- Opowiadanie: Vivax Falciparum - V.F. - Skarb

V.F. - Skarb

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

V.F. - Skarb

– Maciusiu, zostaw tę łopatę.

Maciuś kopał.

Przebił się już przez twardą powierzchnię trawnika i zanurzał coraz głębiej, większy od niego samego, szpadel.

– Maciuś, mówię coś do ciebie! – Pani długimi krokami zmierzała w jego kierunku.

Kopać.

Kopać szybciej.

Pani była coraz bliżej, a on musiał przecież znaleźć skarb.

Skarb był zakopany właśnie tutaj, jeszcze kilka poruszeń szpadlem i Maciuś go zobaczy.

Wiał silny wiatr, zrywający z drzew pożółkłe liście i wdzierający się pod czerwoną kurtkę Maciusia. Ale nie było mu zimno, o nie. Nie mogło mu być zimno, był poszukiwaczem, nie było dla niego żadnych przeszkód.

– Maciusiu!

Tylko Pani.

Dotarła w końcu tu do niego i stanęła obok kawałków wyrwanej z ziemi darni.

– Przestań kopać Maciusiu – powiedziała.

– Momencik, tylko znajdę skarb – mruknął, przyspieszając swoje ruchy.

– Nie ma żadnego skarbu. – Pani złapała za trzonek szpadla. – Już Maciusiu, przestań.

Maciuś nie mógł powiedzieć, że nie lubi Pani. Kiedy zawiązywała mu buty, albo pozwalała nie zjadać strasznie twardego kotleta, to była całkiem w porządku. Miała jednak swoje wady, kiedy chowała zabawki w do górnej szafki, albo zabraniała mu poszukiwać skarbu, to szczerze jej nienawidził.

– Nie – powiedział.

Spojrzała na niego sponad grubych szkieł w bordowej oprawce.

– Jak to nie?

– Nie, nie przestanę, szukam skarbu – wymamrotał Maciuś, uciekając wzrokiem do wykopanej w trawniku dziury. Sam był zaskoczony swoją śmiałością.

Pani chwyciła go za ramię i pociągnęła za sobą, ruszając w kierunku placu zabaw. Potruchtał za nią, wlokąc po trawie ten wielki, ciężki szpadel.

– Niech pani mnie puści, będę szedł! – Łzy zbierały mu się w oczach.

Nie może płakać, przecież wszyscy patrzą, a poszukiwacze nie płaczą.

Puściła go. Po chwili obróciła głowę, sprawdzając, czy idzie za nią.

Maciuś szedł.

Maciuś szedł, niosąc szpadel i zastanawiając się.

Pani nie miała racji. Skarb był. Skarb czekał na niego. Musiał tam wrócić.

Teraz, zanim dotrą do placu zabaw, dopóki Pani patrzy w inną stronę, Maciuś podniesie szpadel i z całej siły uderzy w jej głowę. Oczyma wyobraźni widział już krew wypływającą na te jasne, kręcone włosy.

Nie miała racji, Pani nie miała racji.

Skarb był.

Bo co to byłoby za życie, bez skarbu?

 

Koniec

Komentarze

Fajne. Podobało się.

Nic mnie w tym tekście nie zaciekawiło, a ponadto nie widzę tu fantastyki.

Choć to niespełna strona tekstu to:
- słowo "Maciuś" pojawia się 13 razy,
- słowo "Pani" 10 razy,
- czasownik "być" 10 razy.
Mnóstwo powtórzeń.

"Przebił się już przez twardą powierzchnię trawnika i zanurzał coraz głębiej, większy od niego samego, szpadel." - to zdanie nie brzmi dobrze.

Pozdrawiam.

Jedyną ciekawostką w tym tekście jest motyw marzeń małego dziecka, które jest święcie przekonane o tym, że "coś" jest i za cholerę mu nie przetłumaczysz. MOżna to tez odnieść do dorosłych. I to chyba jedyny pozytyw, bo po za tym, to ani fantastyki tu nie ma, a i technicznie szwankuje.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Skarb!? Przypomniał mi się skab, mój skarb - Tolkienowski, zakonczenie utworu -  coś z Kinga, małe dziecko a jak wiele potrafi - zranić, zabić. Ciekawy temat, poraża prostotą, nie chcę sie powtarzać: wiele razy powtarzają sie rzeczowniki i czasowniki.

A mi się podobało. Ale jak czytam to skupiam się na treści, uczuciach, emocjach. Więc dlatego pewnie nie dostrzegłem tych wszystkich błędów... Dostrzegłem za to emocje Maciusia. I o to chyba chodziło.

Nie zniechęcaj się :)

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka