- Opowiadanie: 6Orson6 - Trylogia władzy

Trylogia władzy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Trylogia władzy

,,Władza oświecona"

 

Ludzie zebrali się przed kosmiczną cytadelą, by dać upust złości i rozpaczy. Na niespokojnym morzu gniewu rozchodziły się fale obraźliwych gestów i okrzyków. Po kilku godzinach manifestacji protestujący zaczęli rzucać kamieniami. Na ulicę wyszło wojsko. Rozbrzmiało buczenie ostrzy elektrycznych pałek. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.

Dyktator przerwał czytanie drogocennego papirusu i zdjął okulary.

– Czego oni właściwie chcą? – zapytał, spoglądając z niepokojem na doradcę.

Zausznik wzruszył ramionami i bez słowa otworzył okno biblioteki.

– Dosyć niczego! Dajcie coś zamiast tego!

– Mamy dosyć niczego! – wrzeszczał tłum.

– Trzeba przyznać, że zgrabne hasła – rzucił doradca.

– Mają rację! – krzyknął radośnie dyktator. – Od dawna o tym myślałem. Jutro wyniesiecie cały księgozbiór od A1B do A2B, zrozumiano? Czas pozbyć się barbarzyństwa.

Kolejnego dnia, nad ranem, na placu przed cytadelą zapłonęło ognisko, rozpalone z ,,Antychrystów", ,,Tako rzecze Zaratustra", ,,Jutrzenek", ,,Niewczesnych rozważań" i ,, Ragnareków".

Blask płomieni padł cieniem na oświeconą dyktaturę. Tłum znowu wyległ na ulice. Dyktator nie rozumiał czemu. W końcu rozkazał strzelać do protestujących.

 

,, Władza boska"

 

Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa Chrystusa i jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, matka Jezusa powiedziała do niego:

– Nie mają już wina.

Jezus jej odpowiedział:

– Czyż to moja lub twoja sprawa, niewiasto ? Czyż już nie nadeszła godzina moja?

Wtedy matka jego powiedziała do sług:

– Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.

Goście zaczęli się niecierpliwić. Stary Szymon wstał od stołu, ostentacyjnie przewracając krzesło i opuścił dom weselny. Magdalena i teściowa pana młodego oburzone szeptały między sobą. Otyły weselnik zażartował z Maryi, iż trzeba zawołać Marka, syna starego bimbrownika, a nie Jezusa, syna jakiegoś boga. Połowa biesiadników leżał pijana pod ścianami i na klepisku, druga połowa jak najszybciej chciała dołączyć do pierwszej. Stało się oczywistym, że bez wina, dalsza zabawa nie ma sensu. Jezus powiódł nerwowym spojrzeniem po tłumie, po czym dał znak Piotrowi, żeby wszedł do kuchni.

– Piotrze, czy ufasz mi bezgranicznie? – zapytał przyjaciela.

– Oczywiście, rabbi, oczywiście. Jesteś nowym Eliaszem. Jednak ludzie się niepokoją… zaczynają sobie kpić… nie wiem jak…

– Nikt nie będzie kpił z mesjasza – przerwał Jezus. – Czy zrobisz wszystko dla swojego Eliasza, Piotrze? –

– Tak, oczywiście.

– Idź zatem do sług, z którymi rozmawiała moja matka i powiedz im, aby przybyli na zaplecze. Również tam się udaj. Będę czekać na was.

Po kilku chwilach Piotr wprowadził czterech służących do niewielkiego, obskurnego pomieszczenia na tyłach kuchni. Jezus znał dwóch z nich, gdyż od dłuższego czasu przysłuchiwali się jego naukom i zdecydowali się zostać uczniami. Pozostała dwójka– niski, rudy piegus i barczysty, na oko dwudziestoparoletni chłopak, oczekiwali nieco znudzeni na polecenia. Jezus kazał zamknąć im oczy, a Piotrowi oraz uczniom odsunąć się. Kiedy to zrobili, mesjasz wyciągnął podłużny tasak i szerokim cięciem poderżnął gardła dwóm, nieświadomym niczego sługom. Piegowaty rzężał głośno, więc Jezus kilkoma silnymi uderzeniami odrąbał mu głowę. Podobnie postąpił z barczystym chłopakiem.

– Ofiara jest świadectwem miłości – odezwał się do Piotra i uczniów, ubrudzony krwią mesjasz. – Musicie milczeć, przyjaciele, o tym co widzieliście. Ci dwaj, poprzez swą śmierć dali wyraz miłości do mnie. Dzięki nim wielu uwierzy w to, co wy już wiecie– iż jestem synem bożym, prawda?

Piotr wydawał się być lekko zmieszany, słudzy zdezorientowani, lecz cała trójka kiwnęła głowami na tak. Jezus kazał uczniom rozczłonkować okaleczone ciała i spuścić z nich krew do dzbanów. Następnie zalał posokę pozostałymi resztkami alkoholu. Chrystus spojrzał na poszarpane kawałki ciał i ciemną taflę krwi. ,, To dobry, wyrazisty symbol.

Jeśli nieświadomym ludziom zasmakuje – pomyślał mesjasz– warto sprzedać go bardziej otwarcie."

Rzekł Jezus do sług:

– Napełnijcie stągwie wodą!

I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział:

– Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!

Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego:

– Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory.

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w niego jego uczniowie.

Odbierając gratulacje i słowa podziwu, Jezus spostrzegł, że jego dłonie są czerwone od krwi. Rozejrzał się ukradkiem za misą z wodą i umył ręce.

 

,,Władza duchowa"

Był piątek wieczór. Amadeusz siedział w wygodnym fotelu, co chwila zbliżając do ust filiżankę z zieloną herbatą. Sięgnął po książkę, popluskał stopami w misce z ciepłą wodą. Nareszcie, po całym tygodniu stresującej pracy, znalazł chwilę, w której mógł się zrelaksować. Mężczyzna ziewnął, założył okulary na nos, przeciągnął się leniwie. Tutaj, w czterech ścianach mieszkania, w jego prywatnej twierdzy, nie groził apodyktyczny szef, czy równie bezduszny zastępca dyrektora. Obydwaj zachowywali się tak, jakby byli panami na włościach, mogącymi rozkazywać komu popadnie, a nie kierownictwem niewielkiej firmy produkującej wózki sklepowe. Kiedy Amadeusz rozpoczął czytać, tuż przed nim pojawił się duch. Upiór zwisł nagle w powietrzu, bez żadnych błysków, mgieł i tym podobnych efektów. Po prostu pojawił się w salonie, wyjąc przeraźliwie i wyginając zdeformowaną twarz. Amadeusz podskoczył ze strachu, wylewając wodę z miednicy i upuszczając książkę. Złapał się za serce, westchnął trzy razy, zamrugał cztery, po czym umarł.

 

Na początku odniósł wrażenie, jakby podano mu silny zastrzyk znieczulający. Stracił panowanie nad powiekami, rękoma, nogami, nad całym organizmem. Kiedy bezwładne ciało mężczyzny osunęło się cicho na podłogę, poczuł silne szarpnięcie w okolicach kręgosłupa. W zasadzie, nie tyle było to odczucie, co przekonanie, że coś nim szarpnęło. Gdy Amadeusz otworzył oczy, unosił się nad własnymi zwłokami, w postaci półprzezroczystej kopii samego siebie. Podfrunął do lustra, jednak nie rzucał odbicia. Próbował pomacać się po twarzy, lecz dłoń przeniknęła przez widmową powłokę. Amadeusz potrafił zachować zimną krew. Szybko połączył fakty: pojawienie się upiora, zawał serca, śmierć, a teraz egzystencja jako duch. ,,Egzystencja jako duch – pomyślał wesoło mężczyzna. – A to dobre". Generalnie, jeśli tak wyglądało życie pozagrobowe, Amadeusz nie miał nic przeciwko. Spokojne trwanie w czasie i przestrzeni, niezakłócone przez nikogo. Nie trzeba śpieszyć się z terminami, tłumaczyć przed przełożonymi. Żadnych zobowiązań, totalna wolność. Życie Amadeusza nie było zbyt fascynujące, może więc przynajmniej poużywa sobie po śmierci?

 

Postanowił sprawdzić, co oferuje nowa forma. Obok mieszkała urocza, młodziutka studentka. Mężczyzna wstrzymał oddech, rozpędził się, po czym wtopił w ścianę, przechodząc przez nią, wprost do cudzej łazienki. Dziewczyna kąpała się. Leżała w wannie z MP3 w uszach, zanurzona po szyję w gęstej pianie, nucąc pod nosem ,,Bad Romance". Zaświaty coraz bardziej podobały się Amadeuszowi. Poczekał czterdzieści minut, licząc na to, że dziewczę wyjdzie z wanny, ukazując wszystko to, co miało najpiękniejsze do ukazania. Nic z tego– czas mijał, a sąsiadka ciągle pławiła się w wodzie. Amadeusz postanowił działać. Skupił się, po czym zamaszystym ruchem odgarnął pianę. Ingerując w świat śmiertelników, stał się widzialny. Zaskoczona studentka krzyknęła przeraźliwie, wyskoczyła z wanny. Chciała wybiec z łazienki, ale poślizgnęła się na mokrej posadzce, uderzając głową o kant umywalki. Amadeusz początkowo chciał ratować dziewczynę, jednak już po chwili bardziej zajmowały go jędrne piersi i pełne, delikatnie rozchylone usta, niż fakt, że sąsiadka umierała. Liczył, że dostrzeże duszę ulatującą z ciała, lecz nic takiego się nie stało. Cóż, najwidoczniej tak działa system– również duch nie może zobaczyć ducha.

 

Amadeusz uświadomił sobie, że ma władzę. I to nie byle jaką! Miał władzę nad życiem i śmiercią, nad spokojem i lękiem. Przed zgonem decydował najwyżej o tym, jaką herbatę kupi, jakie skarpetki założy i czym pojedzie do pracy: samochodem, czy autobusem. Nikt nie liczył się z jego zdaniem. Teraz, nie dosyć, że był sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, to jeszcze wystarczyło trochę treningu, aby stał się kapitanem cudzego życia. Amadeusza przeszedł dreszcz podniecenia, lub cokolwiek, co dreszcz podniecenia imitowało. Był piątek wieczór. Firma powinna być jeszcze otwarta. Umarły miał ochotę złożyć śmiertelnie poważną wizytę swojemu szefowi. Pierwszy raz nie zmierzał na służbowe spotkanie z duszą na ramieniu.

 

Koniec

Komentarze

Trzy szorty. Stwierdziłem, że nie ma sensu publikować każdego z nich osobno, tym bardziej, że mają wspólną tematykę. Poza tym, portal przeżywał ostatnio obleżenie szortów i stusłówek, więc myślę, że w stadzie krótka forma będzie bardziej atrkacyjna, niż pojedyńczy okaz. 

Czyżby pisane na Szortalowy konkurs?

Nie. Powiem szczerze, że nie wiem o tym, iż takowy się odbywa/odbywał:D. Nie brałem jeszcze udziału w konkursach Szortalu.


Drugia historia jest -- moim zdaniem -- naciągana. Jucha nawet wymieszana z resztkami alkoholu nie będzie dobrze smakować, a ogranicznikiem wynikającym z oryginalnego tekstu przypowieści jest, żeby alkohol był niezły, a przynajmniej mocny. Trzecie nie podobało mi się, za to pierwsze jest naprawdę niezłe. O ile dwa pierwsze teksty mają demaskatorski charakter i sięgają trochę głębiej, o tyle Władza duchowa wydaje się być jedynie gierką z podtytułem i jakościowo nie pasuje do zbioru. Ogólnie rzecz biorąc pomysł podoba mi się, ale przydałoby się go jeszcze podszlifować.
Wpadły ci niepotrzebne przecinki przy okolicznikach (morzu gniewu, rozchodziły i godzinach manifestacji, protestujący zaczęli).
pozdrawiam

I po co to było?

Oraz śmieszenie się z terminami plus kilka spacji.
Nie obawiasz się ostrej dyskusji nad drugim tekstem?

Oraz śmieszenie się z terminami plus kilka spacji.
Nie wiem czym jest śmieszenie się z terminami (pewnie jakaś literówka w komentarzu) i o jakie terminy chodzi. W pewnym momencie moja klawiatura zwariowała, przez co z jednej spacji robiły się dwie. Nadal z resztą tak jest. To może być przyczyna podwójnej spacji, co nie zmienia faktu, iż starałem się całkowicie problemy wyeliminować. 
Jeśli chodzi o drugi tekst, to niespodziewam się ostrej dyskusji. Jeśli już, mogłaby ona wybuchnąć na poziomie uczuć religijnych. Wątpię, żeby komuś się chciało bić o to pianę tutaj.
Same uczucia religijne są mi obce. Pewnie w jakimś stopniu jestem ignorantem w tym aspekcie i mało we mnie empatii, jeśli mówimy o uczuciach religijnych. Pomijam fakt ich niesprecyzowania. To znaczy, Jezus jest dla mnie takim samym tematem jak każdy inny, takim samym archetypem, czy motywem, jak wiele innych. Jest taka teoria, że piszemy o tym, co sami byśmy chcieli przeczytać. 

PS Dodam jeszcze, że miałem okazję pić mieszankę krew+ woda + wino + cukier. Dodam, że nie była to ludzka krew:D. To nada był alkohol i samkował jak alkohol. Nie wymyśliłem tego ot tak, bo ładnie i brutalnie brzmiało. Dodam też, że wino, które pili nasi przodkowie było dosyć słabym, w szczególności w tzw Izraelu. To raz. Dwa, to faktu, że nasi przodkowie mieli ,,słabe głowy". Mając tę wiedzę, stwierdziłem, że nie brzmi to naciąganie. 

No, skoro tak, to przyjmuję twoją argumentację i cofam zarzut. Ja miałem okazję pić jedynie ludzką krew, niechrzczoną.
pozdrawiam

I po co to było?

60rson6 naprawdę piłeś coś takiego? Buee! A co do szortów, to pierwszy mi się podobał. Pozdrawiam

Mastiff

Literówka, Orsonie, jak najbardziej, ale nie w komentarzu. W tekście. Zdarza się.
Jeśli chodzi o drugi tekst, to niespodziewam się ostrej dyskusji. Jeśli już, mogłaby ona wybuchnąć na poziomie uczuć religijnych. Wątpię, żeby komuś się chciało bić o to pianę tutaj.
No to poszperaj w Hyde Parku, gdzieś tam w Publicystyce...

AdamKB, ok, teraz już łapię. Wcześniej nie zrozumiałem o co chodzi:). 
Bohdan , tak piłem. Nazwijmy to alkoholowym odpowiednikiem czarnej polewki. Generalnie, jak tylko gdzieś jestem, gdzie panują dosyć egzotyczne gusta kulinarne, staram się próbować. Sama mieszanina krew + alkohol jest obecna w wielu kulturach. Mam tutaj na myśli krew zwierzęcą, rzecz jasna. Ludzka tylko w chrześcijaństwie;). A na serio, serio, to obecnie istnieje mało kultur, które mają kanibalistyczne tradycje. Jeśli łączą już ludzką krew ze sferą sacrum (co jest powszechne akurat), to nie spożywczo. Myślę, że tego typu drinki, czy zupy z krwią, to pozostałości po dawnych czasach. 

Sama mieszanina krew + alkohol jest obecna w wielu kulturach.
W niewielu miało być:P.  
AdamKB, myślę, że czym inny jest ogólna rozmowa o wierze, o tym czy jest fajna, czy nie fajna, czy zbawi, czy ogłupi, a czym innym rozmowa o wierze na podstawie tekstu. Ludzie intuicyjnie wyczuwają, że nazywając jakiś tekst bluźnierstwem, niegodnym utworem, albo herezją popełniają śmiesznostkę. To przecież na przeciników genitalii na krzyżach, palenia Biblii i księży zatykających gejowską flagę na kartoflisku patrzy się jak na oszołomów, a mniej na Nieznalską, Nergala, czy Czernego.

Tytuł tego zbioru trzech krotkicj opwiastek jest okrutnie bombastyczny ...

Rogerze, ale tak miało być... Tytuł taki, jak i temat o którym traktują teksty i w jaki sposób o nim traktują. Pewne nadęcie w tytule uznałem za konieczne. 

Drogi Wats... pardon, Orsonie. Jestem pełen obaw, że popełniasz bardzo częsty błąd. To tylko Ty, i jeszcze Tobie podobni, nie chcemy nazywać herezjami i bluźnierstwami pierwszego lepszego tekstu, dzieła sztuki, czego tam jeszcze, w którym elementu należącego do sacrum nie potraktowano z należytą czołobitnością. Obserwacje ze swojej strefy, ze swego środowiska, rozciągasz na całość populacji.
Gdyby dany ksiądz nie cieszył się bezwarunkowym poparciem w lokalnym społeczeństwie, tęczowej flagi nie zatykałby na kartoflisku. Jaki procent parafian otwarcie krytykuje panów w sutannach?
To tak delikatnie i krótko na obszerny i drażliwy dla wielu osób temat.

AdamieKB, masz w zupełności rację. Nie zrozumieliśmy się. Ty piszesz o ogóle społeczeństwa, ja piszę o tej części, która przeczyta powyższy tekst. Ale nawet, akhum, akhum odnosząc się do całości społeczeństwa, uważam, że ludzie bardzo się dystansują do kościoła, jako do instytucji. W efekcie genitalia na krzyżu irytują dlatego, że są to genitalia (czyli tabu), a nie dlatego, że ktoś zawiesił coś tam na krzyżu. Co do instalacji Czernego rozmawiałem na ten temat (pamiętam, bo swojego czasu była to głośna sprawa) z ludźmi z różnych środowisk (mam tutaj na myśli już nawet nie tyle ideologiczne, co środowiska wiejskie i małomiejskie). I ludzi to bawiło. Bawiło, bo dotykało księży, a w część z tych osób świadomie, lub podświadomie wyczuwała, że coś jest na rzeczy (hipokryzja znaczy). 
Wiara się indywidualizuje, przez co zmienia w papkę. Stąd popularność New Age, katolicyzmu spod znaku gitary i scholek.  

Pierwszy short w " Trylogii wladzy"  jest nijaki i mdły. Właściwie jest to taka dośc dobrze napisana humoreska, budząca u czytelnika lekki usmieszek rozbawienia, nic więcej. Temat - znany i dośc często powielany,  Drugi short jest zdecydowanie inny - demaskatorski.Świadomie epatuje przeciwstawieniem ogólnie znanej historii życia i cudów Jezusa Chrystusa  z wizją tego życia i tych cudów, jaką ma Autor. A Autor kreuje tutaj obraz Jezusa Chrystusa jako religijnego oszusta...  Trzeci, najlepszy short znowu ma  charakter humoreski. Jest zabawny poprzez  przeciwstawienie nijakości i nudy życia "doczesnego" z  wygodami  i władzą  życia "posmiertnego". Niezły   purnonsensowny pomysł, ale też juz znany. Oczywiśćie można było go wykorzystac.  
Połączenie tych trzech opowiadań w jedną "trylogię" jest zabiegiem sztucznym.  I całkowicie chybionym.   Co łączy dwie opowieści  humorystyczne z opowiadaniem demaskatorskim? Nic nie łaczy, oprócz wyobrażen Autora o wadze takowego polącznenia. Danie tym opowiadaniem niezrozumailego wspolnego mianownika jest dziwacznym zabiegiem   moraliazatorskim o  dość łopatologicznym charakterze. 
Każde z tych trzech opowiadań, odrębnie oceniane, zasługuje na różną ocenę. Sztucznie polączenie tych opowiadań w niezrozumiałą całość, opatrzoną jeszcze bombastycznie brzmiącym tytułem po prostu razi.
Jako całość - porażka.

RogerRedeye, co do zarzutu, iż koncepcja zestawienia tych opowiadań jest chybiona, to trochę się nie zgodzę. Trylogia, to też zestawienie tekstów o tym samym motywie, czy tematyce. Tutaj mamy motyw władzy, w każdym z tekstów traktowany trochę, lub zupełnie inaczej. Wspólny jest w tylko motyw. Nie ma nigdzie wymogu, żeby teksty się łączył czymś innym, niż tylko motywem. Mogą, owszem, ale nie muszą, bo i na tym polega też trylogia, dylogia. A tytuł miał brzmieć bombastycznie, właśnie dlatego, że w każdym z nich prędzej, czy później wypływa napuszenie, przesada, arogancja, jaką niesie ze sobą władza. 

W moim opowiadaniu "Kapelusz" jedne z jego bohaterów, Dezte,  powiada dodrugiego bohatera, Van Heflina, że każdy ma prawo do pomyłek. Ja dopowiem truizm,  że każdy ma parwo do wlasnego zdania. Pewnie po prostu pozostaniemy przy wlasnych zdaniach, co w końcu jest sprawą oczywistą i naturalną.
Pozdowienia.

"Rozbrzmiało buczenie ostrzy elektrycznych pałek."- nie chciałbym się czepiać, ale od kiedy pałki mają ostrza?
W zasadzie shorty mnie nie zachwyciły. Ot, takie krótkie, średnie opowiadanka. Pierwszego - przyznam się - nie zrozumiałem, drugie bardziej mnie znudziło niż zbulserowało, trzecie całkiem sympatyczne, chociaż pomysł banalny.

Pierwszego shorta , podobnie jak lassar, nie rozumiem. Chyba, że chodzi o to jak to "wladza" jest , nie boję się użyć tutaj tego słowa, glupia jak przysłowiowy  but i nie rozumie o czym szumi społeczność. Albo udaje, że nie rozumie. Próbuje słuchać głosów ludzi, dalej uznając swoją - świadomie- dyktaturę. W końcu likwiduje protestujących w myśll idei "nie dość, że czlowiek chce im zrobić dobrze, to nie doceniają...to macie w łeb za to!" - Nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam Twoj przekaz.
Drugie opko, hmm. Nie powiem, żebym byla gorliwą katoliczką. Jakkolwiek do działań Kościoła jako instutucji mam ogromne zastrzeżenia, tak pokazanie Jezusa jako oszusta, zupełnie mi się nie podoba. Dla mnie Biblia to teoria życia/ świata w pewnym sensie.  Ale być może moja niechęć spowodowana jest tym, iż jestem osobą wierzącą i zupełnie subiektywnie: nie podoba mi się w jaki sposób potraktowałeś mojego Boga.;)
Trzeci short o duchu jest natomiast lekki i całkiem przyjemny. Jeśli chodzi o połączenie ich jako trylogii, w której na piedestał wynosisz władzę, to trzeci short taki trochę bym powiedziała nazbyt infantylny w stosunku do dwóch pozostałych. A już na pewno w stosunku do drugiego.
Jeśli chodzi o wartszat pisarski, to zupełnie bez zgrzytów mi się czytało.
Pozdrawiam!

agazaga, właśnie rozumiesz, bo dokładnie o to mi chodziło. Miałem nawet pomysł, żeby w usta Dyktatora włożyć powiedzenie ,,Dasz palec, to wezmą całą rękę", ale sobie darowałem;). Co do drugiego opowiadania, to Jezus, atmosfera wesele i fakt, że odbywało się we wczesnej działalności proroka stanowiły doskonałe tło do ukazanie historii od tej strony. Prywatnie uważam, że Jezus Chrystus istniał i nie był oszustem. Moim zdaniem był głęboko przekonany o tym, że jest synem Boga, był reformatorem i posiadał bardzo liberalne poglądy, jak na owe czasy i środowisko w którym żył. Oszustami byli apostołowie i Ci, którzy potem żyli z nauk Jezusa. I żyją po dziś dzień. 
 

Pierwsze fajne. Podoba mi się, szczególnie jako metafora nowego populizmu. Takiego, w którym inteligenci z dobrych szkół dla władzy starają sie słuchać, a potem powtarzać hasła ludu. I gorzej, jeśli z racji wychowania innego niż większość ich tłumu, źle coś zrozumieją :)
Drugie mi się nie podoba. Nie sądze, aby z resztek słabego wina po pomieszaniu z krwią i wodą wyszło coś znośnie alkoholowego. Takese. Mimo, że akurat walenie po świętościach cudzych niespecjalnie mnie przejmuje. Po prostu trzeba walić fajnie.
A trzecie nie pasuje do zbioru. Podobną władzę nad życiem i śmiercią ma każdy szaleniec z nożem, nie jest to żadna specjalna władza. I studentki, mimo, że ewidentnie potraktowanej jako pretekst seksualny, szkoda.

Jest nieźle, ale pierwszy, zabawny tekst jest ciągnięty w dół przez dwa kolejne.

Ludzie intuicyjnie wyczuwają, że nazywając jakiś tekst bluźnierstwem, niegodnym utworem, albo herezją popełniają śmiesznostkę. To przecież na przeciników genitalii na krzyżach, palenia Biblii i księży zatykających gejowską flagę na kartoflisku patrzy się jak na oszołomów, a mniej na Nieznalską, Nergala, czy Czernego.

Chyba tylko w Twoim środowisku, jakkiekolwiek ono by nie było. Chyba nie znam nikogo, kto nie twierdziłby, że Nergal to oszołom.
Inna sprawa, że są różne media... I starają się za wszelką cenę kształtować opinię społeczną na sposób im wygodny. Podałbym tu przykład pewnej ogólnopolskiej gazety, która uparcie próbuje wszelkie działania Kościoła ośmieszać, ale może bez tytułów.

Śmieszne wydaje się jednak to, że mnie, wierzącego, nie zraził ani trochę sam tekst - bo nie było w nim nic obrazoburczego - ale Twoje odpowiedzi na posty AdamaKB w komentarzach.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Berylu, ja oczywiście pisałem o swoim środowisku, moich znajomych. Sprowadzając temat na płaszczyznę ogólnopolską, Polacy, jak pokazuje moje doświadczenie, wiedza i badania socjologiczne, w ogóle nie lubią wyrazistych poglądów. Przesada jest dla nich dobra, ale od święta. Dlatego też i taki Nergal i taki ksiądz Natanek, czy Rydzyk, albo kontrwersyjny biskup, nie będą się cieszyli poważaniem. W ogóle obecnie obserwuje się z jednej strony dużą krytykę instytucji Kościoła Katolickiego, nawet przez katolików, z drugiej strony w Polsce w sposób drastyczny nie przybywa ateistów i apostatów, jak to ma miejsce w Irlandii, Niemczech, czy we Włoszech. Efekt jest bardzo prosty: ludzie stają się powoli obojętni na reprezentantów wiary, ale wyczuleni na skrajności. Ich wiara opiera się na indywidualizmie. 
Już dawno, jakiś rok temu napisałem i poszło w świat, że obecnie prawie każdy katolik to chodząca schizma, lub herezja.  

Nowa Fantastyka