- Opowiadanie: Ry23 - Błogosławieni cz.1

Błogosławieni cz.1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Błogosławieni cz.1

Błogosławieni…

 

Noc okrywająca Kraków, świeciła blaskiem srebrnego księżyca. Gwiazdy lekko migocząc, przemawiały do ludzi, którzy nie mogli zasnąć. Wiatr zamiatał uliczki, zasypane jasnobrązowym kurzem.

Gdy przechodziłem obok Wawelu, poczułem silne ciśnięcie w okolicy pachwiny, po czym do moich uszu doszedł dźwięk telefonu. Energicznie wsunąłem dłoń do kieszeni.

– Darion Ruben, inkwizytor, w czym mogę pomóc?

Nienawidziłem tej formułki, lecz polecenia mistrza Inkwizytorium trzeba wykonywać z pokorą i radością w sercu, nawet kiedy owa radość jest mocno wymuszona.

– Jaśnie panie, żonę chcą zabić, ratuj pan – powiedział mężczyzna, grubym głosem. – O czarownictwo posądzili. Ludzie mówią, że jutro wiedźmę spalą i będzie po nieszczęściach.

– Kto wiedźmę spali? Był inkwizytor? Był osąd? – zapytałem, mocno podenerwowany.

– Był, niejaki Laurenty Pijawka, pracownik świętego oficjum, od biskupa Andrzeja Kosowala. Mówił, że pewnością jest okultyzm, bo nie mógł znaleźć śladów żadnego czarowania. Wynika więc z tego, iż w bliskim kontakcie z Azazelem była i to właśnie on pomógł jej ukryć wszelkie dowody. Ponoć jeszcze ona nie nosi mojego dziecka, tylko szatański pomiot samego Lucyfera.

Podrapałem się po nosie. Ta sprawa już teraz śmierdziała mi bardziej, niż końskie łajno o poranku. Zastanawiało mnie zachowanie Laurentego. Nie znałem go osobiście, lecz słyszałem o nim wiele, można nawet rzec, że zbyt wiele. Jego spostrzeżenia nigdy nie okazały się błędne, ale teraz, bez żadnych dowodów, chce spalić kobietę?

– A czy przesłuchiwano? – zapytałem po chwili namysłu. – Jakich metod użyto? Z tego co mi wiadomo, Laurenty słynął z dobroci dla podejrzanych. Jak było w tym przypadku?

– Ano było. Powiadali, że widelcem heretyka. Marysia strasznie szybko przyznała się do winy, a przecież ja jestem pewny, że porządna z niej była kobieta, wierząca i praktykująca. -powiedział. – Pewny też jestem, iż to moje dziecko nosi, bo nigdy nie zapomnę jak pode mną jęczała w noc poślubną.

Skoro się przyznała, to musiało coś w tym być. Powinna spłonąć, bo czy duża różnica, między krową a kobietą? Ostatnio, gdy krowa modliła się do lucyfera to ją spalono, więc…

– Daje bardzo dużo, kocham ją jak nikogo na tym świecie, nie mogę jej stracić. – przerwał moje rozmyślania. – Ile pan chce, tyle dam, tylko uratuj pan…

– Dwadzieścia tysięcy, dziesięć przed, dziesięć po – powiedziałem stanowczo. – Ani grosza mniej, zrozumiano?

– Oczywiście, że tak.

– Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. -zacytowałem.

– Chyba chciał pan powiedzieć błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. – wybuchł – Mam rację?

Czy on myśli, że ja ją pragnę uratować? Ja chce tylko sprawiedliwości. Jeśli okaże się czarownicą to spłonie na chwałę pana, w oczyszczającym ogniu, lecz coś mi się wydaje, iż nią nie jest.

– Nie! Nie jestem prawnikiem, tylko inkwizytorem i uniżonym sługą pana naszego Jezusa Chrystusa. Sprawa zostanie wyjaśniona, ale pana żona niekoniecznie uratowana. Przede wszystkim błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. My inkwizytorzy mamy, pewną metodę, która może ją oczyścić, gdy ma coś na sumieniu. Ostatnie pytanie, skąd pan jest?

– Sułkowice – powiedział szybko. – Sułkowice. Jakieś trzydzieści kilometrów od centrum Krakowa. Trafi pan, czy może…

– Od czego mamy GPS-y? Dotrę, nie martw się.

Lekko wcisnąłem czerwony guzik. Podbiegłem do taksówki.

– Na ulicę 3 maja. Czas się wyspać, przed kolejnym dniem pracy…

 

***

 

Otworzyłem zaropiałe oczy. Było jeszcze ciemno, lecz słońce lada chwila mogło wskoczyć na bezchmurne niebo. Liście klonu, stojącego przed moim apartamentem, ruszały się subtelnie jak rosyjska baletnica. Otworzyłem okno. Do pokoju dobił się ostry zapach ropy.

– Głupi Stasiak… – pomyślałem.

Zachowuje się jakby każdy człowiek, jako podpałki do grilla używał paliwa. Jakież u niego wielkie oburzenie, gdy wspomni się coś na ten temat. Gdybym nie był inkwizytorem, już dawno posłałby kulę z Beretty w moją stronę, lecz wie, że zabicie sługi pana wszystkich ludzi, zaowocuje tylko wyrokiem wiecznej kary dla pięciu następnych pokoleń.

Myśl o wczorajszej rozmowie telefonicznej, nie dawała mi zasnąć, postanowiłem więc wybrać się wcześniej na oględziny miejsca przyszłej pracy. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do torby podróżnej i wymaszerowałem z pokoju. Z wielką ostrożnością wsunąłem kluczyk do drzwi nowego Porsche. Ile musiałem pracować by go dostać? Niecałe 3 godziny. Wystarczyło, że znalazłem dowody na to, iż żona pewnego bankiera dopuszczała się herezji.

Widać, mężowi bardzo zależało na rozwodzie. Oczywiście go nie dostał, bo po moim śledztwie był jakże szczęśliwym wdowcem. Wytrwała z niej była niewiasta, nie chciała mówić, udawała niedostępną i tkwiła w przekonaniu, że świat ją nie interesuje. Żadna z metod przesłuchań nie pomagała, dopóki nie zdjąłem spodni. Przy torturowaniu i zresztą przy każdej czynności, na tym cudownym świecie potrzeba czułości, nawet bieda lubi być klepana…

 

***

 

P.S

 

Jeśli ktoś bedzie miał zastrzerzenia do tego że pisze stylem nie pasującym do naszych czasów, odpowiem już teraz. Bohater opowiadania, został przeniesiony w przyszłość z przeszlosci przez uderzenie pioruna w jednym momencie, lecz w 2 strefach czasowych. Zamienił ciało które posiadał na inne, i przeniosł się w 21 wiek. Tego dowiemy sie troszke pozniej w opowiadaniu, jak i tego dlaczego porzywócono inkwizycję. Język dlatego jest troszkę archaizowany, ponieważ on to opowiada… Bo czy łatwo było by wam przyzwyczaić się do języka kiedy żylibyście 30 lat w innej epoce historycznej? :D

Koniec

Komentarze

Noc okrywająca Kraków, świeciła blaskiem srebrnego księżyca. --- noc nie świeci. Czy nie chodziło Ci o blask srebrnego Księżyca, rozświetlający noc okrywajacą Kraków? Aha --- co tu robi zbędny przecinek? Wiem, on jest --- ale po co?
Gwiazdy lekko migocząc, przemawiały do ludzi, (...). --- brak przecinka przed 'lekko'. Imiesłowy współczesne w środku zdania wydzielamy przecinkami z obu stron.
Gdy przechodziłem obok Wawelu, poczułem silne ciśnięcie w okolicy pachwiny, po czym do moich uszu doszedł dźwięk telefonu. Energicznie wsunąłem dłoń do kieszeni.
- Darion Ruben, inkwizytor, w czym mogę pomóc?
--- Nie rozumiem, co mogło Rubena cisnąć w okolicy pachwiny. Ani po co cisnąć. Dźwięk telefonu (rozumiem, że sygnału wywołania) sugeruje komórkę --- alarm wibracyjny raczej by Rubena załaskotał po j..ach, jeśli tak nisko nosił aparat, ale by nie uciskał. Wsunął dłoń do kieszeni i już mógł gadać? Czary? Cud na zamówienie?

Gość dostaje wezwanie, ofertę dobrej zapłaty, przyjmuje robótkę --- i co? --- spokojniutko idzie lulu? A jutro ma zapłonąć stos...
Przedumaj całość, Autorze, bo coś tu nie gra. Moim zdaniem, więc niewykluczone, że otrzymasz od innych pochwały.

Przez takie komentarze odchciewa mi sie pisać, juz wiem ze z tego nic nie bedzie, zawsze tylko cos jest zle. Pisanie jest nie dla mnie... To moje ostatnie pozegnanie, kocham pisac ale mi to nie wychodzi, mam 17 lat, pisze od lat 13, widocznie niczego nie nie nauczylem, zegnam cala nowa fantastyke, juz sie tutaj nie pojawie...

Jak to możliwe, że piszesz od 13 lat mając 17 lat? Wychodzi na to, że zacząłeś pisać jako czterolatek. :O 

Ry23, zamiast rozpaczać i porzucać tę stronę, a może i dalsze próby pisarskie, weź się do pracy. Samo nic nie przychodzi, niestety, a to, co teraz wychodzi Ci nienajlepiej, po solidnym treningu zacznie być czymś łatwym. Zastanów się: co Tobie po nieprawdziwych pochwałach? Kroku do przodu nie zrobisz, skoro wszystko takie dobre i ładne... Złap się za klasyków, popatrz, jak oni piszą, jakim językiem, jak "trzymają się kupy" fabuły, popracuj nad interpunkcją...
Porównaj pierwsze, lekko gniotowate opowiadania Lema, z Jego późniejszymi tekstami. Wielcy też od nauki zaczynali.

Tak, to co Adam mówi to prawda. Sam się uczę pisać, więc wiem na czym to wszystko polega. Jest między mną a tobą drogi Ry23 pewna różnica: ja pracuję nad stylem i tym, by "się kupy trzymało", a ty się tylko mazgaisz. 

Cały czas pracuje nad sobą, ale nic mi nie wychodzi... ;/ Może dlatego, że nigdy nie czytałem książki urban fantasy, nie wiem jakie tam są opisy i wgl ... Nie wiem jak konstruować fabułę... No po prostu nic nie wiem... Sam się tego nie nauczę... ;/

@Ry23, nie pitol tylko pisz. Jak nie wiesz jak coś napisać "ściągaj" - ja do tej pory tak robię ;) To proste: weź w łapkę książkę jakiegoś dobrego pisarza. Znajdź scenę podobną do tej, którą sam chcesz opisać i stwórz coś podobnego. To jak nauka rysowania. Na początku najlepiej wzorować się na pracach innych, a dopiero potem szaleć z własną inwencją. Krok po kroku. Spokojnie, metodycznie. Gdy chcę napisać scenę walki na miecze, otwieram Sapka. Przy dialogach sięgam do Martina. Pisząc moje opowiadanie na Harem, cały czas miałam otwartą "Lolitę" Nabokova. Korzystaj, czerp, baw się. Ja też nie jestem Jane Austen ani Agathą Christie, ale jakoś nie mam zamiaru się z tego powodu chlastać ;)

Chodziło o to, że nasz młody miłośnik Inkwizycji i świętej armii Jeszu Pana naszego pisze od 13 roku życia ;]

Możliwe, ale dziwnie to napisał. Mógł trochę inaczej podzielić się tą informacją. 

Przy okazji - Ry23, jesli po 4 latach regularnych prób literackich ten tekst jest najlepszym, co zdołałeś z siebie wyjkrzesac, to lepiej porzuć pisarstwo na rzecz szybownictwa albo uprawy czereśni. Pewne zdolności, które warunkują zostanie przynajmniej wprawnym literatem już dawno w tym wieku winny się ujawnić.

Arctur Vox, chyba niekoniecznie do tego wieku coś może się ujawnić. Święcie wierzę, że wszystko można wyćwiczyć. Po prostu Ry23 nie przykładał się sumiennie do pisarskiej pracy. :P  

Nie przesadzajcie. To nie jest takie złe. Owszem, są techniczne niedociągnięcia, ale ogólnie nie ma tragedii. Wystarczy ten tekst trochę dopracować. Co najważniejsze - jest pomysł i zapowiada się ciekawie. Naprawdę jest o niebo lepiej niż u niektórych 16-17-letnich pisarzy, którzy tu publikują.

Rówieśnikiem autora będąc, muszę stanowczo zaoponować.

Ojcem obu autorów być mogąc stwierdzam, że dzieła obu, na portal ten wrzucone, niewiele się dla mnie od siebie różnią.

Szanuje poglądy duchowego ojca, jakiekolwiek by nie były.
Zapewne tak poważnego grafomana i wodolejcy jak Pan nie interesują specjalnie rzeczy dla odmiany przekazujące jakąś treść...

Nowa Fantastyka