- Opowiadanie: bruszkowski - Winda

Winda

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Winda

Jej kroki rozbrzmiewały echem w pustym korytarzu. Puk, puk, puk… Szła szybko. Wszystkie biura na sześćdziesiątym piętrze wieżowca w którym pracowała opustoszały pewnie z godzinę temu. Ona jedna zasiedziała się nad sprawozdaniem które szef zlecił jej na jutro. Teraz śpieszyła się do domu. Cóż, jesli tę małą klitkę którą wynajmowała w obskurnej kamienicy można nazwać domem. Ale lepsze to niż nic. Przecież nie mogła wiecznie żyć pod jednym dachem z ojcem który zbyt często zaglądał do kieliszka i matką dewotką, oddającą każdy grosz na ofiarę w kościele.

I tak jej wyprowadzka z domu wiązała się z tym, że matka ją niemal wyklęła z rodziny a ojciec obleśnie mrugał okiem, że pierdolić to się faktycznie w domu z chłopakami nie może.

A ona po prostu chciała się choś trochę usamodzielnić. Nie miała żadnego chłopaka, nie umiała flirtować, czerwieniła się gdy ktoś jej mówił, że jest ładna. Była rzeczywiście ładna ale sama w to nie wierzyła. Czuła się trochę jak bohaterka serialu „Brzydula". A nie znalazł się nikt kto by ją potrafił przekonać, że jest coś warta…

Dlatego tak długo zostawała w pracy. Nie miała do kogo wracać. Ta praca w ogóle jej spadła jak z nieba. Nie wierzyła, że szefostwo było pod wrażeniem jej umiejętności na rozmowie kwalifikacyjnej. Sama uważała, że po prostu zlitowali się nad nią, prosta dziewczyną. Ale była szczęśliwa. Praca w tak dużej firmie, w nowootwartym wieżowcu… Gdyby rodzice teraz ją zobaczyli…

Szła w stronę windy i uśmiechała sie do siebie. Zmęczona po całym dniu pracy ale…usatysfakcjonowana.

Wyszła zza zakrętu korytarza i stanęła jak wryta na widok mężczyzny który czekał na windę. „Idiotka" pomyślała, „przecież on cię na pewno usłyszał jak stukałaś obcasami. Co sobie pomyśli?". Mężczyzna spojrzał w jej stronę. Odetchnęła głęboko.

– Wystraszyłem panią? – spytał nieznajomy.

– Troszkę mnie zaskoczyło, że o tej porze ktoś tu jeszcze jest – odpowiedziała. Była zła na siebie, że tak ją zaskoczył. Uśmiechnął się jakby czytał w jej myślach.

– Przepraszam. Też nie myślałem, że ktoś tu jeszcze jest. -

Stali przez chwilę w milczeniu. Ciszę przerwał dzwonek. Drzwi windy rozsunęły się.

– Proszę – wskazał jej ręką otwarte drzwi.

Zawahała się. Sama, obcy mężczyzna w windzie… Już miała powiedzieć, że poczeka ale najwyraźniej wyczuł jej wahanie.

– Proszę – powiedział. – Wiem. Że to sytuacja która może panią peszyć, ale ja się boję wind. Odetchnąłem z uulgą kiedy usłyszałem pani kroki.

Zasłoniła się torebką. Wsunęła dłoń do jej środka i namacała pojemnik z gazem pieprzowym który kiedyś podarowali jej rodzice – „dla bezpieczeństwa", powiedzieli. I tak, w dłoni trzymając ukryty w torebce pojemnik z gazem, weszła do windy a obcy mężczyzna wszedł za nią…

***

Odwrócił się i zwymiotował. Był gliną już tyle lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widział. Tym razem nikt się nie roześmiał, nie odezwał. Ekipa dochodzeniowa w całkowitym milczeniu badała miejsce zbrodni. Bezlitośnie trzaskał flesz aparatu, fotograf policyjny dokumentował makabryczny widok.

Damian Strużyński otarł usta wierzchem dłoni. Ciągle czuł smak wymiocin. Ktoś poklepał go po ramieniu.

– Człowiek myśli, że już wszystko widział – wyszeptał lekarz sądowy, który po przyjacielsku go klepnął w ramię – a tu coś takiego.

Pokręcił głową z niedowierzaniem i odszedł. Damian ruszył w stronę windy, otwartej, zdemolowanej, skrwawionej. Potrącił coś stopą. Zmiażdżony pojemnik po gazie pieprzowym lekko potoczył się po posadzce.

– Piotrek – nie ośmielił się krzyknąć, ale cisza była taka, że wzywany usłyszał go bez trudu. Podszedł i wsunął pojemnik do plastikowej torebki na dowody. Spojrzał na Damiana, a ten wyczytał w jego wzroku bezradnośc. Bezradność którą sam czuł. Popieprzona sprawa. Podszedł do windy i zmusił się by spojrzeć do środka.

Dwa ciała, kobiety i mężczyzny, przybite do ścian windy. Potłuczone lustra, na nich dawno zakrzepła krew. Szare sploty jelit spływające z rozszarpanych brzuchów. Drewniane kołki wbite w ocy ofiar. Drut kolczasty któym owinięto usta… Wszystko to jego umysł rejestrował, ale nie chciał uwierzyć. Lekarz sądowy który stanął obok niego wzruszył ramionami.

– Gdybym nie to, że wiem, że to niemożliwe to bym powiedział iż umarli z tydzień temu. Te muchy…

Wśród krwi i smrodu rozkładu brzęczało setki czarnych, tłustych much. Żerowały bezwstydnie na zwłokach. Damian nie potrafił tego ogarnąć. Nie mogli zginąć tydzień temu. To dziś w nocy się stało. Ale ten smród… te muchy…

Nie wiedział od czego zacząć. Powinien zadawać pytania, ale nie potrafił wymyśleć żadnego rozsądnego. Damian Strużyński, as stołecznej komendy, majacy na koncie kilkanaście rozwiązanych spraw poczuł się bezradny. Wpatrywał się tępo w to co było w środku windy, w tą jatkę i prawie wrzasnął z przerażenia gdy poczuł jak ktoś go dotyka.

-Coś mam – Daniel Burzyński, jego partner, mówił cicho, ale widać było jak bardzo jest przejęty.

-Co? -

– Ta winda ma zamontowaną kamerę. Mam nagranie. -

– Czyli wiemy kto to zrobił? – spytał nieco głośniej Damian.

Wszyscy ludzie z ekipy śledczej zamarli. Wpatrywali się w obu mężczyzn. Daniel rozejrzał się po czym pochylił się do Damiana i cichutko powiedział:

* Nie. Zresztą sam musisz to zobaczyć.

***

Siedzieli w ciemnym pomieszczeniu wpatrując się w duży plazmowy monitor. Kamera w windzie była bardzo dobrej jakości. Nagranie na monitorze było kolorowe i z dźwiękiem. Damian obserwował jak kobieta i mężczyzna wchodzili do windy. Kobieta trzymała dłon w torebce, a Damian zrozumiał, że zaciskała tam pojemnik z gazem.

-Boję się wind od czasu jak utknąłem w jednej gdy byłem dzieckiem – powiedział mężczyzna w windzie. Odpowiedzią kobiety było tylko stłumione „uhm". A mężczyzna mówił dalej:

-Boję się, że zatnę się w windzie, że zabraknie powietrza – roześmiał się z przymusem.

Kobieta nic nie odpowiedziała.

-Pewnie mnie ma pani za wariata? -

-Nie – odezwała się po raz pierwszy.

Damian oglądając tą scenę rejestrował w pamięci wszystko… to, że mężczyzna rozglądał się nerwowo, to jak zaciskał dłonie, to jak kobieta patrzyła na niego nieufnie. Z punktu w którym była umieszczona kamera widać było wyświetlacz na którym na czerwono zapalały się numery pięter.

…34…

…33…

-Ehh…myślałem kiedyś… – zaczął mężczyzna.

…30…

…29…

Damian dostrzegł cień w lustrach którymi wyłożona była cała winda. Coś ciemnego przesunęło się tuż przy granicy widzenia.

…28…

…27…

Mężczyzna nie dokończył zdania. Zaczął przeraźliwie krzyczeć…

-On, on, on! – wrzeszczał. Kobieta wyszarpnęła dłoń z torebki.

…25…

…24…

Na ekranie monitora pojawił się biały szum. Tylko dźwięk pozostał bez zarzutu. Ktoś nieludzko wrzeszczał. Damian usłyszał jeszcze trzy słowa, wypowiedziane dudniącym, nieziemskim głosem:

-Salvate miro dorore -

Odruchowo Damian zaczął liczyć. Trzy…cztery..pięć.

Na monitorze znowu pojawił się obraz. Dwa wiszące na ścianach windy ciała, jelita spływające z rozdartych brzuchów i setki bzyczących much… „Pięć sekund" pomyślał. Na wyświetlaczu znowu zaczęły przeskakiwać cyfry

…20…

…19…

…18…

***

Kiedy szli na dół Daniel ciągle o coś pytał.

-Co to było? Co o tym myślisz? -

Ale Damian był głuchy na jego pytania. Zeszli na dół, do windy. Ciałą zostały już zabrane. Daniel podszedł do lekarza sądowego któy krzątał się przy czarnych workach ze zwłokami. Damian wpatrywał się w otwarte drzwi windy. „On" pomyślał „On, czyli kto?" Poczuł przymus by się tego dowiedzieć…

Daniel Burzyński oderwał się od lekarza gdy usłyszał dzwonek windy. Drzwi zasunęły się za Damianem.

-Hej! – kryknął Daniel, podbiegł do windy i zaczął walić w zamknięte drwi. – Damian, kurwa, co się wygłupiasz!? Damian! -

***

Damian Strużyński wpatrywał się w wyświetlacz na którym zmieniały się cyfry

…18…

…19…

W rozbitych fragmentach luster mignął jakiś czarny cień. „On" pomyślał Damian Zamknął oczy.

A wyświetlacz beznamiętnie wyświetlał kolejne cyfry.

…20…

…21…

…22…

…23…

…24…

 

 

Koniec

Komentarze

Drut kolczasty któym owinięto usta... – Jak owinąć usta drutem kolczastym? To już chyba bardziej głowę…

 

Fajne. Wesoła rzeź i masakra. Tylko końcówka jest dla mnie niezbyt jasna, tzn. zachowanie detektywa. Raczej wiedział jak skończy, wchodząc do tej windy, więc po co sie tam pchał?

 

I co znaczy Salvate miro dorore? Bo nie moge znaleźć nigdzie. 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

I tak jej wyprowadzka z domu wiązała się z tym, że matka ją niemal wyklęła z rodziny a ojciec obleśnie mrugał okiem, że pierdolić to się faktycznie w domu z chłopakami nie może.
WTF?
 Coś ciemnego przesunęło się tuż przy granicy widzenia.
 
Przy granicy widzenia? 

Pomysł fajny, na serio, serio. Jest tajemnica, masakra i w ogóle. Wykonanie beznadziejne. Po co ten policjant tam polazł? To raz. Dwa, uwierz mi, jest to niewairygodne, nie mógłby po prostu tak wejść do widny, która była miejscem zbrodni i ją uruchomić, głównie tak z przyczyn proceduralnych, jak i technicznych ( patolog i prokurator, którzy byliby w środku, wyłączenie zasilania do windy, na czas obdukcji i zbierania dowodów). Gdyby Autor pociągnął dalej, gdyby się trochę wysilił, zamiast zakończenia ,, o szoo chosziii?", byłoby całkiem niezłe opowiadanko.
Z błędów wyłapałem interpunkcyjne, ale nie jakieś drastyczne. Autor nadużywa również wielokropka i to w takich miejscach, gdzie nie ma potrzeby ani na dramatyzm, ani na mrugnięcie okiem, ani na dopowiedzenie. Dwa fragmenty były niezrozumiałe.  

Dodam tylko, że właśnie postać policjanta i jego motyw są niewiarygodne. Poza tym, o co chodzi z tą łacińską paremią? Po co to? Dla mnie czysty szpan. 

Na początku mnie zainteresowało, bo i masakra jest, jakieś tajemnicze morderstwo itd. Wyglądało, że zanosi się na całkiem ciekawy mroczny thriller, a tu nagle - koniec. Opowiadanie jest zwyczajnie za krótkie, brak jest jakiegokolwiek śledztwa (choć może nie o wątki detektywistycznie Ci tu chodziło, ale w takim razie o co?), czyli brak budowania napięcia, zaś tajemnica, która zapowidała się całkiem interesująco nie została w żaden sposób wyjaśniona. Zakończenie nic nie wyjaśnia (nie twierdze, że powinno wyjaśniać wszystko, ale otwarte przy tak krótkim opowiadaniu takie zakończenie jest dla mnie zupełnym nieporozumieniem),a poza tym, jak już wcześniej napisano, jest nielogiczne.
Generalnie fajnie się zapowiadało i jestem pewien, gdybyś wydłużył tą historie i troszkę zmienił zakończenie byłoby spoko opowiadanie. 

Bardzo mi się podobało, tylko szkoda że pomysł trochę ściągnięty z filmu "Blackout".

Nowa Fantastyka