- Opowiadanie: Asasin666 - Boskie Stworzenie

Boskie Stworzenie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Boskie Stworzenie

Profesor Konieczyn wiedział, że ma mało czasu. Ale udało się! Ziemia nie stanie się pustkowiem. Mimo wszystko… Ta wojna była inna. Nikt nie wygrał. Wszyscy przegrali. Czy po odejściu ludzkości ziemia stanie się dzika? Nie, naukowcy CERN do tego nie dopuszczą. Choć ludzkości, już nie da się uratować, stworzyliśmy istotę humanoidalną, która będzie potrafiła żyć w tym napromieniowanym świecie. Na’verak. Dzieci nowego świata. Po nas pozostanie tylko In’ginb. Księga, opisująca zasady moralne, teorie nauki, oraz historię nas – Stwórców. Nowa biblia, nowego człowieka. Problemem było tylko gdzie ich umieścić. Cały świat leżał w ruinie. Gdzie Na’verakowie znajdą jedzenie i miejsce na domy? Odpowiedź była, co najmniej ciekawa. Czarnobyl. Obecnie najmniej skażone miejsce na ziemi. Profesor wiedział, że ma mało czasu. Zachował się jednak godnie. Usiadł w fotelu, i popijając herbatkę czekał na gościa. A gdy śmierć po niego przyszła, to zabrała go jak równego sobie.

 

***

 

Trawa się czerwieni. Niebo się zieleni. Słońce wstaje, oświetlając las swym fioletowym blaskiem. Nad moczarami unosiła się pomarańczowa mgła. Pomarańczowa? Dziwne. Zawsze była różowa. Podrapałem się po głowie. Potem po drugiej. Byłem śpiący, ale urokliwość tego miejsca wcale nie zachęcała do snu. Jak pięknie jest w czarnobylskim lesie. Ubrałem przepaskę biodrową i czerwone rękawice, które świetnie kontrastują z czarną skórą. Bardzo je lubiłem. Rana na prawej dolnej ręce już prawie się zagoiła. Mimo to nie było mi łatwo. Trzy zdrowe ręce to za mało. Każdy Na’verak przywykł do czterech. Ale to już nie długo. Pojutrze zdejmuje opatrunek. Ale czas na mnie. Zjadłem pospiesznie trzy wiśniabłka, dosiadłem końta i ruszyłem do stupy. Droga była równa, udeptana, często nią podróżowałem. Byłem spokojny. W kląbowych lasach niema wiele bestii, a w większości boją się one Na’veraków. Przyśpieszyłem. Dziś jest zebranie wioski. Jako myśliwy, mieszkałem z dala od innych, ale to nie znaczy, że sprawy wsi mnie nie dotyczyły… Uff, zdążyłem na czas. Słyszałem podniecone głosy. Co się stało? Czyżby szamanowi udało się odszyfrować trzecią część księgi? Przywiązałem końta do płotu, i podszedłem bliżej. Była tu już większość wioski. Usiadłem spokojnie na ziemi. I myślałem. Co znajdzie się w trzeciej części In’gimb? Może dowiemy się czegoś o naszych stwórcach. Wtem szaman wyrwał mnie z zamyślenia zaczynając opowieść. Opisał w niej dziwne istoty. Mające tylko dwie ręce, tylko dwie nogi i tylko jedną głowę. Musieli być szpetni… O tym jak się rozwijali, tworząc najróżniejsze cuda. O tym, w co wierzyli i kim byli. Na końcu, o tym jak wynaleźli broń ostateczną, o tym jak stworzyli nas. Sami jednak zginęli. Odeszli z tego świata. Wszyscy. Mówił, że jesteśmy tu by odbudować świat. Odzyskać wiedzę. Oni nazywali się ludźmi. Ale skoro byli wszechmocni, dlaczego odeszli?

 

***

 

Te rozważania, nie dawały mi spokoju. Wiele dni spędziłem na myśleniu. Dlaczego odeszli? Czym była broń ostateczna? W końcu postanowiłem. Wyruszę do „zniszczonego świata”. Tam czekają odpowiedzi. Osiodłałem końta, spakowałem trochę jedzenia, bukłak napełniłem krystalicznie żółtą wodą. Wziąłem katanę. Tak w razie czego. Wiele niebezpieczeństw czyhało w „zniszczonym świecie”. Nikt tam nie chodził. Jedynie oglądano go z daleka. Był to świat rdzy, ruin i śmierci… Nikt tam nie chodził. Ale ja muszę poznać odpowiedzi.

 

***

 

Długo błądziłem wśród ruin. Szkielet, coś, szkielet, kawał metalu, szkielet. Szkielety ludzi. Rzeczywiście wyglądali jak w opisie, lecz niewiele było kompletnych szkieletów. Kości były popękane i poczerniałe od ciepła. Zobaczyłem dziwne stalowe pojazdy na czterech kołach. Jak wiele końtów musiało ciągnąć coś takiego? Błąkałem się wśród ruin, prowadząc końta za wodze. I znalazłem w środku zniszczonego budynku coś. Jakby mapę. Pokazano na niej setki miast. Czy świat jest tak wielki? Co mogło zniszczyć tak wielką rasę, jaką byli stwórcy? I wtedy pojąłem. Broń ostateczna. Broń, która uśmierci bogów. Która wszystko zniszczy… Galopem ruszyłem do wioski. My nie jesteśmy bogami. My nie stworzymy sobie następców. Trzeba to zrobić. Teraz. Wjechałem do świątyni. Zabiłem kapłana. Spaliłem In’Ginb. Zostawili nam klucze do śmierci. Demony przeszłości. Wpuścili nas w pułapkę, w którą sami niegdyś wpadli. Mnóstwo wiedzy jest w In’Gimb. Czy jest tam jak stworzyć broń ostateczną? Na pewno. Odejdą z tego świata, gdy ostatnia osoba, która o nich tyle wie, zginie. Więc popełniłem samobójstwo. W imię większego dobra…

Koniec

Komentarze

Znowu pomysł dobry, a wykonanie troszkę gorsze. Idea pozwalała ci na wiekszą dowolności niż chodźby w "Trzeciej światowej". Powinieneś jednak poczekać trochę, kiedy napiszesz przeczytaj sobie opowaidanie, odłoż je na jakiś czas, popraw je po swojemu, i jeszcze raz, aż uznasz, że jest wystarczająco dobre. Z reszta wszystko jest ładnie napisane w artykule do którego link ci wysłałem. Skorzystaj i dopiero wtedy publikuj, bo jak na razie strzelasz z armaty, żeby zabić mrówkę. Pozdrawiam

Ok, postaram się następnym razem o coś lepszego... Myślałem że już jest lepiej...

Bo jest lepiej, ale pamiętaj, że nie od razu Rzym zbudowano i czasem lepiej strzelac dokładniej z sbajperki niż walić na oślep karabinem maszynowym. :) Tyle od mnie.

Asasin, czy to nie podchodzi już pod spam? Chyba 5. opowiadanie wciągu dwóch dni... ^^

Ogólnie sam pomysł BARDZO mi się podobał. Fajne, oryginalne z widoczną ale nie naciąganą pointą. Myśle że ten tekst jest o niebo lepszy od (przynajmniej niektórych) poprzednich. Jednak troszkę uciąłeś koniec. Mogłeś w kilku miejsca troszkę bardziej rozwinąć akcję. Ale tylko troszkę. To wg mnie, więc nie wiem czy mam rację.

Ubrałem przepaskę biodrową i czerwone rękawice, które fajnie kontrastują z czarną skórą.- w kontekście opisywanego DZIWAKA ten pis posiadania czarnej skóry podchodzi dla mnie pod rasizm^^

Nikt tam nie chodził. Jedynie oglądano go z daleka. Był to świat rdzy, ruin i śmierci... Nikt tam nie chodził. Ale ja muszę poznać odpowiedzi. - nie wiem czy to celowe, ale masz 2 razy to samo zdanie.

Ciekawy pomysł ale tak jak w wcześniejszych opowiadaniach nie wykorzystany. Widzę, że masz mnóstwo pomysłów ale zamiast pisać mnóstwo króciutkich opowiadań, skup się na jednym pomyśle i wyczerp go do granic możliwości.
I muszę zgodzić się z przedmówcą, kiedy coś napiszesz sprawdź to i tak ciągle przez kilka dni.
Pozdrawiam

Nic nowego nie napiszę niż przedpiscy, natomiast Twoje pomysły są naprawdę fajne. Nie spiesz się, napisz, odłóż tekst na tydzień, przeczytaj. Zauważysz wtedy, to, co należy poprawić. Muszę Ci wyznać, że z ciekawością przeczytam Twój kolejny utwór. Jestem przekonany, że wykonasz kolejny krok naprzód. Pozdrawiam

Mastiff

Jeżeli drogi Asasinie publikujesz w ostatnich dniach teksty napisane wcześniej to ok. Jeżeli jesteś w stanie popełnić to wszystko w tak krótkim czasie to sądzę, że Twoim największym problemem jest gorąca głowa. Ten tekst był najlepszy z dotychczasowych. Mógłby być lepszy gdybyś wyeliminował wszystkie błędy. Pewnie część z nich sam jesteś w stanie wyłapać ale pokuszę się o wytknięcie tego i owego:
Trawka się czerwieni. Niebo się zieleni - brzmi jak początek przedszkolnego wierszyka, rozumiem ideę i podoba mi się ale forma wyszła słabo (sama zmiana trawki na trawę już by pomogła)
fajnie kontrastują - unikaj słowa "fajnie", poza dialogami nie brzmi dobrze w tekście pisanym
Tak w razie, czego - dziwaczne użycie przecinka

Poza tym używasz często bardzo krótkich zdań, które możnaby połączyć razem np.
Ale to już nie długo. Pojutrze zdejmuje opatrunek. Ale czas na mnie. (przy okazji zwróć uwagę na fatalne dwa "ale" i to rozpoczynające zdania) - jak brzmi to?:
Na szczęście to już niedługo - pojutrze zdejmuję opatrunek. Tymczasem czas już na mnie.

Moje rady:
- po napisaniu opowiadania zapisz datę i godzinę zakończenia pracy, a nastepnie przeczytaj je jeszcze dwa razy przed publikacją  np. po 24 i 48 godzinach
- na każde jedno opowiadanie, które napiszesz, przeczytaj minimum 3 inne
- czytając opowiadanie tutaj zwracaj uwagę na warsztat; jeżeli trafisz na takie które Ci się pod względem języka nie spodoba, zastanów sie dlaczego tak jest

Jeżeli dotrwałeś aż do tego momentu - w nagrodę trochę pochwał. Oto lista rzeczy, które bardzo mi się spodobały:

A gdy śmierć po niego przyszła, to zabrała go jak równego sobie.
Nikt nie wygrał. Wszyscy przegrali. - bardzo zgrabne sformuowania choc to pierwsze może nieco patetyczne

Podrapałem się po głowie. Potem po drugiej. - tak jak czerwona trawa i zielone niebo świetnie wprowadza klimat; u mnie spowodowało uśmiech. W tym przypadku dwa krótkie zdania świetnie podkreślają treść, którą przekazujesz
krystalicznie żółtą wodą - bardzo pasujące do klimatu połączenie słów krystalicznie i żółty
wiśniabłka, końta - czyż nie zgrabna nowomowa??

Musieli być szpetni…
Jak wiele końtów musiało ciągnąć coś takiego? - te dwa zdania pokazują, że potrafisz wczuć się w odmiennośc nowej rasy i przekazujesz to czytelnikowi

broń ostateczną - podoba mi się ta nazwa

Ale skoro byli wszechmocni, dlaczego odeszli? - dobre pytanie, które skłania też do refleksji; m.in. o tym tekście nie odważyłbym się już powiedzieć, że jest "o niczym".

Trzymaj się.
Powodzenia i spokoju życzę

Ok, rady wezmę sobie do serca. Przyda się, bo naprawdę niektóre komentarze są świetne (Yelonek) i pomogą bardzo. Może dzięki nim uniknę błędów w przyszłości...

Nowa Fantastyka