- Opowiadanie: TomaszObłuda - Kreatorzy

Kreatorzy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kreatorzy

Piskliwy dźwięk wdarł się do uszu Witalija. Zerwał się z materaca, szukając po omacku smartfona. „Gdzie on do cholery jest” – powtarzał w myślach. Wreszcie ocknął się na tyle, że zdołał zidentyfikować skąd dochodzi sygnał i wygrzebał urządzenie spod sterty ubrań. Spojrzał na wyświetlacz. Była jedenasta. Dlaczego ustawił budzik w ten sposób? Czyżby miał coś do zrobienia po południu? Usiadł na podłodze, obejmując głowę dłońmi. Musiał się skupić i przypomnieć sobie poprzednią noc. Miał kaca, więc musiał wczoraj coś pić, ale nie planował takich rozrywek, gdyż w przeciwnym razie zażyłby jakiś środek zapobiegawczy. Znajomi wyśmiewali go z powodu jego słabej głowy – „Jesteś przecież Rosjaninem, Witalij, powinieneś przepijać nas wszystkich.” – kwitował te uwagi uśmiechem ironii. Nie musiał niczego udowadniać przed nikim, miał dwadzieścia siedem lat i był najlepszy w swoim fachu. Przynajmniej raz w miesiącu otrzymywał zaproszenie od kogoś z BBC, chcieli go bardzo, ale i tak nie byli w stanie przebić oferty ChinaMed. Robił więc swoje, a kochał tę pracę.

Musiał przejrzeć historię połączeń i wiadomości, może zrobił jakieś zdjęcia, albo coś nagrał – ale najpierw woda. Otworzył lodówkę i uśmiechnął się. Obsługa hotelu sprawiła się świetnie, będzie musiał im zostawić solidny napiwek. Meksykańska Tequila, japońska woda mineralna i trzy lodowate butelki Kinleya – sprawdzili dokładnie jego profil klienta. Wychylił łapczywie pierwszą butelkę. Poczuł orzeźwienie i zdawało mu się, że jego umysł zaczął odzyskiwać jasność, kiedy usłyszał pierwsze takty „Walca kwiatów” Czajkowskiego. Dzwonił sam szef, tylko na niego miał ustawiony ten dzwonek. Nienawidził telefonów z samej góry, liczył, że jego ukochany kompozytor poprawi mu odrobinę nastrój przed nieprzyjemnymi rozmowami.

– Tak? – odezwał się do słuchawki.

– Kurwa, Witalij! Co się dzieje?! Widzę, że żyjesz skoro odebrałeś. Od czterech godzin próbuję się z tobą połączyć!

– Wybacz, Hans, spałem. Wypiłem wczoraj chyba zbyt dużo, nie planowałem nic na dziś, więc …

– Świetnie, Witalij, kurwa, świetnie! Ktoś inny planował. Cztery godziny temu wykoleił się pociąg na stacji w Berlinie. Wszystkie agencje już o tym trąbią, zaspaliśmy dwadzieścia minut. Jak kurwa mogłeś to przeoczyć?! Dwadzieścia minut!

– Cholera! – Mózg Witalija wszedł na przyspieszone obroty, zapomniał o kacu, jego życie znów wróciło na właściwe tory. – Kto nas reprezentuje?

– Najbliżej mieliśmy Anię – powiedział Hans ze smutkiem w głosie.

– Cholera.

– Tak właśnie, cholera. Najbardziej zielona dziennikarka w europejskiej ekipie, aż mnie skręcało, kiedy oglądałem jej relacje, ale jakoś dała radę.

Witalij westchnął do słuchawki.

– Jesteś teraz w Pradze, wpadnij do mnie, Lin zarezerwuje ci bilet do Londynu.

– Kolejowy? – Witalij zaśmiał się nerwowo.

– To poważna sprawa, zachowaj żarty dla siebie. Ktoś zrobił niezłego newsa i dokopał nam porządnie. Dowiesz się, czyja to robota i pójdziemy na wojnę.

– Jest, aż tak źle?

– Nie wiem, ale chcę się przygotować na najgorsze. Powstał najlepszy news od dwóch miesięcy, to wygląda poważnie. Czekam na ciebie dziś wieczorem. Trzymaj się.

– Ty też, Hans – Witalij wyłączył smartfona.

Usiadł na materacu i patrzył przez chwilę w otwartą lodówkę.

 

Lin nie była łaskawa, dwie minuty po rozmowie z szefem przesłała Witalijowi bilet na pociąg o dwunastej piętnaście, miał niewiele czasu, ale ucieszył się. Hotel był bardzo blisko dworca, a on zdawał sobie sprawę, że musi się spieszyć. Błyskawicznie wziął prysznic, ubrał się, spakował i wybiegł z apartamentu. Gdy znalazł się na peronie miał jeszcze dziesięć minut, akurat tyle, by się wymeldować i opłacić pobyt. Już miał schować smartfona do kieszeni płaszcza, kiedy przypomniał sobie, że powinien przejrzeć skrzynkę w komunikatorze. Żywił nadzieję, że dzięki temu odświeży sobie nieco pamięć.

Nie dzwonił do nikogo, ale wysłał dwie wiadomości tekstowe na nieznany numer. Pierwsza była dość lakoniczna. – [Jestem w łazience, zaraz wracam]. Do kogo ją wysłał, wytężył umysł. Coś mu zaświtało. Wysoka blondynka, niebieskie soczewki, garnitur stylizowany na męski – to nie była prostytutka. Podjechał pociąg. Odnalazł numer swojego miejsca, rozsiadł się wygodnie przy oknie, torbę położył na siedzeniu obok. Otworzył drugą wiadomość. [Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy. Czuję, że może być z tego coś więcej] – wysłał ją o trzeciej nad ranem.

– Cholera – powiedział na głos.

Nigdy nie pisał, ani nie mówił czegoś takiego kobietom, nie musiał uwodzić. Kiedy potrzebował towarzystwa wynajmował call girl z zaprzyjaźnionej agencji, a gdy miał ochotę wyłącznie na seks, korzystał z usług prostytutek. Poza tym wielokrotnie przekonał się, na szczęście nie na własnej skórze, że takie gierki źle się kończą. Ta kobieta musiała nieźle zakręcić mu w głowie. Ona albo kolorowe drinki, które wypił. Miał jedną odebraną wiadomość, odpisała zaledwie minutę po jego drugim smsie. [Dla mnie ten wieczór też był cudowny. Odezwę się do ciebie, już tęsknię]. Przełknął ślinę. „Żeby to była tylko czcza obietnica” – pomyślał.

Sytuacja była dość dziwna, ale miał w tym momencie poważniejsze sprawy na głowie. W Berlinie wykoleił się pociąg, a jego tam nie było, ich agencja się spóźniła prawie dwadzieścia minut, nie zdarzyło im się to ani razu po fuzji z RussiaTV. Wyjął z torby tablet – musiał dogłębnie zbadać temat. Założył na uszy słuchawki, nie chciał, aby cokolwiek go rozpraszało i wszedł do sieci. Z każdą chwilą rosła jego wściekłość i irytacja. Pociąg z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę wjechał na peron, na którym stał remontowany wagon, nie zadziałały hamulce, a komputer przestawił zwrotnicę. Jak do cholery tor w superszybkim pociągu mógł być przestawiony i dlaczego pociąg nie wyhamował. Serwisy internetowe prześcigały się w spekulacjach. Zamach cyberterrorystów, awaria systemu, działanie tajnych służb – wszystko było możliwe. Ogrom tragedii przytłoczył Europę, od wielu lat nie zdarzyło się nic podobnego, trzydziestu dwóch zabitych i ponad siedemdziesiąt osób rannych, w tym kilkanaście w stanie krytycznym, i Witalija tam nie było. Niemal miał łzy w oczach. Zapomniał o tajemniczej kobiecie, liczyła się tylko jego porażka i wiedział, że nikt inny nie jest temu winien. Nigdy nie spóźnił się więcej niż pięć minut na najważniejsze wydarzenia, jeśli nie były to jego wydarzenia. Właśnie dlatego tak bardzo go chcieli w BBC i CNN, nie dlatego, że był najlepszym kreatorem na świecie, zawsze, musi być jeden najlepszy, ale dlatego, że podążał o krok za pozostałymi. Miał nosa, potrafił wyczuć najważniejsze newsy, to było jak przewidywanie pogody, wystarczyło dobrze zbierać materiały, analizować je i wybierać najpewniejsze. Poza tym siatka jego informatorów oplatała całą Europę. Dlaczego, do cholery nikt nie przewidział wypadku?

Czytał informacje, przeglądał nagrania z pierwszych transmisji i był pewien, że za tym newsem stał jakiś kreator. To była genialna robota. Należało się teraz dowiedzieć, czyjej korporacji to dzieło i czy jest to jakiś złoty strzał, czy też ktoś szykuje dłuższą batalię, aby wyrzucić z siodła ChinaMed.

 

Witalij około osiemnastej wsiadł do windy londyńskiego wieżowca, na którego ostatnich trzech piętrach znajdowała się siedziba europejskiego oddziału jego firmy. W pociągu zjadł obiad i wypił cztery espresso, zdążył także przejrzeć wszystkie najważniejsze informacje dotyczące newsa, które mógł znaleźć w Internecie. Był dobrze przygotowany i liczył na doświadczenie szefa, w końcu nie przypadkiem ten zaledwie czterdziestoletni Niemiec zarządzał tak wielkim oddziałem ChinaMed.

Wszedł pospiesznie do apartamentu Hansa. Przed wejściem za wielkim różowym biurkiem siedziała Lin, uśmiechając się sztucznie. Zawsze ciekawiło go, czy ta drobna, koścista Chinka jest tylko sekretarką szefa, czy może kimś więcej. Wiedziała dość dużo jak na zwykłą asystentkę, a także jej godziny i zakres pracy mogły zastanawiać. Jednak to nie była jego sprawa i wszelkie teorie musiał pozostawić w sferze domysłów.

Hans siedział w głębokim skórzanym fotelu, za niezwykle długim biurkiem, jego nienaganna sylwetka i perfekcyjnie dopasowany garnitur robiły wrażenie na gościach. Witalij już dawno przestał zwracać uwagę na teatr, który panował w londyńskim biurze. Kiwnął tylko głową na przywitanie i usiadł naprzeciwko szefa.

– Jest dość nieciekawie – zaczął.

– Zauważyłem, Witalij, od rana próbowałem się z tobą połączyć, wiem, że nie jest dobrze i nie jestem pewien, czy zdajesz sobie sprawę z realnej sytuacji. Ten, kto odpowiada za ten news będzie przez kilka dni, a może nawet dłużej, na nim żerować, zawsze będą pierwsi.

– Słusznie, ale płynie z tego pewien pozytyw.

– Słucham? – Hans wyraźnie się zaciekawił

– Otóż, mamy kilku podejrzanych, ale nie wiemy kto jest odpowiedzialny za wypadek, trudno walczyć z takim przeciwnikiem.

– Racja! – Hans zawołał z radością. Tylko w otoczeniu nielicznych pozwalał sobie na taką spontaniczność, zapominał o swojej roli. – Ten kto będzie miał najświeższe informacje będzie odpowiedzialny za kreację.

– Obaj zdajemy sobie sprawę, że za tak duże przedsięwzięcie nie może odpowiadać przypadek – kontynuował Witalij. – Zrobiła to jakaś zgrana ekipa kreatorów.

– Albo jeden geniusz – przerwał mu szef.

– W takim razie jest lepszy ode mnie. Możliwe – zamilkł na chwilę. – Tym gorzej. Jeśli jednak będziemy wiedzieć, kto potrafił stworzyć tak dobrą informację, będziemy w stanie przedsięwziąć odpowiednie kroki zaradcze, a w najgorszym wypadku będziemy potrafili odpowiednio przypilnować kreatora, aby się nie spóźnić tak jak dziś przed południem.

Hans uśmiechnął się kwaśno.

– To prawda, spartoliłeś nam newsa, co się stało?

– Nie spartoliłem, nie mogę być zawsze na miejscu.

– Witalij, dostajesz taką pensję, że powinieneś być w dwóch miejscach naraz.

Kreator wstał i podszedł do barku, który był ukryty za ryciną Durera wiszącą na ścianie. Zrobił sobie drinka, nie pytając szefa o zgodę.

– To była dziewczyna – powiedział, gdy usiadł ponownie w fotelu, sącząc gin z tonikiem. – Piękna dziewczyna. Upiłem się strasznie, ładnie mi zakręciła w głowie. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.

– Ja też, Witalij, szkoda, abyś stracił swoją pozycję przez dziewczynę.

– Hans, dopadnę tego gnojka, który wykoleił pociąg, a wtedy pokażę mu jak się robi prawdziwe newsy, takie na kilka tygodni. Mam zamiar wygrać kolejny raz plebiscyt na najważniejsze wydarzenie roku. Jak będzie trzeba ukatrupię papieża.

Hans wybuchnął śmiechem, ale po chwili spoważniał, przyglądając się ponurej minie podwładnego.

– Witalij, nie pij dziś więcej, proszę cię jak kolega. Wyśpij się porządnie, bo widzę, że powinieneś odpocząć.

Kreator wstał powoli i spokojnym krokiem skierował się do wyjścia.

– Trzymaj się, Hans.

– Witalij – szef zatrzymał go nim chwycił za klamkę. – Czy myślisz, że ta dziewczyna mogła być podstawiona, może miała cię upić, abyś się spóźnił do Berlina?

Nie odpowiedział.

Przeklął mijając Lin, ta spojrzała na niego pytająco.

– Mówiłem do siebie – wyjaśnił dziewczynie.

Uśmiechnęła się sztucznie. Czy kiedykolwiek uśmiechała się szczerze? Witalij nie przypominał sobie takiej sytuacji, pewnie szczerość była zarezerwowana dla Hansa.

 

Leżał na łóżku w pokoju hotelowym i analizował fakty. Tajemnicza dziewczyna, której imienia nie mógł sobie przypomnieć, rzeczywiście mogła mieć coś wspólnego z wydarzeniami w Berlinie. Jeśli się więcej nie odezwie, to będzie wskazywało, że dał się podejść. Sam nie wiedział, która odpowiedź byłaby korzystniejsza. Wyłączył światło, miał następnego dnia sporo pracy – należało dokładnie zbadać wypadek pociągu oraz wykonać kilka telefonów, może ktoś będzie posiadał jakieś konkretne informacje.

Obudził go sygnał wiadomości. Spojrzał na wyświetlacz smartfona, dochodziła czwarta rano. Nie zdenerwował się szczególnie, planował wstać o piątej, ale kto pisał o tej porze? Może ktoś z innej strefy czasowej – przeszło mu przez głowę. Resztki snu znikły w jednej chwili – to było od niej. [Dlaczego się nie odzywasz? Cierpliwie czekałam na wiadomość, ale nie wytrzymałam. Co się dzieje? Obraziłeś się?]

Usiadł na łóżku, próbując szybko ogarnąć sytuację. Musiał odpowiedzieć – dziewczyna mimo wszystko mogła być tropem. Postanowił, że jeśli ma przejść do rzeczy, będzie lepiej jeśli zadzwoni, nie miał na co czekać.

– Cześć – usłyszał miły głos w słuchawce. Głos dość niepewny i nieśmiały, nie tego się spodziewał.

– Witaj, odpowiem od razu na pytanie. Nie obraziłem się, nie jestem zły, po prostu nie byłem pewien, co powinienem napisać.

– Nie pamiętasz mnie? Nie pamiętasz – stwierdziła. – Rozumiem, jeśli chcesz zakończyć tę znajomość, wystarczyło napisać, chociaż doceniam, że zadzwoniłeś.

– Nie, to nie tak. To prawda, nie pamiętam zbyt wiele, sporo wypiłem, ale chciałem się z tobą skontaktować. Chciałem cię poznać na trzeźwo, dowiedzieć się, kto potrafił mnie tak zainteresować. Poza tym pamiętam, że jesteś bardzo ładna.

– Czyli, pewnie byłeś bardzo zajęty?

– Nie o to chodzi – zaprzeczył. – Najzwyczajniej w świecie brakowało mi śmiałości.

Zaśmiała się do słuchawki.

– Witalijowi Rosliakowi brakowało śmiałości, najlepszy dziennikarz na świecie, król wywiadów i newsów wystraszył się dziewczyny. Nie czaruj, bo jeszcze ci uwierzę.

– A więc wiesz o mnie sporo. Chyba dużo opowiedziałem o sobie wczoraj w nocy?

– Witalij, przecież jesteś sławny, każdy, kto ma w domu monitor, każdy, kto jeździł pociągiem, latał samolotem lub chociaż przechodził koło sklepu z telewizorami zna twoją twarz i twoje nazwisko.

– Trochę przesadzasz.

– Odrobinkę. Powiedz mi, chcesz się spotkać jeszcze raz, czy mam zniknąć z twojego życia? Jedno słowo.

– Jesteś nadal w Pradze?

– Nie, ale mogę być, mogę być w Berlinie, Londynie czy w Moskwie, kiedy tylko chcesz. Wykonuję wolny zawód, jestem mobilna.

Przez kilka chwil milczeli. Zastanawiał się, czy może jej nie posłuchać, czy nie skorzystać z propozycji i wypowiedzieć to jedno słowo.

– Będę jutro w Warszawie, muszę się z kimś zobaczyć. Możemy się spotkać o osiemnastej. Mówi ci coś nazwa Alfa Centauri?

– Tak, ale skoro będziesz w Warszawie, to zapewne masz na myśli klub, nie układ planetarny. – Zażartowała. – Mnie miejsce pasuje.

– Świetnie, a więc jesteśmy umówieni. Jeszcze jedna sprawa.

– Nie martw się, ja cię rozpoznam – zaśmiała się. – Ale mam nadzieję, że kiedy mnie zobaczysz, też odświeży ci się nieco pamięć. Jutro nie pozwolę ci wypić tyle co ostatnio, źle cię pilnowałam.

– A więc do jutra.

– Do jutra, wilku – zakończyła.

Ona go pilnowała, czy chciała go upić. Dlaczego nie wziął nic na kaca? Może rzeczywiście była taka interesująca, jutro się dowie.

 

Oderwał wzrok od tableta i schował go do torby. Szczupła brunetka z lekkim zezem pomachała mu z oddali, wstał od stolika i odsunął dla niej krzesło. Podała mu rękę i usiadła niedbale. Kelnerka bez słowa położyła na stoliku drugie menu.

– Zabiegana jesteś chyba ostatnio – zaczął bez zbędnych formalności. – Całkiem nieźle wczoraj wypadłaś.

– Dzięki wielkie – odparła wesoło. – Jestem taka podekscytowana. Serio, uważasz, że nie dałam wczoraj dupy? Nie spieprzyłam sprawy?

– Prawdę mówiąc, było bez fajerwerków, ale dałaś sobie radę.

– Cholera, wiedziałam, wiedziałam, że nie dam rady.

– Aniu, to był wielki news, taki, który zdarza się raz na rok, debiutanci rzadko błyszczą w takich chwilach. Pomyśl, że następnym razem już nic cię nie zaskoczy, szybko nie dostaniesz mocniejszego newsa.

Skrzywiła się.

– No tak, spartoliłam robotę, Hans szybko nie da mi nowego zadania – stwierdziła z niechęcią.

– Takie wydarzenia nie zdarzają się bez pomocy, sama wiesz. Jeśli sobie takiego newsa nie stworzysz, to nikt ci go nie da w spadku. Kolejny będzie należał do ChinaMed i ja będę pierwszy na miejscu.

– Och! – Ani zaświeciły się oczy. – Planujesz coś? Coś w moim rejonie? Będę mogła ci pomóc?

Witalij zaśmiał się i wezwał kelnerkę do stolika, zamówił dwie kawy, nie pytając Ani o to, czy chce.

– Nic nie planuję, ale jeśli będę coś robił w twoim okręgu, zaproszę cię do współpracy. Przejdźmy do rzeczy, mam kilka pytań.

– Chodzi o Berlin? Zrobię wszystko, aby ci pomóc – przekręciła się nerwowo na krześle. – Co chcesz wiedzieć?

– Rozmawiałaś z kimś z innych ekip, widziałem filmy, przeglądałem sieć, wiem kto, w jakiej kolejności pojawiał się na miejscu, ale ty miałaś obraz na żywo. Jak to wyglądało? Masz jakieś podejrzenia?

– Pierwsi pojawili się ludzie z DeutscheMediaCorp – zawiesiła głos na moment, szukając czegoś w pamięci.

– To nie oni – stwierdził Witalij. – Są zbyt miękcy, nie wykreowaliby takiego zdarzenia, a tym bardziej nie poświęciliby rodaków. Następni byli ludzie z CNN i BBC, LatinoTV i ty. Co możesz powiedzieć o nich?

– David Longman był bardzo pobudzony, wiesz, ciągle krzyczał do swojej ekipy, że to dramat, że to niemożliwe, zachowywał się jak szaleniec. Sama nie wiem, czy przeraził się tą tragedią, czy tym, że ktoś zrobił taki news, a nie był to nikt z ich ekipy. Nie sądzę, aby to była sprawka jankesów.

– A BBC? Na miejscu pojawił się Ichiro, on jest dobry. Wiesz, że ekolodzy, którzy oblali bydlęcą krwią króla Harryego, byli wynajęci przez Anglików?

– Żartujesz?! – Ania krzyknęła z ekscytacji.

– Facet jest w pierwszej piątce światowych kreatorów. Może jest drugi, po mnie – uśmiechnął się półgębkiem.

– Wiesz, możliwe, że udawał, ale był bardzo zaskoczony brakiem twojej obecności. Nawet zapytał, czy ma ci pogratulować, oczywiście powiedziałam, że nie rozumiem, co ma na myśli. Był bardzo zaskoczony. Sven Hanson był najbardziej spokojny, wiem, że to taki typ, ale jego przygotowanie było niesamowite.

– A więc sugerujesz, że to robota Brazylijczyków?

– Jeśli miałabym postawić pieniądze, postawiłabym na nich. Ale sama nie wiem. A ty jak sądzisz? – wpatrywała się w niego z zainteresowaniem. Irytowała go czasem swoją ciekawskością. Zdawał sobie sprawę, że jest ambitna i chce się uczyć, a on jest dla niej wzorem, ale nie miał ciągotek, by zostać czyimś mentorem. Wziął głęboki łyk kawy, opróżniając filiżankę.

– Muszę to przetrawić. Rzuciło ci się w oczy coś jeszcze? Może zauważyłaś coś dziwnego?

Zmarszczyła czoło.

– Jeśli sobie coś przypomnę, dam ci znać.

– Dobrze, Aniu, dziękuję za pomoc. Zapamiętam to, i możesz liczyć na moją wdzięczność. – Uniósł rękę, by wezwać kelnerkę.

 

Spokojne, elektroniczne dźwięki płynące z tysięcy mikrogłośników oplatających lokal, skutecznie wyciszały, pobudzony od rana umysł Witalija. Siedział w głębokim, szkarłatnym w tym momencie fotelu i sączył gin z tonikiem. Z każdym kolejnym łykiem kolor mebla bladł, nabierał jasnoróżowego koloru. Witalij zastanawiał się nad teorią Ani, jakoby to LatinoTV odpowiadało za wykolejony pociąg. Dobrze znał Svena i wiedział, że temu człowiekowi brak ikry i wyobraźni, aby przygotować taki news. Był jednym z głównych dziennikarzy południowoamerykańskiego giganta, tylko dlatego, że potrafił znaleźć się odpowiednio szybko we właściwych miejscach, miał nosa. Jeśli miałby stawiać pieniądze, nie obstawiałby Brazylijczyków, ale BBC.

Rozpoznał ją od razu. Stanowczym krokiem przeszła obok oświetlonego parkietu, wskoczyła po kilku płaskich schodkach i stanęła przy jego stoliku. Nie była ubrana stosownie do nocnego klubu. Prosto skrojony garnitur o sztywnych kantach skutecznie ukrywał kobiece kształty, ale wprawne, męskie oko potrafiłoby dostrzec, że dziewczyna, poza śliczną buzią, ma także ponętne ciało. Nie zdążył wstać gdy podała mu dłoń, uścisk miała delikatny, ale stanowczy. Usiadła i zapytała:

– Poznałeś mnie? Jesteś zdenerwowany.

– Poznałem, dlaczego sądzisz, że …

– Spójrz na swój fotel – przerwała mu.

Mebel mienił się wieloma kolorami, jaskrawa czerwień przechodziła w czerń, na oparciu tańczyły tęczowe wiry, niczym cyklony na powierzchni Jowisza. Zerknął na fotel dziewczyny – był matowo biały – całkowity spokój.

– Nie czuję się zdenerwowany, ale widzę, że mój organizm wskazuje coś innego.

– Helen – powiedziała bez związku.

– Słucham?

– Zakładam, że skoro ledwo mnie pamiętasz, moje imię też wypadło ci z głowy – odparła.

– Miło mi cię znów poznać, Helen – uśmiechnął się niepewnie. – Napijesz się czegoś? Chcesz drinka?

Pokręciła głową.

– Wolałabym, abyś ty też nie przesadzał z ginem ani tequilą. Chcę, abyś mnie pamiętał na drugi dzień.

Ściągnął usta.

– Przykro mi, że tak się stało. Nie powinienem tyle pić, dziś będę się pilnował.

Napisał na wyświetlaczu stolika zamówienie i po chwili długonoga kelnerka pojawiła się z powykręcaną w abstrakcyjne kształty szklanką, wypełnioną sokiem pomidorowym.

Helen kiwnęła głową z aprobatą.

Wiedziała o nim sporo, a on dopiero ją poznawał, z każdą chwilą tracił obawy dotyczące dziewczyny. Była łowcą głów amerykańskiej administracji, dziennikarze jej nie interesowali, a Witalija poznała przy okazji finalizacji kontraktu z pewnym czeskim hakerem. Postanowiła uczcić sukces w hotelowym barze, i tam się spotkali. Kiedy relacjonowała mu ową noc nie mógł uwierzyć, gdy opisywała jego zachowanie. Był miły, zabawny, bardzo czuły i romantyczny, ale pił stanowczo za dużo. Nie tego spodziewała się po medialnym gwiazdorze.

– Byłam pewna, że okażesz się wyrachowanym, zadufanym w sobie egoistą, a tu taka niespodzianka – mówiła.

– Bo w rzeczywistości twoje wcześniejsze przewidywania są bliższe prawdzie – przekonywał. – Może nie jestem chamem, ale też nie należę do zbyt sympatycznych osób. Widać alkohol mnie tak zmienił.

– A może towarzystwo?

– Możliwe. – Spojrzał na jej fotel, który teraz nabrał przyjemnego pomarańczowego koloru. Ten, na którym siedział, także wyraźnie się uspokoił.

– Przykro mi, że przeze mnie nie pojawiłeś się na miejscu katastrofy w Berlinie – zmieniła temat. – To ogromna tragedia, ale zdaję sobie sprawę, że twój zawód to relacjonowanie, także tak przykrych wydarzeń.

– To nie twoja wina, zresztą i tak bym nie zdążył na miejsce w odpowiednim czasie – „ugryzł się w język”, prawie przyznał się, że nie przewidział w porę wypadku.

– A masz jakieś zdanie na ten temat? Mówi się, że to atak lewicowych terrorystów.

– Nie sądzę. Ale dlaczego tak cię to interesuje – zapytał chłodno.

– Witalij! To największy wypadek od wielu lat, zginęły dziesiątki ludzi. Wszyscy się tym zajmują, ale nie chcę cię wypytywać, nie jesteś w pracy – uśmiechnęła się przepraszająco.

Przyglądał się jej przenikliwie, zdziwiło go to zainteresowanie, przyznał jednak, że przedstawiła logiczną argumentację.

– Myślę, że jeszcze należy poczekać na rozstrzygnięcie śledztwa, jednak stawiałbym na nieszczęśliwy wypadek, awarie systemu, czy nieumyślny błąd jakiegoś pracownika.

– Tak, policja to wyjaśni – stwierdziła ironicznie.

 

Wysiedli z taksówki pod hotelem, w którym mieszkała. W milczeniu odprowadził ją do wejścia. Chciał się pożegnać, ale zbiła go z tropu, niespodziewanie ściskając mu dłoń. Spojrzał pytająco.

– Wejdziesz? Co się tak dziwisz? Spędziliśmy razem noc, to, że ty nic nie pamiętasz, nie znaczy, że ja zapomniałam. Chciałabym się kochać z tobą, nie z alkoholem jak ostatnio.

– Jesteś dość bezpośrednia – stwierdził.

– Być może, ale jestem też skuteczna. A dziś mam ochotę iść z tobą do łóżka. Nie obawiaj się, jeśli odmówisz, nie będę miała pretensji.

Zmierzył ją wzrokiem – co miał do stracenia?

– Dobrze, ale ostrzegam, nie zostanę na śniadanie, mam jutro sporo pracy.

Odpowiedziała pocałunkiem.

– Nie traćmy więc czasu, chodźmy.

 

Patrzył zafascynowany, gdy z wielką gracją ściągała z siebie sztywny garnitur. Czarna, koronkowa bielizna podkreślała jej kształty. Nie była typową pięknością, ale na swój sposób robiła wrażenie. Prężyła gibkie mięśnie, zbliżając się do niego. Nie przypominała typowej sportsmenki, jednak łatwo dało się zauważyć, że często ćwiczy i ma dobrą kondycję. Klęknęła. Usiadł na łóżku i opadł na materac. Pozwolił, aby zajęła się jego męskością. Jęknął z rozkoszy.

Patrzył na sufit z błogim uśmiechem i wsłuchiwał się w zwalniający oddech Helen. To co robili było niesamowite, nie spodziewał się, że jest zdolny do takich wyczynów. Zawsze uważał, że jest średnim kochankiem. Ta kobieta wydobyła z niego to, co najlepsze. Zrozumiał, że tamtej nocy nie alkohol zmienił go nie do poznania, lecz ona.

Uniosła się raptownie i popatrzyła na niego z góry. Witalij spojrzał z przyjemnością na jej niewielkie, ale kształtne piersi ze sterczącymi sutkami. Przeszedł go dreszcz – jej wzrok był lodowaty. Spodziewał się, że Helen ma ochotę na pieszczoty, że może chce mu pokazać coś, czego jeszcze nie widział.

– Musimy porozmawiać – stwierdziła chłodno.

– Cholera – odparł.

 

Siedział skulony, obejmując głowę dłońmi, Helen ubierała się spokojnie.

– Nie martw się – uspakajała. – Polubiłam cię, naprawdę. Załatwię to tak, że nie spędzisz w więzieniu nawet jednego dnia.

– Helen, do cholery, czy ty nic nie rozumiesz?! Czy ty wiesz, w kogo chcesz uderzyć? Sądzisz, że te wszystkie newsy by przeszły …

– Przestępstwa! – przerwała mu z krzykiem. – Tłumaczę ci Witalij, to są przestępstwa, nie żadne pieprzone informacje telewizyjne. Zdaję sobie sprawę, że w tym procederze maczają palce urzędnicy, a także politycy, wiem, że nie zamkniemy wszystkich, ale trzeba to pokazać światu, trzeba przerwać to szaleństwo – mówiła z pasją.

Witalij wstał, podszedł do niej, by objąć ramiona, które jeszcze kilkanaście minut temu go tuliły, lecz kobieta odsunęła się od niego ze wstrętem

– Helen, ja się boję, nie wiesz do czego zdolni są ludzie pokroju Hansa Dietmara, ty też powinnaś się bać.

– Posłuchaj, gnojku. Nie wiesz do czego ja jestem zdolna. Mam tyle brudów na twój temat, że bez problemu skarzą cię na dożywocie, chcę dopaść twojego szefa i zrobię to, z twoją pomocą lub bez niej. Nie masz wyboru.

Spojrzał ostatni raz błagalnie w jej niebieskie oczy i spuścił głowę.

– Dobrze, zgadzam się.

– Cieszę się – odparła wesoło, stając się przez moment tą samą Helen, którą była jeszcze przed godziną.

– Jestem skończony – powiedział, gdy zamknęła za sobą drzwi.

 

Hans Dietmar odsunął się od ogromnego stołu i podszedł do szklanej ściany w swoim wielkim apartamencie. Musiał chwilę odetchnąć. Przeglądał i analizował dokumenty od ponad dziesięciu godzin, w głowie zaczynało mu się kotłować. Skonfrontował swoje wilki, pozwolił im na konkurencję i zaczynał powątpiewać w słuszność tej decyzji.

Gdy miesiąc wcześniej Ania pojawiła się w jego gabinecie z propozycją, a właściwie prośbą, aby otrzymać więcej autonomii w Europie, był sceptyczny. Nie mógł wprowadzać zmian w rejonie Witalija, bez jego aprobaty, zwłaszcza tak istotnych. I to się do tej pory sprawdzało, Rosjanin był skuteczny, a Hans zadowolony z efektów. W takim momencie, przychodzi zdawałoby się średnio inteligentna, dziewczyna z Polski i prosi o szansę, o to aby zaryzykował. Hans mógł sporo, zarząd jadł mu z ręki. Europejski oddział generował dwadzieścia procent zysków telewizyjnej części koncernu, poza tym napędzał produkcję placówkom na innych kontynentach, zwłaszcza w Afryce. Mógł sporo, ale nie chciał tracić swojej potężnej pozycji, podejmując ryzykowne decyzje. A mimo to, coś mu podpowiadało, aby się nad tym zastanowić. Był hazardzistą i drapieżnikiem, nie zaś metodycznie działającym urzędnikiem, to właśnie dzięki tym cechom stał się tak silny. Rozważył więc pomysł Ani.

Hans nie był zadufanym w sobie dyktatorem, mimo że czasem ubierał taką maskę, by robić wrażenie na podwładnych. Chętnie słuchał sugestii, a idealnym doradcą była Lin. Łączyły ich dość skomplikowane relacje. Poznał ją przed ośmioma laty i niemal z miejsca zatrudnił. To był wspaniały okres, dał się podejść łowcy głów z ChinaMed, wcześniej pracował dla CNN, jednak propozycja Azjatów była nie do odrzucenia. Zwłaszcza przekonały go kompetencje, jakie otrzymał. Nie zależało mu na pieniądzach, chciał przede wszystkim władzy i wolności i to firma mu zagwarantowała – zgodził się szybko. Pierwsze tygodnie spędzał w Pekinie na zapoznawaniu się z procedurami i kierownictwem. Pił i zwiedzał miasto, zwłaszcza Chińskie burdele, jak głosiła fama, jedne z najlepszych na świecie. Tam zwróciła jego uwagę jedna z prostytutek. Z początku fascynowało go tylko jej ciało i umiejętności. Odwiedził ją kilkakrotnie i dzięki temu dowiedział się, że ma więcej talentów, niż tylko te związane z łóżkiem. Posiadała niezwykłe zdolności ekstrawertyczne, czasem zdawało mu się, że czyta w myślach, poza tym była pracowita i dość inteligentna. Wykupił ją od chińskiego właściciela i zabrał ze sobą. Nie kochał jej, ale nie potrafił sobie wyobrazić życia bez tej kobiety. Stała się formalnie wolna, po kilku latach posiadała wystarczającą ilość pieniędzy i wiedzy, by móc odejść od Hansa i żyć tak, jak miała na to ochotę. Jednak nie pragnęła nic ponad to, aby mu służyć.

Gdy przedstawił jej prośbę Ani, stwierdziła, że to dobry pomysł. Zdziwił się, lecz Lin uspakajała go:

– Witalij potrzebuje impulsu, czegoś co wprawi go w ruch, jakiegoś nowego bodźca – przekonywała. – Poza tym, może okaże się, że będziesz miał dwa talenty. Czy to nie byłoby wspaniałe?

Przyznał jej rację, to brzmiało bardzo logicznie. Wprawdzie nie zauważył, aby Witalij zwolnił tempo, ale Lin patrzyła na wszystko z innej perspektywy, może rzeczywiście potrzebował takiego impulsu.

Nie spodziewał się, że polska dziennikarka, teraz już kreatorka pełną gębą okaże się tak ostra. Lin miała rację, że pojawi się nowy talent, ale liczył na coś mniej spektakularnego, coś, co umknie Witalijowi. Niestety Ania rozpoczęła z wysokiego C. Teraz mógł tylko grać przed Rosjaninem lub powiedzieć prawdę. Lecz jak miał się przyznać przed kreatorem, którego chciała przejąć każda kompania medialna, że wpuścił na jego teren inną osobę? Pozostało mu lawirowanie między dwoma pracownikami oraz zarządem. Na razie jeszcze nie poniósł najmniejszych konsekwencji. W mediach huczało od wiadomości związanych z zamachem, a jego stacja była doskonale przygotowana do tych relacji. Ania wszystko zaplanowała w najdrobniejszych szczegółach. Cieszyło go, że zyskał takiego pracownika, martwiło, że może stracić innego.

Nagle otwarły się drzwi, Hans odwrócił się i uśmiechnął widząc Lin, która wchodziła do gabinetu, kołysząc biodrami. W dłoniach trzymała butelkę szkockiej i szklanki.

– Mam jeszcze pełny barek – zauważył.

– Wiem, osobiście dbam o to, aby niczego w nim nie brakowało – przyznała. – Ale niosę dla ciebie coś specjalnego. Musiałam się nieco postarać, aby ją zdobyć.

– Dziękuję.

Usiadła na stole, zrzuciła buty i, unosząc lekko nogę, zaczęła masować stopą jego udo.

– Widzę, że jesteś bardzo przybity. Chodzi o tę sprawę z Berlinem? To cię gnębi, prawda?

Kiwnął głową i złapał delikatnie za jej stopę. W milczeniu masował jej palce.

– Zaskoczyła cię, nie spodziewałeś się, że ta dziewczyna jest do tego zdolna.

– Wiesz… – Zbliżył się do Lin, stając między jej nogami – Nie zdziwiło mnie, że była zdolna poświęcić tylu ludzi, a nawet to, że potrafiła przeprowadzić ten zamach. Nie spodziewałem się jednak, że wszystko trzyma w ryzach do tej pory. Witalij nic nie podejrzewa, a ona go wodzi za nos. Boję się, że kiedy dowie się o wszystkim, może być nieciekawie. Nie chcę stracić tego kreatora.

Objęła go w pasie nogami i przyciągnęła do siebie.

– Nie martw się, nikogo nie stracisz, ja o to zadbam – szepnęła mu do ucha.

Hans poczuł na małżowinie wijący się język dziewczyny, popchnął ją lekko na blat i opuścił spodnie.

 

Witalij otrzymał propozycję nie do odrzucenia – był wściekły i przerażony. Zawsze dawał sobie radę nawet z najtrudniejszymi problemami, nie było sytuacji, która by go przerosła, aż do teraz. Nigdy nie martwił się policją, był pewien, że koncerny medialne płacą odpowiednio wysokie łapówki, aby sprawy nawet tak poważne, jak wykolejenie się pociągu, nie zostawały rozwiązane. A tu nagle pojawia się jakaś amerykańska policjantka i chce wszystko wywrócić do góry nogami. Lubił Hansa, może nawet byli przyjaciółmi, ale nie zamierzał ryzykować dla niego własnej skóry. Postanowił improwizować.

Zjadł śniadanie i kupił bilet na pociąg do Londynu, chciał się dostać do biura szefa. Nie mógł inaczej zdobyć jego tajnych plików, a właśnie takie zadanie otrzymał od Helen. Co ma być to będzie – mówił sobie. W pociągu jak zawsze założył słuchawki na uszy i wyjął tableta, aby przejrzeć informacje w sieci. Afera seksualna w tureckim rządzie – uśmiechnął się, to nie była sprawka nikogo z kolegów po fachu. Premier Turcji miała zbyt silne wpływy w światowych mediach, aby któryś z kreatorów dopuścił się ataku na jej rząd. Kolejna strzelanina we francuskiej szkole, zapewne projekt kogoś z paryskiej telewizji, temat był już tak oklepany, że nikt z międzynarodowych graczy nie ingerowałby w takie wydarzenie. Nagle poczuł ucisk w brzuchu. To nie był wynik niestrawności, ale newsa, którego znalazł w Internecie. Okazało się, że Europol ma trop prowadzący do osoby odpowiadającej za berliński zamach. Zamach! Czyli, ktoś podrzucił policji trop. Kreator zaczął działać, by rozkręcać dalej newsa. Jednak nie to było najistotniejsze w tej informacji. News wyszedł z ChinaMed, na wizji ogłosiła go Anna Poniedzielska. Świdrując widzów swym lekkim zezem, informowała o szokującym odkryciu policji.

 

Wbiegł do biura bez słowa. Zbył milczeniem powitania pracowników europejskiego oddziału firmy i wparował jak burza do poczekalni gabinetu szefa. Lin ze zdziwieniem podniosła wzrok znad dokumentów, które przeglądała na tablecie. Spiorunował ją wzrokiem.

– Coś się stało? – zapytała spokojnie, jakby nie zauważyła wzburzenia Witalija.

– Wiesz dobrze co. Nie udawaj głupiej. Jest Hans? Muszę z nim porozmawiać!

– Nie, ale niebawem wróci. Może chcesz poczekać w jego gabinecie? Zrób sobie drinka. Powinieneś nieco ochłonąć.

Spojrzał ze zdziwieniem na Azjatkę, taka okazja mogła mu się szybko nie trafić. Będzie miał dostęp do komputera szefa przynajmniej przez kilkanaście minut.

– Dobrze, zaczekam, ale wątpię, abym szybko ochłonął. To co zrobiliście to zwykłe …

– Kurestwo – przerwała mu Lin.

Spojrzał na nią z góry.

– Będę czekał w gabinecie.

 

Kiedy tylko wszedł do gabinetu i zamknął drzwi, wyciągnął z kieszeni smartfona. Szybko wybrał aplikację do kopiowania dokumentów, wpisał frazę – pobierz raporty – a urządzenie położył obok komputera szefa. Musiał się spieszyć. Nerwowo stukał palcami o blat stołu, wreszcie pochylił się nad smartfonem, aby sprawdzić stan pobierania i zdębiał. W komputerze nie było raportów. Usłyszał szczęk klamki. Nim do gabinetu weszła Lin, udało mu się schować urządzenie do kieszeni. Uśmiechnęła się do niego z ironią.

– I jak tam pobieranie? – zapytała.

– Co?! – niedowierzał. – Jakie pobieranie?

Podeszła bliżej.

– Witalij, wiem, co chciałeś zdobyć, a przynajmniej domyślam się, więc pozwoliłam sobie dziś rano usunąć wszelkie niebezpieczne dokumenty z komputera Hansa.

Witalij się zachwiał, ledwo utrzymał równowagę.

– O czym ty mówisz, jakie dokumenty? Lin, oszalałaś?

– Przestań już pieprzyć – rzuciła gniewnie. – Jesteś świetnym kreatorem, ale aktorem marnym. Sprawdziłam Helen Wayne, z którą spędziłaś noc i poskładałam fakty.

– Skąd wiesz o Helen?

– W hotelu mają nagrania. Nie pomyślałeś, aby sprawdzić z kim idziesz do łóżka? Witalij, potrzebujesz urlopu. – Zmierzył ją nienawistnym wzrokiem. – Nie bój się, Hans jeszcze nic nie wie i nie musi o niczym wiedzieć, pod warunkiem, że będziesz szczery. Mów.

– Jest źle – zaczął.

 

– A więc – odezwała się po chwili zadumy – chciałeś sprzedać Hansa, aby uratować własny tyłek.

– Nie dała mi wyboru – tłumaczył się. – Wiele bym zrobił dla firmy, ale nie poświęcę dla niej życia.

– Tak, to prawda, ale teraz, w tej sytuacji, sprawa się trochę skomplikowała. Wayne ma dowody świadczące przeciwko tobie, a ty nie masz nic w zamian. Poza tym chciałeś zdradzić firmę, to nie stawia cię w nienajleszym świetle.

Witalij zmarszczył czoło.

– Nie zapominaj o sprawie z Anią, Hans też nie był do końca w porządku wobec mnie.

Zmierzyła go wzrokiem i uśmiechnęła się z drwiną.

– Witalij, nie rób sobie żartów, nie masz prawa porównywać sytuacji.

– Może i nie, ale teraz to już nieważne. Co zrobimy? Mówiłaś, że Hans nie musi o niczym wiedzieć. Zgaduję, że masz jakąś ciekawą propozycję.

– Zgadłeś, to propozycja nie do odrzucenia.

 

Hans usiadł i głęboko oddychał, nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Spodziewał się, że tego dnia Witalij pojawi się w jego biurze, był pewien, że zorientuje się, kto jest kreatorem berlińskiego wypadku, jednak reakcja Rosjanina okazała się zaskakująca. Co prawda był trochę zły, ale przyznał rację Hansowi, pochwalił jego nosa i profesjonalizm Ani. Dyrektor był pewien, że jego pracownik wpadnie wściekły i będzie żądał jakichś radykalnych kroków, a on tylko gratulował. Jedynym problemem przed jakim go postawił to wybór między tym, kto pozostanie głównym kreatorem. Hans musiał się zgodzić, że dwie tak kreatywne jednostki nie mogą działać na tym samym obszarze jednocześnie.

– Proponuję, abyś nie przenosił stąd Witalija – sugerowała Lin. – Znasz go, jest pewniakiem, szkoda go odsyłać, jeśli będzie chciał, sam zadziała w innym rejonie, zdarzały się już takie sytuacje. Lepiej trzymać go w Europie jak najdłużej.

– Myślę podobnie. Jednak wstrzymam się z decyzją. Niech Ania wyeksploatuje temat, poza tym kilka tygodni niepewności dobrze zrobi Witalijowi.

– O tak, trochę niepewności mu nie zaszkodzi – zaśmiała się.

 

Helen Wayne wyszła spod prysznica i spojrzała z niesmakiem w swoje odbicie w lustrze. Nie pierwszy raz przespała się z podejrzanym, wiedziała że dobry policjant musi się poświęcać dla sprawy. Tak robił jej ojciec i dziadek. Pochodziła ze starego rodu gliniarzy, służbę wyssała z mlekiem matki. Wysuszyła włosy, pomalowała paznokcie i ubrała się, jak zwykle sztywno i elegancko. Dobrze czuła się w takim stroju. Niewielki Walter był niemal niewidoczny pod marynarką, nie spodziewała się, aby kiedykolwiek musiała go użyć poza strzelnicą, ale broń należało mieć przy sobie, tego wymagały procedury. Oczywiście czasem je łamała. Zdawała sobię sprawę, że dobry policjant nie zawsze może działać według ustalonych zasad, czasem należało nagiąć odrobinę regulamin, a Helen robiła to chętnie.

Czekała na wiadomość od Witalija. Podeszła go niezwykle łatwo, co bardzo ją zdziwiło. Nie miała żelaznych dowodów przeciwko niemu. Wiedziała, że był odpowiedzialny za masakrę w Tennessee, ale posiadała tylko poszlaki i zeznania jednego ze świadków. Mogła spróbować to wykorzystać przeciwko niemu w sądzie, mogła wywołać burzę i doprowadzić do tego, że metody stosowane przez media zostaną zdemaskowane, że rozpęta się ogólnoświatowa dyskusja. Nie miała jednak pewności, czy ktoś zostanie skazany, zwłaszcza ktoś w rzeczywistości odpowiedzialny za to bagno, a tego bardzo nie chciała.

Wyszła z hotelowego pokoju, jednego z apartamentowców w Warszawie i wsiadła do windy. Przed budynkiem czekała na nią taksówka. Umówiła się na spotkanie z pewną młodą kobietą, która mogła jej pomóc w sprawie.

Wysiadła przy CafeGold, była to niewielka kawiarnia na obrzeżach centrum miasta. Miejsce dla stałych klientów, miejsce, w którym łatwo się było ukryć przed niechcianymi obserwatorami i spokojnie porozmawiać.

Młoda brunetka o słowiańskich rysach twarzy czekała przy stoliku. Helen łatwo ją rozpoznała, widziała jej relacje w telewizji i w sieci. Anna Poniedzielska, nowa gwiazda ChinaMed spokojnie popijała zieloną herbatę. Uniosła się lekko na krześle, kiedy dostrzegła zbliżającą się Helen. Miała świetną intuicję i wyczuła, że blondynka jest osobą, na którą czeka lub była stałym bywalcem lokalu i wyciągnęła logiczny wniosek.

– Witam – Helen przechyliła się lekko do przodu i uścisnęła dłoń dziennikarce.

– Zjawiła się pani bardzo punktualnie, pani Wayne.

– W mojej pracy czas jest bardzo istotny, nie stać mnie na spóźnienia.

Anna uśmiechnęła się, mrużąc swoje niewielkie oczy.

– Rozumiem panią doskonale, w moim zawodzie czas jest równie istotny. Może nawet bardziej. Napije się pani kawy, herbaty?

Helen pokręciła głową.

– Skoro obu nam tak bardzo się spieszy, przejdźmy do sedna – zaproponowała Helen.

– Świetnie. Rozumiem, że mamy wspólnego wroga?

– Można tak powiedzieć, zależy nam obu na zniszczeniu Witalija. Jeśli może mi pani w tym pomóc, proszę mówić.

Anna pociągnęła powoli niewielki łyk herbaty, delektowała się aromatycznym płynem, przez chwilę trzymając go w ustach, po czym odparła:

– Kojarzy pani masakrę w Tennessee, zdarzenie było wielkim newsem i wydarzyło się w pani kraju. Zgaduję, że nieudany zamach na ministra finansów Unii Europejskiej też jest pani znany?

Helen aż zabłysły oczy. Przytaknęła.

– Otóż, posiadam szeroką dokumentację, z rachunkami, wypowiedziami świadków, różnymi raportami, w tym osobistą relacją Witalija, które wskazują, że to on jest odpowiedzialny za oba wydarzenia.

– Niewiarygodne.

– Tak – Anna przyznała z nutą dumy w głosie.

– Może dostać za to dożywocie. Co chce pani w zamian? Rozumiem, że nie wystarczy pani chęć zniszczenia konkurenta, w przeciwnym razie te rewelacje dawno trafiłyby do mediów.

– Właściwie to nic, a dokładniej niewiele – odparła Anna. – Zakładam, że nie spróbuje pani ataku na ChinaMed, przepraszam, że sugeruję tak absurdalne działania, ale muszę być ostrożna.

– Nie jestem zdziwiona. Niech zgadnę, chce pani, abym oszczędziła Hansa Dietmara?

– W rzeczy samej – potwierdziła Anna.

– W takim razie doszłyśmy do porozumienia. Nie jestem wariatką, nie mam zamiaru walczyć z potężną korporacją, chcę tylko dopaść Witalija, podobnie jak pani, zależy mi na karierze.

– Umowa stoi. – Kreatorka ucieszyła się wyraźnie.

Helen, wsiadając do taksówki, ledwo powstrzymywała się przed piskiem radości. Pętle zaciskały się na szyjach jej ofiar, była coraz bliżej ostatecznego sukcesu. Zakładała, że jedno z kreatorów może zmienić zdanie, ale istniało nikłe prawdopodobieństwo, że oboje zrezygnują z dostarczenia jej materiałów potrzebnych do zamknięcia kilku osób i wywołania prawdziwego tajfunu w światowych mediach. Jej informatorzy liczyli na łagodne potraktowanie. Helen Wayne była wierna zasadzie, którą od dziesięcioleci stosował jej rząd, z terrorystami się nie negocjuje – udawała negocjacje.

 

Witalij mógł być wściekły, poniżony i złamany, lecz tak się nie czuł. Powoli dochodził do siebie, ostatnie dni nim zachwiały, ale wszystko wracało na właściwe tory. Zatrzymał się na noc w niewielkim hoteliku na przedmieściach Turynu. Lubił alpejskie powietrze i świetnie czuł się w tym mieście. Leżał, na niewielkim jednoosobowym łóżku i, wpatrując się w sufit, zastanawiał się nad ostatnimi zdarzeniami i błędami, jakie popełnił. Po pierwsze dał się upić i prawie, a właściwie musiał to przyznać, dał się uwieść nieznajomej dziewczynie. Być może była bardzo sprytna i inteligentna, ale miała do czynienia z najlepszym kreatorem na świecie. Z kimś, kto ustala reguły gry, a nie daje się prowadzić jak pionek. Stracił czujność – trudno. Kolejnym błędem było to, że nie wziął pod uwagę swojej firmy, jako potencjalnego twórcy berlińskiego newsa. Wierzył, że nikt nie może zagrozić jego stanowisku – mylił się. Te zdarzenia tak bardzo go rozbiły, że stracił jasność myślenia i dał się wmanewrować dwóm, a właściwie trzem kobietom – Lin także wciągnęła go do własnej gry.

Cóż, jak smakowałyby sukcesy, gdyby czasem nie trafiały się porażki – przyznał w duchu. Teraz musiał zaufać Lin i jej planom. Poza tym Helen jeszcze nie przegrała, wciąż miała go w garści. Podniósł z szafki nocnej smartfona i otworzył listę kontaktów, musiał wykonać kilka telefonów. Postanowił potraktować tę sytuację jak rodzaj kreacji. Wystarczyło przenieść grę do świata, gdzie on jest krupierem, mistrzem gry, gdzie ustala zasady, należało zadbać o własny tyłek.

Wybrał jeden z numerów.

– Cześć, John, mam nadzieję, że nie obudziłem cię, ale nie mam pojęcia w jakiej strefie czasowej jesteś – zamilkł, wysłuchując odpowiedzi. – Chciałbym się z tobą spotkać, John. Tak, to ważna sprawa – mówił do słuchawki. – To nie rozmowa na telefon. Już zamawiam bilet na samolot do Teheranu, będę tam przed południem – uśmiechnął się do słuchawki. – Do zobaczenia.

 

Ostatnie godziny Helen były pełne emocji: stresu, euforii i oczekiwania. Czuła się jak kierowca formuły jeden, który prowadzi tuż przed metą. Miała zwycięstwo w garści, ale w tylnym lusterku wciąż widziała przeciwników liczących na najmniejszy błąd. Wiedziała, że od chwili radości dzieliły ją godziny, ale mogła wszystko zaprzepaścić, należało zachować absolutny spokój i pełną kontrolę.

Ciszę przerwał sygnał wiadomości na tablecie, po chwili następny. Obie wiadomości były od kreatorów, pierwsza od Anny, druga od Witalija. Pytali czy posiada bezpieczny kanał, którym mogą przesłać jej dane. Oczywiście, że posiadała. Była agentem rządu USA, dla którego pracowali najlepsi hakerzy na świecie, nie musiała się martwić, że ktoś przechwyci przekaz. Podała kody, które uruchomią czyste kanały i usiadła w fotelu. Teraz wystarczyło cierpliwie czekać, aż oboje wyślą kompromitujące dane dla siebie nawzajem i dla swojej firmy. Co jakiś czas tylko zerkała czy informacje, które trafiają na jej dysk są rzeczywiście wartościowe – owszem były.

Danych było sporo, nadspodziewanie dużo GB. Czy tak dużo mogły zająć dokumenty. Wstała, by zerknąć na stan pobierania. Pliki wysłane przez Annę dawno znalazły się na dysku, Witalij wciąż wysyłał. To musiały być dane z wielu operacji Hansa Dietmara.

Przekaz został zakończony. Helen aż klasnęła w dłonie z radości – wreszcie mogła sobie pozwolić na chwilę rozluźnienia. Udało się – zamknie tych wszystkich bydlaków, którzy zamordowali tylu niewinnych ludzi w imię zysków i chorej lojalności wobec zarządów wielkich korporacji. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przez moment poczuła dreszcz, ale przecież kto mógłby do niej pukać poza obsługą hotelu.

Otworzyła drzwi i spojrzała ze zdziwieniem na niską, dość ładną Azjatkę w obcisłym, granatowym kombinezonie z syntetycznej skóry.

– Wpuścisz mnie? – zapytała i weszła, bez czekania na odpowiedź.

Helen patrzyła ze zdziwieniem, jak dziewczyna rozsiada się w fotelu i patrzy na nią prowokacyjnie.

– Kim, do cholery, jesteś? – zapytała wreszcie.

– Mam na imię Lin, nazwiska nie musisz znać. Pracuję dla Hansa.

Helen uśmiechnęła się nieznacznie.

– Przykro mi, ale się spóźniłaś. Radzę poszukać sobie nowego pracodawcy, bo ja nie będę z tobą negocjować ani z twoim szefem. Już za późno.

Lin wstała i rozciągnęła się niczym kotka w rui, w jej ruchach było coś niepokojącego, nieludzkiego. Mimo świadomości zwycięstwa Helen poczuła się nieswojo.

– Helen, ty nic nie rozumiesz, nie wiesz z kim zadarłaś.

– Tak, tak wiem, z wszechpotężnymi korporacjami – przerwała Chince w pół zdania. – Mam to w dupie.

– Nie. Zadarłaś ze mną, suko, zajrzyj na dysk i zobacz jak wyglądają twoje dane w komputerze.

Helen spojrzała ze zdziwieniem na Lin i nagle poczuła jak krew odpływa jej z głowy. Azjatka była taka spokojna, rozluźniona. Czyżby… Podbiegła do stolika i kliknęła na wyświetlacz tableta.

Dane migały jej przed oczyma, otworzyła jednocześnie folder od Witalija i Anny. Przeglądała w pośpiechu informacje. Na jej twarzy mieszało się przerażenie ze zdziwieniem. Nagle spojrzała ponuro na Lin.

– A to kutas – wyksztusiła wreszcie.

– To prawda, ale to wszystko moja zasługa – skwitowała z uśmiechem Lin. – Ja poleciłam mu, aby wysłał ci wirusa, który wykasuje dane na twoim dysku. Jeśli posiadasz jeszcze jakiś komputer podłączony do sieci, możesz zapomnieć o wszelkiej dokumentacji. Przykro mi, ale ten program nie jest zbyt wybredny.

Helen podniosła brwi ze zdziwieniem.

– Taki miałaś plan? – zawiesiła głos. – A więc Witalij cię przechytrzył. Ciekawe.

– Co ty pieprzysz, suko?! – Lin warknęła gniewnie. – O czym ty mówisz?

Helen wstała z krzesła i, chodząc po pokoju, zwróciła się do Lin:

– Zagrałam na dwóch frontach. Witalij był jedną z opcji, drugą była Anna – Chinka otworzyła usta ze zdziwienia, ale nie powiedziała ani słowa. W milczeniu patrzyła z nienawiścią na policjantkę. – Anna miała mi wysłać dane dotyczące Witalija, chciała się pozbyć konkurencji. Wywiązała się z zadania, ale Witalij był sprytniejszy, musiał domyślić się, że chcę go oszukać i przesłał mi wirusa, który wykasował wszystkie informacje, które dostałam od dziewczyny. Wszystkie informacje na jego temat. Ale dane dotyczące Anny i nie tylko, przesłał mi na dysk. Nie wykasował ich tak, jak kazałaś. Cóż, i tak go dopadnę, wcześniej czy później. Ale najpierw zajmę się Hansem, masz czas, możesz go ostrzec, niech się ukryje – Helen zachichotała wesoło.

Lin nadal milczała. Jej twarz była pochmurna, prawie bez wyrazu.

– I co? Zatkało cię zupełnie? Nic nie powiesz? Wydawałaś się taka pewna. Otrzymałaś czas. Możecie uciec.

Lin wstała powoli i spojrzała z pogardą w oczy Helen.

– Nie zastanawiasz się dlaczego cię odwiedziłam?

– Chciałaś napawać się moją porażką – stwierdziła policjantka.

– Też, ale nie tylko z tego powodu. Tak jak i ty, wolałam się zabezpieczyć. Trudno, liczyłam, że uda mi się ustrzec przed ostatecznością, ale sytuacja przybrała niekorzystny obrót. – Mówiąc te słowa, Lin sięgnęła dłonią za plecy. Helen zrozumiała, co Chinka zamierza zrobić. Zerknęła tylko z przerażeniem na szafę, w której trzymała kaburę z bronią.

– Nie zdążysz – wycedziła przez zęby Lin i wycelowała w blondynkę niewielkim, czarnym Glockiem.

Helen skoczyła w stronę szafy, lecz w pół kroku poczuła przeraźliwy ból rozrywający jej udo. Padła na ziemię i zaczęła się czołgać w stronę broni. Lin jednak szybko podbiegła do niej i bez słowa strzeliła dwa razy. Kule trafiły w mostek i łopatkę. Żyła jeszcze kilkanaście sekund, jednak konała pozbawiona świadomości. Gdyby było inaczej zobaczyłaby wbiegającego do środka detektywa warszawskiej policji, który bez problemu obezwładnia zdezorientowaną morderczynię. Usłyszałaby także, jak śle pozdrowienia od dawnego współpracownika, a później strzela jej w pierś. Widziałaby także, jak policjant wkłada broń do dłoni Lin, a później chłodnym tonem wzywa posiłki.

 

Hans Dietmar wysiadł z prywatnego wagonu na dworcu głównym Ankary. Drugi raz w życiu odwiedził to miasto. Nie lubił tureckiej stolicy, gdyż była bastionem CNN w Europie. Jednak nie mógł odmówić zaproszeniu. Auto już czekało. Poprosił kierowcę, aby zawiózł go do siedziby medialnego giganta. Budynek amerykańskiej stacji był wulgarnie imponujący i wyraźnie górował nad otoczeniem. Miał robić wrażenie. Hans skrzywił się na ten widok, nie przypominało to prostoty i chłodnej elegancji jaką cenił. Przed wejściem do gabinetu dyrektora oddziału przywitała go drobna blondynka o ciepłym, niezbyt inteligentnym wyrazie twarzy. Poczuł w sercu ukłucie na myśl o swojej byłej sekretarce.

Przekroczył drzwi i niepewnie spojrzał na Witalija. Były podwładny wstał i z uśmiechem przywitał Hansa.

– Nieźle się urządziłeś – stwierdził z ironią szef ChinaMed. Gabinet Rosliakowa był zaprzeczeniem surowego, iście oficerskiego pokoju Dietmara. Pomieszczenie było pełne rzeźb, obrazów, kwiatów i całej masy zbytkownych przedmiotów.

– Nie mogę się powstrzymać, kiedy widzę coś drogiego, co mi się podoba – odparł wesoło.

– Nie owijajmy w bawełnę, przejdźmy do rzeczy. Dlaczego mnie zaprosiłeś? Sam się dziwię, że tu przyjechałem – stwierdził Hans.

– Dlaczego?

– Co, za pytanie? Witalij, narobiłeś mi sporo kłopotów. Zabiłeś Lin i zostawiłeś mnie bez dwóch dziennikarzy. Anna w ogóle żyje?

– Mocne i niesprawiedliwe słowa. Lin oszalała z zazdrości, gdy dowiedziała się o romansie Helen Wayne z jej kochanką Anną, policjant zastrzelił ją w obronie własnej, nie miał wyjścia. Wiem, bo relacjonowałem całe wydarzenie dla CNN. Zebrałem sporo materiałów w ciągu tych kilku tygodni. Co do Anny, policja nadal jej szuka. Może bała się skandalu? Jak sądzisz?

Hans zmarszczył czoło i wymownie westchnął.

– Dobrze, Hans, powiem jak było. Dlatego właśnie cię zaprosiłem. Nie chcę zakończyć naszej znajomości bez szczerych wyjaśnień.

– Nigdy w to nie wątpiłem. Zamieniam się w słuch.

Witalij wyciągnął się w fotelu i spojrzał wymownie na Dietmara.

– Nie chodziło mi o stanowisko i pieniądze, zresztą zarabiałem sporo. Chciałem wolności i niezależności kreacji. Chciałem być niczym nieskrępowanym twórcą.

– I myślisz, że teraz nim jesteś – stwierdził kpiąco Hans.

– Nie. Ale, kiedy razem z Lin zaczęliście rozgrywać mną jak pionkiem, za plecami, bez mojej wiedzy, zrozumiałem, że jeśli ty nie jesteś w stanie dać mi pełnej wolności, nie dostanę jej w żadnej stacji. Jeśli mam być figurą na szachownicy, zdecydowanie wolę mocniejszą pozycję.

Hans patrzył bez emocji na pobudzonego Witalija.

– Rozumiem. Odszedłeś, ale czy musiałeś pozbywać się Lin?

– Widzisz, Lin także działała za twoimi plecami, co prawda w twoim interesie, ale nie wiedziałeś o wszystkim. Helen Wayne chciała zniszczyć ChinaMed, mnie, ciebie i chyba wszystkie medialne korporacje. Była idealistką, ale dość niebezpieczną. Musieliśmy się jej pozbyć. W międzyczasie dowiedziałem się, że Anna chciała mnie zdradzić, a tego było już za wiele, Hans. To ja jestem kreatorem, to ja tworzę! – uniósł się wyraźnie. – Pokazałem, kto tu jest prawdziwym graczem.

– Nie musiałeś zabijać Lin – spokojnie odparł Dietmar.

– Nie musiałem, to prawda, ale jaki to był dobry news – parsknął śmiechem. – Świetny news.

 

Hans, wracając do Londynu, zastanawiał się, czy rozumie Witalija, czy na tym wyjaśnieniu powinno się wszystko zakończyć. Postanowił zaczekać z decyzją. Tak bardzo brakowało mu Lin – przecież Witalij mógł ją oszczędzić.

Koniec

Komentarze

Gdy tylko zobaczyłam nick autora, wiedziałam, że spędzę kilka miłych chwil na lekturze. I nie zawiodłam się.
Co prawda, mignęła mi literówka i jedno czy dwa niefortunne sformułowania, ale nie skopiowałam, jeśli życzysz sobie poprawić literówkę, mogę poszukać. Chociaż, to było bodajże " szklanę " zamiast "szklankę", we fragmencie w barze.
Historia dopracowana i przemyślana. Podoba mi się wizja "kreatorów", rzeczywiście czasem "newsy" wydają się być tylko magnesem dla publiczności i sztucznym tworem.
Gdybym mogła ocenić, pewnie byłoby 6. ^^
I oczywiście będzie nominacja do najlepszych opowiadąń miesiąca.
Pozdrawiam.

Fakt była literówka. Dziękuję, poprawiłem.

Dziękuję również za pozytywny komentarz.

Witaj!

To niesamowite, że tak dobry tekst przeszedł właściwie bez echa. Masz wielki talent narracyjny i dobrze go wykorzystujesz. Historia jest wciągająca, a intryga sprawnie prowadzona (chyba tylko był partner Lin nie pasuje - skąd on się tam wziął?). Nie masz najmniejszego problemu z plastycznością opisów, a i sam pomysł robi wrażenie.
Żałuję, że nie mogę jeszcze ocenić, bo "Kreatorzy" to solidny kawał opowiadania i zasługuje, by trafić do czołówki najwyżej ocenianych.

Pozdrawiam
Naviedzony

Pomysł świetny, dla utajonych miłośników medialnych teorii spiskowych po prostu bajka :-) W dzisiejszych czasach kto rządzi informacją, ten rządzi światem i nieźle udało Ci się to pokazać. Wszystko jest newsem, wszystko jest ukartowane. I ta wszehobecna atmosfera wzajemnej nieufności i spisku. Jeśli coś mi się nie podobało, to końcowe chwalenie się Helen przd Lin - nosz kurde wszystko jej wypaplała, i po co??? Trochę nie pasowało mi to do niej psychologicznie.

Świetne! Przeczytałam jednym tchem. Opowiadanie totalnie podchodzi pod mój gust. W dodatku napisane jest tak, że piekielnie wciąga. Krwiści bohaterowie, intryga i niebanalny pomysł. Bajka. 6

Dziękuję, jestem zaszczycony i zaskoczony komentarzami. 

To ja jeszcze jeden dorzucę.


Opowiadanie bardzo mi się podoba. Wciąga od początku i trzyma w napięciu do samego końca. Wykreowałeś fajny świat i zgrabnie poprowadziłeś przez niego bohaterów.
Główny wątek może trochę przesadzony (czegoś takiego nie udałoby się raczej ukryć), ale zmusza do zastanowienia się, co chyba było jego zadaniem. Tematyka ciekawa. Już dziś widzimy, ze granica pomiędzy relacjonowaniem, a tworzeniem wydarzeń powoli się zaciera. Pewnie nie minie dużo czasu, aż ktoś odważy się ją przekroczyć. A że najlepiej sprzedają się tragedie...


Świetne opowiadanie. Narracja przypomina mi trochę narrację Iana Fleminga. Bardzo fajnie się czyta. Opisy bardzo plastyczne, wszystko płynne. Do tego oryginalna, ciekawa i wciągająca fabuła. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Zastanawiałem się ile zajęło ci napisanie tego opowiadania?

Ile, samo opowiadanie około 2 tygodni, ale praca nad nim z miesiąc  :D trochę zmieniałem itd.  Dzięki wielkie :)

Nowa Fantastyka