących najbliżej podwyższenia. To właśnie oni pierwsi podnieśli wrzawę.
Fala entuzjazmu rozlała sie po zgromadzonych, ogarnęła każdą parę ust, każdą parę rąk – choć przecież jeszcze się nie ukazał, przecież scena wciąż pozostawała pusta.
Wreszcie się ukazał – tłum ożył na dobre, ziemia zatrzęsła się od wiwatów. On kroczył spokojnie, spowity bielą, zakapturzony, z dłońmi wetkniętymi w szerokie rękawy, płynął niczym duch, kierując się ku stojącemu na scenie mikrofonowi. Doszedł doń, zatrzymał się, a wraz z jego bezruchem zamarł tłum. Cisza… i milion ciał smaganych dreszczem oczekiwania na jego słowa.
– Siostry – podjął spokojnie, wręcz leniwie, a wszystkie z kobiet natychmiast podniosły wrzawę.
Głos miał dźwięczny, mocny, wyćwiczony. Uwolnił dłonie z rękawów, ujął podstawę mikrofonu.
– Bracia – głos wzmógł się, dłonie odrzuciły kaptur przy akompaniamencie męskiej części zgromadzenia. – RODACY! – głos runął na tłum niczym wielka lawina, a ten odpowiedział mu z całego serca. Kraków drżał w posadach, drżał za sprawą jednego człowieka.
Pospolita twarz, ogolona do skóry głowa, para szarych, przenikliwych oczu skryta pod srogo ściągniętymi, czarnymi niczym smoła brwiami.
– Nazywam się Ryan – powiedział spokojnie, choć oczy mu płonęły. – Ryan – powtórzył szeptem, przymykając oczy, spuszczając głowę.
– D'ZYYYYYYYYYK – zawył z uwielbieniem tłum.
Stał i czekał. A oni wiedzieli, że czeka i zamilkli, choć usta chciały krzyczeć, a dłonie same składały sie do oklasków.
– Widzę, że już mnie znacie – podjął cicho, twarz rozciągnęła się w szczerym uśmiechu, przeobraziła w maskę dobrotliwości. – Ja jeszcze nie znam was wszystkich – śmiał się, a tłum wtórował mu cicho, łaknąc kolejnych słów, czekając na nie. – Zaczniecie się przedstawiać od lewej, czy od prawej?
Zgromadzenie ogarnęła fala radości, spontanicznych oklasków. Tu rozpalone fanatyzmem spojrzenie, tam starowinka, kręcąc głową, ociera łzy wzruszenia. Miłość, uwielbienie – płynące z podwyższenia i ku niemu. Szczerość i szacunek. I on – w samym centrum.
– No dobrze – dłonie ponownie umknęły w rękawy. – Zmówmy modlitwę – spoważniał, a z nim wszyscy zgromadzeni. – Za wszystkich tych, którzy w nas nie wierzą…
– POMODLIMY SIĘ! – odpowiedział jednym głosem tłum.
– … za wszystkich tych, którzy nami gardzą…
– POMODLIMY SIĘ!
– …za wszystkich tych, którzy jeszcze z nami nie są… którzy przystąpią do nas dziś…
No cóż, eeee....
To pewnie jedyne rzeczowe słowa, jakie mogę o tym powiedzieć.
Tak. Co się dzieje, że coraz częściej trafiają tutaj teksty, o których można napisać jedynie ,,eeeeeeee"?
Nie wiem, co to ma być, ale jest kiepskie.
Pozdrawiam.
A gdzie ta spowiedź?
Nie wiecie, co to jest? Przejaw heroicznej odwagi.
Trudno coś pozytywnego o powyższym tekście napisać.
Mastiff
@Bohdan- ja potrafię.
Opinia pozytywna:
Podczas czytania tego tekstu słuchałem piosenki pt. "Gruby" Roberta Górskiego. Znakomity utwór.
Dzieje sie w Krakowie. No to jedna zaleta jest.
to ja tylko się zapytam, czemu enter na końcu każdego akapitu?
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
nudziarze szanowni!
toż zamiast powitać serdecznie nowego osobnika - co może jeszcze nie do końca kuma, jak się co tu umieszcza.... a Wy tak, harpiesyny, od razu - pałą i z buta ;-D
zapomniał wół, jak cielęciem był, o! ;-p
ach, drogie Jajko - enter na końcu akapitu, bo jak dawałem na początku - to mi się wszystko przesuwało! ;-)
ach, drogie Jajko - enter na końcu akapitu, bo jak dawałem na początku - to mi się wszystko przesuwało! ;-)
Pozwól, że poprawię edycję tekstu...
Mam nadzieję, że to nie był celowy zabieg artystyczny.
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Wdzięczny za każdą pomoc, przy której nie poczuję się manipulowany ;-)
Zerknij teraz, jak wywaliłem enter, który ktoś postawił na koniec każdej linijki, jak to teraz wygląda.
A jakby jeszcze dodać tu i ówdzie enterek, dla uczynienia przestrzeni w tekście?
Ho ho!
Ale to wszystko drobiazgi przy teście, który jest jak na razie "nic nie mówiącym preludium do niewiadomoczego"
dj
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Ach, dziękuję, drogi Jajku :-)
Pomoc na początku Ścieżki Długiego Pióra jest niezbędna. Ubolewam tylko nad faktem, że przez przypadek zrobił mi się tak dziwaczny i niweczący szansę na porwanie Czytelnica TWÓR - bo inne słowa, choć przychodzą mi na myśl o tym losem urwanym początku, przez gardło mnie, OjcuPisaczowi, nie przejdą ;-D
Dziękuję i pozdrawiam! ;-)