- Opowiadanie: Haskeer - Sto powodów by uciec i milion, by nie wrócić (HAREM 2011)

Sto powodów by uciec i milion, by nie wrócić (HAREM 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sto powodów by uciec i milion, by nie wrócić (HAREM 2011)

Haskeer Vega

Sto powodów by uciec i milion, by nie wrócić

 

 

 

Opowiadanie to dedykuje mojej przyjaciółce,

Paulinie Ryszkiewicz,

której imię tak niecnie wykorzystałem.

 

 

 

Gdy ich ujrzałem to, aż mnie zemdliło. Obściskiwali się. Macali chyba po wszystkim. Przy czym całowali się tak namiętnie, że z trudem powstrzymywałem wymioty.

– Co za dziwka… – nawet bym nie pomyślał, że kiedykolwiek nazwę tak swoją dziewczynę.

Łzy zebrały mi się do oczu. Wciąż się im przyglądałem, gdy wtulali się tak w siebie coraz bardziej.

Tego chłopaka nie znałem. Skąd ona w ogóle go wytrzasnęła? Jakaś krzywa morda z pryszczami na całej twarzy.

Już się odwróciłem, żeby odejść, gdy w głowie zaświtała mi jeszcze jedna błyskotliwa myśl. Zacząłem iść w ich stronę. Nawet nie zauważyli, gdy stanąłem zaledwie krok od nich.

– Ekhem… – chrząknąłem dość głośno. Jak na komendę spojrzeli się w moją stronę. Tamten chłopak, ujrzawszy mnie, jakby oparzony odskoczył od Natalii.

– Maciek? Co ty tu… – Dziewczyna, która przez bladą karnację wyglądała niczym ze śniegu, nie zdążyła dokończyć, gdy odepchnąłem ją ramieniem i podszedłem do chłopaka.

– Ty sukinsynu… – wyszeptałem przez zaciśnięte zęby, poczym, zamachnąwszy się, uderzyłem go prosto w dolną szczękę. Jego głowa odleciała w tył, czemu towarzyszyło tryśniecie na ziemię śliny zmieszanej z krwią wydobywającą się z jego rozciętej wargi.

– Maciek… Zostaw go – zaszlochała Natalia, zza moich pleców.

– Zamknij się! – warknąłem, po czym znów zwróciłem się do chłopaka. – pożałujesz te…

Nie zdążyłem dokończyć, gdy teraz to ja oberwałem w twarz. Trafił w oko. Nie zdążyłem nawet mrugnąć, gdy poczułem ostry ból w żołądku. Czułem jakby miał pięść ze stali. Za chwilę moja głowa podskoczyła od uderzenia w podbródek.

Usłyszałem jej tłumiony śmiech. Tępy ból w kolanie powalił mnie na ziemię.

– Wal się! – wrzasnął chłopak, niemalże z namaszczeniem, spluwając na moją twarz. Po chwili objął moją byłą już dziewczynę w pasie i odeszli. Natalia nawet się nie obejrzała.

– Czym… – wycharczałem. – Czym sobie na to za… zasłużyłem?

Już odeszli. Przymknąłem oczy. Nagle usłyszałem jakiś szmer. Coś poruszyło się kilka metrów ode mnie w mroku. Z cienia wyszła jakaś postać. Była ubrana na czarno, a w dłoni trzymała coś na wzór srebrnego berła, które lekko błyszczało. Zbliżyła się i zrównała swoją, ukrytą pod kapturem, twarz z moja.

– Co jest… – powiedziałem, plując krwią.

Postać przede mną zamachnęła się srebrnym przedmiotem, zrobiła nim młynek, po czym przeszyła nim moją klatkę piersiową. Nic jednak nie poczułem. Zamknąłem, po czy znów otworzyłem oczy.

Na pogrążonym w mroku chodniku znajdowałem się sam. Nikogo przy mnie nie było. Nagle poczułem ból w mostku. Moja pierś zapłonęła niczym żywym ogniem. Upadłem na kolana.

Nagle z mroku znów się coś wyłoniło. Wypływał stamtąd szary dym, który formował się w coś podłużnego i już po chwili przybrał postać kilkumetrowego węża, który pełzał w powietrzu przede mną. Po chwili widm tego typu zaczęło przybywać. Kumulowały się wokół mnie. Po chwili zamarły w bezruchu. Zacząłem oddychać coraz ciężej. Nagle jeden z nich niespodziewanie runął na mnie. Przeszył moją rozpaloną pierś, wzmagając w niej palący ogień. Po chwili reszta widm zrobiła to samo. Ból był przeraźliwy.

Na wpół przytomny upadłem na ziemię. Zamknąłem oczy. Moja głowa dotknęła zimnego chodnika. Chociaż tyle. Powieki zaczęły mi ciążyć. Po chwili była już tylko ciemność.

 

 

***

 

Ktoś mną mocno potrząsnął. Słyszałem jakieś głosy. Na wpół przytomny, próbowałem się podnieść, lecz obite żebra mi na to nie pozwalały.

– Maciek… – odgłosy dochodziły mnie jak przez mgłę. – Słyszysz mnie?

Słyszałem, lecz nie mogłem podnieść opuchniętych powiek ani nabrzmiałych krwią warg, żeby cokolwiek się odezwać.

Gdy wykonałem słaby ruch nogą, ktoś lekko za nią złapał i z powrotem ułożył na ziemi. Po chwili poczułem ciepły dotyk czyjś rąk na mej obolałej twarzy. Nie wiedziałem czy to tylko złudzenie, czy naprawdę ich dotyk minimalizował ból, który po chwili już całkowicie zniknął z mojej twarzy.

Zwilżyłem językiem wyschnięte, lecz już sprawne usta, po czym powoli podniosłem powieki. Oślepił mnie jasny blask słońca. Głowa z powrotem opadła mi na chodnik.

– Jeszcze chwila… – odezwał się głos obok mnie.

Poczułem kojący dotyk na złamanym kolanie. Po chwili przestało już boleć.

– Kim… Kim jesteś? – spytałem, gdy mój wzrok przyzwyczaił się już do oślepiającego blasku słońca.

– Nie poznajesz mnie? – spytała urocza dziewczyna, pochylając się nade mną. – To ja, Paulina.

Spróbowałem wstać, lecz mimo zrośniętych kości wciąż nie byłem do końca sprawny. Ból w mostku wciąż trwał niezruszenie.

– Co to było? – wycharczałem.

– Twoja złość. – odparła po cichu. – Twój smutek i żal. – Zniżyła wzrok i zamilkła. Dłońmi zaczęła pocierać moją pierś.

– Proszę… – odezwałem się nagle, patrząc w ciemność, która mnie przerażała. – Proszę, zabierz mnie stąd…

Paulina skinęła głową. Złapała mnie za rękę, którą mocno ścisnęła.

Blask wokół jakby przybrał na sile. Jednak dopiero teraz spostrzegłem, że to nie słońce daje tyle światła, lecz skóra Pauliny żarzy się niczym żarówka. Byłem wprost zauroczony tym zjawiskiem.

– Na pewno chcesz iść ze mną? – spytała. – Zabiorę cię w miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłeś.

– Tak… – odparłem, po czym blask dziewczyny znów mnie oślepił. – Chce…

Podniosłem się. Zamknąłem oczy. Czułem jej dotyk na mym ciele. Czułem jak wtula się we mnie. Jej słodki oddech owiewał moją twarz.

Nagle pod nogami zaczął mi uciekać grunt. Trzymałem się dziewczyny, a ona trzymała się mnie. Unosiliśmy się w powietrzu. Nie mogłem otworzyć oczu. Blask wciąż trwał i trwał.

 

***

 

Po pewnym czasie zaczęliśmy opadać. Czułem jak moje włosy unoszą się do góry i opadają, gdy w końcu stanęliśmy na ziemi. Paulina wypuściła mnie z objęć i stanęła obok.

Otworzyłem oczy. Było jasno, lecz moje oczy prawie od razu przyzwyczaiły się do światła.

Byliśmy na jakiejś polanie. Wokół rosły wysokie drzewa. Nad głową widniał niezaburzony chociażby jedną chmurką błękit.

– Gdzie jesteśmy? – wyszeptałem podchodząc do dziewczyny. – Jak my się tu znaleźliśmy?

– Tak dokładnie to nie wiem – odparła ze spokojem. – ale na pewno nie w naszym układzie słonecznym.

– Jesteśmy… na innej planecie?

– Tak… Nazwałam ją Silwer. – uśmiechnęła się. – Często tu przychodzę… przylatuję, gdy chce pobyć sama.

– Ale… Jak… – jąkałem się. – Jak tego dokonałaś? Jakim cudem się tu dostaliśmy? Kim jesteś, że potrafisz dokonać takich rzeczy?

– Po prostu nie jestem człowiekiem – odparła, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. – Mama mnie nauczyła, jak można podróżować między innymi planetami.

– Nauczyła? – dziwiłem się. – To k i m wy właściwie jesteście?

– Nie chcesz wiedzieć…

– Może i tak. – odparłem z pokorą.

Rozejrzałem się wokół. Jedynie drzewa. Trawa. Promienie słoneczne odbijające się w kroplach rosy na kolorowych kwiatach.

– A jak się stąd wydostaniemy?

– A chcesz wracać?

– Nie! – uciąłem szybko. – zostańmy…

Zamyśliłem się na chwilę, wpatrzony gdzieś w dal.

– Prawda, że jest piękna? – szepnęła mi do ucha, ogarniając gestem wszystko wokoło.

– Równie piękna jak ty… – wyrwało mi się.

Jednakże to była prawda. Była piękna: ciemne długie włosy, niebieskie oczy. Zgrabna sylwetka.

Przybliżyłem się do niej. Moją twarz od jej dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, gdy jeszcze trochę się do niej przybliżyłem.

– Widziałam co się stało – rzekła znienacka.

Spuściłem wzrok i odsunąłem się od niej.

– Kochałeś ją? – spytała.

Nie odpowiedziałem.

– Przepraszam, nie powinnam…

– Nie, nie szkodzi – odparłem. – Kochałem ją. A teraz znienawidziłem. Nawet ze mną nie zerwała. – Do oczu napłynęły mi łzy. Przetarłem je wierzchem dłoni i spojrzałem na jej twarz.

Teraz to ona spuściła wzrok, czując lekki wstyd, który i tak momentalnie z niej wyparował. Podeszła i pogładziła dłonią mój policzek. Drugą rękę położyła mi na ramieniu i przyciągnęła lekko do siebie.

– Umiałbyś pokochać kogoś jeszcze raz? – Spytała, muskając ustami o moje ucho.

– Z pewnością i…

– Ciii. Tyle mi wystarczy – szepnęła Paulina, poczym pocałowała mnie w szyję. Brnęła wyżej, aż w końcu dotarła do ust. Poruszyłem nimi lekko. Paulina językiem wtargnęła w szczelinę pomiędzy moje wargi. Całowaliśmy się tak namiętnie.

Jej dłoń wsunęła się pod koszulę, ocierając mi się po torsie. Obejmując jej ramiona, przycisnąłem ją do siebie z całych sił, przez co czułem na mostku jej kształtne piersi.

Trwaliśmy tak przez dość długi czas.

Nie wiedziałem, czy robię to z powody tego co się stało z Natalią, czy naprawdę coś do niej czułem. Podobało mi się to i jej najwyraźniej też. Nie chciałem tego przerywać.

 

***

 

Ziemia była zimna, jednakże ciepłe promienie słońca ogrzewały nasze półnagie ciała. Na czworaka stałem nad nią. Byliśmy jedynie w bieliźnie. Pochyliłem się i nasze usta znowu się spotkały. Poczułem jej ciało tuż przy swoim. Przycisnąłem ją do siebie. Powoli, jakby z uśpienia, pojawiało się we mnie pragnienie. Pragnienie kobiety, którego nie mógł powstrzymać. Dotknąłem przez materiał jej piersi, przesunąłem dłonią po jej brzuchu, udach.

Zadrżałem. Teraz ona dotknęła mnie. Złapała za moją męskość. Pieściła ją przez chwilę. Jej oddech stał się jakby spokojniejszy. Oddychała wolniej, głębiej.

Nie bacząc na nic, rozpiąłem jej stanik. Nie opierała się. Po chwili, niemal siłą, zdarłem z niej resztę bielizny, odsłaniając duże, okrągłe piersi i kępkę ciemnych włosów na łonie.

Teraz ona zajęła się mną. Pieściła mnie przy tym. Wolno, delikatnie, czule. W końcu, gdy pozbyła się już reszty mojej garderoby, opadłem na nią i bez żadnego oporu wbiłem swego członka w jej kobiecość. Powoli. Delikatnie. Czułem jak pręży się pode mną. Czułem jak pracują jej mięśnie nóg i brzucha.

Przytuliła się do mnie jeszcze mocniej.

Zacząłem to robić coraz szybciej, mocniej. Aż do dna. Objęła mnie nogami. Dłonie splotła mi na pośladkach. Współgraliśmy ze sobą doskonale. Przyciskała się do mnie, gdy ja wchodziłem w nią raz za razem.

– Och… Mocniej! – wykrzyknęła w pewnym momencie. Przyśpieszyłem.

Czułem żar płynący z jej ciała. Czułem coraz silniejsze pożądanie, rozpływające się po mej męskości. Miałem ją. Miałem kobietę, której naprawdę pożądałem. Z Natalią nigdy nie było tak dobrze, jak teraz.

Raz po raz ocierałem się o jej ciało. O jej roztańczone piersi.

Pocałowałem ją tak mocno, iż poczułem że wtapiam się w jej twarz. Paulina tłumiła jęczenia.

– O tak… – krzyknąłem w pewnym momencie.

Paulina dała mi coś, czego potrzebowałem. Co sprawiło, że znów poczułem się mocny i wytrzymały na wszelkie zło. Zdolny pokonać wszelkie przeszkody. Dała mi siłę przetrwania.

Zwolniłem. Powoli się podniosłem. Spojrzałem w jej oczy.

– Zostańmy tu… – powiedziałem. – Zostańmy na zawsze.

– Kocham cię… – wyszeptała. Taka odpowiedź mi wystarczyła.

Powoli znów pogrążyliśmy się w rozkoszy.

 

***

 

Małe mieszkanko w bloku. Jeden pokoik, kuchnia. Mosiężne klamki. Drewniane drzwi z wąską, chropowatą szybką po środku.

Lustro w wąskiej drewnianej ramie odbija obraz brązowego biurka z porysowanym blatem. Na jego wierzch spoczywa telefon komórkowy, który nagle zaczyna wibrować. Rozbrzmiewa kilku sekundowa muzyka techno, która odbija się echem od białych ścian mieszkania. Na wyświetlaczu pojawia się zdjęcie dziewczyny o bladej karnacji. Kolorowe litery układają się w napis: Misiaczek. Pod spodem wyświetla się żółta koperta, na której widnieją pierwsze słowa sms'a:

– Chociaż porozmawiajmy….

Koniec

Komentarze

NAGLE poczułem ból w mostku. Moja pierś zapłonęła niczym żywym ogniem. Upadłem na kolana.
NAGLE z mroku znów się coś wyłoniło. Wypływał stamtąd szary dym, który formował się w coś podłużnego i już po chwili przybrał postać kilkumetrowego węża, który pełzał w powietrzu przede mną. Po chwili widm tego typu zaczęło przybywać. Kumulowały się wokół mnie. Po chwili zamarły w bezruchu. Zacząłem oddychać coraz ciężej. NAGLE jeden z nich niespodziewanie runął na mnie. - słowo NAGLE bardzo często się powtarza.

Gdy wykonałem słaby ruch nagą, ktoś lekko za nią złapał i z powrotem ułożył na ziemi. - Ruch NOGĄ ;)

Ogólnie nie wiem za bardzo o co chodzi. Tutaj on leży na chodniku i nagle kosmitka bieże go na jakąś planetę i uprawiają seks. Ogólnie seks mi się tutaj nie podoba.

Masz u mnie plusa za śmiesznego węża z obrazka.

Niestety, moje odczucia nie są najlepsze. Mimo, w miare poprawnego stylu, z niewielikim tylko zadrami, zdecydowanie źle rozłozone są akcenty. Najwieksze emocje znajdują się na poczatku, a potem - już po bójce - napięcie opada. Fakt nagłego przeniesienia na inna planetę i seks nie wzbudziły juz praktycznie nic. Opadły emocje, opadło zainteresowanie... Aż do przedostatniego zdania, bo ostatnie - jakże życiowe - powoduje małą refleksję ;)

Oczywiście, powyzsza opinia jest tylko moja :) Gdybym miał oceniać, wstawiłbym coś pomiedzy 3,5 - 4
Pozdrawiam
 

OK, do konkursu. :)

Przeczytałam. Nie podobało mi się. Fabuła totalnie nijaka i naciągana, a toporny styl nie ułatwia lektury. Jednak najbardziej wkurzał mnie bohater i jego teksty, np to:

Ups... zamiast paste poszło enter.
- Czym... - wycharczałem. - Czym sobie na to za... zasłużyłem? - może tym, że pierszy "poleciałeś z łapami"? Byłoby 3, ale nie wystawiam poniżej 4.

Drogi Renferiel,
Powyższe zdanie miało się odnosić nie tylko do tego, że główny bohater został pobity, lecz do tego, że został w tak okrutny sposób potraktowany przez swoją dziewczynę. Do tego, że dostał łomot, zaczynając z tamtym chłopakiem w słusznej sprawie, również, lecz jak widać musiałem to jakoś źle zaakcentować.
Pozdro.

Haskeer, co znaczy "zaczynać z kimś w słusznej sprawie"? Że niby w opisanej sytuacji racja moralna była po stronie bohatera i miał on niejako przyrodzone prawo by zachować się tak, jak się zachował? Czy widok dziewczyny całującej się z innym z automatu usprawiedliwia stosowanie przemocy? Wybacz, ale nie rozumiem.

Mnie też nie porwało. Zwłaszcza ze względu na styl, który momentami jest toporny, ale pomysł też jest troche banalny i raczej służy jak najszybszemu wprowadzeniu sceny erotycznej niż opowiedzeniu ciekawej historii. A jak pomysł nie porywa, to zwraca się uwage na błędy, których jest niestety sporo. Czasem brakuje mi zastanowienia nad sensem niektórych wyrazów - np. bez żadnego oporu wbiłem swego członka w jej kobiecość. Powoli. Delikatnie  - wbijanie czegokolwiek raczej nie jest powolne ani delikatne (chociaż z drugiej strony Azje Tuhajbejowicza na pal wbijali powoli, ale raczej nie delikatnie ;)).
Powoli, jakby z uśpienia, pojawiało się we mnie pragnienie. Pragnienie kobiety, którego nie mógł powstrzymać. - kto nie mógł powstrzymać? chyba "nie mogłem".
O jej roztańczone piersi. - moja chora wyobraźnia natychmiast podsunęła mi obraz wesołych piersi skaczących w górę i w dół w rytm muzyki ;)

Nowa Fantastyka