
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Podszedłem do kasy z biletami i kupiłem jeden ‘normalny'. Słysząc wygórowaną cenę odezwał się z cichym sykiem wąż w mojej dziurawej kieszeni. No cóż, obcowanie z kulturą wymaga wielu poświęceń. Kiedy rozstawałem się
z pomarszczonym banknotem owiały mnie wątpliwości, czy zobaczenie kilku figur woskowych będzie tyle warte. Odpowiedź przyszła niebawem. Wśród dużej grupy głośnych uczniów przeszedłem przez wielkie, bogato zdobione drzwi – wrota do świata Hollywoodu, literatury, polityki i muzyki. Najsławniejsi ludzi w historii świata czekali tuż po drugiej stronie.
Postacie zachwycały detalami, dokładnością rysów, typowemu dla każdej z nich napięciu mięśni, wyrazowi twarzy. W woskowych ciałach wydawała się tętnić prawdziwa, gorąca krew. Mijałem Arystotelesa, Ludwika XIV, Brada Pitta, Marilyn Monroe, która zdawała się wciąż piszczeć, gdy sztuczny podmuch powietrza podrywał jej sukienkę. Ludzie robili zdjęcia, przypatrywali się swoim idolom, traktowali ich prawie jak żywych. Bo figurom brakowało tylko jednego – pewnego blasku w oku, wyrażającego duszę człowieka. Ognia bijącego z głębi tego, co w człowieku najcenniejsze.
Zwiedzający powoli opuszczali sale wystawowe. W przejściu do kolejnego pomieszczenia wpadłem na mężczyznę w szaro-zielonej marynarce.
– Przepraszam pana najmocniej.
– Nein! Nein! Nein! Nie żaden pan, tylko Mein Führer! – podenerwowany jegomość odpowiedział nieco piskliwym krzykiem poruszając ze złością charakterystycznym wąsikiem.
Oczy o mało co nie wyskoczyły mi z orbit na widok wypomadowanych włosów zaczesanych ‘na boczek' oraz domniemanej marynarki, która okazała się mundurem Wehrmachtu.
Wtem w głębi sali coś cię poruszyło. Nieruchoma do tej pory figura Elvisa Presleya podeszła bliżej.
– Czo ti wyprawiash, Adolf? Odbilo czi? – robiąc wyrzuty naziście, król rocka gestykulował żywo rękami i zarzucał szerokimi mankietami koszuli. Hitler również wymachiwał kończynami niczym na czarno-białych filmach z lat trzydziestych.
Stałem jak słup soli przyglądając się kłótni żywych eksponatów muzealnych. Wtedy zatkało mnie jeszcze bardziej. W oczach figur woskowych ujrzałem wesoło migające płomyki życia. Coś co odróżniało je od całej reszty, od zimnych kawałków wosków mających z tym ogniem tyle wspólnego, że można z nich zrobić świeczki.
Do rozmowy włączył się nieoczekiwanie, siedzący do tej pory w kącie, Bob Marley zalecając wszystkim wyluzować się. Następnie zanucił ‘No woman, no cry'. Zastanawiałem się, czy nie postradałem zmysłów. Mogłem się tylko uszczypnąć, ale byłem pewien, że nie jest to sen.
Moja konsternacja zwróciła uwagę Presleya, gdyż odwrócił w moją stronę głowę z nienagannie ułożoną fryzurą:
– Czo sze gapish? – spytał lustrując moją twarz swym dumnym spojrzeniem, a następnie przeniósł wzrok na koszulkę z jego podobizną, którą nosiłem od dawna – Elvis, korwa, żyje.
Nie bardzo rozumiem sens tego tekstu. Od początku wiadomo, że bohater wchodzi do Galerii Figur Woskowych, a że mamy tu portal fantastyczny, to od razu też można się domyślić, o czym będzie dalszy ciąg. Czyli nic odkrywczego, ale czyta się przyjemnie. Masz dobry styl i jeśli potraktować tego szorta jako ćwiczenie, to z czystym sumieniem mógłbym wystawić piątkę, bo nie uważam tych kilku minut za "wyjęte z życiorysu" ;). Trafił Ci się chyba tylko jeden błąd:
"Rozstając się z pomarszczonym banknotem owiały mnie wątpliwości," - żeby zachować sens i logikę, lepiej by brzmiało "kiedy rozstawałem się", Poza tym, bez zarzutów. Nie siląc się więc na obiektywizm, wystawiam czysto subiektywną "piąteczkę" .
Pozdrawiam
LK
wielkie dzięki :)
no tak, pod względem żywych figur woskowych może jest przewidywalny, ale można go chyba zinterpretować również jako zapewnienie że Elvis i wielu innych żyją i wycofali się z życia publicznego. Ale interpretację zostawiam już czytelnikom :D
Nie mogę się powstrzymać, żeby napisać, że Adolf i jego ambicja nigdy by się dobrowolnie z życia publicznego nie wycofali. Interpretacja dobra za to przy innych postaciach, gdyby w tekście zastąpić Adolfa kim innym.
no nie tyczy się to Adolfa, ale nie zapominaj że kiedy w 1945 Sowieci wkroczyli do Berlina, to nie miałby on innego wyjścia. Niektórzy twierdzą, że uciekł do Rio. Podobno w tym czasie zauważono na radar nieznany samolot, który miał wywieźć Hitlera. Są ludzie, którzy w to wierzą, więc myśle, że może on być bohaterem tak krótkiej historyjki ^^
Oczywiście oficjalna wersja mówi, że Hitler popełnił samobójstwo. Razem z Ewą Braun mieli wypić truciznę, a następnie ich ciała zostały polane benzyną i spalone w okolicach bunkra III Rzeszy, gdzie Hitler spędził ostatnie dni życia podczas gdy Armia Czerwona szturmowała miasto.
Mi się dla odmiany w sumie nie podobało.;)
Napisane dobrze, ale nie widzę w tym głębszego sensu, po prostu. To, że można to potraktować tego szorta jako zapewnienie, że oni żyją, to trochę bez sensu, bo Adolf nawet gdyby wtedy przeżył, to nei doczekałby tych czasów ze starości zapewne.;)
Chyba, że, jak mi moja pokręcona wyobraźnia podsuwa , Madame Tussauds ich porwała i w jakiś sposób "zahibernowała" i uwięziła w wosku.^^
Moim zdaniem świetny pomysł. Rzekomo zmarli żyją, lecz ukrywają się w salonie figur woskowych. Tekst trochę bije po oczach, jeśli chodzi o realizm, bo Hitler ze swoją chorobą zwyczajnie nie mógł dożyć naszych czasów, podobnie Presley. Poza tym, z pewnością ich wygląd byłby zupełnie innych od tych znanych w kulturze, czy popkulturze. Nie zmienia to faktu, że sam pomysł uważam za oryginalny i zabawny.
Gorzej z realizacją. O ile nie widziałem większych błędów gramatycznych, czy interpunkcyjnych ( o ile w ogóle jakieś widziałem), to nie podoba mi się oczywista oczywistość, z jaką przedstawiasz zaistniałe fakty. To już tylko mój i wyłącznie mój gust. Obiektynie, samo opowiadanie uważam za udane i interesujące.
5
dziki:) Nie rozumiem tylko o co chodzi z oczywista oczywistoci :/ pozdrawiam.
Pewnie nie rozumiesz, bo i niejasno wytłumaczyłem:). Pisząc o oczywistej oczywistości miałem na myśli, że:
Wtem w głębi sali coś cię poruszyło. Nieruchoma do tej pory figura Elvisa Presleya podeszła bliżej.
Stałem jak słup soli przyglądając się kłótni żywych eksponatów muzealnych
Ja bym oczekiwał, żebyś opisał to poruszenie się, kłótnię, żebyś to oddał poprzez opis, a nie zreferowanie sytuacji. Być może tak miało być, nie wiem, natomiast to tylko moje oczekiwanie i mój gust, lub też jego brak:D.
Teraz kapuje. Jednak zostane przy tej wersji. Obawiam się że dialogi mogły by nie wyjści mi tak naturalnie jakbym chciał. Pozdrawiam :)
"Najsławniejsi ludzi w historii" - literówka.
Przyznam, że podczas lektury przed oczami stanęła mi "Noc w muzeum", kiedy to eksponaty ożywają. W sumie niby nic nowego, ale czytało się przyjemnie. Puenta za to bardzo fajna - roześmiałem się. ;)
Pozdrawiam.
no jest przewidywalny ten tekst. i co z tego? gorzej, że wykonanie go nie broni. jest sporo niedorobek. przydałoby się poprawić szyk kilku zdań. zapis wypowiedzi Elvisa raczej irytujący, niż zabawny. a jeśli chodzi o Marleya, to chyba bardziej do sytuacji pasowałaby 'three little birds'.
w sumie - 3.
To mi wygląda na jakiś "wczesny" tekst autora. Zarówno fabuła jak i uboga stylistyka przypominają utwór debiutanta. Efekt całościowy raczej średni a wiem, że autora stać na więcej. Popieram ocenę 3. Pzdr.