- Opowiadanie: Jakub Sosiński - Kres Clovis

Kres Clovis

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kres Clovis

"Kres Clovis"

 

 

Chicago, Illinois, 10000 lat p.n.e.

 

Niebo tej nocy było usiane gwiazdami tak gęsto, że tworzyły one równie misterny wzór jaki można spotkać na futrze leoparda. Brak chmur zapewniał doskonałą widoczność. Niedawno nastało lato, więc nawet jak na warunki ciągle oziębiającego się klimatu noc ta była niezwykle ciepła. Zwierzęta w okolicy były nadzwyczaj pobudzone. Nie tylko za sprawą tej wybornej aury, ale czymś jeszcze. Jeden z tysięcy punkcików na nocnym nieboskłonie zmienił swoje zabarwienie i zaczął opadać w kierunku ziemi ciągnąc za sobą smugę światła. Gdy obiekt skrył się za horyzontem, tuż za linią gór, okolicą wstrząsnął przeszywający wszystkie organizmy huk eksplozji. Blado-biała łuna zakryła nieboskłon, zamieniając na krótki czas noc w dzień. Nikt z okolicznych mieszkańców nie wiedział co zdarzyło się owej nocy. W przeciągu miesięcy po wydarzeniu powstało wiele interpretacji owego zjawiska. Nieliczni świadkowie zdarzenia mówili, że był to znak od bogów – inni, że to historia wymyślona w celu straszenia nieposłusznych dzieci. Wydarzenia najbliższych miesięcy miały zupełnie zweryfikować ich poglądy.

*

Potężne megatherium – zwierzę spokrewnione ze współczesnym leniwcem, jednak wielokrotnie większe, spokojnie posilało się igłami sosny, której gałęzie zagarniało swymi długimi na pół metra pazurami. Nic nie wzbudzało niepokoju tego kolosa ery lodowcowej. Żaden drapieżnik nie był w stanie mu zagrozić. Delektował się więc swym posiłkiem w błogim spokoju. Ludzie na tych terenach byli tak nieliczni, że ten osobnik nigdy nie spotkał przedstawiciela Homo Sapiens.

Lecz zawsze musi być ten pierwszy raz. Zza okolicznych krzaków roślinożerne monstrum podglądało trzech myśliwych. Najstarszym z nich był Budwar – doświadczony łowca, który dożywał już do sędziwego wieku. Towarzyszyło mu dwóch jego najmłodszych synów – Dag oraz Mani. Ojciec przytknął palec do ust, nakazując chłopcom zastygnięcie w absolutnej ciszy.

Wszyscy dzierżyli oszczepy zakończone misternie wyłupanymi ostrzami z obsydianu.

Jedno z nich wyrzucone przez ojca przebiło grubą skórę zwierzęcia. Bestia zakwiczała z bólu. Próbowała strącić oręż wbity w jej bok, jednak łapy nie był wystarczająco zręczne by tego dokonać. Z krzaków wybiegli młodzi łowcy, aby dobić ranne zwierzę.

– Celujcie w brzuch, tam jego skóra jest najcieńsza – krzyknął z wyraźnym rozkazie w głosie, ojciec. Dwa oszczepy, rzucone z niezbyt dalekiej odległości wbiły się w brzuch megatherium. Zwierzę zachwiało się na nogach i po kilku sekundach padło z głośnym hukiem na ziemię.

Dobra robota chłopcy! – Budwar poklepał po plecach swoich synów.

Radość jednak nie trwała długo. Intuicja nakazała staremu łowcy odwrócić się. Wtedy je zobaczył. O jakieś sto metrów dalej od nich zbliżała się para potężnych lwów amerykańskich. Zauważyłby je wcześniej, jednak były one mistrzami w maskowaniu się, w głównej mierze dzięki swym śnieżnobiałym futrom, zlewającym się z otaczającym większą część terenu śniegiem.

– Chłopcy, spokojnie. Nie wykonujcie żadnych gwałtownych ruchów. Nie mamy broni, a one przyszły tylko przywłaszczyć sobie naszą zdobycz. Takie jest odwieczne prawo i musimy je respektować.

– Tak ojcze – niemal jednocześnie odpowiedzieli mu trzęsący się ze strachu Mani i Dag.

– Za nami jest wąwóz, który minęliśmy. Teraz wycofajmy się powoli, to nie powinny się nami interesować. Tam je zgubimy.

Minęło kilka godzin. Budwar razem z synami czekali na moment, gdy lwy skończą ucztę. Od dłuższego czasu słyszeli tylko odgłosy mlaskania i ścierania się zębów o kości.

Nagle odgłosy zamilkły, zupełnie jakby drapieżniki rozpłynęły się w powietrzu. Budwar rzucił się na skraj klifu, skąd mógł obejrzeć chociaż częściowy obraz uczty. Obok w poły obgryzionego z mięsa truchła, leżały teraz zwłoki obydwu drapieżników. Razem z synami ruszył szybko w dół, mając nadzieję, że uda im się uratować choć część z ich niedawnej zdobyczy.

Księżyc wszedł już w pełni na nieboskłon, a czyste niebo było jak zwykle upstrzone piękną mozaiką gwiazd. Gdy łowcy poczęli oglądać pobojowisko, początkowo wszystko wyglądało normalnie.

– Ojcze, patrz! – Mani, jego młodszy syn dostrzegł jakieś małe urządzeni w szyi jednego z lwów.

– Dziwne, nigdy czegoś takiego nie widziałem.

– Drugi też to ma – oznajmił głośno Dag.

Małe, przypominające mikroskopijne strzały urządzenia, miały przyczepioną niewielką fiolkę z resztkami jakiejś płynnej substancji. Pocisk bardzo szybko degradował w środowisku, zupełnie jakby ktoś chciał ukryć swoje dzieło. Ojciec spojrzał w kierunku, z którego mógł je wystrzelić ewentualny łowca. Jednak nikogo nie wypatrzył. Jedynie nad wzgórzem zobaczył zielonkawą łunę, podobną do zorzy.

– Chłopcy musimy to sprawdzić. Jeśli nie zabrali nam mięsa, to muszą być przyjaźnie nastawieni.

Gdy wdrapali się wyżej, zobaczyli rosnące, coraz bardziej wyraźne, zielone światło. W końcu stało się ono tak jasne, że z trudem mogli otworzyć oczy. Chwilę później światło zamigotało kilkukrotnie i wystrzeliło w górę, szybciej niż jakakolwiek broń miotająca, znana Budwarowi. Na nocnym niebie mogli tylko obserwować jedną z gwiazd poruszającą się przez parę sekund, a następnie znikającą w otchłani kosmosu.

– Czy to byli bogowie ojcze? – spytał przerażony Dag.

– Nie wiem synu, ale mam wrażenie, że oni po prostu robią dla nas miejsce…

 

Koniec

Komentarze

(...) tworzyły one równie misterny wzór co skóra leoparda. >>> sama skóra nie tworzy wzorów.
Roślinność i zwierzęta w okolicy były nadzwyczaj pobudzone. >>> po czym poznajemy pobudzenie roślin? Po zmianie koloru liści, udaniu się na spacer?
Nie tylko za sprawą tej wybornej aury, ale czymś jeszcze. Jeden z tysięcy punkcików na nocnym nieboskłonie zmienił swoje spektrum światła i zamienił w opadającą w dół smugę. >>> no to zwierzęta i rośliny musiały być fanami astronomii obserwacyjnej. Szczególnie podziwiać należy te drugie...
- Co to było ojcze? - spytał przerażony Dag.
- Nie wiem synu, ale mam wrażenie, że oni po prostu robią dla nas miejsce...
>>> geniusz z tatuśka. Od razu domyślił się, że to ONI.

tworzyły one równie misterny wzór co skóra leoparda. >>> sama skóra nie tworzy wzorów>>> tu jesteś bardzo złośliwy; istnieje coś takiego jak handel skórami zwierząt.
Roślinność i zwierzęta w okolicy były nadzwyczaj pobudzone. >>> po czym poznajemy pobudzenie roślin? Po zmianie koloru liści, udaniu się na spacer?>>>Na przykład poprzez ruch koron drzew, powodowany wiatrem, czy uciekającym ptactwem.
Nie tylko za sprawą tej wybornej aury, ale czymś jeszcze. Jeden z tysięcy punkcików na nocnym nieboskłonie zmienił swoje spektrum światła i zamienił w opadającą w dół smugę. >>> no to zwierzęta i rośliny musiały być fanami astronomii obserwacyjnej. Szczególnie podziwiać należy te drugie...>>> Jakbyś przeczytał kilka linijek dalej to zauważyłbyś, że obiektu zobaczyli też ludzie.
- Co to było ojcze? - spytał przerażony Dag.
- Nie wiem synu, ale mam wrażenie, że oni po prostu robią dla nas miejsce... >>> geniusz z tatuśka. Od razu domyślił się, że to ONI.>>>Może nie geniusz. Ale kto używa strzał, nawet w takiej postaci? Małpy z pięcioma dupami?
Ogólnie to bardzo złośliwą recke popełniłeś.

Bardzo złośliwe komentarze (bo recenzją to nie było, nie jest i nie będzie) znajdziesz na Armadzie Waazona i na stronie jednej z naszych pisarek F.
Co ma handel skórami zwierząt do umaszczenia tychże zwierząt za życia?
Gdybyś napisał, że stado zrywających się do lotu szpaków pobudziło gałązki wiśni, też bym się śmiał. Pobudzenie to (przede wszystkim) stan emocjonalny. Jasne? Tak więc zwierzęta mogą być pobudzone, bo emocje nie są im obce --- rośliny nie.
Zauważyłem, bo czytałem całość. Gdyby miało być inaczej, wyraźnie napisałbym, podając przyczynę rezygnacji z lektury. Ad rem: ludzie tłumaczyli to sobie znakiem od bogów. OK, religie już wtedy istniały. A tu nagle podstarzały myśliwy, który widział dziwne przedmioty w szyjach lwów i świetlne efekty, towarzyszące startowi pojazdu kosmitów, natychmiast wie, że to kosmici właśnie. Jak nie śmiać się z tego?
Gdybyś akcję osadził w innym miejscu, mógłbyś powołać się na (podaną we wątpliwość) mitologię Dogonów, i nikt nie mógłby słowem pisnąć, bo nie Twoja wina, jeśli źle zrozumiano i przetłumaczono opowieści tego ludu.

W którym miejscu napisałem, że to kosmici?

A mnie najbardziej ubawiło to megatherium. Dorosły osobnik dorastał do 5-6 metrów długości. Leniwiec trójpalczasty to około 50 - 60 centymetrów. 50 * 300 = 15000. 15000/100 = 150. W najmniejszej wersji. Niezłe bydle było z tego gada. Rzucać w niego dzidami, to jak próbować ubić słonia zapałką. To jest dopiero fantastyka...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Leniwiec trójpalczasty waży 5kg, a megatherium z lekka 5 ton. Czyli zaniżyłem porównanie. 

I tym sposobem tylko dałes kolejny dowód tego, że nie wiesz o czym piszesz.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ja wiem, że moje teksty wam nie pasują, bo ja nie jestem "swój". Jakbym wam wyłożył skrzynkę wódki na jakimś konwencie to pewnie za podpis pod opowiadaniem dostałbym 6/6.

Jakub, a co rozumiesz przez swój? Bo ja tak Ci szczerze powiem, w życiu nie byłem na żadnym konwencie i nie znam osobiście ani jednego użytkownika tego portalu. Po co w takim razie wrzucasz tutaj teksty, jesli nie po to, żeby dowiedzieć się co myslą o nich inni? Popełniłeś kilka rażących błędów, które zostały Ci wymienione. Zamiast się naburmuszać i obrażać, weź Ty chłopie ten tekst na warsztat, popraw co dziwniejesze kwiatki i skończ robić z siebie kozła ofiarnego złej grupy komentujących na stronie NF.pl.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Z tego co napisałeś to zrozumiałem, że gdybym tu poprawił 3-4 drobne błędy i troche to rozbudowł, to dostałbym jakieś 5-6?

Jakub, widzę, że jestes nowym użytkownikiem i masz straszne parcie na oceny. Na tym portalu oceny są gówno warte. Nie sugeruj się nimi. Sugeruj sie komentarzami, bo one powiedzą ci najwięcej o tym, co o tekście mysla czytelnicy. Sa tutaj goście, którzy jada po kolei po wszystkich tekstach i bez czytania walą 1, 6, 3... Jak leci. Więc sugerowanie się ocenami nie ma tutaj najmniejszego sensu.
Zamiast tego weź sobie do serca wytyki, czasem złośliwe i nieprzyjemne, ale zwykle pomocne. Jak pisałem, zamiast się obrażać, popracuj nad warsztatem. Jeśli napiszesz naprawdę dobry tekst, nie ma szans, żeby przeszedł niezauważony. Jest Loża, która czyta wszystko, choć mało kiedy komentuje, ale są i zwykli użytkownicy, w comiesięcznym wątku wymieniający swoje typy na najlepsze opowiadania. Więc szansa na zaistnienie jest naprawdę spora. Ale obrażaniem się i wykłucaniem, do tego z AdamemKB, który jest tu naszym portalowym specjalistą językowym naprawdę nie ma sensu.  Zniechęcisz do siebie czytelników i w końcu nikt nie będzie chciał czytać twoich tekstów.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Z całym szacunkiem dla Adama, ale co jego uwagi zmieniły w tym tekście? Naniosłem poprawki wg jego porad. Czy zmieniło to aż tak bardzo tekst?

Tak, Jakubie, zmieniło. Jest w nim teraz mniej błędów, a ty powinienieś wyciagnąć wnioski i w kolejnym swoim opowiadaniu unikać tego typu wpadek.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ja wiem, że moje teksty wam nie pasują, bo ja nie jestem "swój". Jakbym wam wyłożył skrzynkę wódki na jakimś konwencie to pewnie za podpis pod opowiadaniem dostałbym 6/6.

Chłopie, weź na wstrzymanie, zacznij myśleć, co piszesz... Zawitałeś na stronę, wstawiłeś trzy teksty i co --- Nobla już chcesz? Pobuszuj po komentarzach, masz zakładkę "najczęściej komentowane", na chybił-trafił też --- znajdziesz i dużo lepsze, i dużo gorsze od swoich opowiadanka. Wyciągnij z tego jedyny słuszny wniosek: nikt nie rodzi się geniuszem --- i przestań się miotać, zakasz rękawy, wszystko sprawdzaj na stronie poradni językowej PWN albo w papierowym słowniku --- będzie lepiej, będzie w końcu dobrze, a Ty sam pośmiejesz się ze swoich dzisiejszych nieporadności.
Powodzenia. Naprawdę życzę powodzenia --- bo uszczypliwość to jedna, intencje to inna rzecz.

Adam i tak potraktował Cię łagodnie, Jakubie.
Co mnie niesamowicie deneruje w tym tekście - porównywanie do współczesności. Piszesz opowiadanie o ludziach pierwotnych, nie tekst naukowy. Odwołania do współczesności (zwierzę spokrewnione ze współczesnym leniwcem, lwy amerykańskie, homo sapiens) całkowicie mi tutaj nie pasują.
Całkowicie niezrozumiałe i idiotyczne jest również krzyczenie "celujcie w brzuch", kiedy polowanie jest w trakcie. Takich rzeczy powinno się uczyć przed rozpoczęciem łowów, a nie w trakcie. Kiedy polowanie trwa powinno rozegrać się błyskawicznie, sprawnie. Nie widać tego w Twoim opisie. Fakt - opis jest błyskawiczny. Znaczy - krótki. I tyle.
Jednak najbardziej deprymujący jest brak konsekwencji w narracji. Z jednej strony - jak wspomniałem wyżej - odwołujesz się do współczesności, opisujesz degradujące urządzenia, by zaraz napisać wystrzeliło w górę, szybciej niż jakakolwiek broń miotająca, znana Budwarowi. Proszę o konsekwencję.

Pozdrawiam

P.S.
Faktycznie, za skrzynkę wódki może dałbym Ci 6, ale przed przeczytaniem musiałbym wypić przynajmniej 0,7l. Stwierdzenie, że oceniamy Cię inaczej, bo nie jesteś "nasz" uważam za obraźliwe. 
Ode mnie 3. 

Ja wiem, że moje teksty wam nie pasują, bo ja nie jestem "swój". Jakbym wam wyłożył skrzynkę wódki na jakimś konwencie to pewnie za podpis pod opowiadaniem dostałbym 6/6.

Oj, Jakub... no comment.

Co do opowiadania (skoro już je przeczytałam...):
- w kwestiach technicznych zgadzam się z Adamem, Fasem i Exturio. Mnie też strasznie drażniły te nawiązania do teraźniejszości. Z założenia pewnie miały być popisem erudycji autora, wyszło jednak zupełnie na odwrót. Te porównania wyglądają tak, jakbyś nie potrafił własnymi słowami opisać co się dzieje i musiał posiłkować się wiedzą czytelnika. To tak jakbym napisała: Rycerz wszedł na salę krokiem godnym rewolwerowca i śmiało spojrzał w oczy królowej. Niewiasta wyglądała jak skrzyżowanie Angeliny i młodej Demi Moore. Średniowieczne klimaty jak się patrzy...
- treść. Wymyśl w końcu coś, co ma: a) fabułę, b) Bohatera (przez duże B), c) fajną, dobrze opisaną akcję. Warsztat masz niezły (a jeżeli będziesz słuchał uwag, zamiast z nimi polemizować, to wkrótce może być barzo dobry). 

I nie twórz teorii spiskowych, bardzo Cię proszę.

- krzyknął z wyraźnym rozkazie w głosie, ojciec - rozkazem
Słowo "misterny" rzuciło mi się w oczy w tym krótkim tekście.  Nawet jak dwa razy użyte, chyba zzbyt wyszukane jak dla mnie na tyle treści. Jakub, rozumiem, że ta gadka o "znajomości" i ocenach Ci się wyrwała pod wpływem emocji...Bo jeśli była świadoma to szczerze Ci współczuję podejścia...
Powiem, że tekst jawi się jako ciekawy o ile byś go rozbudował odpowiednio i zastosował się do jednego stylu. Myślę, że trochę pokory, analizy tekstu i innych tekstów tutaj(! bardzo celna uwaga Adama) i 6 które dostaniesz nie będą Ci do niczego potrzebne! Powodzenia!

W zasadzie to się podpiszę pod tym co powiedzieli pozostali - błędem jest wplatanie współczesności w świat ludzi pierwotnych, lepiej jest spojrzeć na świat ich oczami - przecież oni nie wiedzieli co to "fiolka" albo "lwy amerykańskie". Wtedy byłoby ciekawiej. A tak jest... tak sobie. Pomysł fajny, ale zmarnowany. 3.

Nowa Fantastyka