
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
1.Przedstawienie
Nazywają ją uśmiechniętym Jackiem nie bez przyczyny. To przezwisko przykleiło się do niej jeszcze w podstawówce. I nie chodzi tu wcale o bycie duszą towarzystwa, tylko o brak uśmiechu. Nazywa się to chorobę „Syndromem Aspergera”. Symptomami są skupianie się chorego na danej dziedzinie, powtarzanie zachowań, brak porozumienia w społeczeństwie oraz ograniczonej mimice twarzy. Jackie miała to wszystko.
Każdy wieczór spędzała na tworzeniu nowego obrazu. To byłą jej pasja oraz dar. Dar tworzenia. Namalowanie czegoś używając swojej wyobraźni. Właśnie poznajemy ją kiedy kończy swoje ostatnie dzieło. Jest to wielki labirynt bez wyjścia. Jedynym jasnym punktem, który się tam znajduje jest zapalniczka rozświetlająca drogę. Reszta jest w szarych i purpurowych kolorach. Dla Jackie była to metafora życia. Przez całą swoją historię podróżujesz przez ciemne labirynty, ale czasami znajdujesz jakąś iskierkę, która pomaga ci to wszystko rozświetlić i znaleźć drogę.
Na razie nie możemy zobaczyć jej twarzy, bo jest do nas odwrócona tyłem.
Ostatnie pociągnięcie pędzlem i „arcydzieło” jest gotowe. Dziewczyna zastanawia się gdzie to powiesi.. Na pewno nie będzie to czarna ściana, na której już nie ma miejsca. Jest cała poobklejana plakatami metalowych zespołów takich jak „KoRn” czy „SlipKnot”. Pod nimi wiszą płyty winylowe odbijające światło od lampki nocnej i rozświetlające twarz Jackie. Ma rude płonące włosy, trochę piegów i czerwone usta od szminki. Były one jak u większości kobiet tyko te nie mogły się uśmiechnąć.Miała na sobie białą koszulkę w czarne kropki, niebieską bluzę i zwykłe jeansy. Mała ciekawostką jest, że czasami kochała patrzeć na wielki biały napis na ścianie „Uśmiechaj się, jakkolwiek by się działo”. Miało to dodać odrobinę ironii do jej życia.
Wieża stereo zatrzymała się. Jackie poprzeglądała stos płyt leżących w chaosie w szafce biurka i wybrała „KoRna”. Wsadziła płytę i rozpoczęła dziki, bezwładny taniec w rytm ciężkiej muzyki. Cały pokój przeciął męski, ostry i rzadko spotykany głos. Dziewczyna próbowała śpiewać razem z nim, ale nie nadążała.
I need somebody…
Dochodziła 23. Jackie pomyślała o długim prysznicu i ciepłym łóżku. Ale nie! Wytrzyma. Może jeszcze godzina i przyjedzie. „Będzie tu! Wiem to”. Na kogo tak czekała? Chodziło o Rogera. Jej chłopaka, którego jak sądziła kochała. Ale co nastolatka może o tym wiedzieć. Powiedział jej kiedyś, że w któryś piątek przyjedzie po nią i zabierze ją na jakiś kiepski horror, a potem pierwszy raz ją pocałuje. Szybko, lecz namiętnie. Ich pierwszy pocałunek.
„Zjeść coś”. Głód i zmęczenie nie dawały jej spokoju. „Co by tu zjeść”? Próbowała przypomnieć sobie dzisiejsze śniadanie i obiad, ale nic nie świtało jej w głowie. Nic, a nic. Dlaczego? Było to dla niej dziwne, ale dla staruszków to normalne. Ona nie była jeszcze taka stara. Próbowała się uśmiechnąć. „Pewnie to zmęczenie”. „Ryba i frytki”!. Pomysł jak zwykle dobry, a lodówka jak zwykle pusta. Wzięła pokrowiec i przykryła nim obraz stojący na sztaludze, by nie obrósł w kurz.
Tip – top, Tip – top
Głosy kroków z korytarza. Jackie zamiast spojrzeć na drzwi ogląda zdjęcie stojące na szafce. Całkowicie ignoruje dźwięki i przygląda się fotografii dokładniej. Znajdują się niej młodzi ludzie na szczycie jakiejś góry. Są ubrani w ciepłe ubrania, a wokół leży śnieg. Musiała być to więc pora zimowa. Po środku grupy widnieje Jackie ze smętnym wyrazem twarzy. „Kiedy to było?”. Dziewczyna próbuje sobie wszystko przypomnieć, lecz na próżno. W jej głowie znajduje się pustka przeplatająca się z czarną dziurą, która pochłonęła już resztki wspomnień. Nie ma tam nic.
Dźwięki zza drzwi były coraz bliższe. Może to Jimi? Oczywiście, że to on. Jej młodszy brat, który od czasu do czasu próbuje przestraszyć starszą siostrę. Czasami przez wrzucenie jej do łóżka robaków, albo zachodząc ją od tyłu. Tym razem jednak dziewczyna nie wiedziała, że to on jest za drzwiami i tylko czeka na swoją szansę. Młody robi się w tym coraz lepszy. Nie możemy tego zobaczyć, ale w myślach Jackie kłębi się teraz mnóstwo pytań: „Kto to jest? Może to jakiś żebrak włamał się do nas? Jak ja się obronię”? Podeszła bliżej do drzwi, by wsłuchać się w lekkie dyszenie osoby po drugiej stronie.
BOOM
Drzwi otwierają się po wpływem siły i do pokoju wbiega Jimi. Mały rudowłosy chłopiec z piegami na twarzy. Przez cały czas ma uśmiech w przeciwieństwie do siostry, która teraz wydaje się być wściekła. Rzucili się na siebie. Wyglądało to na zwyczajną szarpaninę między rodzeństwem. Dużo uderzeń po głowie, trochę ugryzień co w przyszłości na pewno doprowadzi do wielu siniaków. Jackie zrzuciła go z siebie i szybko wybiegła z pokoju, a Jimi oczywiście poleciał za nią. Wszystko robiła na złamanie karku. W jej głowie siedziała tylko jedna myśl: „Oby się nie przewrócić”. Nie była juz zdenerwowana. Gdzieś w środku śmiała się z tego wszystkiego. Szybko zbiegła ze schodów i wtargnęła do łazienki zamykając za sobą drzwi. Kilka sekund później stał już pod nimi cały zasapany Jimi.
– To nie sprawiedliwe! Jest jeszcze za wcześnie! – wykrzyknął Jimi.
– Jest po jedenastej, a rodzice powiedzieli, że mam cię położyć spać przed dwunastą.
– Dam ci coś z moich rzeczy, żebym nie musiał iść spać! Proszę.
– Nawet twoją ukochana figurkę Anakina Skywalkera z limitowanej edycji?
Zapanowała chwilowa cisza.
– W takim razie, piżama jest w twoim pokoju. I uważaj przechodząc obok piwnicy jeśli chcesz przeżyć dzisiejszą noc!
Jimi nie był już szczęśliwy. Za to Jackie czułą się wreszcie dumna z siebie. Znów udało jej się przechytrzyć brata.
Teraz na pewno wszyscy zastanawiacie się co może być w piwnicy. Chodzi (tu?)o opowieść, którą opowiadał im ojciec w kiedy byli jeszcze mali. Wiele lat temu za nim oni zamieszkali w tym domu to mieszkała tu pani Nora. Urocza staruszka. Nie miała potomków, więc bardzo często zapraszała dzieci z innych domów, by bawili się u niej. Wszyscy rodzice uważali, że maluchy są bezpieczne, aż do pewnej nocy kiedy wszystkie zniknęły. Podejrzenia od razu padły na Norę. W nocy mieszkańcy zorganizowali się i wtargnęli do jej domu. Zaprowadzili do piwnicy, a tam poćwiartowali jej ciało i spalili. Od tego czasu podziemie jest nawiedzane, przez staruszkę. Jackie i Jimi od razu uwierzyli. Lecz była to zwykła bujda. Ich ojciec lubił tam trzymać alkohol.
– Nie jesteś dobrą siostrą! – znów wykrzyczał głośno, by go usłyszała. Odwrócił się i poszedł.
– Dobrze o tym wiem!
Woda była gorąca i Jackie przygotowując kąpiel bratu próbowała się nie poparzyć. Zadowolona z siebie nie zdawała sobie sprawy z tego co się zaraz miało stać. Odwróciła się i spojrzała w lustro. W odbiciu nikogo nie było. Sama ściana. „Co się dzieje. Gdzie jest moje odbicie? Czy jestem duchem? Nie to nie możliwe! Przecież Jimi mnie widzi. Wampirem też nie jestem, bo nie mam kłów i nie potrzebuję krwi. Może jednak nie żyje?” Jackie podnosi szczoteczkę do zębów. Gdyby była duchem nie dała by rady podnieść przedmiotu. „To tylko zmęczenie! Jesteś przemęczona, zdenerwowana i głodna. To tylko wyobraźnia.” Próbowała machać ręką i mrugać oczami. Lecz nic. W tym samym czasie do łazienki wszedł Jimi i rzucił jej jedno ze swoich podejrzliwych spojrzeń.
– Co robisz? – pyta Jimi.
Jackie zastanawia się nad tym samym.
– Nic dzieciaku! Pośpiesz się to obejrzymy jeszcze jakiś horror!
– Znowu…. Po za tym nie będzie dzisiaj twojej miłości? Rogera?
„Skąd on wie? Znów przeglądał mój pamiętnik!”
– Kąp się! – tylko tyle udało jej się wykrztusić.
Dla niej i dla was moi drodzy czytelnicy ta sytuacja wydaje się dość pokręcona i tajemnicza, ale nie martwcie się! Wszystko wyjaśni się za parę stron.
– Co się ze mną dzieje – szepnęła Jackie.
Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Brak wspomnień, brak odbicia i głód, który przeżerał jej żołądek! Musi coś zjeść, bo zaraz zemdleje. „Czekolada”!. Słodkie wybawienie. Przypomniało się jej, że ukryła kilka kostek pod łóżkiem, by nikt inny się do nich nie dobrał. Dziewczyna myśli sobie: „Zjem trochę i wszystko mi przejdzie”! Nic bardziej mylnego drogi czytelniku.
Jackie pognała do góry, lecz zatrzymał ją kolejny hałas. I znów był to tupot stóp. Tym razem dochodził ze schodów. „Znów Jimi! Jak mu się udało wyjść z łazienki tak, żebym nie widziała? Po za tym drugi raz mnie nie przestraszy. No chyba, że jest nago. Wtedy to będzie horror”. Jack odwróciła się i nie spostrzegł nikogo . Lecz dźwięk nadal się zbliżał. Był już teraz kilka metrów przed nią. „Co tu się do cholery dzieje? Znowu przywidzenia”? Dziewczyna spojrzała na podłogę i przeraziła się. Na dywanie odciskały się ślady. Nie były jednak ludzkie. Bardziej przypominały kopyta. W głowie zagrał ej właśnie motyw przewodni z „Koszmaru z ulicy wiązów” i strach sparaliżował ją jeszcze bardziej. Pomyślała, że nie da rady, lecz w jednej chwili otrząsnęła się i ruszyła stronę pokoju. Odgłosy kroków dalej szły za nią. Zatrzymała się przed drzwiami pokoju Jackie, gdzie dziewczyna właśnie przebywała.
„Raz dwa Freddy idzie po ciebie…”
Po policzku Jackie spływa łza.
„… trzy, cztery lepiej zamknij drzwi…”
Jackie zamyka drzwi na klucz.
„…pięć, sześć lepiej złap krucyfiks…”
Niestety Jackie była ateistką.
„…siedem, osiem nie zasypiaj szybko…”
Jackie była już wykończona i zmęczona.
„…dziewięć, dziesięć nigdy więcej nie zasypiaj”
Odgłosy ustały. Jakby „to coś” odeszło na dobre. „Jestem bezpieczna” – pomyślała Jackie. Położyła się na łóżku i szperając chwilę pod poduszką odnalazła czekoladę. Ciemne, słodkie niebo. „Czasami czekolada jest lepsza od pocałunków”. „Specjalne miejsce”. Każdy z nas ma coś takiego. Ucieczka w myślach tam gdzie jest najlepiej. NIE drogi czytelniku. Nie była to orgia alkoholowa tylko sobotnie popołudnie z książką i sączeniem Pinakolady. Jackie uwielbiała tak spędzać każdą sobotę.
Znacie tą dziwną, niekomfortową ciszę? Wszystko umilkło. Jakby (nastała) martwa cisza.
2.Martwe obrazy
Jeśli myśleliście, że to wszystko co do teraz spotkało Jackie było ciężkim przeżyciem to poczekajcie chwilę. Będzie lepiej!
Dziewczyna siedzi na łóżku. Prześcieradła w misie i poduszka w kwiatki, nie pasują do 17– latki. Jak wszyscy wiemy, Jackie nie może sie uśmiechać, ale takiej sytuacji kto by mógł? Jest się w szoku! Ale Jackie próbowała zachować zimną krew. Wszystko ma swoje wyjaśnienie! Nawet odgłosy kroków i syndrom braku odbicia w lustrze.
Puk – puk
Nagle w jednej sekundzie cały świat Jackie legł w gruzach. Odgłosy pukania. Może dla innych ludzi to normalne, ale nikt nie może zapukać w okno znajdujące się na pierwszym piętrze. Jedyne co siedziało jej w głowie to, to co zobaczy odwracając głowę. „Błagam by to były gałęzie”. Zamarła. Żadnego ruchu. Głęboki wdech. Czas stawić prawdzie w oczy. Obróciła głowę……. Krzyku jaki z siebie wydała nie można do niczego porównać. W oknie widniała twarz jakby demona. Śmiał się do rozpuku. W jednej chwili przeszedł do świata dziewczyny i stał przed nią na łóżku w pełnej okazałości. Za miast nóg miał kopyta. Na głowie rogi. Kształtem przypominał człowieka, lecz nie możemy tego dokładnie stwierdzić, ponieważ nie posiadał skóry. Widać było strzępki mięśni i narządy wewnętrzne, które nie wyglądały na ludzkie. Przypominał co dopiero wyciągnięte ciało z płonącego samochodu. Rozszarpane przez ogień. Jackie pędem zerwała się z łóżka i nie myśląc o tym co robi wybiegła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Stanęła jak wryta w korytarzy i pomyślała: „Ja go znam”! Demon zniknął.
„Jimi! Jest w łazience. Na pewno nic mu nie jest. Co się tu dzieje? Skąd znam tego stwora? Roger! To musiał być on. W jakiś magiczny sposób. Chce mnie nastraszyć. Co tu się do cholery dzieje?”
Chłopięcy głos dochodził z łazienki na dole. Jimi śpiewał właśnie „Tip Top Trough The Tulips”. Miał bardzo ładny głos, ale nie to było teraz ważne. Czy jest w niebezpieczeństwie? Czy były to tylko halucynacje? Czy jest bezpieczny? „Jest tylko jedno wyjście”. Jackie otworzyła drzwi swojej sypialni powoli i ostrożnie zaglądając do środka. Pokój był pusty. „Dzięki Bogu”. – jeszcze raz i będzie nawrócona. Jej głowa pękała od przeróżnych rozwiązań: „Może światło z marsa odbiło się od księżyca i trafiło na ziemię wytwarzając halucynacje? – za bardzo sf. A co z moją pamięcią?” Czas sprawdzić co z Jimim.
Jackie zeszła na parter. Wszystko wygląda w porządku. Brązowe zasłonki. Różowa kanapa z zielonymi poduszkami. Reszta mebli wyglądała staro. Pochodziły one z osiemnastego wieku. Rodzice mieli dziwne poczucie stylu, ale rodzeństwo kochało ten pokój, bo była to ich ulubiona kryjówka w dzieciństwie. Tak się wydaje dziewczynie, ponieważ nic nie pamięta. Jeśli dobrze przyjrzycie się ścianie to zobaczycie małe zadrapania. Nie wyglądają normalne. Po za tym Jackie nie miała psa, ani kota. I nie mógł też to być chomik Jimiego. „Czy on ma chomika? Każdy chłopiec w tym wieku ma chomika”. Dziewczyna znajdowała się tuż przed drzwiami łazienki.
Podejdź bliżej
„Co to było”? – pomyślała
– Jimi! Mówiłeś coś?
Chłopiec nic nie słyszał, ponieważ jego śpiew był silniejszy od jej głosu.
– Jimi!
– Co? – w końcu usłyszał.
– Mówiłeś coś?
Chwila ciszy.
– Nie! A ty widziałaś się ze swoim psychiatrą?
Jackie nie chciała odpowiadać na to pytanie, bo zaraz sie okażę, że naprawdę go potrzebuje.
Podejdź bliżej
Znowu to samo. Teraz już się zorientowała skąd pochodził głos. Sypialnia rodziców. Strach powrócił ze zdwojoną siłą paraliżując jej ciało od stóp do głowy. Czy jak tam pójdzie nic się jej nie stanie? Nie jest przecież cycatą blondyną z taniego horroru. Przeżyję. Nasłuchuje jeszcze przez chwilę Jimiego sprawdzając, czy nic mu nie jest.
Wszyscy znają to przeczucie, że zaraz stanie się coś złego. To czuła Jackie zmierzając w stronę pokoju. Potwory, hałasy i głosy to za dużo jak na jedną noc.
„Już idę” – pomyślała jakby złośliwie chciała (chcąc)odpowiedzieć duchowi. Upał był wtedy niesamowity. 30 stopni Celsjusza. Drzwi od sypialni same się otwierają. Jak w tanim horrorze klasy B. „Chwilkę! Tani horror”? W głowie Jackie coś zaświtało. Było to wspomnienie. Ona, Roger i kino. Oglądają słaby film o pszczołach, które zjadają ludzi. Najbardziej jednak utkwiło jej w pamięci to co działo się po seansie. Pocałunek. Wyznanie miłości. Dziewczyna próbowała się uśmiechnąć, ale wiedziała, że jej wspomnienia w prawdziwym świecie jeszcze się nie wydarzyły. Czyżby widziała przyszłość?
Już blisko
Głos był coraz donośniejszy. Jackie znajduje się właśnie w pokoju i rozgląda się wokół siebie. Wielkie fioletowe łoże z niebieską pościelą i różowymi poduszkami zajmowało większość powierzchni. Obok stały szafki na nich rożne damskie przedmioty typu nożyczki do paznokci i malutka armia żołnierzyków z małymi bagnetami. Patrzyli się oni wprost na Jackie i nie odrywali wzroku. Jej ojciec kupił je na jakiejś wyprzedaży wiele lat temu. Dziewczyny uważały to za bzdurę, ale ojciec z synem uwielbiali się tym bawić. „Halo! Pani głosie. Gdzie pan jest”. Znów we własnych myślach próbowała rozluźnić sytuację.
Hahaha
W jednej chwili cały pokój wypełnił się gęstym dymem i światłem wydobywających się spod lóżka. Całe pomieszczenie utonęło w gęstej mgle. Z ust Jackie wydobył się przeraźliwy krzyk. Coś złapało ją za nogę i posłało prosto na ziemie. Nie mogła nic zrobić. Ręka wyciągnięta spod łóżka ciągnęła ją do siebie. Świata ciemności gdzie ludzkie mięso jest daniem głównymi przysmakiem – myślała.
– Jimi!
Tutaj nikt nie usłyszy twojego krzyku. Ręka, która ja ciągnęła przypominała łapę zwierza obdartego ze skóry i przypalanej na ogniu. Był to ten sam demon. Jakie wiła się na wszystkie strony i próbowała wezwać pomoc. Nic. Po chwili dopiero zrozumiała, że może liczyć tylko na siebie. Wpierw do głowy przyszły jej żołnierzyki z bagnetami, ale były za małe. „Nożyczki”! Wyciągnęła rękę by je zdobyć. Jej noga była już prawie pod łóżkiem. „Udało się”! Złapała za przyrząd i szybkimi ruchami cięła kończynę potwora. Substancja przypominająca krew rozlewała się po całej podłodze. Jej stróżki znajdowały się także na ciele i ubraniu Jackie, która nie myślała o niczym innym jak wydostać się stąd jak najszybciej. Udało jej się. Odcięła rękę demonowi i wybiegła z pokoju. Mgła, światło i odgłosy zniknęły.
Ciemność. Brak światła. Kompletne zagubienie. „Gdzie jestem”? Żadnego głosu w pobliżu. Już nie słychać śpiewu chłopca. „Gdzie on jest? Pewnie leży skulony w wannie i trzęsie się ze strachu. Boi się ciemności”. Jak mu pomóc? Dziewczyna zaczęła iść wprost siebie. Małe ostrożne kroki. Wymachując rękami na wszystkie strony odnalazła wreszcie ścianę i oprała się o nią. Nie była to ich tapeta. Coś jak by jakby olej, albo ropa wysmarowana po całej ścianie.
W ciemności w głowie człowieka pojawia się mnóstwo pytań. „Gdzie jestem”?, „Jak odnaleźć światło”?, albo „Czy ktoś tu jest”? Jackie wiedziała, że musi uratować brata. Byli rodzeństwem. Jak zawsze zdarzały się kłótnie i bójki, ale zawsze się kochali. „Specjalne miejsce”. Tym razem był to poranek na placu zabaw. Jackie i Jimi razem bawiący się na huśtawce. Śmieją się beztrosko i bawią.
Wszystko to niszczą szepty. Głosy jak by z innego wymiaru. Przypominające odgłosy topielców. Są coraz bliżej. Nie warto opisywać co mówią, ponieważ nikt z nas tego nie zrozumie. Oprócz Jackie. Dobrze rozumiała ich dialekt i wiedziała, że to jej szukają. Było ich może ze dwudziestu, lub więcej. Najbardziej rozpoznawalnym głosem był ciężki donośny dźwięk charczenia. „To ten spalony”. – dobrze o tym wiedziała. Ucichał by mogły przejść obok. Tak się też stało.
Nadal panowała ciemność. Dziewczyna wyczuła mały przedmiot leżący przy jej stopie. Był mały i miał kwadratowy kształt. Pochyliła się i podniosła go. Wymacała. „Zapalniczka”! – ucieszyła się Jackie. Wreszcie jakaś iskra nadziei. Szybkim ruchem nacisnęła guzik na zapalniczce i rozświetliła wszystko. Wszystko już było (widoczne?)jasne. Spojrzała przed siebie i spostrzegła korytarze wijące się w nieskończoność. „Mój obraz”. Była w labiryncie, który sama stworzyła. Ale jak się to przedostało do prawdziwego świata? Wszystkie pytania zniknęły kiedy skręciła w lewy korytarz. Daleko przed sobą znajdował się zamknięty pokój, z którego dobiegało lekkie światło. „Jimi! Nareszcie”!
Zauważyła coś jeszcze. Obrazy wiszące bezwładnie na ścianie jak gdyby o nich zapomniano. Powoli do nich podeszła i na płótnie spostrzegła potwory. A na dole podpis. Jej podpis. Sama je stworzyła. Ale po co? Pamięć została wymazana. Nic nie przychodziło jej do głowy. „Dlaczego to zrobiłam”? Znów szepty. Tym razem głośniejsze i bliższe niż przedtem. Odwróciła wzrok i zauważyła wszystkie potwory stojące niedaleko niej. Spoglądały na nią jak by chciały ją pożreć i delektować się każdym kęsem. Nie będę przybliżał ich sylwetek. Wyobraźcie sobie swoje najgorsze koszmary z dzieciństwa. Wystarczy.
Jackie mogła zaraz dostać zawirowań. Oglądała się w dwie strony. Łazienka i potwory. Te zaczęły kroczyć w jej stronę. „Co robić”? Podniosła wyżej zapalniczkę i podpaliła kawałek obrazu. Potwór, który był na nim namalowany zaczął powoli znikać. Kiedy Jackie już zrozumiała co się tu dzieje, rzuciła zapalniczkę w stronę obrazów i zaczęła biec ku drzwiom. Myślała, że potwory ruszą za nią, ale to próbowały zgasić pożar, który chłoną każde dzieło po kolei. Wszystkie demony powoli znikały. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Znów zapanowała ciemność.
A ZWYCIĘSCĄ JEST……? NIE JACKIE!
– Jimi!
Żadnej odpowiedzi. To nie łazienka. Nie ma tu Jimiego. Jackie znajduje się w piwnicy.
Czasami czujemy się jak zwycięscy pierwszego miejsca. Nie w tym przypadku. Uwierzcie mi. To ostatnie miejsce!
3.Odkrycie
Czy to już koniec? Jackie wcale tak nie myśli. Zniszczyła już wszystkie swoje obrazy i wie, że nigdy nie namalowała niczego na temat piwnicy. A może jednak? Teraz kiedy jej pamięć szwankuje wszystko jest możliwe. Więc co teraz? Duch staruszki z siekierą, który czeka na swoją zemstę?
Pomocy
Czyjś głos. Kobieta czy mężczyzna? Nie do się tego rozpoznać, ponieważ dochodzi z bardzo daleka. „A jeśli to Jimi”? – pomyślała. A może to tylko pułapka i kiedy dziewczyna tam zjedzie to pani Nora porąbie ją na małe kawałeczki? „Jeśli to Jimi to muszę tam zejść. Liczy na mnie”! Może gdyby zdecydowała się nie iść w dół nic by się nie stało. Tam na dole to nie jest Jimi. On nadal czeka na swoją siostrę w łazience. Jackie schodzi po schodach. Do swojego przeznaczenia.
Stare drewniane schody prowadzą do „podziemnej komnaty”. Dziewczyna jest już tym wszystkim zmęczona, po czole spływa jej pot, a na całym dziele pojawiają się dreszcze. Jej serce bije jak karabin maszynowy. Nie jest to atak serca. Przed jej twarzą ukazał się włącznik światła. Nacisnęła go. Piwnica była mała. Po środku ustawione były w półkole obrazy przykryte narzutą. Wokół walały się pudła i przeróżne stare rzeczy z przeszłości. W rogu na ścianie można też było dostrzec lustro i dużą mahoniową zamkniętą szafę. To z niej dochodziły odgłosy ratunku.
Pomocy! Proszę
Jackie rozpoznała w głosie młodość. Był to kobiecy glos. Tylko kto tam jest? „Co do jasnej cholery się tu dzieje”? Spogląda na obrazy. Czy to ona je namalowała? Nie pamięta.
– Witaj uśmiechnięty Jacku. – mówi kobieta łagodnym, stonowanym głosem. Jackie nie usłyszała jej za pierwszym razem. Musiała się zamyślić. Nie możemy zobaczyć kobiety stojącej na schodach, ponieważ zakrywa ją cień. – Powiedziałam: Witaj!
Jackie stała jak wryta. Wreszcie usłyszała i spojrzała w stronę drugiej kobiety. Nie wiedziała co ma zrobić.
– Rozumiem, że jesteś w szoku. Pozwól, że ci wszystko wytłumaczę. Chcesz tego?
„Cholera, jasne, że chcę!” – krzyknęła w myślach Jackie. Była teraz całkiem zmieszana. Nie mógł być to przecież Jimi, bo to damski glos. Może to tylko jej wyobraźnia?
-Ty jesteś wyobraźnią. Moją wyobraźnią. Jesteś mną! – krzyknęła kobieta.
Znacie to uczucie z młodości kiedy zabraniano wam się czegoś i uważaliście, że cały was świat właśnie się zawalił? Tak teraz właśnie odczuwała to dziewczyna. To jak katastrofa samolotu. Uderza on o ziemię i albo zabija wszystkich na miejscu, albo wszyscy się palą i umierają w agonii.
– Kim ty jesteś? – zapytała Jackie.
– Jackie Snicker. 20 lat. Choruję na rzadkie schorzenie zwane „Syndromem Aspergera”.
Żeby było jasne. Znamy Jackie od początku, więc będziemy ją nazywać oryginalna Jackie, a tą ze schodów „drugą Jackie”.
Jeśli powiemy, że oryginalna Jackie była skołowana to będzie za mało. „Nie jestem prawdziwa? Jak to możliwe”?
– To bardzo proste! Podjedź do obrazów i ściągnij z nich narzuty. Na razie nie odkrywaj jednak środkowego.
Oryginalna Jackie podeszła do obrazów. Zdjęła narzutę z pierwszego obrazu. A na nim była ona malująca labirynt. Druga narzuta. Jackie drocząca się z bratem. Kolejna. Demon w oknie. Pod łóżkiem. Wszystko tu było! Od początku do końca. Cały świat oryginalnej Jackie zakręcił się. Jak by efekt Vertigo. Całe jej życie zostało stworzone. Ale dlaczego tylko ten mały kawałek? Jej wzrok przykuł obraz jej myśli. Były to wspomnienia z kina. Wspólna noc z Rogerem. Zostawiła środkowy obraz jak prosiła ją o to druga Jackie. „Jestem prawdziwa”!
– Obawiam się, że nie!
Oryginalna Jackie wydała z siebie przeraźliwy krzyk. Taki, by każdy na planecie ją usłyszał i zrozumiał się (jej) ból.
– Każdej nocy.
„Co”?
– Każdej nocy dzieje się coś innego. Tym razem były to demony. Wcześniej zombie, albo wampiry. Nie mogę zapomnieć! Muszę pamiętać! – wykrzyczała druga Jackie!
– Nie możesz niczego sobie przypomnieć prawda?
To prawda. Oryginalna Jackie nie mogła sobie niczego przypomnieć. Oprócz nocy z Rogerem, której nigdy nie przeżyła. Kino i pierwszy ich pocałunek.
– Gdzie jest mój brat?! – zapytała oryginalna Jackie.
– Twój jest w łazience, a mój nie żyje! I to wszystko twoja wina!
Chwila ciszy.
-Czyli to nasza wina? Twoja wina?
– Nasza wina! Nie zrozumiałaś tego jeszcze? To była tamta noc. W kinie. Nasi rodzice wyszli na kolację i kazali nam pilnować Jimiego. – Głęboki oddech. – Dałem mu jego piżamę i posłałam do łazienki. Powiedziałam mu, że kiedy skończy ma się udać prosto do łóżka. Marzyłam o tej nocy. Roger spełnił swoją obietnicę i w końcu po mnie przyjechał. W kinie było magicznie. I ten pocałunek. Kiedy wróciła w łazience nadal paliło się światło. Weszłam tam i zobaczyłam Jimiego leżącego martwego na ziemi. Poślizgną się w wannie i upadł. Miał złamany kręgosłup.
Oryginalna Jackie słuchała bardzo uważnie.
– Doktor powiedział, że gdyby ktoś był w tym czasie w domu to Jimi mógł by przeżyć. A tak umierał w agonii przez 40 minut. Kiedy go znalazłam miał otwarte usta. Jak by próbował kogoś wołać. Mnie!
„Więc on nadal tam jest! Leży i czeka, aż ktoś go uratuje”!
– Wypuść mnie stąd! Mogę mu jeszcze pomóc.
– Po co? On tez jest tylko moją wyobraźnią. Stworzyłam go tylko dla ciebie. Byś mogła poczuć to co ja czuję.
Musiała się z nią zgodzić. Czuła się jak gówno. Ale to nie była jej wina..
– To też twoja wina. Jesteś cząstka mnie! Pamiętaj o tym. – Kolejna chwila ciszy. – Rodzice opuścili dom, bo wszystko tutaj przypominało im o Jimim. Ja tu zostałam i zaczęłam malować. Odkryłam swój dar. A teraz widzisz. O to moje ostatnie dzieło. „Przypominanie”. – Jej głos się obniżył i słychać w nim było lekki, triumfalny ton i nutkę zadowolenia z siebie.
Oryginalna Jackie siedziała na kolanach. Smutek zniknął z jej twarzy. Pojawił się gniew.
– Dlaczego to robisz?! Żeby przypomnieć sobie cały ten ból?
– Tak! – Zaczęła mówić powoli. – Nie rozumiesz tego. Kiedy jest się odpowiedzialnym za śmierć kogoś kogo się kochało to trzeba o tym pamiętać!
Oryginalna Jackie nie mogła tego więcej słyszeć. Dlaczego druga Jackie była dla siebie tak okrutna?
– Dlaczego po prostu nie stworzysz samego Jimiego i nie będziesz z nim życ?
– Bo jesteście jak farba! Z czasem blakniecie i stajecie się zwykłymi posągami bez emocji. Dlatego!
Teraz już wiesz wszystko drogi czytelniku. Prawie wszystko. Oryginalna Jackie zna już całą prawdę i wie, że jej jedynym przeznaczeniem jest śmierć.
– Nie możesz się z tym pogodzić! Nikt by nie dał sobie rady. A teraz ściągnij ostatnią narzutę z obrazu.
„Nie”! Dziewczyna miała już dość. Wiedziała, że jak odkryje obraz to jedyne co będzie ją czekało to śmierć i cierpienie. Nie była na to gotowa.
– Ściągnij!
Oryginalna Jackie nie mogła uwierzyć własnym oczom. Druga dziewczyna schodziła właśnie ze schodów by odkryć ostatnią kartę. Różniła się od młodej Jackie. Jako dwudziestolatka wyglądała na starszą i poważniejszą. Rude włosy i piegi zostały. Miała na sobie te same jeansy i koszulkę z napisem „DO NOT”. Podeszła ona do obrazu stojącego na środku i ściągnęła narzutę przykrytą kurzem. Jej praca przedstawiała wieli czerwony uśmiech. Nic po za tym.
– Co to jest?
– Twoja przyszłość.!
Zapomniałem dodać jeszcze jednej rzeczy, która różniła dwie dziewczyny. Druga Jackie miała coś czego nie posiadała druga. Był to uśmiech! Wyglądał jak by zrobiono go ostrym przedmiotem. Taka też była prawda. Pewnej nocy załamana Jackie wstała, wzięła brzytwę ojca i stworzyła sobie uśmiech. Od ucha do ucha.
– Musisz zrobić to samo!
POMOCY
Prawie zapomnieliśmy o osobie zamkniętej w szafie. Kto to może być drodzy czytelnicy?
– Ty, Ja. To stara kopia mnie. Zapomniałam spalić jej obrazu, więc postanowiła trochę poeksperymentować. I wsadziłam ja tam. Ciebie spotka inny los. Spłoniesz jak reszta.
Oryginalna Jackie była zszokowana. Więc tak będzie wyglądał jej koniec.
– Jak już wspomniałam to tylko mały eksperyment. Nazywam to „Magiczną szafą bólu”. Wrzuciłam ją tam by poczuła ten sam ból co Jimi kiedy umierał z połamanym kręgosłupem. Chcesz spróbować? – Rzuca dziewczynie mordercze spojrzenie.
„Jak sie stąd wydostać”? – to są myśli oryginalnej Jackie. „Może odwrócę jej uwagę, wrócę do labiryntu i odnajdę go”! Dziewczyna nie pomyślała jednak o jednym. Druga Jackie potrafi czytać w jej myślach. Po za tym w szafie leży kolejna ich kopia ze złamanym kręgosłupem. Wszystko było stracone.
– Podjedź do lustra!
Oryginalna Jackie bez żadnego odbicia podchodzi do lustra i nic nie widzi. „Dlaczego ja? Jeśli ona może wszystko to dlaczego nie stworzy maszyny do cofania się w czasie? Dlaczego musimy odczuwać ból ciągle i ciągle? Nie zasługuje na to! Nikt nie zasługuje na coś takiego! – Druga Jackie wyciągnęła brzytwę z kieszeni i podała ją dziewczynie.
– A teraz pamiętaj! Jakkolwiek by się działo, pamiętaj, aby się uśmiechać!
KONIEC
"To byłą jej pasja" - literówka.
"Ma rude płonące włosy" - lepiej "ognistorude", bo w obecnej postaci to trochę brzmi jakby włosy się paliły.
"większości kobiet tyko te nie mogły się" - literówka.
"Mała ciekawostką jest" - literówka.
"Dochodziła 23" - godzina powinna być słownie.
"Znajdują się __ niej młodzi ludzie" - zgubione "na".
"Są ubrani w ciepłe ubrania, a wokół leży śnieg. Musiała być to więc pora zimowa. Po środku grupy widnieje Jackie ze smętnym wyrazem twarzy." - niekoniecznie musiała, bo w wysokich partiach gór i w lecie zalega śnieg. "pośrodku" piszemy łącznie.
"BOOM" - ??? Chodziło ci o "BUM"? Piszesz chyba w języku polskim.
"do pokoju wbiega Jimi" - błędnie odmienione imię.
"Przez cały czas ma uśmiech w przeciwieństwie do siostry, która teraz wydaje się być wściekła." gdzie ma ten uśmiech? Chyba zgubiłeś "na twarzy".
"Po za tym nie będzie dzisiaj" - łącznie.
Więcej z ogromnej masy błędów nie wymieniam, bo wyliczanka będzie dłuższa niż samo opowiadanie.
Brakuje mnóstwa przecinków, masa ortografów, literówek (totalne niechlujstwo), napisane słabym stylem, a na dodatek przeplatane nic nie wnoszącymi wtrętami od narratora i mieszaniem czasów. Rozumiem zamysł (miał potencjał), ale niestety wykonanie leży na całej linii. Ciężko mi się to czytało. Dużo pracy przed Tobą.
Pozdrawiam.
Tekst odznaczyłem sobie do przeczytania i oceny. Eferelin Rand mnie ubiegł, merde!:)
Również ze względu na ciężki styl, powótrzenia, braki w interpunkcji i urwane, poszatkowane zdania miałem wrażenie, że tekst czyta się źle. Może po prostu źle się go czytało. Nie ma sensu robić łapanki, co ważniejsze aspekty wymienił przedmówca.
Ja bym proponował Autorowi (chociaż stawiam konia z rzędem, że nie zrobi tego), aby w punktach wypisał sobie plan wydarzeń opowiadania. Wtedy coś powinno mu się rozjaśnić, jeśli chodzi o kwestie fabularne i to, czemu tekst był nudny.
Dziękuje nawet na negatywne komentarze, bo wiem co mam poprawić. W sumie to moje pierwsze opowiadanie, bo wcześniej pisałem tylko scenariusze. następne będzie lepsze! :)
I tak trzymać! :)