- Opowiadanie: Agrest - Czarodzielnica cz. I

Czarodzielnica cz. I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Czarodzielnica cz. I

– Ej, weź, bo cię ugryzie! – szepnęła Monika, zasłaniając zaraz po tym buzie dłońmi. Była przerażona, wielkimi oczami wpatrywała się w czarne oczy potwora.

 

Maciek patrzył na siostrę. Uśmiechnął się z zadowolenia szeroko, tak jak w bajkach robił to król Artur. Potwór był zaciekawiony, potrząsał czarnym łbem, denerwując przy tym całe stada końskich much. Zamruczał.

 

– Głupia jesteś – zaśmiał się – zobacz, on nie ma zębów przecież! Nie można gryźć bez zębów.

Monika pisnęła, a jej straszy brat wsadził całą swoją dłoń w pysk cielaka. Zwierzę zaczęło ssać palce, zabawnie zadzierało łeb.

 

– Sam jesteś głupi – odburknęła siostra przez rękę, którą dalej zasłaniała usta. Cielak nie był już jednak taki straszny jak przed chwilą. Wielkim jęzorem lizał rękę chłopca i wydawało się, że to wcale nie boli.

 

– Też chcesz? – zapytał, wyjmując zaślinioną dłoń. Cielę jeszcze oblizywało nos długim jęzorem.

 

– Nie! To obrzydliwe jest! – pisnęła. Pewnie miała ochotę i ona dać do possania dłoń bydlęciu, ale przecież nie mogła pokazać bratu, że zmieniła zdanie. Cofnęła się kilka kroków, plecami oparła o barierkę oddzielającą oborę od chlewu. Maciora zakwiczała gardłowo, aż echo poszło po ścianach. Dziewczynka pisnęła i odskoczyła. Maciek zawył ze śmiechu. Monika zmieszała się, oczy się jej zaszkliły.

 

– Ale ty jesteś! – zachlipała, wpatrując się to w chłopca, to znów w cielaka. Na maciorę bała się spojrzeć, strasznie bała się świń, były dla niej tak strasznie wielkie i wydawały upiorne dźwięki.

 

Maćkowy za to tylko w to graj! Wyciągnął zaślinioną rękę do siostry, tuż przed jej nosem. Ślina skapywała na ziemię, ciągnąc za sobą mlecznobiałe gluty i pianę.

 

– Masz buzi od cielaka! – zachichotał i chciał za wszelką cenę dotknąć siostry ust.

 

Monika uciekła z piskiem na dwór. Zerwały się od tego hałasu wszystkie jaskółki, które mieszkały pod sufitem w oborze, wyleciały wielką, czarno-białą chmarą, skrzecząc i piskając przeciągle.

 

Maciek wytarł zaślinioną dłoń we własne spodnie, dokładnie sprawdzając, czy nie pominął jakiegokolwiek wilgotnego miejsca między palcami. Ręka była czysta, za to spodnie – spodnie świadczyły o jego szczęśliwym dzieciństwie, brudne od rozporka do nogawek, że nie poznałbyś, jakiego były pierwotnie koloru. Wziął się pod boki i stał tak tryumfalnie na progu obory, śmiał się do tego teatralnie, dokładnie jak król Artur w bajce. Potem ruszył pędem za siostrą, płosząc po drodze przerażone kury i perliczki.

 

 

***

 

Babcia miała z tysiąc lat, albo i więcej. Siedziała na progu bielonej chałupy, mełła w dłoniach kule wielkiego różańca, mamrotała pod nosem zdrowaśki. Wielki kocur plątał się między jej wychudzonymi łydkami.

 

– Błogosławiona ty między niewiastami… Murzyn do cholery! – zamemłała bezzębnymi szczękami. Wymacała kościstą dłonią kota i przegoniła urażonego do żywego zwierzaka. Schylona, podparła się na sękatym kiju. Pasowali do siebie, dwoje przyjaciół – ona i jałowcowy kij. Oboje równie szaropergaminowi, pokręceni, chudzi.

 

Przetarła krzywym paluchem oczodół. W siedemdziesiątym siódmym babka straciła oboje oczu. Kiedy nie musiała, nie wpychała sobie wścieklezielonych szklanych imitacji, tak jak dziś. Straszyła wszystkich pustymi oczodołami, tak głębokimi, że aby się podrapać, musiała wrazić do środka pół zgiętego, sękatego palca.

 

Wstała. Różaniec wepchnęła do kieszeni kolorowego fartucha. Jedną ręką, jak złamanym skrzydłem, podparła się na kiju. Drugie ramie założyła za plecy, aby było jej wygodniej. Macając przed sobą świat, ruszyła powoli. Kalecznie, groteskowo. Noga za nogą, po trzech krokach zaczynała sapać, a z suchych ust skapywała ślina. Stuk – stuk – ławka i wiadro, stuk – stuk – donica, stuk – stuk – jeszcze krok jeden i drugi, stuk – stuk – drewno. Drewno?

 

Babka schyliła się, złapała dłonią deskę. Wyczuła idealnie chropowatą powierzchnię drewna sosnowego. Przejechała dalej koniuszkami palców, rozpoznała układ. Drewniana skrzynia oparta była pod kątem o ścianę chałupy.

 

Trumna.

 

Babka wyprostowała się na tyle, na ile pozwalał jej sękaty grzbiet. Mełła ustami bezdźwiękowe słowa jakieś, wróżby, przekleństwa, czy modlitwy. Zaraz jednak wróciła do siebie, to jest do schylania się potwornego. Sękatym kijem ominęła trumnę i pokuśtykała dalej, wzdłuż chałupy.

 

Za cztery kroki coś zachrzęściło pod nogami obutymi w ciepłe domowe kapcie. Stuk – stuk – ceramika. Cała ścieżka z tłuczonych talerzy, garów, garnuszków, chochelek, dzwonków glinianych. Tysiącletnia kobieta zaś dzielnie, nie przyspieszając, ani nie zwalniając swojego marszu szła tą drogą. Zaszła zaraz na tyły chałupy. Tu leżało zarżnięte cielę, najdalej dwa metry od ścieżki. Kobieta dokładnie czuła mdłożelazisty zapach krwi pomieszany z ciężkim zapachem moczu i strachu. Rozglądała się, jakby zapachem mogła coś zobaczyć. Ale nic. Tylko drobiny kurzu i szkła, pomieszane z bydlęcą krwią i ozonem, zaraz jak po burzy.

 

Diabeł stał przed babką. Patrzył uważnie na czaszkę pokrytą ostatnimi z siwych włosów. Na oczodoły zapadnięte, na skórę brązową od majowego słońca, pokrytą mnóstwem żył, żyłek, zasinień i blizn. Skórę tak cieniutką i kruchą, że dokładnie odsłaniała całą czaszkę kobiety, wszystkie kosteczki, ich załamania i łączenia.

Wyciągnął do niej dłoń. Dotknął brzoskwiniowej zaraz cery, rumianej, pysznej, zdrowej. Dotknął oczodołów i przekonał się, że babka ma cudownie orzechowe, wielkie oczy. Włosy zaraz opadły jej czarną kaskadą na łopatki i piersi.

 

– No – cmoknął, odejmując swoją dłoń. Podrapał się po nosie, oceniał, jak mu wyszło. Babka miała dwadzieścia lat i był piękna. – To ile już lat? – zapytał, unosząc czarną brew ku górze.

 

– Będzie ze pięćdziesiąt – rzekła babka, zaraz dotykając swoich dłoni, ramion pod brzydkim kwiecistym fartuchem. Wiedziała, że to i tak zmyłka, fałsz, kawałek snu.

 

Diabeł wskazał na zarżnięte ciele, leżące w nieprzyzwoicie dziwacznej pozycji. Babka powiodła za jego wzrokiem, skrzywiła się. Świeże truchło, bez rojowiska much i innych plugastw, za to z podgryzioną szyją, wywalonym na wierzch spuchniętym i przekrwionym jęzorem. Pustymi oczami, zmętniałymi i przekłutymi wpatrywało się tępo w niebo. Ale cielę to za mało dla niego.

 

– Nie wiem jak to chcesz rozegrać moja piękna. Ale masz tydzień. Ostatni tydzień majowy. Dalej – tu cmoknął, podrapał się za uchem. Jakby myślał, zbierał się do wydania wyroku lub osądu. Przebierał nogami nawet ze zniecierpliwieniem po tłuczonej ceramice. W końcu wzruszył ramionami – dalej wiesz co się stanie. Umówiliśmy się na dziecko na półwiecze, więc sama sobie wybierz, które chcesz mi przygotować.

 

Kobieta nic nie odpowiedziała. Zachłannie obejmowała się za brzuch i pierś. Jakby chciała zachować na dłużej to ciało. Kiwnęła mu głową.

 

– Cielę zagryzły psy sąsiada. A po dziecko przyjdziesz w niedziele po mszy, dobrze? – zapytała słabym głosem. Nie była jeszcze pewna własnego głosu, a po memłaniu tylko bezzębnymi szczękami nie mogła się przyzwyczaić do nowych, zdrowych zębów.

 

Diabeł uśmiechnął się i zniknął.

 

Babka sapiąc i stękając, dosięgła sękatego kija. I znowu – widząc kijem świat, wróciła do chałupy. Talerze zniknęły.

 

 

 

 

 

* Tytuł bardzo roboczy, pewnie się zmieni w ostatecznej wersji. Nie wiem jak Wy, ale ja mam zwykle straszne problemy z wymyślaniem tytułów.

* Tekst powstał na bazie mojego bardzo starego wiersza.

* Ostrzegam, że w całym tekście narrator często się zmienia.

 

Koniec

Komentarze

Jeden zarzut: momentami nadużywasz "się". 

A tak poza tym: ja chcę jeszcze! Już myślałam, że przez pracującą sobotę zbyt marudzę i nic mi sie nie podoba, a tu... Dałam się nawet przyłapać w pracy na czytaniu i nie zauważyłam, że koleżanka od jakiegoś czasu do mnie mówi... Cudowny, żywy język, opisy, dzięki którym faktycznie tam byłam, niesztampowa lokalizacja i tajemnica, przez którą nie mogę się doczekać, co bedzie dalej. Majstersztyk :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dziękuje :)

Nie kryję swojego zaskoczenia

Świeże, bez rojowiska much i innych plugastw, za to z podgryzioną szyją, wywalonym na wierzch spuchniętym i przekrwionym jęzorem. Pustymi oczami, zmętnianymi i przekłutymi gapiło się tępo w niebo.
Z powodu tych dwóch zdań nie mogę podzielić zachwytu Suzuki. Podane są szczegóły, jakich nie można wymacać kijem. Dysonans, poważny.

Owszem, racja. Ale ten opis dla czytalnika. Dalej jest to, co poczuła babka nosem, nie kijem. Kijem nie wyczuły padliny, bo nie zeszła za ścieżki, o.

Też się nad tym zastanawiałm i pierwotnie tekst był okrojony z elementów krajobrazów, ale wypadło to zbyt mdło.

Dzięki za uwagi :)

Zawsze możesz opis cielaka przenieść w miejsce, gdzie babka znowu widzi, i będzie git :) I nie będzie dysonansów ;P

www.portal.herbatkauheleny.pl

Albo dopisać naiwne troszkę "gdyby mogła, to by zobaczyła"? Nie wiem, zastanowie się jeszcze nad tym. Teraz zastanawianie się mi nie wychodzi, bo sąsiad kuje ścianę od 6 rano, nie słyszę własnych myśli :P

Nie rozumiem zachwytu. W ogóle nie lubię opowiadań, które wcale nie opowiadają historii, a służą tylko za obrazek.

Jak nie widzisz tu historii, to może załóż okulary? :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Poprawione z tym cielakiem.

No i od razu, wedle mnie, osiemnascie i cztery dziesiąte raza lepiej. Opis pozostał, logika nie szwankuje.
Pisz dalszy ciąg. Wietrzę coś... I chciałbym mieć rację.

Tekst dość ciekawie napisany. Natomiast to fragment, chciałbym przeczytać całość - wtedy można będzie powiedzieć coś więcej. Pozdrawiam

Mastiff

Mi także tekst się bardzo podobał i z wielką chęcią przeczytałbym ciąg dlaszy:)

W pierwszym akapicie jest za dużo słowka "jest" :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Rinos, chodzi ci o dialogi dziecięce?

Cały poprzedni łikend spędziłam na podsłuchiwaniu rozmów dzieci moich kuzynek. Serio, u nich wszystko "jest" :D No i było też mnóstwo przekleństw, ale aż tak nie mam zamiaru oddawać języka dzieciaków.

Początek obiecujący, nie powiem, że nie:)  Dodam, że wrzucanie fragmentów od razu mnie odstrasza. Choć doczepić się w paru miejscach można. Ale poczekam na całość, mam nadzieję, że masz to ukończone?:P
pozdrawiam

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Fajnie się zaczyna. Czekam na więcej, bo się wciągnęłam.

Zapowiada się ciekawie. Ciężko jest w niebanalny sposób przedstawić diabła, a Tobie się udało. A babka nie do podrobienia:) Więcej nie mogę powiedzieć, mając sam początek. Reszta jeszcze nie powstała, czy miałaś konkretny cel, dzieląc opowiadanie na części?
Są fragmenty, gdzie to i owo zaznaczyć. Nie tylko w dialogach. Niemniej te potknięcia nie wpływają znacząco na odbiór całości. 

*gdzie to i owo mogłabym:)

Dziękuję wszystkim za miłe komentarze. Te uwagi o usterkach w moim warsztacie (ale do dumnie brzmi, nie? Warsztat) wezmę sobie do serca.

Co do reszty - przyznam się, że wygląda mniej więcej jak porcja rosołowa okraszona podrobami wołowymi - nic konkretnego, a pomysłów zbyt dużo jak na jedno, logiczne i spójne opowiadanie. Ale coś mam nadzieję mi z tego w końcu wyjdzie :)

W sumie to radziłbym nie spieszyć się z wrzuceniem kolejnej części. Pracuj spokojnie i solidnie:) wierzę, że wyjdzie z tego coś dobrego.
Powodzenia i pozdrawiam:D

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Oby tak dalej. Dwie niepowiązane ze sobą opowiastki o niczym.Do tego nominacja na opowiadanie miesiąca.Ktoś sobie jaja robi?

@gwidon - tu się z Tobą zgodzić muszę... To tak jak z Noblem dla Obamy trochę... na zachętę?
pozdrawiam i sory za offtopka

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Nic nie szkodzi.

Mnie osobiście cieszy, że komuś się to pisanie skrajnie podoba, a komuś innemu zupełnie odwrotnie.

Agrestko droga tu nie chodzi o podobanie czy też niepodobanie. Ale o to, że ta historia ledwo się rozpoczęła, nie da się ocenić czy to jest dobre czy nie. Zapowiada się nieżle, nie ukrywam ale czy dalej też tak będzie?:)
Nie wiemy.
Jeszcze raz pozdrawiam, jeszcze raz przepraszam, i kolejny raz życzę powodzenia:)

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Fajne, wciągające, aż chce się więcej. Dla mnie to jednak za mało, by wystawić ocenę. Poczekam na ciąg dalszy :)

Meksico, wiem o co ci chodzi. Jednak nie uważam za totalną bzdurę wrzucania tutaj fragmentu, nawet tak maleńkiego jak mój. To kwestia moja, egoistyczna i pewnie troszkę podła. Ale doskonale znam siebie i wiem, że gdybym tego nie wrzuciła w takiej formie to pewnie nigdy bym już tego nie pokazała światu; zgniłoby gdzieś na dysku, albo po formacie umarłoby na dobre. Tak przynajmniej wiem, że musze wrócić do tej historii.

Gwidon, nie wiem, czy o jajach powinien się wypowiadać ktoś, kto stwierdził, że moje opowiadanie się mu nie podoba, bo jest w nim fantastyka :| Dla mnie Ty jesteś kompletnie niepoważny.

Szóstka i nominacja ode mnie nie są na zachętę. Może macie tu swoje zwyczaje, ale ja mimo wszystko jestem osobą z zewnątrz i jeśli po przeczytaniu piętnastu miernych miniaturek, z których wszystkie są na jeden temat i są jednakowo nudne, trafiam na tekst napisany barwnie, oryginalnie i tak, że po przeczytaniu zaledwie kilku akapitów z wypiekami na twarzy czekam na ciąg dalszy, to nie waham się wyciągnąć wniosków, że jak na poziom, jaki ostatnio tu jest przentowany, ten tekst jest naprawdę świetny i interesujący.

Agrest, jeśli masz się spieszyć, bo my czekamy, to głupi pomysł. Nie spiesz się, ale za to wyciągnij z tego opowiadania co możesz najlepszego, bo naprawdę ma potencjał. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Agrestko ja nie powiedziałem nigdzie, że to totalna bzdura. To dobrze jeżeli uważasz, że to Cię zmotywuje. Każda motywacja jest dobra. Ja naprawdę uważam, że potencjał jest w tym fragmencie.

Suzuki jesteś z zewnątrz? Czyli że niby ktoś jest z zewnątrz?:) chyba tylko zieloni:)
I tu nie chodzi o zwyczaje nominowania. Bo zauważ, że wyróżnienia przyznaje się opowiadaniom. Jakiejś zamkniętej formie wypowiedzi pisemnej. Agrestka mimo iż jej tekst jest dobry nie napisała opowiadania(jeszcze). Tu się ledwo akcja zawiązała, dwie scenki z których jeszcze nic konkretnego nie wynika. Więc czemu porównujesz to do "Piętnastu miernych miniaturek" na dodatek nudnych? Dzieło ukończone nad nieukończonym ma przewagę. Jasne, że możesz napisać, że to ciekawe, napisane barwnie i oryginalnie. Ale co z tego? Fragment to fragment. Mi też się podoba ale co z tego? Agrestka otwarła zaledwie furtkę, wiadomo co z tego tam wyjdzie?

bez urazy drogie Panie:) to tylko moje zdanie...

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Suzuki M.- jaja sobie robisz? Nazywasz sie osobą z zewnątrz a jesteś na tym portalu dłuzej niż ja, i na dodatek nawet tekstów wrzuciłaś więcej.Poza tym czytanie ze zrozumieniem nie boli - według mnie "zbyt dużo magii", to nie to samo, co "bo jest w nim fantastyka".

Tam były dwie krótkie scenki z magią, jak to dla Ciebie za dużo, to powinieneś się zastanowić, co tu robisz :| I jeśli liczysz stopień zaangażowania długścią stażu, to tym bardziej nie będę traktować Cię poważnie. Miłego dnia. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dalszy ciąg się pisze? :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Tak :)

Nowa Fantastyka