- Opowiadanie: zbik - Oblężenie Arthron

Oblężenie Arthron

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Oblężenie Arthron

Był to ponury dzień, tak ponury jakby pogoda przepowiadała to, że ten dzień będzie pamiętny dla mieszkańców Arthron. Z nieba leciały strugi deszczu i głośno odbijały się od dachówek domów. W około panowała niespokojna atmosfera. Konie poruszały się nerwowo, a gwardia królewska oczekiwała w ciszy nadchodzących rozkazów. Sztandary z herbem królewskim powiewały się gwałtownie. Kruki krążyły nad miastem, spodziewawszy się smakowitych kąsków, kiedy będzie po wszystkim.

Tylko jedna osoba w tłumie żołnierzy wiedziała jaki będzie wynik tej bitwy. Król Areal wiedział, że sztandar zwycięstwa jest po stronie jego wrogów. Jednakże nie chciał w tak patowej sytuacji odbierać nadzieii tym którzy ją jeszcze mieli. Dobrze wiedział, że jego wyszkolone wojsko oraz waleczni mieszkańcy nie oddadzą za darmo swoich domóstw, rodziny i wspomnień.

Areal podrapał się po brodzie. Jako król muszę oddać ostatnią przysługę temu krajowi który tworzyli moi przodkowie. Muszę w każdym sercu rozpalić ogień tak potężny, że ugnie się każda armia. Niestety zdawał sobie również sprawę z tego, że nie mają większych szans z tak kolosalną armią. Lecz jak to mawiał jego ojciec. Trzeba bronić tego co się kocha za wszelką cenę, nawet cenę śmierci. Umrzeć godnie w walce za swoją wolność, przekonania i naród.

Zsiadł ze swego konia. Głuchy dźwięk zbroji został zagłuszony przez deszcz. Odchylił górną część hełmu zdobioną królewskimi ornamentami. Kierował się w stronę lokalnego rynku, aby przemówić po raz ostatni. Poruszał się z taką gracją, i lekkością. Musi natychmiast podnieść moralę swoich poddanych, tak aby przynajmiej mogli umrzeć z nadzieją w sercu.

Stanął na drewnianym wzniesieniu, która do nie dawna służyła do debatowania pomiędzy politykami. Ludzie którzy się zgromadzili ogromnie go zadziwili. Tego się nie spodziewał. Męźczyżni z niepokojem czekali na słowa jakie wypowie ich król. Jednakże było coś niezwykłego w mieszkańcach gotowych walczyć do upadłego o swoje miasto. Taak. To spojrzenie. Pełne odwagi i strachu. Ich postawa, nad wyraz dumna. Tak jakby byli dumni z tego, że znaleźli się w takiej krytycznej sytuacji i mogą oddać życie za ten kraj. To nie oni powinnli się ukłonić przed królem. Aeral to widział. Te płonące oczy. W końcu atmosferę oczekiwania przerwał, doniosły niski głos króla.

 

– Drodzy mieszkańcy. Nasz kraj przez wieki przelał wiele krwi. Często zdażało się tak, że nasi przodkowie wracali ledwo żywi. Liżąc rany w strachu. Natomiast po każdej przegranej walce byliśmy coraz silniejsi. Udowodnijmy naszym przodkom, że potrafimy godnie bronić tego co oni budowali przez swoję życie, często poświęcając się temu państwu. W nas wszystkich płynie jedna krew. Krew naszych przodków. Nie zawiedźmy ich. Widzę w was – zaczął wskazywać palcem w tłum – wiele zwątpienia ,strachu przed przyszłością. Pamiętajmy o tym, że walczymy o swoję rodziny i dobytki. Każdę z waszych serc jest tak rozżarzone, że bez wysiłku pochłonie w diabelskich czeluściach śmiałków, którzy chcą wypróbować waleczność arthrończyków. Już nigdy – tutaj podniósł ton – nie spróbują więcej tego zrobić. Dzisiaj to my będziemy tryumfować, tak jak nasi przodkowie setki lat temu. Ukłonię się przed wami, bo to wy jesteście ostatnią szansą tego miasta.

Tłum zaczął wrzeszczeć tak straszliwie, że sam diabeł by się przestraszył. O to mi chodziło – pomyślał Areal. Rozpalić w nich ogień. Nagle podbiegł do niego Soren. Jego mina nie była wesoła.

– Panie armia niebawem nadejdzie. Szpieg przed chwilą przyniósł mi wieści. Tak jak domyślałeś się, około stu tysięcy żołnierzy. Nic natomiast nie wspominał o machinach oblężniczych. Wydaję się to dziwne. Jeśli to jest prawda, to wynik bitwy jest po naszej stronie, nie przebiją się przez nasze mury.

-Sorenie – Aeral spojrzał poważnie – chciałbym podzielać z tobą twój optymizm. Oni nie są na tyle głupi, żeby nie mieć żadnych maszyn oblężniczych. Uważasz, że zwykły szpieg byłby w stanie przejżeć gierki Zoldika? Nic bardziej mylnego mój przyjacielu, jeśli nie było katapult, to na pewno chcą nas zaskoczyć. Nie traćmy czasu na rozmowę, przegrupuj ludzi na prawą flankę, a w szczególności kuszników. Wiatr wieje z północy pomoże to naszym strzelcom wyborowym. Halabardnicy niechaj czekają u wrót bram miasta. Nabijemy to zielone ścierwo na pale.

– Tak jest panie, już biegnę przekazać rozkazy – odwrócił się i zaczął schodzić z drewnianego podestu.

– Sorenie â€" Aeral przytrzymał jego ramię, niebawem spotkamy się w lepszym świecie, lecz pokaż tym zielonym tępakom co to znaczy arthroński miecz.Soren po raz ostatni uśmiechnął się do Aerala i odszedł. Król przeczuwał w głębi serca, że to ich ostatnie spotkanie.

Koniec

Komentarze

Jeśli będzie zainteresowanie moimi opoiwadaniami to z wielką chęcią będę je zamieszczał :) Pozdrawiam

Był to ponury dzień, tak ponury jakby pogoda przepowiadała to, że ten dzień będzie pamiętny dla mieszkańców Arthron. – WTF???

 

Z nieba leciały strugi deszczu i głośno odbijały się od dachówek domów. – To piłeczki były, czy krople deszczu? Bo kropla jak w coś uderzy, to nie odbija się, tylko rozpryskuje.

 

a gwardia królewska oczekiwała w ciszy nadchodzących rozkazów. – Może się czepiam, ale dla mnie z tego zdania wynika, że rozkazy brzmiały cicho, a w ich ciszy gwardia na coś oczekiwała.

 

Sztandary z herbem królewskim powiewały się gwałtownie. – Po co to „się”?

 

Kruki krążyły nad miastem, spodziewawszy się smakowitych kąsków, kiedy będzie po wszystkim. - Masakrycznie kaprawe zdanie.

 

Tylko jedna osoba w tłumie żołnierzy wiedziała jaki będzie wynik tej bitwy. Król Areal wiedział, że sztandar zwycięstwa jest po stronie jego wrogów.

 

Jednakże nie chciał w tak patowej sytuacji odbierać nadzieii tym którzy ją jeszcze mieli. – Ty wiesz co to jest pat? Pat, to remis. Skoro armia tego króla miała ponieść klęskę, to sytuacja patową raczej nie była.

 

Dobrze wiedział, że jego wyszkolone wojsko oraz waleczni mieszkańcy nie oddadzą za darmo swoich domóstw, rodziny i wspomnień. – Co to jest domóstwo?

 

Areal podrapał się po brodzie. Jako król muszę oddać ostatnią przysługę temu krajowi który tworzyli moi przodkowie. Muszę w każdym sercu rozpalić ogień tak potężny, że ugnie się każda armia. (Mysli bohatera zaczynamy albo w cudzysłowie, ew. po myślniku) Niestety zdawał sobie również sprawę z tego, że nie mają większych szans z tak kolosalną armią. – Trochę mi szwankuje określenie „klosalna” w stosunku do armii. Nie lepiej użyć innych określeń? Liczną, świetnie wyszkoloną na przykład…

 

Lecz jak to mawiał jego ojciec. (:) Trzeba bronić tego co

 

Zsiadł ze swego konia. – No tak, przecież to, że siedział na własnym koniu, nie na cudzym, to naprawdę istotna informacja.

 

Głuchy dźwięk zbroji został zagłuszony przez deszcz. – Zbroja wydaje głuche dźwięki? Po mojemu, jeśli to płytówka, to raczej brzęczy, bo to stal przecież. I swoją drogą musiało tam nieźle walić żabami…

 

Odchylił górną część hełmu zdobioną królewskimi ornamentami. – To się nazywa przyłbica.

 

Poruszał się z taką gracją, i lekkością. – No z jaką?

 

Musi natychmiast podnieść moralę swoich poddanych, tak aby przynajmiej mogli umrzeć z nadzieją w sercu. – Dlaczego zmiana czasu?

 

Stanął na drewnianym wzniesieniu, która do nie dawna służyła do debatowania pomiędzy politykami. – A to grecka agora tam nawet była? I do tego to nią debatowali. Skubańce…

 

Ludzie którzy się zgromadzili ogromnie go zadziwili. Tego się nie spodziewał. – A czymże go zadziwili ci ludzie? Samą swoją obecnością?

 

Jednakże było coś niezwykłego w mieszkańcach gotowych walczyć do upadłego o swoje miasto. Taak. To spojrzenie. Pełne odwagi i strachu. – To bali się w końcu czy nie? Rozumiem, że ktoś pomimo tego, że zwykle jest odważny może mieć w pewnych sytuacjach pietra, ale jedno i drugie jednocześnie?

 

Wybacz, ale ten tekst jest do dupy.

Chyba napisałes to na kolanie, w czasie przerwy w szkole, ale niestety nie bardzo da się czytać. Po pierwsze interpunkcja, po drugie zapis dialogów, po trzecie ortografia, po czwarte literówki, po piąte zakresy znaczeniowe wyrazów, po szóste konstrukcja zdań, po siódme zaimkoza, po ósme cała reszta. Leży i kwiczy. 

 

Jeśli będzie zainteresowanie moimi opoiwadaniami to z wielką chęcią będę je zamieszczał :) Pozdrawiam

Po tym tekście wątpię :P ( nie no, żart)

Pisz oczywiście i zamieszczaj, bo trening czyni mistrza i mam nadzieję, że każdy kolejny twór będzie lepszy. 

Tylko, na rany Chrystusa, odłóż to co napiszesz na jakiś tydzień, dwa, potem wróć do tego, popraw i dopiero wrzucaj na portal...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti - nie twierdzę, że moja interpunkcja i orty zawsze są dobre, jednakże wypracowałem własny styl pisania. Odpowiadając mi, że pisałem to chyba na przerwie na kolanie to mnie bardzo obrażasz, ponieważ to co robię traktuję bardzo poważnie a napisane mam coś ponad 40 stron A4. Taka jest twoja rola, żeby krytykować bardzo to doceniam, ale powiedz mi tak szczerze dlaczego mam się z góry podporządkowywać porządku zdania jakie jest z góry w j. polskim narzucone? Wiele pisarzy za przeproszeniem "pieprzy" stereotyp i piszę tak jak mu wena pozwala. Dzięki za komenta, wielki plus ;)
Pozdrawiam 

I Ty, jak porównujesz to, co napisałeś z prozą czyjąkolwiek, kto jest wydawany, nie widzisz różnicy?
Nie podobało mi się, dużo błędów, żadnej ciekawej akcji...

że pisałem to chyba na przerwie na kolanie to mnie bardzo obrażasz
Bardzo wrażliwy człowiek z Ciebie. A jak ktoś Ci powie, że tekst jest do dupy to co, rozpłaczesz się? 
 Taka jest twoja rola, żeby krytykować bardzo to doceniam, ale powiedz mi tak szczerze dlaczego mam się z góry podporządkowywać porządku zdania jakie jest z góry w j. polskim narzucone? Wiele pisarzy za przeproszeniem "pieprzy" stereotyp i piszę tak jak mu wena pozwala.
Takie pierdzielenie głupot, jak powyżej, jest efektem polskiego systemu edukacji, szczególnie tej gimnazjalnej i podstawówkowej. ,,Wiersz można interpretować na różne sposoby"- gówno prawda. Są oczywiście takie, które można interpretowć na różne sposoby, ale jest ich mniejszość. Podobnie różne techniki literackie też czemuś służą. Dadaizm, czyli psucie formy gramatycznej, nie było psuciem formy dla psucia formy. Twoje myślenie jest bardzo powierzchowne. 
Twój tekst jest pełen zaimkozy, błędów, zdań, w których brak logiki, które męczą, są nieskładne. Używane porównania są niezręczne, wręcz absurdalne (nie, nie abstrakcyjne...). Czeka Cię wiele pracy, nie będę robił łapan, wyręczył mnie Fasoletti
Albo weźmiesz się za siebie, przestaniesz opowiadać truizmy o walce z gramatyką i strukturą zdania, albo będziesz pisał do końca życia taką grafomanię, jak ta powyżej. Albo też, pisanie Ci się znudzi. 

Przyjęta przez Ciebie, zbiku, linia obrony tylko śmieszy. Zanim zaczyna się pisać "po swojemu" z olewem norm wszelakich, trzeba umieć pisać zgodnie z zasadami --- bo należy wiedzieć, co się łamie i dlaczego...

Ja tam żadnych oczywistych prawd nie widzę, w tym co zbik napisał, ale skoro Orson twierdzi, że były truizmy, to najwidoczniej tak musi być!
...

ale powiedz mi tak szczerze dlaczego mam się z góry podporządkowywać porządku zdania jakie jest z góry w j. polskim narzucone?

A dlaczego masz się podporządkowywać narzuconym z góry zasadom ruchu drogowego? Bądź i w tym awangardzistą, zacznij jeździć pod prąd, nie używaj migaczy... Po co? Przecież masz własny styl jazdy.

Drogi zbiku, nie mam zamiaru cię obrażac. Ale Twój tekst jest tak najezony błędami (to co Ci wypunktowałem to ledwie kropla w morzu), że sprawia wrażenie napisanego tak jak stwierdziłem, na kolanie w czasie przerwy. Możesz się z tym nie zgadzać, dyskutować, kłócić się, ale powie Ci to większość komentujących na tej stronie, mających jakiekolwiek pojęcie o naszej mowie ojczystej i odrobinę szacunku dla jej zasad. Nikt nie wymyślił ich  żeby Ci życie utrudnić. One sa po to, żeby to co tworzysz było przystępne i przejżyste w odbiorze. Oczywiście możesz całą sprawę olać i dalej pisać w swoim "stylu", ale nie zdziw się, że Twoje teksty pozostaną bez komentarzy, albo że komentarz będzie zajmował dwa razy tyle miejsca co opowiadanie.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A czterdzieści stron w całym swoim życiu to wcale nie jest tak dużo, napisz kolejne czterdzieści stron czegoś, nawet nie dla skończenia czegoś dobrego, tylko dla samych ćwiczeń warsztatu.

A prawda, zapomniałem dopisać... Dorobek liczący czterdzieści stron można stworzyć w ciągu długiego weekendu. Pomnóż swój przez tysiąc, wtedy pokiwamy głowami ze zrozumieniem i podziwem...

Człowiek, który publikuje tekst musi się liczyć z tym, że będzie krytykowany. Nie widzę powodu, żeby obchodzić się jak z jajkiem z Autorem, którego tekst jest kiepski, jeśli tylko się opinię uzasadni. Nie ma też co walczyć z Autorem, który twierdzi, że jego tekst mimo obiektywnych błędów jest fascynujący, że ot, wrzucił tutaj taki kiepski tekst i wie, że są w nim błędy (taka postawa ot już klasyk), albo z takim, który jest przekonany o wysokich walorach artystycznych tekstu. 
To jego sprawa i ewentualnie bliskich przyjaciół, którzy będą grafomanię czytać. 


Ja tam żadnych oczywistych prawd nie widzę, w tym co zbik napisał, ale skoro Orson twierdzi, że były truizmy, to najwidoczniej tak musi być!

Skoro tak uważasz. 

Nie, to była ironia.
Ale koniec offtopu.

Pomnóż swój przez tysiąc, wtedy pokiwamy głowami ze zrozumieniem i podziwem...
A chciałbyś poczytać 400000 stron takiego tekstu, jak powyżej?:D Mi się wydaje, że to nie o ilość się rozchodzi, a o jakość. Jest taki pan, nazywa się Arni Mater (chyba), który pisząc strumieniem świadomości zapisał już A4 kilka pomieszczeń, jakieś 40 metrów kwadratowych, czyli sporą kawalerkę. Nie kiwam głową ani z podziwiem, ani zrozumieniem. Prędzej się w nią pukam;D. 

* mnie się wydaje. 

Zakończyłem wielokropkiem. Pozwala inaczej niż dosłownie rozumieć podziw --- bo zrozumienie czegoś pozostanie zrozumieniem, jeśli te 40 000 stron będzie takie, jak widać powyżej.

Oki, doki. Rozumiem:)

Na wstępie chciałbym wszystkim podziękować za konstruktywną krytykę, a w szczególności Fasolettiemu. Krytykować każdy potrafi, jednak najtrudniej jest faktycznie pokazać gdzie kto zrobił błędy. Po pierwszym poście tak byłem zszokowany postem Faselottiego, że za bardzo nie wiedziałem co odpisać. Bo pisząc tego gniota, nazywajmy rzeczy po imieniu, uważałem, że jest to napisane w całkiem niezłym poziomie, jednakże po raz kolejny się myliłem. W napisanie tego włożyłem wiele potu i czasu. Ćwiczenie czyni mistrza i mam nadzieję, że ta dzisiejsza lekcja nie spłynie po mnie jak po przysłowiowej kaczce. Wybiorę z mojego zbioru jakiś fajny motyw pełen akcji i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Nie ma to jak być sprowadzony do parteru ;)

Pozdrawiam
ZbIk 

Ćwiczenie czyni mistrza i mam nadzieję, że ta dzisiejsza lekcja nie spłynie po mnie jak po przysłowiowej kaczce.
Mając tę samą nadzieję, życzę Ci ( a i myślę, że życzymy) powodzenia:)

Owszem, w liczbie mnogiej, bo chociaż w oczy najpierw rzuca się sprowadzanie do parteru, nie ono jest celem. Spójrz, zapamiętaj, przemyśl, popraw, popracuj, właź na wyższy szczebel, Autorze.

Czemu mnie tak nikt nie zjedzie jak jego :( Ostatnio zaprzestaliście tych praktyk na mojej osobie i czuję się niedowartościowany :/ ... A dalej chce się rozwijać!

***

A tekst rzeczywiście, nieciekawy (Nie mam w naturze totalnego zrównania z ziemią). Zaczynałem podobnie, ale najważniejszy test w życiu już przeszedłem - wpuściłem do serca krytykę naszych drogich kolegów z tego portalu i dzięki Nim, czegoś się nauczyłem. Nie łam się, po prostu zamień wszystko to, co tutaj przeczytałeś w broń, i posługuj się nią tak, aby zwycieżyć i przypaść do gustu odpowiednim stylem etc. Wiesz, o czym mówię. 

Pozdrawiam i życzę powodzenia :) 

deathhascome, przyjdzie kryska na Matyska:P. 

6Orson6, mam nadzieję :) To już strzelę sobie tego offtopa i zaproszę do mojego nowego opowiadania.

Pozdrawiam raz jeszcze :) 

Nowa Fantastyka