- Opowiadanie: dziko - Wściekła Osa (szort)

Wściekła Osa (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wściekła Osa (szort)

"Opatrzność prowadzi nas czasem dziwnym drogami" mawiał znajomy kapelan, zanim utopił się w portowym kanale. Od tego czasu minęło parę lat, a ja na własnej skórze poznałem głęboką mądrość powyższej maksymy.

 

W rezultacie przegranego zakładu z bosmanem na "Dumie Port Auris" musiałem spędzić dzień w ładowni statku, wciśnięty głową w dół do beczki po rumie. Na szczęście, na dnie było jeszcze skoncentrowanego trunku na trzy palce, co znacząco złagodziło dyskomfort dębowego karceru.

 

Trochę wstyd się przyznać, ale błogo przespałem moment abordażu, wycięcia w pień reszty załogi i ograbienia ładowni "Dumy". Obudziłem się dopiero pod pokładem pirackiego okrętu, gdy ktoś otworzył podejrzanie chrapiącą beczkę. Widząc pochylone twarze, z początku myślałem, że nasączona rumem mózgownica płata mi figla. Szybko jednak zorientowałem się, gdzie jestem i przerażony zacząłem żałować, że nie umarłem z bronią w ręku jak moi towarzysze.

 

Trafiłem na pokład owianej czarną legendą "Wściekłej Osy" – okrętu, którego załogę stanowiły tylko i wyłącznie wojownicze kobiety, czy raczej – jeśli wierzyć opowieściom – diablice w ludzkiej skórze. Powtarzane w tawernach historie o "Osie" były jeszcze dziwniejsze od tych o "Latającym Holendrze", statku sodomitów. We wszystkich niezmiennie pojawiał się motyw wyjątkowego okrucieństwa i nieprzewidywalności piratek.

 

"Poderżnąć mu gardło!" – to były pierwsze słowa, jakie usłyszałem. Potem jednak wywiązała się dyskusja, zakończona mniej więcej taką konkluzją: "Poderżnąć mu gardło! Ale niech najpierw się na coś przyda, połata przecieki i wyszoruje pokład". Tak oto zostałem niewolnikiem od brudnej roboty, z perspektywą nieodległej śmierci. Za to nie padło słowo o torturach czy kastracji, więc w sumie nie było tak najgorzej.

 

*

 

"Osa" to piękny trójmasztowiec, który wyróżniał się na morzach czerwonym kolorem ożeglowania i takąż flagą, z wyhaftowaną trupią czaszką i pięcioramienną gwiazdą. W ogóle to ponoć nie jest czerwień, tylko jakiś "złamany amarant". Amarant? Złamany? Ki diabeł?

 

Piratki twierdziły, że nie grabią dla siebie, tylko walczą o sprawiedliwość, rabując bogatych kupców i pomagając biednym mieszkańcom wybrzeża. Kiedy nieśmiało zauważyłem, że jak dotąd ani jeden denar z ich skarbca nie trafił do rybackiej wioski, uświadomiono mi dosadnie, że najpierw trzeba bardzo dużo nakraść, aby zacząć rozdawać, a rozkwaszony przy okazji nos goił się przez dwa tygodnie.

 

Okazało się, że jest dla mnie huk roboty. Okręt był potwornie zapuszczony, piratki bowiem uważały prace konserwatorskie za uwłaczające ich godności. Tyrałem ciężko od świtu do nocy, jedząc podgniłe suchary i pijąc rozwodniony rum. Jednak pewnego dnia nastąpił przełom. Gdy delikatnie zwróciłem uwagę bosmance, że od jakiegoś czasu krążymy w kółko, ta zamiast zwyczajowo poczęstować mnie kopniakiem, zmarszczyła brwi i bez słowa zeszła pod pokład, by przynieść mi kompas, mapy i sekstans.

 

Przypomniałem sobie wówczas inne słowa wspomnianego już kapelana "kobitka może kląć jak marynarz, może się bić jak marynarz, może czasem nawet wypić tyle, co marynarz, ale nigdy nie może nawigować jak marynarz – bo do tego potrzebne jest we krwi testosteronium". Tak oto zostałem nawigatorem na "Wściekłej Osie". Dalej miałem status niewolnika i dalej słyszałem za plecami "zabijmy go w końcu, facet na pokładzie przynosi pecha". Niemniej, moje warunki bytowe znacząco się poprawiły.

 

Kobieta niby też człowiek, ale przyznam szczerze, że żegluga na pokładzie "Osy" miała się nijak do wszystkiego, co wcześniej znałem i rozumiałem. Piratki na wachcie albo się o coś kłóciły albo obgadywały śpiące pod pokładem towarzyszki. Uciekły nam dwa galeony, ponieważ załoga nie mogła się zdecydować, w co się ubrać na abordaż.

 

Omal nie przypłaciłem życiem niewiedzy, że są dni w miesiącu tuż przed pełnią księżyca, gdy nie należy zbliżać się do kapitan Mary Wasp na wyciągnięcie maczety i pytać o cokolwiek. A gdy kobiety wypiły za dużo rumu (czyli całkiem niedużo) i zaczęły śpiewać Piętnaście bab na umrzyka skrzyni… Nie no, tego już może wam oszczędzę…

 

*

 

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Mary Wasp od rana patrzyła na mnie dziwnie, niczym zagłodzony drapieżnik na podgniłą padlinę. Z początku myślałem, że to jeden z tych niebezpiecznych dni, ale do pełni były przecież jeszcze dwa tygodnie. Niepokojącą sytuację dostrzegła Krzywa Sue, najstarsza z piratek.

 

– Cholera! Budzi się instynkt – warknęła, spluwając za sterburtę.

 

– Jaki instynkt? Mordercy?– spytałem.

 

– Gorzej – westchnęła.

 

Godzinę później, gdy spacerowałem pod pokładem, muskularne ramię wciągnęło mnie znienacka do kapitańskiej kajuty. Mary Wasp zatrzasnęła skobel, złapała mnie za gardło, a jej sztylet powędrował w stronę moich spodni.

 

*

 

Od tego czasu minęło dziesięć miesięcy. "Wściekła Osa" zmieniła się nie do poznania. Jest głośniej, ale jednocześnie spokojniej. Nie drżę już o swoje życie, za to przybyło mi parę nowych obowiązków, jak choćby zbieranie pieluch z grotmasztu przed sztormem. Ale to już chyba temat na kolejną opowieść…

Koniec

Komentarze

Szort znany niektórym z konkursu Szortalowego. Klimaty lekko zbliżone do mojego "Wielkiego Szowinisty", ale cóż poradzić, skoro to taki wdzięczny temat :-))

Haha, tak czułam, że to Twój:)

Przyjemne i całkiem zabawne.

No, jak fortuna kołem się toczy. Dzisiaj marynarz, pirat i obchlej. jutro poważny nawigator i ojciec. Opowiadanie pełne przesadnych stereotypów o kobietach ale i tak fajny. Pzdr

A to nawet mi się podbało, choć głosu nie dostało. Taka fajna historyjka, poruszająca kącik ust.

Całkiem zabawna opowiastka, a Autor dosyć ciekawie żongluje stereotypami. Choć pewnie prof. Magdalena Środa by się oburzyła, to jednak podszedł bym do tekstu z dystansem:). 

Zabawny tekst , lekko się czyta ,a modelowanie pomiędzy stereotypami jest wyśmienite.Troszkę przesadne stereotypy przypuszczam, że były zamierzone .Dlatego opowiastka powoduje uśmiech na twarzy :D

Pozdrawiam,
  

Że też wcześniej nie otworzyłem tego tekstu... Ale za to zrobiłem to na dobranoc, co dobrze wpływa na jakość snów. Lubię lekkie, łatwe i przyjemne jak ten szort.

Nowa Fantastyka