- Opowiadanie: deanpeal - Wszystko jest względne

Wszystko jest względne

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wszystko jest względne

-O co tu do cholery chodzi? – major Michalski nie krył oburzenia – dopiero co wróciliśmy a oni tak nas witają? Ekipą ochrony i odosobnieniem? To już 4 godziny! Myślałem że będziemy witani jak bohaterowie, nie jak przestępcy!

– Adaś, uspokój się. Też nie wiem co jest grane, ale wściekanie się nie poprawi naszej sytuacji. Chyba. Cieszmy się że udało nam się szczęśliwie zakończyć tę misję. Widocznie strochę się tu pozmieniało. Dla nas minęły dwa miesiące, dla nich pewnie o wiele więcj. Mieliśmy lecieć jak najbliżej świetlej, ale sądzę że nie liczyli na to że uda się tak blisko. Poczekajmy na wyjaśnienia – kapitan Marcin Połoniecki nie bez przyczyny został wybrany na dowódcę tej misji. Jego opanowanie, ambicje oraz błyskotliwość pozwoliła im wykonać z nawiązką planu lotu. Mieli testować nowe silniki oraz potwierdzić stabilność konstrukcji przy prędkości podświetlnej. Mieli nawet podwoić rekord prędkości przy braku zagrożeń. I udało im się to osiągnąć z nawiązką.

Nagle drzwi do pokoju odpraw w którym byli przetrzymywani otwarły się i weszło kilka osób w białych kitlach. Większość z nowo przybyłych osób była znana każdemu członkowi wyprawy. Adaś nawet pomyślał że czas łaskawie się z nimi obchodził. Wszyscy byli zamyślenie i wyraźnie poddenerwowani, jedynie jeden z nich wyraźnie rozbawiony prezentował szeroki uśmiech na twarzy. Była to jedyna osoba której nie rozpoznali. Był też pierwszą osobą która zabrała głos.

-Witamy i gratulujemy. Zdjęcia asteroidy które przesłaliście są świetne. Mamy również dane z lądownika. Są o tyle ciekawe że rozważamy powrót na to ciało. Wyobraźcie sobie że ta asteroida jest pusta w środku. Zadziwiające. Ale zacznijmy od początku. Może piwa? – spojrzał na wszystkich członków misji – wiem że wam się chce. W końcu przeszło dwa miesiące nie mieliście tego płynu w ustach – nikt się nie poruszył – no dobra, może po odprawie. Ja stawiam. Jest co świętować. Zapomniałem. Wybaczcie że zapomniałem o podstawach, ale tyle dzisiaj miałem emocji… Nazywam się Kordas. Michał Kordas. Jestem jednym z doradców Komisji Kosmicznej – spojrzał na pozostałych towarzyszących mu w bieli – ale widzę po minach kolegów że powinienem oddać im głos – Michał usiadł na krześle z boku stołu, jednak w taki sposób że praktycznie izolował się od naukowców, przybliżając się do członków misji.

Głos zabrał zastępca kierownika lotu. Rafał Kulczan ściągnął brwi.

– Również gratulujemy udanej misji. Ale teraz opowiedzcie nam jak przebiegła. Krok po kroku.

Marcin rozpoczął.

– Zacznijmy więc od miejsca utraty łączności. Silniki działały sprawnie, nie działo się nic nadzwyczajnego. Łączność jak wiecie zanikała stopniowo, wraz ze wzrostem szybkości i odległości. Wcale nas to nie martwiło. Zmiana częstotliwości sygnału jest oczywista i zgodna z zasadą Dopplera, więc nie było powodu do niepokoju. Powiedzmy że mieliśmy w końcu święty spokój. Codzienność, rutyna. Wraz ze zbliżaniem się do wyznaczonej prędkości zaczęliśmy pomiary nad możliwościami jej przekroczenia. Okazało się, że zapas zabranego paliwa wystarczy na przekroczenie o 15% wyznaczonej prędkości docelowej aż do 0,46 świetlnej. W trakcie zbliżania się do obiektu, opóźniliśmy hamowanie o 2 dni. Obyło się bez jakichkolwiek problemów. Gdyby nie brak paliwa i mały rozbieg, chętnie bym spróbował troszeczkę zwiększyć prędkość. Na asteroidzie również obyło się bez niespodzianek. Sondy samodzielnie odnalazły miejsca lądowań. My praktycznie nie byliśmy tam potrzebni – Kordas wtrącił się w słowo.

– Nie doceniacie powagi swojej misji. To pierwszy lot człowieka z taką prędkością – uśmiech zmienił mu się na bardziej złośliwy i ściszonym głosem dodał – Musieliśmy wiedzieć jak ludzie zareagują na tę prędkość – wszyscy członkowie załogi misji skupili na nim wzrok z mieszanymi uczuciami. Niektórzy widać byli tego świadomi, ale nie spodobał im się sposób w jaki zostało to przedstawione, inni spotkali się po raz pierwszy ze sposobem myślenia ludzi w fartuchach. Jako że nic nie wskazywało na to aby Kordas chciał odsłonić przed nimi jeszcze jakieś przemyślenia, Marcin kontynuował opowieść.

– Zrobiliśmy kilka okrążeń wokół obiektu, sporządziliśmy dokumentacje, umieściliśmy na orbicie cztery satelity pomiarowe i zrobiliśmy w tył zwrot. W drodze powrotnej postępowaliśmy zgodnie z instrukcjami aby pozostało paliwo na ewentualne problemy. Obyło się bez nich, więc już jesteśmy. Możecie mi powiedzieć po co to wszystko? O co tu chodzi?

Faceci w bieli spojrzeli po sobie. Kierownik lotu zdecydował się na przerwanie milczenia. Wcześniej jednak wstał, podszedł do tablicy i nabazgrał na niej ciąg cyfr. Następnie się odwrócił i zapytał nowo przybyłych z kosmicznej pustki.

– Czy możecie mi powiedzieć jaką macie datę i godzinę według waszego czasu?

Marcin spojrzał na nich zdziwiony.

– 21 marca 2058 roku, godzina – spojrzał na zegarek– 14:34.

Ludzie w kitlach spojrzeli po sobie.

– Zgadza się co do minuty – Rafał spojrzał po kolegach, następnie na tablicę – to co widzicie na tablicy to aktualna data oraz godzina. Sądzę że gdy porównamy zegarki będą wskazywały tę samą godzinę – faceci w bieli już to zrobili i potakiwali w ciszy – więc dochodzimy do pytania co się stało do jasnej cholery? Dlaczego już jesteście?

Wszyscy w ciszy i zdziwieniu patrzyli po sobie. Jedyną osobą którą bawiła cała ta sytuacja był Michał Kordas. W końcu nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Opanowując spazmy zwrócił się do zebranych facetów w kitlach z nieciekawymi minami.

– No i co chłopaki, ciężko przyznać się do porażki? – natomiast do astronautów których miny wyrażały raczej zdziwienie – wybaczcie że bez fanfar, ale przybyliście o wiele za wcześnie. Zaskoczyliście ich. Nie udało się więc zorganizować niczego, dlatego tutaj siedzicie zamiast szpanować i podrywać wasze kolejne podboje.

– Co proszę? – Michalski sprawiał wrażenie naprawdę skołowanego.

– Dobrze, pozwólcie że wyłożę wam moją teorię którą właśnie potwierdziliście. Znane jest wam relatywizmu Einsteina? Czyli im większa prędkość, tym większe różnice w czasie pomiędzy obiektami? – Michał uznał że taka wiedza u ludzi którzy lecieli to podstawa, kontynuował więc wywód – wszyscy zostaliście obdarowani zegarkami, zgadza się? I zapewniam was, nie dlatego żebyście czuli jakąś nostalgię do ziemi, lecz żeby uczeni mogli potwierdzić pewne zależności które rządzą światem. Jak wiecie teoria jest tylko teorią dopóty, dopóki ktoś jej nie potwierdzi doświadczalnie. Albo ktoś ją doświadczalnie obali. A wy dzisiaj obaliliście co najmniej jedną.

– Ale jak to możliwe? – Marcin był wyraźnie zaskoczony.

– Już wam to tłumaczę – Michał odczuwał wyraźną satysfakcję – znacie teorię strun, wiecie więc że wszystko co znamy – materia, energia, my, istnieje dzięki drganiom. A co jeśli czas ma również taką strukturę? To pokrywałoby się z teorią Einsteina. Czas może spowolnić. To już przyjęliśmy za fakt. Potwierdzony podczas waszego lotu na asteroidę. A skoro czas może spowolnić, i moja teoria jest prawdziwa, czas może również ulec przyspieszeniu. Potwierdza to wasza droga powrotna. Wyobraźcie sobie że jakiś tydzień przed waszym przylotem zaczęliśmy odbierać sygnał o bardzo wysokiej częstotliwości. – Michał spojrzał na zabranych – Informacje które do nas wysyłaliście uległy kompresji i wszystko działo się o wiele szybciej, czyli czas który przeżyliście w rakiecie nam wydawał się mgnieniem oka. Została zachowana zasada ciągłości czasu. – nikt nic nie mówił, Michał stwierdził więc że należy przybliżyć zebranym zjawisko – Pomyślcie, jak to możliwe że jednostką nadrzędną dla naszych dywagacji jest prędkość światła? Jest ona zmierzona czyli skończona i co ciekawe podlega zmianom w różnych ośrodkach. A czas? – Michał podszedł do tablicy – Załóżmy że ten punkt to my. Czas jako fala rozchodzi się we wszystkie strony jak kręgi na wodzie. Jeśli poruszamy się z prędkością bliską światłu, nasze odczucie czasu się zmienia, gdyż punkt obserwacji związany z poruszającym się punktem płynie na fali, jeśli można tak powiedzieć – postawił kropkę na środku tablicy a następnie zaczął rysować kręgi wokół. Następnie powiódł mazakiem wolniutko od środka do zewnętrznego kręgu starając się naśladować ruch fal – Jeśli jednak będziemy chcieli wrócić, musimy przebrnąć przez wszystkie fale od których tak uciekaliśmy – Michał jednym szybkim ruchem wrócił mazakiem do środka okręgów pozostawiając gruby ślad na tablicy.

Spojrzał po zebranych. Ludzie w białych kitlach patrzyli w blat stołu, a członkowie wyprawy na tablice. I miny mieli niezbyt wyraźne.

– A teraz dochodzimy do wielkiego finału – Michał z szelmowskim uśmiechem odwrócił się do tablicy – można podróżować szybciej niż światło.

– To przecież niemożliwe – Marcin nie krył zdumienia, niezrozumienia nowej teorii tak różniącej się od wszystkiego na czym się opierała dotychczas fizyka – ilość energii potrzebna do tego byłaby nieskończona.

– Nie nieskończona – Michał nadal się uśmiechał półgębkiem – ilość energii jest dokładnie określona. Oczywiście jest duża, ale nie jest to niemożliwe. To że nie znamy obecnie takich źródeł energii nie oznacza że takowe nie istnieją. Co ciekawsze, nawet przy nadświetlnych prędkościach cała teoria jest spójna. Oczywiście musicie sobie zakodować, że światło jest jedynie informacją o czasie. A informacja o czymś nie musi nawet w przybliżeniu odzwierciedlać tego co opisuje. Kartka z opisem kamienia nie jest ani twarda, ani ciężka. Nie spełnia również jakichkolwiek innych kryteriów kamienia – Michał podszedł do przysłoniętego okna i rozsunął żaluzje – Panowie, szykujcie się. Jesteście bohaterami. Dla niektórych. Zatwardziali konserwatyści was znienawidzą ale drukarnie was pokochają. W końcu wszystkie podręczniki trzeba przedrukować.

Koniec

Komentarze

Zauważyłem ciekawą tendencję na NF- zamieszczane teksty są coraz krótsze. Lenistwo Autorów, czy komentujących, a może pragmatyzm autorski dają się we znaki?:) No nic, przejdźmy do tekstu. 
-O co tu do cholery chodzi? - major Michalski nie krył oburzenia - dopiero co wróciliśmy a oni tak nas witają? Ekipą ochrony i odosobnieniem? To już 4 godziny! Myślałem że będziemy witani jak bohaterowie, nie jak przestępcy!
- Adaś, uspokój się. Też nie wiem co jest grane, ale wściekanie się nie poprawi naszej sytuacji. Chyba. Cieszmy się że udało nam się szczęśliwie zakończyć tę misję. Widocznie strochę się tu pozmieniało. Dla nas minęły dwa miesiące, dla nich pewnie o wiele więcj. Mieliśmy lecieć jak najbliżej świetlej, ale sądzę że nie liczyli na to że uda się tak blisko. Poczekajmy na wyjaśnienia
 To początek. Zjedzona literka, trzy błędy interpunkcyjne, dosyć widoczne. Ja mam nadzieję, że Autor przeczytał tekst i poprawił, a tekst odleżał swoje. Bo mi wygląda na to, że nie. Ale może się mylę. 
 Jego opanowanie, ambicje oraz błyskotliwość pozwoliła im wykonać z nawiązką planu lotu. Mieli testować nowe silniki oraz potwierdzić stabilność konstrukcji przy prędkości podświetlnej. Mieli nawet podwoić rekord prędkości przy braku zagrożeń. I udało im się to osiągnąć z nawiązką.
Pomijając powtórzenie, rozumiem, że przelecieli więcej, niż przelecieć powinni i pobili rekord w sposób bardziej oczywisty, niż mieli. Ok, miejmy nadzieję, że tak uparcie powtarzana nawiązka do czegoś się przyda.
Wszyscy byli zamyślenie i wyraźnie poddenerwowani
Jacy byli?
Musieliśmy wiedzieć jak ludzie zareagują na tę prędkość
I dlatego wysłali ich w kosmos? Dzisiaj przeprowadza się już testy przeciążenia i ciśnieniowe bez udziału ludzi. Tak kosmiczne, jak i te jak najbardziej naziemne, a i podmorskie. Autor opisuje niedaleką przyszłość lub przyszłość, czyli coś tu nie gra. Tekst traci na autentyczności, co pokazuje, że w połączeniu z nimalże kompletnym brakiem interpunkcji Autor nie tylko nie sprawdził tekstu pod kontem poprawności gramatycznej, ale nie dowiedział się też o czym pisze. To błąd. 
Faceci w bieli spojrzeli po sobie
Czekam, aż w tekście pojawi się, to, że ktoś ma jazzy impreskę, cool czapkę, jest fajny, ma zajebistych starych i  w ogóle szatsa hajsem. Mam nadzieję, że Autor wie już, gdzie popełnił błąd. W dodatku później, słowo facet pojawia się w różnych konfiguracjach i jako powtórzenie...
Ok, co wynika z tej historyjki od odkrywcach? W dodatku niewiarygodnej? Czy Autor chciał mi sprzedać jedynie swoją teorię dotyczącą konstrukcji podróży i transportu kosmiecznego? Była nuda. Po prostu. Pomijam niezgrabny styl, to, że tekst jest wyzuty z interpunkcji, co jedynie utrudnia jego czytanie oraz język potoczny, wręcz slangowy używany przez narratora, ot tak, bezcelowo. 

 

Sam pomysł nie wystarczy, trzeba go jeszcze jakoś przedstawić. Tu niestety mamy tylko sam pomysł, z didaskaliami gdzieniegdzie ;) Brakuje zawiązania akcji, porządnego początku i końca. Sam pomysł. A gdzie jest opowiadanie?
Mieliśmy lecieć jak najbliżej świetlej -???

Dreammy, ma rację. Pomysł już znamy, teraz trzeba by go obudować jakąkolwiek fabułą.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka