- Opowiadanie: GawordBB - Trzynaste Przekleństwo Ludzkości

Trzynaste Przekleństwo Ludzkości

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Trzynaste Przekleństwo Ludzkości

Według legendy istnieje trzynaście największych grzechów ludzkich. Popełnianych wciąż i wciąż – bez przerwy, bez opanowania, bez końca. Czas pokazał, że ludzie się nie zmieniają na lepsze. Są coraz gorsi, a ich dusze nie nadają się już do niczego jak tylko do powierzenia ich nam. My, Kolekcjonerzy, w służbie naszego szanownego Lidera, przyrzekamy pomścić krzywdy, sprowadzić sprawiedliwość i nie dopuścić, aby źli ludzie bezkarnie chodzili po tym świecie.

Musimy zacząć działać, gdyż Ludzie nie rozumieją konieczności zmian w swoich Sercach, Duszach, Ciałach i Umysłach. Nadeszła pora, aby pozbyć się grzeszników.

Każdemu z Nas została powierzona misja. Mamy stać na straży przestrzegania tych Przekleństw. Musimy natychmiast eksterminować tych, którzy danego występku się dopuścili. Nie bacząc na ich przeszłość i przyszłość. Mieli szanse w swoim życiu i ją zmarnowali.

Takie są obowiązki istot bez serc. Nazywamy się również Bogami, bo mamy moce o jakich ludziom, elfom i krasnoludom się nie śniło.

 

Grzech Numer 13 – Wykorzystywanie, odbieranie wolności.

 

 

To co czyni nas prawdziwymi bogami, to nasza wolność. Zabranie lub ograniczenie jej jest wyjątkowo okrutnym aktem zbrodni wobec drugiej rozumnej istoty. Nasze życie składa się z wyborów, oczywistym więc jest dokonywanie tego w wolny sposób. Jest naszym powietrzem, bez niej człowiek ginie. Na początku umierają uczucia, emocje, a potem całe ciało wraz z umysłem. Dlatego stawiam sobie pytanie – czemu jednak ludzie lubią siebie zniewalać? Czemu wzajemnie odbierają sobie swój skarb?

Właśnie. Wolność to skarb. Cenniejszy niż pieniądze i złoto tego świata.

 

 

 

– Och, mój drogi. Może zdejmiesz opaskę z oka? – zapytała figlarnie blondyneczka. Jej finezyjne loki opadały na ramiona, a twarz kryła za grubą warstwą makijażu. Zatrzepotała rzęsami, usta chowając za wachlarzem. Wypięła się, eksponując biust, udając przy tym niewinną istotę. Jedną ręką sięgnęła ku twarzy mężczyzny, ale on złapał ją szybko i złożył na jej dłoni delikatny pocałunek.

– Pani wybaczy, ale czyż nie jestem bardziej romantyczny, gdy mam w sobie tę nutkę tajemniczości? – zapytał. Kruczoczarne włosy, były zmierzwione i w nieładzie. Na prawym policzku widniała cienka, podłużna blizna. Nie można jednak było się przeciwstawić czarowi jaki wokół siebie roztaczał. Wiedział, że jest przystojny i nie krył się z tym. Kobiety lgnęły do niego, byle zaszczycił je swoim tajemniczym spojrzeniem brązowego, czekoladowego oka. Mówił również, że tak mu spieszno było na bal, iż zapomniał się ogolić. Ale prawda była taka, że ten dwudniowy zarost trzymał specjalnie na tę okazję. Świecił, w porównaniu z innymi gośćmi, którzy byli na balkonie, w tę ciepłą letnią noc.

– Ach, Ataeksie – zaświergotała kobieta. Poprawiła swoją balową suknię i dalej trzepotała rzęsami. – Ale czy i w nocy będziesz taki tajemniczy?

– Obiecuję ci moja pani, że tej nocy nie będę miał na sobie żadnych tajemnic – obiecał Ataex ponętnym głosem, a jego wzrok padł na wysadzany rubinami naszyjnik. – Tym samym liczę na rewanż.

– Och nie wiem, Ataeksie, nie wiem – zachichotała.

– Pani mąż wkrótce tu wróci. Musze się udać do innego pomieszczenia.

Blondynka wręczyła mu klucz i ruszyła w przeciwnym kierunku. Ataex uśmiechnął się sam do siebie. Ależ one wszystkie były naiwne. Wystarczy się ubrać w piękne szaty galowe, popracować trochę nad włosami i nauczyć się paru tekstów w których zostaną zawarte słowa ,,przeznaczenie" , ,,zawsze" , ,,wiecznie" , ,,piękna" , ,,najpiękniejsza" i wszystkie są twoje.

Wspiął się szybko po schodach omijając wystrojonych gości i zatrzymał się na jednym z balkonów wielkiej sali. Na dole tańczyły dziesiątki par, a przy stole siedział szczupły i srogo wyglądający jegomość. Miał równo przycięte czarne wąsy i kozią bródkę. To był cel Ataexa. Nie lubił misji, w których musiał zabić tylko jednego człowieka, ale niestety reszta będących tu ludzi nie popełniła tego grzechu.

Westchnął sam do siebie.

Handlarz niewolnikami. To dlatego mógł sobie pozwolić na takie luksusy. Wykorzystuje biednych ludzi, odbiera im wolność…

Ataex wbił ręce w drewnianą balustradę, która pękła, pod siłą jego nacisku. Licząc na to, że nikt tego nie zauważył czmychnął na inne piętro. Zgarnął kieliszek szampana i udając, że pije przemierzał bogato zdobione korytarze. Co jakiś czas z kimś rozmawiał, rzucił uwagę, aby szczebioczące panny zachichotały. Półgodziny później wrócił do wielkiej sali. Przepych tego miejsca mógłby mdlić tych, którzy nie zaznali nigdy luksusów. Jednak Kolekcjonera to nie zraziło. To była jego jedyna ,,miłość". Pieniądze i luksus.

Jego ofiara dalej tam siedziała, ale żona zaraz obok.

– Mam – pochwalił sam siebie, gdy wpadł na pomysł. Zszedł na dół po marmurowych schodach. Stanął z boku pod jedną z kolumn i zaczął wpatrywać się w żonę swego celu. To była ta sama, którą podrywał wcześniej na balkonie. Stał tak i czekał, aż na niego spojrzy. Gdy ich oczy się spotkały, Ataex odchrząknął i wskazał głową schody.

Blondynka coś powiedziała do swojego męża i ruszyła we wskazaną stronę. Ataex podążał zaraz za nią. Zaczepił ją już na schodach, tak aby mąż mógł to zauważyć.

– Pani dalej pięknie wygląda – rzekł z zachwytem. – Najpiękniejsza ze wszystkich.

– Słodzisz mi.

Jeszcze tylko jedna drobna część planu, pomyślał Ataex i odwrócił głowę. Jego spojrzenie tym razem spotkało się ze spojrzeniem jego ofiary. Och tak, pan Rudolf właśnie zauważył jak jego żona opuszcza komnatę i kieruję się w stronę sypialni z jakimś młodym amantem.

Ataex przyspieszył kroku i zrównał się z kobietą. Właściwie nie wiedział jak ma na imię. Coś tam burknęła na początku znajomości, ale skupił się na jej pięknych perłowych kolczykach. Teraz jak o tym pomyślał to doprowadził ją do grzechu zdrady… A co tam, Czwarta się tym zajmie. Teraz jest inny plan.

Wszedł z nią do jednej z komnat, którą otworzyła. Oczywiście widok łóżka wcale Ataexa nie zdziwił. Pokój był ładny i bogato zdobiony. Dominował tu fioletowy kolor, zupełnie jakby pokój zaprojektowano dla uciech cielesnych.

Ataex zerknął na złoty świecznik i oblizał wargi. Jak już skończy wszystko… to zajmie się zbieraniem funduszy dla organizacji.

– Ataeksie – blondynka podeszła do niego i założyła mu ręce na szyi. – Nie bez powodu mnie tu wezwałeś, prawda?

– Prawda – odparł lakonicznie, obejmując ją, wpatrując się w drzwi i nasłuchując. W każdej chwili mogli się tu pojawić zabójcy i sam Rudolf.

– Zechcesz w końcu zdjąć tą opaskę? – sięgnęła ponownie w jej kierunku.

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – odparł Ataex, gdy ją ściągała. Kiedy zobaczyła jego złote, kocie oko pisnęła i zemdlała. Kolekcjoner nawet nie próbował jej złapać, gdy upadała na ziemię. – I z piekła me oko pochodzi.

Usłyszał szybkie kroki, a więc dyskretnie wycofał się w kąt. Drzwi otworzyły się z hukiem i wpadło sześciu, łysych, rosłych ochroniarzy, szerokich w barach z tępym wyrazem twarzy. Zaraz za nimi wszedł Rudolf.

– Gdzie ta mątwa, co jest moją żoną?! – ryknął i zatrzymał się nad ciałem żony. – Och, najdroższa! Cóż on ci zrobił?

Ataex wywrócił oczami.

– Pan wybaczy – odezwał się wychodząc zza łóżka. – Ale sama chciała.

– Och, ty gnido! – Rudolf pomógł lubej przykucnąć na podłodze. – Łapcie go!

Ataex szybko odskoczył, gdy trzech mężczyzn z brzegu się na niego rzuciło. Cholerka, troszkę ciasno się zrobiło w tym pokoju. Najszybciej jak potrafił przemknął koło nich, a każdemu wbił sztylet w serce. Rudolf wrzasnął, kobieta pisnęła, a pozostali się zawahali

– No co jest? – spytał i sięgnął po swój czarny notes, gdy trzy ciała runęły na posadzkę. Zawsze notował tam swoje morderstwa. Na pamiątkę. – Klasyfikujecie się do ,,Słabych" – zapisał coś. – To naprawdę żałosne.

– Na co czekacie?! Brać go!

Mięśniacy kiwnęli głowami i rzucili się na Ataexa a ten przemknął koło nich… ups! Jeden go podciął. Kolekcjoner zrobił salto i wylądował z gracją przed kobietą tak, że jego spodnie były przed jej twarzą.

– To może zabrzmieć bezczelnie, ale obiecała mi coś pani – uśmiechnął się. Kobieta prychnęła, a Rudolf machnął ręką by go złapać ale ten zrobił salto w tył jednocześnie kopiąc przy tym Rudolfa w twarz. Nie minęła minuta, a kolejna trójka ochroniarzy leżała martwa z wbitymi sztyletami. Kolekcjoner jeszcze parę razy zakręcił się po pokoju łapiąc niewidzialne rzeczy i wykonał gest wyglądający, jakby sobie coś pakował do ust. Potem spojrzał zadowolony, jak po sycącym posiłku na Rudolfa i zaczął się do niego zbliżać.

– Ty jesteś Rudolf, prawda? Mam stuprocentową pewność co do tego. Muszę cię zasmucić, ale przybyłem tu, aby cię zabić. Pochwaliłeś się żonie jaką drugą pracą się zajmujesz? Zapewne nie. Otóż, droga pani, twój mąż jest handlarzem niewolników. Odbiera wolność ludziom biednym i ich sprzedaje. Obozy pracy, niewolnictwo, takie tam. Niestety odbieranie wolności jest czymś bardzo, ale to bardzo złym. Bo czymże jest człowiek bez wolności? – mówiąc to powoli zbliżał się do Rudolfa. – Karą za ten grzech jest śmierć i nie sięgaj po tę broń bo i tak nic mi nie zrobisz – Rudolf mimo wszystko rzucił sztyletem, który wbił się w ciało Kolekcjonera, ale ten nawet się nie skrzywił. – Wiesz co ci powiem, głupi człowieczku? Że Boga nie zabijesz.

Chwycił Rudolfa za kołnierz i podniósł go.

– Odsuń się, kobieto – polecił Ataex. Blondynka z zepsutym makijażem i fryzurą na czworakach odsunęła się od Kolekcjonera. Łkała cały czas.

– Zaserwuje ci najwyższa karę – Ataex rzekł to z lubością. – A wiesz czemu? Przypominasz mi ojca… – Rudolf chciał coś powiedzieć, ale przeciwnik zatkał mu dłonią usta, a potem… Rudolf stanął w płomieniach. Szarpał się i wił. Słychać było jęki, które po chwili ustały. Szaty Ataexa również stanęły w płomieniach, ale nic mu się nie stało.

Kiedy Rudolf skonał, jego ciało wylądowało na dywanie. Zaczął się tlić.

Ataex z zadowoleniem na twarzy podszedł do kobiety, która znowu zemdlała. Dlatego była tak cicho… no taak.

Zrzucił z siebie płonące ubrania. Zerwał z ciała kobiety naszyjnik i kolczyki. Po głębszym zastanowieniu także i wstążkę, którą miała wplecioną we włosy. Zgarnął również złoty świecznik i ruszył dyskretnie korytarzem do innego pokoju, do którego się wcześniej włamał i przebrał się w szaty balowe. Teraz przebrał się w czarny płaszcz Kolekcjonera, założył kaptur na głowę i z poczuciem spełnionego obowiązku opuścił budynek. Nie wiedział czy mu się to wydawało czy nie, bo nie odwrócił głowy, ale za jego plecami robiło się jakby jaśniej… Jakby ogień trawił drewno. Ataex zawsze lubił pożogę.

 

 

Koniec

Komentarze

Ataex jest jakimś "bogiem". Dziwne, że Bóg kogo kolwiek zabija, ale jest dobrze.

Mimo wszystko czytając Twój tekst, gdzieniegdzie nie mogłem się połapać, co kto mówi i robi. Ogólnie średnio się mi podobało, dałbym gdzieś 4,5/6

Pisza dalej ;)

Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka