
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Połyskujący w słońcu, ponad trzystumetrowy statek kosmiczny oczekiwał na pierwszy, dziewiczy lot. Flagowy „Taste of Freedom", duma wszystkich siedemdziesięciu stanów Zjednoczonej Ameryki, drżał tłumioną mocą silników rakietowych. Stojąca w szyku przed pożegnalną kompanią honorową Suzanne również drżała, jakby zsynchronizowana z tą olbrzymią maszyną, za sterami której miała już za chwilę zasiąść. Szybkim ruchem ręki wytarła łzę, która nieopatrznie naznaczyła jej policzek.
***
Jakie to uczucie zobaczyć po raz pierwszy Ziemię z kosmosu? Nie do opisania. Porażająco błękitna, naznaczona zielono – brunatnymi plamami kontynentów i spowita w biel chmur wciąż była jedyną kolebką ludzkości. Czułą matką, realizującą doskonałe macierzyństwo wobec swoich niedoskonałych dzieci. A Mars? Kierunek, w którym zmierzała, cel, który miała osiągnąć, przywita ją lodowatymi podmuchami trującego dwutlenku węgla, hulającymi po bezkresnym, jałowym pustkowiu. Miała rok, by nacieszyć oczy niknącą w oddali Błękitną Planetą oraz niczym niezakłóconym Wszechświatem, którego bogactwo objawiało się w całej swojej nieskończoności. Miliony gwiazd, mgławic i galaktyk, zawieszone w granatowo– czarnej próżni wsysały i pochłaniały niczym czarna dziura. A potem na horyzoncie zdarzeń pojawił się on. Był jej całkowitym przeciwieństwem – zasłuchany w to, co niewidzialne, w odgłosy kosmosu, w ten niekończący się koncert najpiękniejszej muzyki Wielkiego Kompozytora. Piękny jak młody bóg, niczego od niej nie chciał i niczego nie oczekiwał w zamian. Po prostu był, by dzielić się z nią swoją pasją, obdarzać ciepłem i pożądaniem, uczyć na nowo życia.
***
Nie wiedziała, co właściwie zawiodło. Czy to był zwykły, ludzki błąd? Jej błąd? Czy może atmosfera Marsa i jego zdradliwa grawitacja? Wiedziała tylko, że jest już za późno. Rozpędzony „Taste of Freedom" był za nisko. Zamknęła oczy i odmówiła ostatnią modlitwę, za siebie i pięćdziesięcioosobową załogę, która za chwilę miała zginąć.
***
Otworzyła oczy. Strugi kwaśnego deszczu łomotały w potrójną szybę. Powoli zwlekła się z łóżka, owijając nagie, spocone ciało poszarzałym szlafrokiem. Jarzeniowe świetlówki migotały na suficie, rzucając cienie na sterylną, niczym prosektorium, kuchnię. Duszkiem wypiła pół litra wody wymieszanej z wysokobiałkową, proteinową odżywką. Po czym wzrok, niby mimowolnie, padł na czarne pudełko, stojące na półce. Trzęsącą się ręką sięgnęła w jego kierunku.
Kosmos. Ostateczna granica. Tak bardzo chciała ją osiągnąć.
Szort właśnie poległ w szortalowym konkursie. Proszę więc o miażdzącą krytykę :)
Nie wiem, czy Autorka zdaje sobie sprawę, ale bohaterką szortu uczyniła Ziemię... Podmiot się zgubił, zrobił się burdel i wyszło śmiesznie. Gdzieś tutaj nastąpiła zguba:
Jakie to uczucie zobaczyć po raz pierwszy Ziemię z kosmosu? Nie do opisania. Porażająco błękitna, naznaczona zielono - brunatnymi plamami kontynentów i spowita w biel chmur wciąż była jedyną kolebką ludzkości. Czułą matką, realizującą doskonałe macierzyństwo wobec swoich niedoskonałych dzieci. A Mars? Kierunek, w którym zmierzała, cel, który miała osiągnąć, przywita ją lodowatymi podmuchami trującego dwutlenku węgla, hulającymi po bezkresnym, jałowym pustkowiu. Miała rok, by nacieszyć oczy niknącą w oddali Błękitną Planetą oraz niczym niezakłóconym Wszechświatem, którego bogactwo objawiało się w całej swojej nieskończoności. Miliony gwiazd, mgławic i galaktyk, zawieszone w granatowo- czarnej próżni wsysały i pochłaniały niczym czarna dziura.
A dalej Autorka już popłynęła z nową bohaterką na fali ideii. Śmiesznie wyszło, albo niezrozumiale, a miało wyjść chyba refleksyjnie, albo przynajmniej smutno.
Kim jest ów on? Kogo prosi bohaterka (Ziemia) o ,,ostatni raz"? Co to za pigułka? Psychotropy? Tekst kończy się życzeniem, które zostało już zrealizowane, bo przecież bohaterka (Ziemia) osiągnęła ostateczną granicę , jaką jest kosmos.
Tekst pełen niekonsekwencji, tak bardzo rażących, z racji na formę, którą przybrał.
Nie wiem, drogi 60rson'ie6, czy zdajesz sobie sprawę, że:
po 1 - są tu dwa rodzaje narracji
po 2 - zdanie Jakie to uczucie zobaczyć po raz pierwszy Ziemię z kosmosu? to zdanie klucz do całego drugiego akapitu
po 3 - tytuł JEST ważny (jeśli nie wiesz, co z tą pigułką na przykład)
Pozdrawiam :)
Ale co z tego, skoro i tak popełniłaś wymienione wyżej błędy? Tytuł jest zawsze ważny. Szkoda, że tutaj nie odegrał większej roli.
Czyli dalej nie wiesz, co z tą pigułką, pomimo TYTUŁU :D
Tak, nie wiem. I nie wiem do czego dążysz. Autorze, ja piszę swoje odczucia. Trochę w życiu już czytałem, jakiś pogląd i ogląd mam. Ja tam się cieszę, jak ktoś mnie w komentarzu skopie i to uzasadni, zawsze jest jakaś nauka. Trochę marnotrawstwem jest traktowanie krytyka jak wioskowego głupka i twierdzenie, że konstrktywna krytyka to taka, która jest po mojej myśli- że tekst miły, ładny, dobry i wiem, co Autor chciał mi przez niego przekazać. Mam wrażenie, że ku takiemu twierdzeniu torchę się skłaniasz. Wrzuciłaś tu tekst po to, aby udowadniać jego walory, czy po to, aby poddać się krytyce i zobaczyć, jak odbierają go inni?