
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Opowieść o świecie, o którym wspominałem już w takich tekstach jak: „Ukrzyżowani”, „Przepraszam, czy można tu zabijać?”, „Mój ty kochany prosiaczku”. Ty razem przenosimy się do siedzimy dawnego zakonu. W martwym już dla starej religii budynku żyją jeszcze zakonnicy próbujący dotrzymać swoich ślubowań, ale kiedyś czystą i szczerą wiarę, zabija otaczająca rzeczywistość. Zakon przetrwał jako instytucja. Zakonników nie wywieziono na Sybir, ani też nie spalono na krzyżach (słynne akcje Ku-Klux-Klanu, który osiedlił się w Rzeczpospolitej). W zamian za ocalenie płacą potworną cenę. Prowadzą burdel, w którym muszą, jako sutenerzy, realizować najbardziej ohydne fantazje żołnierzy Wielkiej Rzeczpospolitej. Głównym bohaterem, jest sprostytuowany dziesięcioletni chłopiec, który wędrując po korytarzach klasztoru, obserwuje i relacjonuje, to co się tam dzieje. 1. Pierwsza scena, to zniszczenie betonowego krzyża, przymocowanego, czy też stojącego przy ścianie. Wisi na nim Jezus Chrystus. Zapomniany już mesjasz. Stara religia ustępuje nowej, będącej jej potwornym wypaczeniem. Widzimy jak jego sylwetka rozpada się i uderza w kawałkach w kamienną podłogę.
2. Opis sceny, w której chłopiec wędrujący po korytarzach, zostaje zgwałcony przez obrzydliwego, tkliwego, tatusiowego pedofila. Mamy sugestię innych perwersji.
3. Rozmowa zakonników, w której wyrażają niechęć do maszyn. Krzyż zniszczyły humanoidalne roboty. Jego kolega mówi, że nawet one mogą mieć duszę i cierpieć, a drugi tłumaczy pierwszemu, że to schizma w kościele, który i tak już umiera zapomniany przez zwykłych ludzi, a nie mogą przecież niszczyć swojej wiary. Zresztą duszę żywym istotą oferuje bóg, a roboty nie są żywe, a co za tym idzie nie mogą mieć duszy.
4. Scena próby samobójstwa zakonnika (czegoś wyjątkowego, gdyż tu nadal szczerze się wierzy, że jest to okropny grzech).
5. Bunt chłopca, który krzyczy, że już nie chcę i jego śmierć. Ostatnia scena (ważny szczegół): z głowy dzieciaka wypadają śrubki. Jest on tylko lalką, bardzo skomplikowaną, ale jedynie kukiełką.
Tekst na opowiadanie do 30 stron (70 tysięcy znaków).
To nie jest sensu stricte opowiadanie lecz jedynie wypunktowany plan opowieści, którą chciałbym kiedyś napisać. Jeżeli ktoś będzie chciał rozwinąć ten pomysł nie mam nic przeciwko i co najwyżej mogę życzyć powodzenia. :)
Nie sprzedawaj pomysłu, moim zdaniem dobrego, i nie zakładaj ograniczeń objętościowych. Co w przypadku, gdy Ci się dany wątek "sam ze siebie" w trakcie pisania rozszerzy, pogłębi?
Powodzenia.
E, to my mamy powiedzieć, czy masz pisać czy dać sobie spokój? Ty sobie, chłopie, licznik tekstów podbijasz czy ki czort?
A opowiadanie, w rzeczy samej, straszliwie mi się nie podoba. Bogobojne, nieoryginalne trzęsiporstwo. "Wypaczone" chrześcijaństwo (a da się ten twór jeszcze bardziej wypaczyć?); walka z postępem, promocja zacofania, jakieś niebezpieczne ideologie. Wszystkiemu oczywiście winni ateiści - technokraci oraz zwyrodnialcy - pedofile (prędzej bym o wykorzystanie chłopczyka zakonników podejrzewał).
Weź się lepiej za coś z gruntu czasoprzestrzeni tudzież political - techno thriller. To jest obecnie na czasie, jeśli chcesz znać moje zdanie, a nie płacze i gorzkie łzy konserwatystów nad martwym bożkiem wylewane.
Ale zdecydujesz tylko ty.
Nawiasem, nie wiem jaki jest ten "słynny" Ku - Klux - Klan w Twoim świecie, ale w tym naszym, rzeczywistym, z racji bycia faszystami, to murem stali za katolicyzmem i wszystkimi jego demonizmami. Wymyśl jakichś innych diabołów do tego palenia, nie wiem, może bolszewików - gejów? To na pewno spodoba się na Frondzie.
Dzięki. Jak będę odbierał Zajdla, Hugo czy inną Nebulę, to na pewno o tobie pomyślę..
Nie no popieram. Jak napisze to ktoś, taki... dla przykładu ja, to stylem schrzani dobry (cudzy) pomysł. Jak napisze to jakiś zacny brązowo-srebnrno-czy-tam-złoto-piórkowiec, tożto też nieuczciwe będzie. I pewnie nie da satysfakcji, bo nie wiem czy kadnięcie cudzych pomysłów ją daje. Nie sądze. Jeśli zaś nie napisze tego nikt, to zmarnuje się dobry pomysł.
WNIOSEK: Weź to napisz, Robert.
Powodzenia
Siedemdziesiąt tysięcy znaków, czyli około trzydzieści stron? Ja w tej chwili napisałem coś, co liczy około stu pięćdziesięciu tysięcy znaków i wyszło mi czterdzieści stron. Chyba powiększę trzcionkę, gdyż, jak to mówią: co dwie strony, to nie jedna:). Ha!
Mastiff
Raczej o interlinie chodzi, a nie czcionkę.
Dzięki, clayman. Za tę "trzcionkę" to przepraszam:).
Mastiff